Printing Press. Para – buch! Prasa – w ruch! Recenzja.
Granna to jedno z najstarszych polskich wydawnictw (o ile nie najstarsze) zajmujących się planszówkami – a ich domeną są przede wszystkim gry dla dzieci i familijne. Dziesięć lat temu zapoczątkowali również linię wydawniczą przeznaczoną dla nieco bardziej doświadczonych planszówkowiczów – Granna Expert, w ramach której pojawiły się na rynku m.in. CV, Capital, Dwergar czy Gutenberg. Najnowsza pozycja z tej serii – Printing Press – bezpośrednio nawiązuje tematycznie i graficznie właśnie do Gutenberga, jednak jest to kompletnie nowa gra, z zupełnie inną mechaniką. Czas zatem zagłębić się ponownie w świat pierwszych drukarni i sprawdzić, czy warto zasiadać do Printing Press.
Spis treści
Informacje o grze
O autorach
Grę stworzyła dwójka doświadczonych autorów – Przemek Wojtkowiak (m.in. Kroniki Zamku Avel, Azyl: Zagrożone Gatunki) i Łukasz “Wookie” Woźniak (m.in. Wiedźmin: Stary Świat, Tytani, Valhalla). Graficznie gra wykorzystuje natomiast znane już z Gutenberga ilustracje Rafała Szłapy. Choć nie ma tu tym razem przepięknych drewnianych czcionek, nie mam żadnych zarzutów do estetyki – jest czytelnie, przejrzyście, po prostu porządnie. Co ciekawe, gra mieści się w mniejszym pudełku niż Dwergar czy Gutenberg: zajmuje dokładnie tyle samo miejsca na półce, co Calico czy Kaskadia. Ba, tutaj również mamy na okładce kota – a podobieństwa do Calico znajdziemy nie tylko w warstwie wizualnej. Nie uprzedzajmy jednak faktów…
Zapraszamy do zecerni
W Printing Press wcielamy się w zecerów, składających zlecone przez klientów wydruki. Gra toczy się przez trzy rundy, w ramach których najpierw draftujemy zlecenia, a następnie składamy ramki drukarskie. W tym celu tworzymy układ o wymiarach 3×3 ze specjalnych, wąziutkich kart, które również dobieramy poprzez draft. Każde zlecenie składa się z ramki i płytki drukarskiej, które wspólnie określają, co musimy zawrzeć w naszym zleceniu, by zdobyć za nie punkty. Zdobywane symbole to czcionki, farby i inne elementy związane z drukiem.
Gra zawiera kilka splatających się ze sobą mechanik. Przede wszystkim jest to swego rodzaju łamigłówka przestrzenna, gdyż naszych kart w 99% przypadków nie wolno nam obracać ani przemieszczać. Dodajmy do tego mocno umowny temat, relatywnie niski poziom trudności i czas rozgrywki zamykający się w 45 minutach, i jasno widać, w jaką kategorię wpisuje się Printing Press – jakże popularnych w ostatnich latach logicznych abstraktów (Azul, Sagrada, Calico, Zamek Smoków, Kaskadia, Reef…). Nie zmienia to faktu, że Printing Press wyróżnia kilka twistów mechanicznych.
Przede wszystkim same karty – ich kształt, wzajemne nachodzenie i zasłanianie wymusza myślenie w kilku płaszczyznach. Mechanikę tę znamy m.in. z Urbanisty czy (recenzowanego przeze mnie lata temu) Witkacego. Fakt, że nie możemy ich obracać, jednocześnie upraszcza rozgrywkę (która w przeciwnym wypadku trwałaby przypuszczalnie o WIELE za długo), ale też ją utrudnia – nie wystarczy bowiem zebrać odpowiednie symbole, trzeba też ułożyć je w odpowiedniej kolejności. Warto zwrócić uwagę, że do spełnienia wszystkich celów z ramki często potrzeba co najmniej 7 konkretnych symboli (i to czasem w konkretnym układzie), a jesteśmy wszak ograniczeni do zaledwie 9 pól.
