Stupromilowy Biznes na trzeźwo
W tym miejscu powinna być już recenzja Stupromilowego Biznesu. Niestety moja choroba, a także posylwestrowa niechęć do alkoholu reprezentowana przez większość moich znajomych sprawiła, że muszę ograniczyć się do tej małej zajawki.
Stupromilowy Biznes nie jest do końca kontynuacją Stupromilowego Lasu, jednak klimat i bohaterowie, a także sposób promowania gry przez wydawcę skłania, by jako taką go postrzegać. Pamiętacie, jaki był mój największy zarzut do Stupromilowego Lasu?
Była to jakość wydania. Stupromilowy Biznes wyraźnie pokazuje postęp w tej dziedzinie. Plansza jest duża, znacznie lepsza graficznie i przede wszystkim wykonana ze znacznie wyższej jakości papieru. Co prawda nadal mamy kartoniki w plastikowych stojakach zamiast figurek, ale ogół wydania nie odbiega o gier planszowych z głównego nurtu.
Co dziś pijemy?
W pudełku znajdziemy:
– twardą, kaszerowaną planszę
– 30 kart zdarzeń
– 12 kart postaci
– 5 podstawek pod pionki
– 24 karty biznesów
– 24 elementy linii produkcyjnych
– 67 żetonów WOW (waluta)
– 3 żetony Krecika Dziurczyńcy
– kartę informacyjna biznesów
– kostka
– zasady gry
Kolorowe to mi nie smakują…
Po przeczytaniu instrukcji i paru próbnych ruchach na trzeźwo, można łatwo zauważyć inspirację Talismanem. Nie jestem fanem Talismana, o czym pisałem tutaj. Mechanika wygląda podobnie. Postacie kierowane przez graczy poruszają się po trzech kręgach wykonując czynności podyktowane przez pole na którym wylądowali. Oczywiście klimat jest nieco inny. Gracze w wcielają się w zwierzęta znane ze Stupromilowego Lasu, plus kilka nowych postaci. Owe zwierzęta wzięły się za siebie i zamiast chlać wódę po lasach postanowiły zarabiać pieniądze. Zakładają biznesy. Niestety lata picia wywołały nieodwracalne zmiany w psychice biednych zwierzaków, toteż chwytają się one dosyć absurdalnych pomysłów na biznes. Stąd mamy firmy takie jak „Zagubieni” – produkcja bestsellerowych kryminalnych atlasów geograficznych” lub „W trzcinie – profesjonalne biuro chrząszczy robiących kuku”.
W tej grze nie będzie już bezmyślnego rzucania kością i ciągłego picia. Tutaj obowiązuję twarde rynkowe reguły. Alkohol jest jedynie dodatkiem, wszak biznesmen nie będzie negocjował o suchym pysku…
Producent zapewnia solidną dawkę rozrywki nawet bez alkoholu… Popijemy, zobaczymy. Już wkrótce stanę w szranki o zostanie monopolistą na twardym rynku wśród brutalnej konkurencji.
Wojciech Becla
- Prosperity – recenzja - 10 grudnia 2014
- Świat Dysku: Wiedźmy – recenzja - 1 lipca 2014
- Gry planszowe w pigułce #357 - 15 maja 2014