Fort. Czy wszyscy lubią Fort? Recenzja
Fort to jedna z najnowszych karcianek od Leder Games, wydana w Polsce przez Portal. Wcielimy się w niej w bandę dzieciaków, które rywalizują o to, kto zbuduje najlepszy fort. Sentymentalne odwołanie do dzieciństwa od razu zachęca do gry, jednak czy będziemy się przy niej bawić tak dobrze, jak za młodu na podwórku?
Spis treści
Informacje o grze
Wydawnictwo: Portal Games
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: 20-40 minut
Wiek: 10+
Cena: ok. 100 zł
Załoga fortu
Fort to wariacja na temat deckbuildingu, więc siłą rzeczy głównym komponentem gry są karty. Obrazki nieprzypadkowo kojarzą się z bardzo charakterystycznym Rootem – obie gry ilustrował ten sam artysta, Kyle Ferrin. Konwencja graficzna może nie każdego kupi, ale mi się ta stylistyka całkiem podoba. Wśród elementów uwagę zwracają także praktyczne, dwuwarstwowe plansze i urocze drewniane zasoby w postaci zabawek i pizzy. Ciekawostką jest natomiast fakt, że bawiące się dzieciaki nie były pierwotnym tematem – Fort jest reimplementacją gry SPQF, osadzonej w realiach starożytnego Rzymu.
W co się bawić?
W Forcie brać może udział od 2 do 4 graczy, a cała partia trwa ok. 30 minut. Karty, z których będziemy składać talie, przedstawiają naszych kolegów i koleżanki z dzieciństwa. Za ich pomocą będziemy zbierać pizze i zabawki, które następnie posłużą do rozbudowy kolejnych poziomów fortu. Dzięki rozbudowie bazy zyskujemy też dodatkowe miejsca w czatowni oraz w dodatkowym “magazynku” (plecaku).
Co rundę każdy z graczy zagrywa jedną ze swoich kart dzieciaków, opcjonalnie wzmacniając ją pozostałymi kartami z ręki lub dzieciakami z czatowni. Następnie wykonuje jedną lub obie opisane na karcie akcje – publiczną i prywatną. Co jednak istotne, akcja publiczna może być skopiowana przez innych graczy, o ile odrzucą z ręki kartę z pasującym symbolem. W każdej rundzie również obowiązkowo rekrutujemy nowego dzieciaka do naszej talii – przy czym, co istotne, karty nie mają różnych kosztów; każda z nich jest warta dokładnie tyle samo.
Mój fort jest lepszy niż twój
Tym, co jednak najbardziej wyróżnia Fort, jest niespotykana w większości deckbuilderów interakcja. Otóż rekrutowane przez nas dzieciaki mogą pochodzić z talii przeciwników! Na koniec każdej rundy gracze odrzucają niezagrane karty przed swoją planszę. Przekładając to na poziom fabularny – dzieciaki, z którymi się nie bawiliśmy, idą na podwórko i inni mogą je zawołać do siebie. To sprawia, że kopiowanie akcji innych graczy (tzw. podążanie) jest nie tylko fajne, ale wręcz niezbędne, jeśli chcemy mieć kontrolę nad swoją talią – trik polega na tym, żeby przed końcem swojej tury zgrać z ręki jak najwięcej kart.
Dzięki możliwości rekrutacji cudzych kart, oraz mechanice podążania za liderem, Fort zawiera zaskakująco dużo interakcji, również negatywnej. Niektóre karty pozwalają wręcz wyrzucać dzieciaki z podwórka przeciwnika poza grę! Do tego zarządzanie zasobami nie jest wcale proste. Pojemność miejsca na graty i plecaka jest ściśle określona, a wyższe poziomy fortu wymagają naprawdę dużo pizzy i zabawek.
Na chwałę fortu!
Kilkukrotnie podkreśliłem już, że podstawową mechaniką Fortu jest deckbuilding, jednak jest on bardzo nietypowy. Po pierwsze – startowe talie graczy składają się od razu z losowych kart z pełnej talii. To sprawia, że zamiast powoli budować swój silniczek, od razu musimy działać z tym, co mamy (w wariancie zaawansowanym – z tym, co wydraftowaliśmy). Punkt drugi – wartość kart. Cechą większości popularnych deckbuildingów (Dominion, Brzdęk czy Star Realms) jest zróżnicowany koszt nowych kart. W Forcie tak czy inaczej standardowo zdobywamy jedną kartę na rundę, przez co wszystkie muszą mieć moc zbalansowaną na podobnym poziomie. To z kolei sprawia, że gra nie zamienia się w bezmyślne bicie lidera – wcale niekoniecznie opłacalne jest zabieranie kart z podwórek rywali (choć umówmy się, wtedy gra sprawia największą frajdę).
Po trzecie i najważniejsze, na deckbuildingowy szkielet nałożona została mechaniczna nakładka z zupełnie innej gry. Nie mogę uciec od porównań z Na chwałę Rzymu! aka Glory to Rome, gdzie po raz pierwszy widziałem “podążanie”, ale też wzmacnianie akcji poprzez “czatownię”. Fort jest zatem mieszanką dość wybuchową – szczypta deckbuildingu, zarządzanie zasobami, podkradanie kart, interakcja i budowanie silniczka. Wszystko zaś okraszone wyścigową otoczką – im szybciej budujemy kolejne poziomy fortu, tym lepsze bonusy zgarniamy.
