Stupromilowy Biznes – recenzja
Muszę przyznać, że prognozy, którymi podzieliłem się w zajawce okazały się w znaczniej mierze błędne, ale do tego jeszcze wrócimy. Oto recenzja gry, która wyniosła mnie na wyżyny ekonomicznego pijaństwa. Przedtem dwuznaczność słowa „monopol” nigdy nie była dla mnie tak rażąca. A nazwanie kogoś monopolistą nabrało dla mnie nowego wymiaru.
Mam przyjemność recenzować Stupromilowy Biznes
Spis treści
Z kim dziś pijemy?
Stupromilowy Biznes jest grą rywalizacyjną. Gracze wcielają się w zwierzęta-biznesmenów. Większość z nich znana jest jeszcze ze Stupromilowego Lasu (recenzowałem go tutaj). Ich zadaniem jest zdobycie Pucharu Władcy Promili. Kto go zdobędzie, ten zostanie okrzyknięty najlepszym biznesmenem w lesie i wygra rozgrywkę. Aby zgarnąć trofeum, gracze muszą przejść liczne próby, a każda porażka kosztuje zapłatę w obowiązującej w grze walucie(WOW). Przedsiębiorcze zwierzaki mogą zarabiać WOWy kupując Biznesy lub Elementy Linii Produkcyjnych(ELM). Biznesy dają nieduże przychody, ale oprócz pieniędzy pozwalają też np. szkodzić innym graczom. ELM dają duże przychody, ale tylko przy opróżnieniu kieliszka. Bo – o czym nie wspomniałem wcześniej – Stupromilowy Biznes jest grą przeznaczoną na zakrapiane spotkania.
Poza kupowaniem Biznesów i korzystaniem z nich, gracze mogą poruszać się po planszy(rzut kostką), na której spotykają ich różne atrakcje(czasem miłe, czasem mniej).
Mieszanka wybuchowa
Zaczynając rozgrywkę od razu nasuwają się na myśl dwie gry będące oczywistą inspiracją twórców. Mowa o Talismanie i Monopoly. Plansza, sposób poruszania i karty postaci przypominają Talismana, natomiast zakładanie Biznesów i ekonomiczna interakcja są żywcem wyjęte z Monopoly. Wspomniane gry są absolutnymi klasykami, żeby nie powiedzieć prehistorią gier planszowych. Prehistoria to słowo, które bardzo mi pasuje, gdy piszę o Stupromilowym Biznesie. Jej wydanie sprawia wrażenie, jakby gra powstała w poprzedniej epoce.
Nie mogę odmówić sporego postępu w porównaniu do Stupromilowego Lasu. Jednakże nadal mamy większość elementów z papieru, które przypominają to, co znamy z Eurobusinessu. Ale nawet Eurobizness ze swoimi elementami z papieru toaletowego wygrywa ze Stupromilowym Biznesem. Tam mieliśmy karty podzielone na kategorie, a także przegródki na osobne nominały banknotów. Była też osobna przegródka na pionki i inne elementy plastikowe. W Stupromilowym Biznesie jest pudełko, w którym wszystko jest luzem wrzucone. Najgorzej jest z pieniędzmi w formie małych, kartonowych monet. Z kartami postaci, biznesów etc. jest lepiej(ale tylko trochę), są one związane za pomoc gumek recepturek. Po pierwszej rozgrywce spróbowałem je posortować, ale okazało się, że na stworzenie takich plików, by ponowne rozłożenie gry było w miarę sprawne jest za mało gumek recepturek(przynajmniej o jedną). Jest to karygodne zważywszy, że elementów w grze jest naprawdę niewiele. A niektórych mogłoby być więcej, np. monet brakuje przy grze w maksymalnym składzie.
Drinki z parasolką
Grafiki w grze prezentują się ładnie i klimatycznie, ale brak teł woła o pomstę do Nieba. Bardzo spodobały mi się obrazki z Elementami Linii Produkcyjnych, które można składać i pasują do siebie tworząc linie produkcyjne z różnych elementów w formie jednego większego obrazka. Myślę, że jeszcze lepiej by się sprawdziły wydane w formie puzzli.
