Unmatched: Bitwa Legend cz.1. Naparzanka znanych postaci. Recenzja
Czy zastanawialiście się kiedyś kto zwyciężyłby w pojedynku: Król Artur czy Alicja z powieści Lewisa Carrolla? Ja też nie, ale dzięki Unmatched: Bitwa Legend można to sprawdzić. W grze można pokierować postaciami z legend, mitów, książek, baśni, a za sprawą dodatków – także z historii, filmów czy komiksów. W omawianej tutaj podstawce mamy do wyboru wspomnianych na początku Króla Artura i Alicję, oraz Meduzę znaną z mitów greckich i Sindbada żeglarza z perskich baśni i legend.
Spis treści
Informacje o grze Unmatched: Bitwa Legend
Wydawnictwo: Ogry Games
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: ok. 30 minut na 2 osoby, ok. 45 minut na 3-4 osoby
Wiek: 9+
Cena: 125 zł
Manewr, fortel i atak
Unmatched: Bitwa Legend to skirmishowa nawalanka, w której każdy z graczy kieruje jednym z bohaterów oraz przypisanym do niego co najmniej jednym pomocnikiem. Król Artur ma do dyspozycji Merlina, Sindbad tragarza, Alicja Dżabersmoka, a Meduza 3 harpie. Ruszamy się nimi po planszy wypełnionej różnokolorowymi polami.
Poza bohaterem reprezentowanym przez figurkę i pomocnikiem/pomocnikami, reprezentowanymi przez żetony, gracz dysponuje talią 30 kart, inną dla każdej postaci. Rozgrywka toczy się w turach, rozgrywanych przez graczy naprzemiennie. W swojej turze gracz musi wykonać 2 akcje (mogą to być 2 takie same akcje) spośród trzech możliwych: manewr, fortel i atak. Manewr to obowiązkowe dobranie karty oraz opcjonalnie ruch wszystkimi swoimi walczącymi, o ilość pól odpowiadającą wartości ruchu naszego bohatera. Można dodatkowo zwiększyć zasięg ruchu, odrzucając kartę z ręki. Wykonując fortel gracz zagrywa kartę fortelu z ręki i wykonuje czynność na tej karcie opisaną.
Atakujemy przy pomocy kart ataku. Atakujący wybiera odpowiednią kartę i kładzie przed sobą zakrytą. Liczy się tutaj do jakiej postaci (bohatera, pomocnika czy dowolnej postaci) jest dana karta przypisana. Ważne jest również to, w jaki sposób dana postać walczy – wręcz czy dystansowo. Jeśli wręcz, to musi się znajdować w sąsiedztwie wroga, jeśli dystansowo to wystarczy, że jest w te samej strefie co przeciwnik – czyli atakujący i obrońca muszą się znajdować na polach w tym samym kolorze.
Tekst na zagrywanej karcie informuje nas o jej dodatkowym efekcie. Atakowany oczywiście może się bronić. Jeśli tak zdecyduje, wybiera kartę obrony i również kładzie ją przed sobą zakrytą. Następnie obaj gracze odsłaniają swoje karty i obrońca dostaje tyle obrażeń ile wynika z karty ataku, minus wartość karty obrony. I to w zasadzie tyle, jeśli chodzi o podstawowe zasady. Gramy dopóki nie zabijemy bohatera przeciwnika. „Proste? Bardzo proste”, cytując klasyka.
Fabuła? Jest tu jakaś fabuła?
Unmatched: Bitwa Legend w zasadzie fabuły nie ma, jest to totalny miszmasz. Ale ilustracje, figurki, plansza i okładka pudełka sprawiają, że ten dziwny świat do nas trafia. Bez trudu jestem sobie w stanie wyobrazić komiks o Alicji w krainie czarów, wyprawiającej się na mityczną Meduzę; lub Króla Artura pojedynkującego się z Sindbadem Żeglarzem. Dodatkowo – to jak dany bohater działa, jakie ma karty i zdolności, nawiązuje do tekstu źródłowego z którego ten bohater pochodzi. Także świat po którym się poruszamy to po prostu bajkowy świat legend, mitów i fikcji literackiej.