Kto pierwszy, ten lepszy
W sytuacji, gdy nie jesteśmy w stanie znaleźć potrzebnych symboli, możemy też odrzucać draftowane karty i losować żetony z woreczka. Nigdy nie mamy jednak gwarancji, że wylosowany żeton w jakikolwiek sposób się nam przyda… a raczej nie mielibyśmy, gdyby nie drugi główny twist mechaniczny – system inicjatywy. Na niektórych kartach – oraz rewersie każdego żetonu – widnieją czarne kostki inicjatywy. Takie same kostki zawsze dostaje gracz, który wybiera kartę w rundzie jako ostatni. Kolejność jest następnie wyznaczana przez zliczenie wszystkich kostek. System ten sprawia, że czasem jeśli nic lepszego nam nie pasuje, warto zebrać więcej inicjatywy, by mieć pierwszeństwo wyboru w następnych rundach. Inicjatywa dodaje dość istotną warstwę decyzyjną do gry i muszę przyznać, że została całkiem dobrze zaimplementowana.
Trzecim i ostatnim twistem Printing Press jest lekka asymetria. Polega ona nie tylko na dobieraniu sobie kafelków zadań, ale też na wbudowanych specjalnych zdolnościach każdej z 5 postaci. Taka umiejętność może zostać odpalona raz na grę i pozwala np. na wsunięcie karty pod inne, niespodziewane wygranie inicjatywy czy dodatkowy bonus punktowy. Dodatkowo każda postać ma dwie w miarę zbliżone wersje z różnymi zdolnościami oraz ustaloną na stałe wartością, która rozstrzyga remisy w kostkach inicjatywy.
Ogólne odczucia
Ogólny feeling gry przypomina inne gry z tej samej półki, przy czym różni gracze mają mocno odmienne odczucia. Mój kolega stwierdził, że Printing Press przypomina mu do złudzenia Sagradę, natomiast ja się będę upierał, że zdecydowanie bliżej mu do Calico. Tutaj też mamy kilka różnych źródeł punktowania, które próbujemy pogodzić na początku, kiedy wszystko nam pasuje, i z każdą turą musimy starać się jak najmniej odcinać potencjalne możliwości. I tak samo jak w Calico zdarza się czasem, że choć długo polujemy na konkretny symbol, może się on nie pojawić wśród draftowanych kart do samego końca. Ważne jest zatem losowanie żetonów – które również nie daje gwarancji sukcesu, ale mimo wszystko daje dodatkowe opcje.
Sama układanka jest dość satysfakcjonująca. Na samym początku rundy zazwyczaj mamy aż za dużo opcji i nie wiadomo, od czego zacząć – ale z każdą turą coraz bardziej goni nas świadomość, że być może pożądany symbol już się nie pojawi. Draft, w połączeniu z systemem inicjatywy, generuje także pewną dozę negatywnej interakcji – jeżeli nic nam nie pasuje (lub kilka kart tak samo), zazwyczaj zerkamy do sąsiadów, żeby nie zostawić im nic wartościowego. Taki hate-draft najłatwiejszy jest w grze dwuosobowej, ale i na większą liczbę graczy – jeśli mamy podzielną uwagę – warto zerkać do tableau przeciwników.
Kto by pomyślał, że zecerstwo jest takie proste?
Moje pierwsze wrażenie z Printing Press było bardzo pozytywne. Jest to gra prostsza i szybsza od Gutenberga, wystarczająco pobudzająca szare komórki do myślenia i dynamiczna. Muszę jednak przyznać, że wraz z kolejnymi rozgrywkami zauważyłem pewien problem – czyli relatywnie niski poziom trudności. Mam tu na myśli fakt, że wymaksowanie każdej ramki zdarza się relatywnie często (w ok. 2/3 przypadków) i o końcowym wyniku decydują detale, na które nie do końca mamy wpływ. Mając 3 symbole na karcie, zdarza się, że po 3-4 turach (z sześciu, które się gra na jedną ramkę) mamy już wszystko i pozostałe tury to tylko hate-draft albo polowanie na jeden określony symbol. Z drugiej strony widziałem już sytuacje, kiedy ten jeden, określony symbol nie pojawiał się przez całą rundę, wliczając kilkukrotne przeszukiwanie woreczka. Wszystkie te czynniki sprawiają, że nie do końca mamy poczucie po skończonej grze, że wygrał najlepszy – każdy coś tam złożył, każdy coś zapunktował, ale detale wynikające z losowości przeważyły szalę np. na moją stronę.