Palec pod budkę
W kilku poprzednich akapitach opisywałem, czego doświadczycie podczas rozgrywki w Fort, czas jednak odpowiedzieć na pytanie – czy jest to dobra gra? Moim zdaniem – tak, Fort jest bardzo dobrą karcianką. Obfituje w mnóstwo nieoczywistych decyzji, pozwala na budowanie combosów, oferuje emocje związane z wyścigiem, a na dokładkę – naprawdę fajnie wygląda. Wymaga też dość świeżego podejścia do budowania talii – ponieważ chcemy zarówno zbudować jak najlepszy silniczek u siebie, jak i korzystać z okazji do podczepiania się pod rywali.
Mam natomiast wątpliwość, czy Fort lekko nie “oszukuje” swoją tematyką. Moim zdaniem to nie jest najlepszy wybór ani do grania z dziećmi, ani z niedoświadczonymi graczami. Sam z każdą kolejną partią czułem, że gram coraz lepiej i różnice punktowe między mną a nowicjuszami powiększały się coraz bardziej. Z tego powodu wydaje mi się, że Fort sprawdzi się bardzo dobrze, o ile regularnie grywamy w stałej ekipie i wszyscy nauczą się gry – wtedy w pełni docenimy jak sprytna jest to karcianka. Paradoksalnie bardzo mi w tym przypomina… Root, który również jest pozycją dla zgranych ekip, które lubią masterować jeden tytuł.
Ene, due, like, fake
Fort ograłem w każdym możliwym składzie osobowym i jakkolwiek nie mam żadnych zarzutów do skalowania, tak warto zauważyć, że dynamika gry potrafi być bardzo różna. W pełnym składzie bardzo często na podwórku przeciwnika trafimy kartę, która wyjątkowo pasuje nam do strategii, więc ją bierzemy. W takich rozgrywkach często zdarzało się, że graliśmy na minimalnej liczbie kart, głównie podbierając dzieciaki od siebie nawzajem. Podobna sytuacja w mniejszych ekipach zdarzy się rzadko – jeżeli do wyboru mamy tylko jedno albo dwa podwórka, częściej sięgamy po losowe karty z talii. W dwuosobowej rozgrywce talie graczy będą prawdopodobnie nieco większe.
Gra w większym gronie, zwłaszcza z początkującymi, może się też odrobinę przeciągnąć. Nie wynika to z downtime’u (ten prawie nie występuje, jako że możemy zagrywać karty w turach przeciwników), a z mało przystępnej ikonografii. Przykładowo – z samym plecakiem powiązanych jest kilka różnych akcji (przełóż, skopiuj, skopiuj od rywala), a wszystkie wyglądają dość podobnie. Nawet po kilku rozgrywkach zaglądanie do pomocy gracza bywa niezbędne. Cała partia powinna i tak spokojnie zmieścić się w godzinie, ale warto mieć to na uwadze.
Podsumowanie
Biorąc Fort do recenzji, spodziewałem się z pewnością gry nieco prostszej. Podział akcji na prywatne i publiczne, podążanie, ograniczenia wynikające z rozmiaru fortu – wszystko to sprawia, że waham się nad nazwaniem tej gry fillerem, nawet pomimo krótkiego czasu rozgrywki. Jednocześnie gra sprawiała mi dużą satysfakcję, a co więcej – podobała się wszystkim współgraczom, z którymi ją testowałem.
Paradoksalnie na koniec musze przyznać, że Fort nie ma pewnego miejsca w mojej kolekcji. Wynika to jednak z faktu, że w dziedzinie “wyścigowy deckbuilder” posiadam znakomitą Doliną Kupców, a na sąsiedniej półce dumnie stoi Na chwałę Rzymu! Jako że jednak obecnie obie gry są ciężko dostępne, miłośnikom sprytnych karcianek mogę Fort serdecznie polecić – jest to gra dobrze zaprojektowana, ślicznie wydana, angażująca i z ciekawym twistem.
- Bardzo sprytny miks deckbuildera i Na chwałę Rzymu!
- Sporo decyzji
- Klimat
- Urocze grafiki
- Trudniejsze, niż się wydaje
- Nieoczywista ikonografia
- Wymaga ogrania, żeby go w pełni docenić
Ocena:
Fort to gra dla tych, którzy lubią pokombinować nawet w szybkiej karciance i dla tych, którzy z sentymentem wspominają czasy dzieciństwa. Ładna, fajnie osadzona w temacie, z nieoczywistymi mechanikami i sporą ilością interakcji. Znakomity filler dla zgranych ekip.
Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie gry do recenzji.
Grzegorz Szczepański
- ZnaczkoMania. Piekło pocztowe czy raj filatelistów? Recenzja - 23 stycznia 2025
- Printing Press. Para – buch! Prasa – w ruch! Recenzja. - 23 lipca 2023
- Champions! Turniej inny niż wszystkie. Recenzja. - 17 lipca 2023