Ach, ta wypraska… czyli o wykonaniu
Nawiązując do poprzedniego akapitu, zacznijmy od tego co buduje klimat. Ilustracje na kartach są świetne. Jakby wzięte z jakichś plakatów. Każda talia ma swoją kolorystykę, odpowiadającą kolorowi przypisanemu do bohatera. Także kolorystyka plansz jest w podobnym tonie. Ilustracja na pudełku również jest w tym samym stylu co grafiki w grze, co w planszówkach nie zawsze jest regułą. To wszystko sprawia, że klimat nas pochłania już w momencie gdy siadamy do gry.
Miałem pewne obawy co do plansz (plansza jest dwustronna) zanim jeszcze dostałem grę do recenzji, a widziałem jak to wygląda na zdjęciach czy filmikach. Wydawały mi się wtedy słabe. Muszę jednak uspokoić, że plansze wyglądają dużo lepiej w realu niż na ekranie komputera. Postawiono tutaj przede wszystkim na przejrzystość, ale i graficznie nie odstają za bardzo od reszty.
Figurki są ok. Obecnie można trafić na lepiej wykonane figurki w innych grach, ale te w Unmatched: Bitwa Legend są przynajmniej wycieniowane, co jak dla mnie daje efekt wystarczający.
Jakość wykonania komponentów również robi wrażenie. Wszystkie elementy są porządnie wykonane – karty są grube, plansze solidne, a pudełko sprawia wrażenie pancernego. No i ta świetnie wykonana, bardzo funkcjonalna wypraska. Wszystko ma tu swoje miejsce, jest uporządkowane, po prostu wyciągasz i grasz. Wzór godny naśladowania!
Wrażenia z rozgrywki, czyli legendarne starcia
Bardzo lubię skirmishe. Unmatched: Bitwa Legend idealnie trafia w mój gust. Mam już wystarczająco dużo skomplikowanych gier o naparzaniu, w których trzeba się nastawić na kilkugodzinną rozgrywkę. Nadszedł czas na coś szybkiego. I to jest to! Jest bajecznie prosta i szybka. Można zagrać w nią z każdym – z doświadczonym graczem jak i z nowicjuszem, i każdy będzie się przy niej dobrze bawił. Uważam, że grę można użyć nawet jako tzw. gateway. Pokazałem Unmatched moim rodzicom, którzy z planszówkami nie mieli za dużo do czynienia, poza Eurobiznesem (czyli w ogóle nie mieli), i spodobało im się. Może tłumaczenie trochę zajęło, ponieważ to wszystko było dla nich nowe, ale jak już się rozkręcili… to wygrali naszą czteroosobową rozgrywkę.
Grając w 4 osoby gra się drużynowo – dwóch na dwóch. Tutaj gra jest nieco dłuższa niż te pudełkowe 30 minut i jest nieco więcej taktycznego myślenia, ponieważ więcej się dzieje na planszy. W składzie trzyosobowym jeden gracz kieruje dwoma bohaterami przeciwko pozostałym graczom, którzy mają po jednym bohaterze. Nie grałem w tym wariancie, ale obawiam się, że opanowanie dwóch bohaterów, ich pomocników i dwóch talii może być trochę męczące i może powodować downtime.
Po rozgrywkach 1vs1 i 2vs2 ciężko mi stwierdzić, który tryb jest fajniejszy. Oba dają mi tyle samo frajdy. Jak mam nieco mniej czasu, to wybiorę jeden na jeden, jak trochę więcej chcę nad grą posiedzieć to dwóch na dwóch.
Unmatched: Bitwa Legend mimo prostoty ma całkiem sporo strategicznej głębi. Przejawia się ona głównie w różnorodności efektów kart oraz w zdolnościach bohaterów. Umiejętne ich wykorzystanie może dać nam sporą przewagę. Efekty zagrywanych kart będą miały niekiedy większe znaczenie niż wartość ataku czy obrony.