Nawiązywałem kilkukrotnie do Calico, bo pomijając inne aspekty, właśnie to najbardziej łączy obie gry – możliwość, że w finalnym rozrachunku mogliśmy się bardzo starać, a los pokrzyżował nam plany. Nie mam tego poczucia w innych grach z tego samego gatunku – w takiej Sagradzie czy Azulu zazwyczaj przegrywam ze świadomością, że mogłem zagrać lepiej. Printing Press ma więcej metod walki z losowością – ale też mimo minimalnie bardziej skomplikowanych zasad nie oferuje aż tak wielowarstwowej łamigłówki, jak Calico. Potrafię sobie jednak wyobrazić, że dla fanów gatunku obie gry spokojnie zmieszczą się na półce i będą grywane wymiennie. Mam poza tym świadomość, że jestem psychofanem Calico – w czasach wystawiania ocen liczbowych na BT było to moje jedyne 5/5 i jako jeden z nielicznych bronię tezy, że jest to przyjemniejsza gra od chociażby Kaskadii.
Skalowanie
Wracając natomiast do zalet, Printing Press się nie dłuży i bardzo dobrze skaluje. Przetestowałem grę kilkukrotnie solo i ten wariant również działa bardzo dobrze. Na więcej osób podoba mi się jednak interakcja wynikająca ze ścigania się po inicjatywę i delikatnie zarysowany hate-drafting. Spokojnie mogę polecić też grę wyłącznie do grania na 2 osoby, zagrałem tak kilka razy w domu i od współgraczki usłyszałem, że możemy jeszcze do tej gry wrócić – a to dobry sygnał.
Werdykt
Printing Press jest grą mechanicznie przejrzystą, dobrze się skalującą i wpisującą się w bardzo popularny gatunek. Trochę zastanawia mnie określanie jej przez wydawcę jako tableau building – mam zupełnie inną wizję tego gatunku – natomiast jest moim zdaniem ciekawym abstraktem logicznym i bardzo solidnym przedstawicielem linii Granna Expert. Moimi faworytami wciąż pozostają Dwergar i Capital, ale z drugiej strony w Printing Press zagram o wiele chętniej, niż w Gutenberga. Solidny tytuł familijny, zahaczający o bardziej zaawansowaną półeczkę.
Ach! Byłbym zapomniał – w pudełku jest też grywalna niespodzianka dla fanów Gutenberga!
- mechanika inicjatywy
- przyjemnie rozgrzewa szare komórki
- eleganckie wydanie
- momentami irytująca losowość…
- …dzięki której gra bywa za łatwa
Ocena:
Printing Press jest całkiem udaną grą, zawierającą sprytną układankę. Czasem wywołuje przy tym wrażenie, że zbyt mało zależy od gracza. Mimo to zabawa w zecera potrafi być przyjemna i bardzo dobrze będzie się sprawdzać do okazjonalnych rozgrywek.
Dziękujemy wydawnictwu Granna za przekazanie gry do recenzji.
Wesprzyj nas na Patronite i zdobądź planszówkowe nagrody.
Grzegorz Szczepański
Game Details | |
---|---|
Name | Printing Press (2023) |
Złożoność | Medium Light [2.00] |
BGG Ranking | 8380 [7.05] |
Liczba graczy | 1-4 |
Projektant/Projektanci | Przemek Wojtkowiak and Łukasz Woźniak |
Grafika | Rafał Szłapa |
Wydawca | Granna and Portal Games |
Mechanizmy | Action Drafting, Contracts, End Game Bonuses, Open Drafting and Tile Placement |
- Printing Press. Para – buch! Prasa – w ruch! Recenzja. - 23 lipca 2023
- Champions! Turniej inny niż wszystkie. Recenzja. - 17 lipca 2023
- Twilight Inscription, czyli przez tabelki do gwiazd. Recenzja - 22 lutego 2023