Było grane w 2021! Planszowe podsumowanie roku 2021 r.

Święta, święta i po świętach. Przed nami koniec roku, a więc czas na podsumowania. Tak jak w ubiegłym roku postanowiłam zapytać redaktorów jaka była ich zdaniem:

  • Najlepsza gra roku 2021?
  • Największe naskoczenie roku 2021 (pozytywne lub negatywne)?
    oraz
  • Co było Najczęściej grane w 2021 r.?

Odpowiedzi były czasem zaskakujące i bardzo różnorodne – jak nasza redakcja. W oczekiwaniu na Nowy Rok, zapraszam do lektury.

Najlepsza gra roku 2021

Łukasz Hapka
Najlepsi okazali się Uśpieni bogowie (póki co ogrywani w angielskiej wersji). Może niezbyt trudna, ale ciekawa fabularnie i wciągająca. Walka pełna wyborów, wręcz łamigłówkowa. Jest oczywiście losowość, ale da się z nią żyć. Jednym z ciekawszych elementów są misje, które wprowadzają nowe wątki fabularne. Do tego cała księga przygód z przeróżnymi wyborami. Kolejne kampanie z całą pewnością nie muszą powtarzać starych ścieżek. 

Krzysztof Sokół
Bezapelacyjnie New York Zoo. Miałem przyjemność ogrywać ten tytuł zanim pokazał się w rodzimym języku – szybko wpadła mi w oko. Uwe Rosenberg zrobił „pimp my ride” Patchworkowi. Dodał ciekawy temat Zoo – dbamy o rozbudowę swojego parku nie tylko w kontekście wybiegów i ilości hodowanych zwierząt (ciekawy twist z symultanicznym rozmnażaniem zwierzaków u każdego gracza), ale także dodatkowych atrakcji znanych z parków rozrywki. Wszystko to podane w sosie tenisowych kształtów na mechanice wyścigu, bez liczenia punktów. Kto pierwszy, ten lepszy. Obłędne wykonanie – coś co nadrabia Patchwork w kolejnych wersjach tego samego. Jednak New York Zoo daje poczucie większej głębi i intensywniejszego zaangażowania w wyścig.

Julia Gawrońska
Kiedy myślę o tym w co w tym roku miałam największą ochotę zagrać zawsze i wszędzie, to nasuwa się jeden tytuł: Spirit Island. Jest to wielce zaskakujące, bowiem należę do zwolenników gier rywalizacyjnych, a kooperacji raczej unikam. Niemniej ta konkretna jest po prostu rewelacyjna! Podoba mi się w niej dosłownie wszystko
(no może prócz okładki), a każda rozgrywka sprawia mi niesamowitą radość. Szkoda tylko, że nie mam czasu grać w nią częściej. 

Arek Dereszowski
Wydana w jeszcze pod koniec 2020 roku
Spirit Island, to gra, z którą nie miałem łatwych początków. Raz za razem odbijałem się od instrukcji, ale w końcu ją jakoś zmęczyłem. Pamiętam doskonale pierwszą rozgrywkę, gdzie naszą wyspę wprost zalewali najeźdźcy. Kolejne wioski i miasta przybywały, a ja patrzyłem z powątpiewaniem, czy da się to wygrać. Ale gdy silniczki akcji… ekhem… tj. „rozwinięte moce duchów” zaczęły ze sobą współpracować i się zazębiać, roznieśliśmy wszystkie miasta w pył i wygraliśmy. Wspaniała, dopracowana niemal pod każdym względem kooperacja.

Sebastian Lamch
U mnie bez konkurencji wygrywa Company of Heroes, które w końcu dotarło z Kickstartera. Gra bazuje na kultowej grze video pod tym samym tytułem, a mechanicznie najbliżej jej do próby odtworzenia RTS’a na planszy. Gra urzeka wykonaniem z najwyższej półki, a żołnierzyki i pojazdy z czasów Drugiej Wojny Światowej są niesamowicie wykonane. Bardzo mała losowość, za to ogromna dawka taktyki, gdzie każda decyzja może być kluczowa. W grze będziemy rozwijać budynki, by móc rekrutować coraz mocniejsze jednostki, zajmować punkty z zasobami na mapie i walczyć o każdy centymetr gruntu.

