Było grane! Planszowe podsumowanie miesiąca (grudzień 2021)

Ostatnio posumowaliśmy sobie cały 2021 rok, ale i w samym grudniu na nasze stoły wskoczyło sporo ciekawostek, które niekoniecznie znalzły się w finalnym zestawieniu. Swoimi odkryciami dzielą się tym razem Marcin, Krzysiek i (niżej podpisany) Grzesiek.

Marcin – miłe zaskoczenia (Merchants Cove, Smartphone)

W ostatnich dniach grudnia trafiła na nasz stół gra Merchants Cove – i od razu stała się jednym z moich ulubionych tytułów 2021 roku. Gracze prowadzą swoje sklepy w portowym mieście – kowal sprzedaje broń i pancerz, alchemik różne eliksiry itd. Najpiękniejsze zaś jest to, że każdy z tych sklepów prowadzi się zupełnie inaczej. ZUPEŁNIE inaczej. Grając kowalem, mamy przed sobą planszetkę wykorzystującą mechanikę dice placement, alchemikiem – łączenie szklanych kulek w stylu Wybuchowej Mieszanki, chronomancerem – grę kafelkową. Każda postać posiada swoje odmienne komponenty i gra całkowicie inaczej – wszystkich łączy jedynie wspólna plansza na środku stołu, na której pojawiają się klienci, chcący zakupić towary. Sprawdza się to rewelacyjnie! Po każdej rozgrywce chcemy kolejnej – albo tą samą postacią, żeby poznać ją lepiej, albo inną – żeby poznać nowe mechaniki. Dawno nie bawiłem się tak dobrze samym poznawaniem nowej gry, już samym pierwszym rozpakowywaniem, kiedy odkrywamy jak dużo różnorodnych komponentów skrywa pudełko. Dla fanów gier asymetrycznych – pozycja obowiązkowa!

alt

Dużym zaskoczeniem była dla mnie w grudniu gra Smartphone. Spodziewałem się dużego, odrobinę cięższego euro, gry na dłuższe posiedzenie. Jakie było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem instrukcję – mała książeczka, nie dość, że krótka, to jeszcze bogato ilustrowana, więc zasady to raptem parę minut czytania. A sama rozgrywka? Na dwie osoby to około 40 minut! Smartphone to bardzo sprytny design, w zwięzłych zasadach mieszczący mnóstwo grywalności – ale wydany w bardzo mylący sposób! Ogromne, ciężkie pudło, plansza zajmująca pół stołu. Rozgrywka jest tak lekka i szybka, że po jednej pewnie od razu będzie się chciało kolejnej. Podstawą gry jest system dwóch tabliczek z ikonami, które musimy ułożyć przed sobą tak, żeby jedna przynajmniej częściowo zasłaniała drugą – na podstawie tego jakie ikony są widoczne a jakie zakryte, będziemy wykonywali różne akcje w danej rundzie. Właściwie więc – w tym momencie programujemy całą rundę, reszta to tylko wprowadzenie w życie efektów tej decyzji! Bardzo ciekawy system, dający dużą radochę w trakcie rozgrywki. Polecam sprawdzić, nawet jeśli ten tytuł Was na pierwszy rzut oka nie zainteresuje – może okazać się dużą niespodzianką!

alt

Krzysztof – powiew lata (Azul: Letni Pawilon, Beez, Nations: The Dice Game)

Lepiej późno niż wcale. Azul – Letni Pawilon. Moim zdaniem najlepsza część trylogii. Niesamowity motyw z wykładaniem tylko jednego kafelka, ale trzeba zbierać określona ilość, aby spełnić wymogi danego pola. Gra nieśmiało wkradła się na stół, ale później długo już niego nie schodziła. Rany, jakie to dobre!

alt

Ta sama stajnia (Next Move), ale młodszy rumak! Beez w dalszym ciągu kradnie nasze serca. Wykonanie równie dobre jak Azul i mechanicznie też potrafi wypalić zwoje mózgowe. Planowanie w przód i do tego przestrzenne! Jedyny minus – to zbyt krótki czas gry. Ale za to można szybko odpalić partię rewanżową!
alt
 
Nations: The Dice Game z dodatkiem Unrest. To powinna być jedna gra. Dodatkowe kości i asymetryczne planszetki graczy dodają więcej ognia do rozgrywki. Budowanie cywilizacji w wymiarze mikro pod względem czasu gry, prostoty mechaniki, ale z zachowaniem elegancji zasad i opanowania festiwalu losowości. Jednym słowem – kości nie muszą oznaczać przypadkowych wyników!
alt

Grześ – grafik płakał, jak projektował (Faultier, Awantura o skarby)

Grudzień przyniósł jak zwykle sporo nowości i kilka zasłużonych powrotów. Już niedługo zapraszam na recenzję przepięknego Canvas, a dla równowagi zagrałem w dwie gry, które śmiało mogą konkurować o miano najbrzydszej gry w mojej kolekcji. Mowa tu o Faultier aka Fast Sloths od Friedemanna Friesego i Awanturze o skarby.

Faultier to dość prosty pick-up & deliver, w którym każdy gracz wciela się w leniwca (!), a naszym zadaniem jest zebranie liści w swoim kolorze z planszy. Trik polega natomiast na tym, że jako leniwce nie mamy zamiaru się sami męczyć bieganiem – od tego są inne zwierzęta, służące nam za pojazdy. Gra polega zatem na przemieszczaniu rozmaitych osłów, słoni, krokodyli, a nawet mrówek i jednorożca (!) i łapaniu przysłowiowego stopa. Zabawny koncept i całkiem fajnie przeniesiony na planszę, tym bardziej, że zasady są wręcz banalne. Fajne uzupełnienie półki familijnych gier, zwłaszcza ze względu na dobre skalowanie – gra jest szybka i dynamiczna nawet na 6 osób.

alt

Awantura o skarby to z kolei polska gra, o której mało kto słyszał, o ile nie odwiedza sieci sklepów Graal. Wydana przez Leonardo Games karcianka jest natomiast tak równie dobra, co brzydka i aż szkoda, że przeszła zupełnie bez echa. Gra oparta jest na mechanice „ja dzielę, Ty wybierasz” (podobnie jak np. Andromeda). W każdej rundzie wykładamy stos łupów do podziału i deklarujemy, jaką część chcemy zagarnąć dla siebie. Inni gracze natomiast mogą się na to zgodzić lub zmniejszyć i przejąć ofertę. Kiedy wszyscy się zgodzą, zbieramy karty i staramy się zdobyć jak najlepiej punktujący zestaw. Bardzo dobra implementacja świetnej mechaniki. Gdyby tylko nie te grafiki…

alt

Grzesiek i cały zespół redakcyjny Board Times

Grzegorz Szczepanski