Naishi, czyli jak rozegrać dworską intrygę. Recenzja
Udana intryga to połączenie rozumu, cierpliwości i maski, za którą skrywa się prawdziwy cel. Naishi, wydawnictwa IUVI Games,wprowadza nas w świat intryg japońskiego dworu. Kim jest tytułowa Naishi oraz czy 55 kart i 20 minut wystarcza żeby stoczyć pojedynek o władzę? O tym w recenzji.
Spis treści
Informacje o grze Naishi
Naishi
Naishi ma rozmiar kieszonkowy, zmieści się nawet w niezbyt dużej, damskiej torebce. Pudełko zawiera 55 kart, dwa znaczniki graczy, sześciu emisariuszy i notesik do notowania punktacji. Wbrew niewielkiemu rozmiarowi nie zagramy w Naishi jednak “gdziekolwiek”. Podczas rozgrywki karty rozkładane są na stole w ściśle określonym układzie, tak więc potrzebujemy do tego co najmniej stolik kawowy.
Karty są dobrej jakości, a szata graficzna gry jedt bardzo spójna i elegancka. Jeżeli tylko lubicie japońską estetykę, będziecie zadowoleni.
Mała gra, duże decyzje
W Naishi każdy z dwojga graczy posiada w swojej kontroli 10 kart i dwóch emisariuszy. Pięć kart jest odsłoniętych i wyłożonych na stole, pozostałe pięć znajduje się na ręce w ściśle ustalonej kolejności, której nie wolno zmieniać.
Po środku stołu znajduje się rynek składający się z pięciu stosów kart, które w toku rozgrywki będą zastępowały karty początkowe. Kolejność kart na stole i na ręce jest niezmienna. Kiedy wymieniamy kartę na nową, wkładamy ją w to same miejsce, w którym była poprzednia. Na przykład kiedy bierzemy drugą kartę z rynku, możemy ją umieścić na drugim polu swojego rzędu na stole lub zamiast drugiej w kolejności karty na ręce.
Każdy z graczy posiada dwóch emisariuszy, którzy mogą zostać wysłani na dwór cesarski, żeby wykonać jedną z trzech dostępnych akcji. Może to być: zamiana kart miejscami, odrzucenie dwóch kart z rynku lub cesarski dekret czyli zamiana swojej karty z kartą innego gracza. Ostatnia akcja może być wykonana raz na grę, a emisariusz gracza, który wykonał tę akcję, już nie wraca.
Celem gry jest zgromadzenie jak największej liczby punktów. Punktowane są układy kart, trochę podobnie jak w Fantastycznych Światach, z tą różnicą, że znaczenie ma nie tylko rodzaj posiadanych kart, ale także miejsce, w którym karta się znajduje. Najwyżej punktowaną i najrzadszą kartą jest tytułowa Naishi.
Naishi to wpływowa dama cesarskiego dworu. Gracz, który ją kontroluje, zwiększa swoje szanse na zwycięstwo. Karta zapunktuje jednak tylko wtedy, gdy umieścimy ją w centralnej części układu, najbardziej wrażliwą na ataki przeciwnika, ale i najbardziej wartościową.
Lubię małe, ale niebanalne gry, które można szybko rozłożyć i spędzić przy nich intensywny kwadrans lub dwa. Naishi bez wątpienia do takich gier należy. Jeżeli ktoś lubi Geisze, to Naishi może stać się ich naturalna kontynuacją, nawet następcą.
Rozgrywka w Naishi, mimo prostych zasad, wymaga uwagi i dobrej pamięci. Podczas rozgrywki powinniśmy zapamiętywać co zbiera przeciwnik oraz gdzie na jego ręce znajdują się najcenniejsze karty. Przydatna jest również umiejętność liczenia kart, żeby wiedzieć, jak prawdopodobne jest złożenie planowanego układu.
W porównaniu do Geisz, Naishi ma mniejszy element losowy. Mimo, że karty w stosach są zakryte, to ilość informacji jakie mamy oraz możliwość manipulacji kartami sprawia, że skuteczność naszej gry zależy głównie od umiejętności i sprytu.
Grając w Naishi trzeba być przygotowanym na negatywną interakcję. Cesarski edykt, czyli zabranie karty innemu graczowi, jest kluczowym manewrem. Odrzucenie z rynku atrakcyjnych dla przeciwnika kart również jest bardzo typowym zagraniem. W Naishi nie da się grać miło, a jednocześnie skutecznie. Japoński dwór to bardzo brutalne pole bitwy.
Tym, co może sprawiać kłopot, jest utrzymanie kart na ręce w stałej kolejności. Wiele osób ma odruch przekładania, porządkowania lub tasowania kart na ręce. W Naishi nie można ich dowolnie przestawiać ani układać. Żeby temu zapobiec, my wykorzystaliśmy podstawki na karty. Jest to wygodne, a dodatkowo ułatwia orientowanie się, czy karta znajduje się w dobrym miejscu.
Podsumowanie
Naishi było dla mnie przyjemnym zaskoczeniem. To mała, sprytna gra, która ma w sobie to coś, co sprawia, że kiedy przegrywam, zazwyczaj mówię: “zagrajmy rewanż”. Już weszła na listę gier, które zabieram ze sobą na najbliższy wyjazd. Jeżeli tylko lubicie krótkie, ale niebanalne gry pojedynkowe, szczerze polecam.
- ładna szata graficzna
- proste zasady
- kompaktowy rozmiar
- syndrom kolejnej partii
- angażująca rozgrywka
- gra nie nudzi się mimo wielu partii
- dobry stosunek jakości do ceny
- element pamięciowy
- znaczących minusów nie ma
- lubisz Geisze
- szukasz pojedynkowej gry dwuosobowej
- lubisz krótkie ale intensywne gry
- podoba ci się japońska estetyka
- nie lubisz gier pamięciowych
- unikasz negatywnej interakcji w grach
Ocena:
Naishi to sprytna, dwuosobowa gra pojedynkowa, z elementem pamięciowym.
Jeżeli szukacie niezbyt długiej, ale wciągającej gry do grania w dwie osoby, to może być gra dla was. Dodatkowym atutem jest kieszonkowy rozmiar. Jak dla mnie doskonały tytuł do grania dla par.
Nie sięgajcie jednak po Naishi jeżeli przeszkadza wam negatywna interakcja lub element pamięciowy. Żadnego z powyższych nie da się uniknąć.
Dziękujemy wydawnictwu IUVI Games za przekazanie gry do recenzji.
Ewa Struzik
Wesprzyj nas na Patronite i zdobądź planszówkowe nagrody.
- Naishi, czyli jak rozegrać dworską intrygę. Recenzja - 12 listopada 2025
- Altay: Świt Cywilizacji: Świt, a może wyścig, cywilizacji. Recenzja - 6 października 2025
- Aktualizacje planów wydawniczych PHALANX - 1 października 2025