 

Ewa Struzik
Kandydatów było kilku, ale ostatecznie zwycięzcą  jest Wiedźma Skała. Gra, od której nie miałam początkowo żadnych oczekiwań. Była jedynie ciekawość — jak będzie wyglądać sałatka punktowa według Reinera Knizi. Okazała się być mózgożerną, a jednocześnie elegancką w zasadach łamigłówką. Niby zwykłe przesuwanie kafelków i pionków po torach, a ogrom powiązań, oddziaływujących na siebie na wzajem ruchów tworzy ciekawą i nietrywialną w przebiegu grę.  Wiedźmia Skała zdobyła mnie dodatkowo przesłodką szatą graficzną. Systematycznie w nią przegrywam, a i tak mam ochotę grać dalej. 

Mateusz Tabedzki
Ciężko mi zdecydować się na jeden konkretny tytuł, zwłaszcza że nie ograłem tak wielu dobrych gier, które miały w tym roku premierę. Bez wątpienia jednak, w czołówce jest Tsukuyumi Full Moon Down, świetna gra strategiczna o wielu zróżnicowanych frakcjach, którymi możemy pokierować. Dużym plusem jest również dla mnie znikoma losowość i klimat japoński, ale również nawiązania do jednego z ulubionych RTSów, Starcrafta.

Marcin Dudek
Niepozorne, małe pudełko, które absolutnie nie dostało w tym roku tyle pochwał i uwagi na ile zasługuje – Daj Namiar! W największym skrócie – lepsza wersja Tajniaków, z limitem czasowym. Nie miałem dużych oczekiwań względem tej gry, ale od pierwszych rozgrywek wiedziałem, że zostaje na stałe w kolekcji. Sprawdza się z graczami, z rodziną, z uczniami w szkole – i jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żeby w trakcie rozgrywki ktoś nie wybuchnął śmiechem. Gra na czas, która podchodzi nawet graczom, którzy nie lubią gier na czas.

Największe zaskoczenie roku 2021 (pozytywne lub negatywne)

Krzysztof Sokół
7 Cudów Świata – Architekci. Początkowo nie byłem przekonany. Coś prostego ma być jeszcze uproszczone? Oglądałem gameplay, czytałem recenzje i widziałem w nich tylko losowe układanie elementów tworzących jedną całość – weź kartę z jednego z trzech miejsc i porównaj z wymaganiem swojego cudu. Wszystko. Co w tym ciekawego? Okazuje się, że bardzo dużo – stwierdziłem po rozgrywce. Architekci są swoistym wprowadzeniem w świat uniwersum 7 cudów. I co najważniejsze – nic się nie dubluje. Można z powodzeniem mieć w kolekcji Pojedynek, „dużą” wersję 7 cudów i właśnie Architektów. Świetny gate way z efektem wow, dający poczucie solidnej rozgrywki polegającej na dokonywaniu najlepszych wyborów.

Julia Gawrońska
Zdecydowanie Blood of the Northmen i to niestety negatywne. Instrukcja jest tak zła, że szkoda wspominać, zaś przekopywanie się przez różne FAQ w internecie, żeby zagrać prawidłowo zabiło we mnie większość entuzjazmu. Mimo to chciałam bardzo dać jej kolejną i kolejną szansę, gdyż mechanizm odpalania akcji z kafli, które dokładam do mapy bardzo mi się podobał. Po czasie stwierdzam, że gra jest po prostu przeciętna, czym jestem mocno zawiedziona, bowiem nastawiałam się na wielki hit. 

Łukasz Hapka
Największe zaskoczenie to 2 pudełka od Trefla: Pikti i Dikti. Proste imprezówki, ale dzięki temu możliwe do zaproponowania każdemu. Sprytny pomysł zwłaszcza z zagrywaniem obrazków, który sprawdza się w rozgrywkach z mniejszymi dziećmi. Dużo zabawy i szybka rozgrywka. Czegóż chcieć więcej?