Są też karty działające tak w ataku jak i w obronie. Grając agresywnie, może się okazać, że nie mamy się czym bronić, a niektóre efekty są uwarunkowane tym kto wygra pojedynek i potrafią być bardzo mocne. Ponadto, gdy skończą nam się karty w talii, to otrzymujemy obrażenia za każdym razem, gdy musimy dobrać kartę (karty odrzucone pozostają odrzucone już do końca gry). Nie możemy też mieć na ręce więcej niż 7 kart, a nadmiar musimy odrzucać. To sprawia, że musimy bardzo rozważnie zarządzać kartami na ręce.
Żeby nie było za słodko, po 8 rozgrywkach w sumie, w tym 4 z udziałem Króla Artura, wydaje mi się, że gra się nim nieco trudniej niż pozostałymi bohaterami. Może to skutek za słabego ogrania i nie potrafię wykorzystać jego potencjału w pełni, ale jego umiejętność – możliwość wzmocnienia ataku odrzucając kartę z ręki, choć na pierwszy rzut oka wydaje się dość mocna, powoduje, że szybciej pozbywamy się kart. Kilka razy dochodziło do sytuacji, że Król Artur nie miał jak się bronić, przez brak odpowiednich kart na ręce, i do gry wchodziły mocne ataki przeciwnika, uwarunkowane zwycięstwem w pojedynku. Poza tym mniej kart na ręce to mniejsza elastyczność, a tutaj ważne jest, by mieć jak najwięcej opcji i sposobności do sklecenia jakiegoś komba. Trochę za wcześnie, by ostatecznie skreślać Artura, ale takie odnoszę na tę chwilę wrażenie. Chętnie pogram nim więcej, by potwierdzić moją tezę.
Polecam Unmatched: Bitwę Legend cz.1 każdemu kto lubi sobie powalczyć. Gra daje bardzo satysfakcjonującą rozgrywkę, przy bardzo niskim progu wejścia. Szybko się tłumaczy, szybko rozkłada, sama rozgrywka też niedługa – można z powodzeniem zagrać kilka razy i wypróbować wszystkich bohaterów jednego wieczoru. Dla mnie świetna pozycja, a w swojej klasie to po prostu mistrzostwo! Już powoli myślę o zaopatrzeniu się w dodatki.
- szybka rozgrywka
- proste zasady
- szybki setup
- asymetria postaci
- klimatyczne odwzorowanie działania bohaterów
- grafiki
- jakość wykonania komponentów
- wypraska
- satysfakcjonująca rozgrywka
- dobra tak dla początkujących jak i dla zaawansowanych
- figurki (ale dla mnie są spoko)
- mam wrażenie, że Król Artur odrobinę odstaje od reszty
Ocena: (5 / 5)
Dziękujemy wydawnictwu Ogry Games za przekazanie gry do recenzji.
Przemysław Golus
Game Details | |
---|---|
Name | Unmatched: Battle of Legends, Volume One (2019) |
Złożoność | Medium Light [1.92] |
BGG Ranking | 267 [7.72] |
Liczba graczy | 2-4 |
Projektant/Projektanci | Rob Daviau and Justin D. Jacobson |
Grafika | Oliver Barrett and Alexander Wells |
Wydawca | Mondo Games, Restoration Games, Albi, Buró, Fantasmagoria, GaGa Games, Geekach Games, Hobby Japan, IELLO, Kaissa Chess & Games, Lucky 6ix, Mancalamaro, Ogry Games, Reflexshop, TCG Factory, White Goblin Games and YOKA Games |
Mechanizmy | Action Points, Campaign / Battle Card Driven, Card Play Conflict Resolution, Hand Management, Line of Sight, Player Elimination, Point to Point Movement, Team-Based Game and Variable Player Powers |
- Hen Daleko. Klimatyczny filler czy sucha abstrakcja? Recenzja. - 14 stycznia 2025
- Karciany Western. West Story – recenzja - 5 października 2024
- Star Wars: Unlimited czyli koniec klątwy nad gwiezdnowojennymi grami kolekcjonerskimi? Recenzja - 6 maja 2024