Bo pić to trzeba umieć
Sama rozgrywka jest bardzo przyjemna i w cale nie tak losowa, jak początkowo mi się wydawało. Szczególne cechy postaci, a także Biznesy pozwalające te cechy rozwijać dają duże pole manewru. Niestety gra jest zbyt uproszczona jak dla zaawansowanego planszówkowicza. Większość rozgrywek wygląda podobnie, w związku z czym gra w końcu się nudzi. Trzeba jednak wziąć poprawkę na to, że jest ona przeznaczona na zakrapiane imprezy, które u zdrowych ludzi nie zdarzają się co chwilę. Warto wspomnieć o tym, że Stupromilowy Biznes oferuje rozgrywkę znacznie bardziej nastawioną na zaangażowanie gracza niż Stupromilowy Las. Nie ma tutaj “patatajania” wokół stołu ani tym podobnych występów. Ten aspekt gry został ograniczony do pojedynków pomiędzy graczami. Mimo to gra wciąż jest pełna humoru, czasem absurdalnego, a treść kart potrafi sprawić, że zaliczymy przy grze kilka rechotów. Dużym atutem gry jest dobry balans. Każda z postaci ma jakąś mocną cechę dającą jej przewagę nad innymi i tylko od taktyki graczy zależy, która z postaci będzie dla nich najlepsza. O tym, jak sprawnie zostało to zrobione, świadczy fakt, że każdy z moich współgraczy miał inną postać, którą uważał za OP. Kto pamięta Talismana i wiele innych gier, wie, że nie jest łatwo zrobić wyważoną planszówkę.
Proste zasady pozwalają na wciągnięcie do gry także ludzi z poza społeczności planszowych geeków. To samo jest zaletą gier, na których twórcy Stupromilowego Biznesu się wzorują czyli Talismana i Monopoly. Moim zdaniem w ogólnym rozrachunku Stupromilowy Biznes wygrywa z nimi obiema tym, że ma w sobie dozę parodii, a także nieco urozmaica mechanikę, która mimo, że prosta, to jednak ciekawsza niż tam.
Problem w tym, że gra jednak jest za mało rozwinięta. Plansza jest za mała. Możliwości gracza nieduże w stosunku do współczesnych gier i gdy spotkają się na imprezie z alkoholem ludzie siedzący w planszówkach, to raczej sięgną po coś z głównego nurtu niż Stupromilowy Biznes.
Cenię tę grę za to, że pozwala bezinwazyjnie wciągnąć do świata planszówek nowych rekrutów. Niestety sama gra nie wciągnie już wciągniętych. Niemniej – może wyjdą dodatki, które nieco rozwiną grę. Liczę jednak, że GrajmyRazem.pl stworzą grę w swoim stylu, która zadowoli także starych wyjadaczy z nad planszy.
Plusy:
+ Wyraźny progres w stosunku do poprzedniej części(zwłaszcza jakość wydania)
+ Potrafi bawić także bez alkoholu
+ Dobrze zbalansowana
+ Nie ma zadań wymagających wstawania od stołu
+ Łatwa do przyswojenia dla ludzi nie związanych z planszówkami
+ Mniej się pije niż w poprzedniej części
+ Nadal pełna humoru
Minusy:
– Mniej się pije
– Jakość wydania nadal pozostawia wiele do życzenia(zwłaszcza jak na swoją cenę)
– Nie ma zadań pozwalających na wygłupianie się
– Mała plansza
– Za mało monet
– Brak przegródek ułatwiających posortowanie elementów
– Umiarkowana regrywalność
– Za mało atrakcyjna dla wymagających planszówkowiczów
Ocena ogólna:
3/5
Wojciech Becla
Dziękujemy wydawnictwu GrajmyRazem.pl za udostępnienie gry do recenzji. Większość zdjęć pochodzi ze strony tegoż wydawcy.
- Prosperity – recenzja - 10 grudnia 2014
- Świat Dysku: Wiedźmy – recenzja - 1 lipca 2014
- Gry planszowe w pigułce #357 - 15 maja 2014