Marcin Dudek
Imperium: Classics i Legends. Wszystko wskazywało, że pokocham tę grę. Deckbuilding. Mnóstwo talii w pudle, a każdą gra się zupełnie inaczej. Złożona gra, którą docenia się coraz bardziej z rozgrywki na rozgrywkę. Po trzech rozgrywkach sprzedałem. Po trzech rozgrywkach, czyli po jakichś 10 godzinach grania… Niemożliwie długa gra, w którą tak naprawdę każdy gra solo, siedząc po prostu z innymi graczami przy stole. Ale jednocześnie nie pogadacie sobie, bo każdemu za bardzo od kombinowania paruje głowa. Chciałem polubić – zawiodłem się niesamowicie.

Sebastian Lamch
Niestety na największe negatywne zaskoczenie w tym roku zasługuje jedna z lepszych gier na rynku – Tyrants of the Underdark. Poziom jej wydania jest absolutnie tragiczny – od błędu na planszy ze starym tytułem, przez zastąpienie figurek żetonami, po ich krzywe przycięcie i generalne wrażenie tandety. Tak dobra gra nie zasługuje na takie potraktowanie i przytaknie mi każdy, kto widział pierwsze wydanie gry. Nie są to rzeczy, które przeszkadzają w grze, czy zepsują wrażenie z świetnej rozgrywki, ale niesmak jest ogromny.

Ewa Struzik
Moim rozczarowaniem okazała się gra, która niektórzy pewnie uznają za grę roku: Diuna:  Imperium. Jeszcze przed premierą zebrała mnóstwo pochwał. Po szumnych zapowiedziach spodziewałam się efektu wow. Tymczasem dostałam, grę ni złą, ni dobrą — dla mnie, po prostu przeciętną. Deckbuilding z zapychającym się rynkiem, ciekawy choć nie odkrywczy worcerplacement oraz chaotyczne intrygi. Gdyby nie szum wokół, pewnie potraktowałabym ją przychylniej. A tak, została przeze mnie zapamiętana jako największe rozczarowanie roku 2021.

Mateusz Tabedzki
Jednym z największych osobistych zaskoczeń w 2020 jest Najlepsza gra o psach, niestety jest to negatywne odczucie po fenomenalnej grze jaką jest Najlepsza gra o kotach. Może to oczekiwania były zbyt duże, ale tak mało zaoferował mi ten tytuł, same karty i mechanika obracania nimi. Nic więcej. Jedynie grafiki są urocze, ale dla mnie to zbyt mało.
 
Arek Dereszowski
Jakoś tak się dzieje, że mam lekką awersję do generycznego fantasy, stąd też każda gra, która jest osadzona w takim klimacie, nie ma u mnie lekko. Nie inaczej było z Mystic Vale, którą początkowo omijałem szerokim łukiem… do czasu pierwszej rozgrywki (koledzy zaproponowali). Gra obroniła się w moich oczach ciekawą mechaniką, rozwijającą budowanie talii w kierunku, jakiego jeszcze nie doświadczyłem. Nagle okazało się, że budowanie pojedynczych kart z kilku modułów i wyczekiwanie soczystych kombosów to coś, na co podświadomie czekałem.
 

Najczęściej grane w 2021 r.

Łukasz Hapka
Wydaje mi się, że najczęściej grana była
Dżungla – Puzzlogra od Naszej księgarni. Prosty tytuł dla dzieci, ale nadspodziewanie sympatyczny. Mój najmłodszy syn (4 lata) Dżunglę wręcz uwielbia. Można grać, można tylko układać. Głównie mamy tu element memory. Najmłodszym polecam serdecznie.

Marcin Dudek
Fake Artist Goes to New York. W skrócie: Mamy szpiega, ale z rysowaniem. Mało która gra daje mi tyle czystej frajdy. Jednocześnie nie przeszkadza graczom, którzy w grach z motywem zdrajcy mają problem z kłamaniem, ukrywaniem się itp. Nie trzeba umieć rysować, nie trzeba być wygadanym – trzeba tylko być gotowym na bardzo dziwne rysunki i nieuniknioną głupawkę w trakcie gry. Jedna z moich ulubionych imprezówek, polecam każdemu, tym bardziej, że mając kartkę i kilka flamastrów można spokojnie przetestować przed zakupem! Ale jeśli podejdzie – kupcie koniecznie, wydanie jest urocze!

Arek Dereszowski
Wirus
to karcianka kolorowa, losowa, wredna, szybka, głupawa, zabawna i nieznośna zarazem. Dzieciom bardzo się spodobała, zatem kolejne rozgrywki trafiały do statystyk regularnie i licznie. Szczerze mówiąc nie wiem, co jest takiego rewelacyjnego w Wirusie. W gruncie rzeczy mechanicznie jest to bardzo przeciętna gra, ale coś tu ewidentnie chwyciło… Być może tematyka, prostota i lekkie wariactwo negatywnej interakcji?

Krzysztof Sokół
Nations Dice Game z dodatkiem Unrest. Tytuł dość zaawansowany wiekowo jak na dzisiejszy marketingowy cykl życia produktu. Podstawka ujrzała światło dzienne w 2014, dodatek pojawił się 3 lata później. To kościana wariacja wydanej u nas dużej Wojny Narodów. Tytułu ciekawego i trochę niedocenionego, aczkolwiek siermiężnego. Jej mniejsza wersja daje także feeling gry cywilizacyjnej, która budujemy z dostępnych kafli rozwoju, podbojów oraz doradców. Co ciekawe – nie odstrasza losowością, ponieważ wyniki na kościach (notabene świetnie wykonanych) są świetnie zarządzane przez dodatkowe mechaniki przerzutów oraz możliwości modyfikowania lub wzmacniania wyników. Nations Dice Game to kwintesencja ciekawego fillera, który godnie i umiejętnie dzierży temat starszego brata na barkach lekkiej mechaniki pozbawionej banalnego i niezorganizowanego rzucania kośćmi. Taka innowacja będzie zaskoczeniem pod choinką.

Ewa Struzik
Brass: Birmingham. Martin Wallace jest jednym z moich ulubionych projektantów, a Brass: Birmingham to gra, w którą mogę grać ciągle i nigdy mi się nie nudzi. W dwie osoby, w cztery osoby, a nawet dwa razy pod rząd. Jeżeli tylko lubicie gry ekonomiczne o budowaniu połączeń, to według mnie po prostu nie ma na rynku lepszej.

Julia Gawrońska
Mogę z całą pewnością wytypować Carcassonne Łowcy i Zbieracze jeśli wziąć pod uwagę rozgrywki nad stołem, jak i te online przez platformę boardgamearena. Rozegrałam w nią na spokojnie powyżej 100partii i co dziwniejsze nadal bardzo chętnie ściągam ją z półki. Dla mnie to jedyne Carcassonne jakie warto posiadać. 

Sebastian Lamch
Z nowych gier Company of Heroes rządziło stołem i żal było sprzątać. Częstotliwością pobił ją jednak Nowy Wspaniały Świat. Gra kupiła mnie i mojego synka tak bardzo, że od razu dokupiłem dodatek, który wraz z wprowadzoną kampanią sprawił, że tym częściej do niej siadaliśmy.

Mateusz Tabedzki
Rok 2020 to dla mnie rok gdzie bardzo często musiałem wybierać tytuły szybkie, bo tylko na takie udało się znaleźć chwilę. Jeśli miałbym wybrać tytuł który najczęściej trafiał na stół to jest to bez wątpienia Spór o Bór, czyli nowa odsłona kultowego Schotten Totten. Gra mimo premiery w drugiej połowie roku, pojawiła się na moim stole kilkadziesiąt razy, gry są szybkie i satysfakcjonujące. Nic więc dziwnego, że mam tu syndrom jeszcze jednej partii.

Co sądzicie? Zgadzacie? A może wręcz przeciwnie? Dajcie znać w komentarzach!

Szczęśliwego Nowego Roku!

Ewa Struzik