Władca Pierścieni: Wyprawa do Góry Przeznaczenia – licz na dobre rzuty. Recenzja
Gra Wyprawa do Góry Przeznaczenia zaprasza nas do wzięcia udziału w pełnej niebezpieczeństw podróży Froda, którego misją było zniszczenie Jedynego Pierścienia w ogniu Góry Przeznaczenia. Dołączcie do odważnych kompanów tego hobbita i poprowadźcie Drużynę Pierścienia przez tereny Śródziemia, odwiedzając lokacje znane z Władcy Pierścieni.
A jak to w rzeczywistości wygląda? Przecież wiele już powstało gier z uniwersum Tolkiena, tytuły wybitne jak też i ciut słabsze. Wszyscy wiemy, że sam temat nie wystarczy, by gra była dobra.
Autorem gry jest Michael Rieneck – twórca takich hitów jak Filary ziemi czy Santiago de Cuba. Tym razem poziom ciężkości jest wybitnie rodzinny. Do tego wszystkiego w każdej turze będziemy rzucać kostkami. Hmm… Co z tego wyniknie?
Spis treści
Informacje o grze Władca Pierścieni: Wyprawa do Góry Przeznaczenia
Zajrzyjmy do pudełka
Gra pierwotnie została wydana przez Kosmos Verlag. I jak na Kosmos przystało, ilustracje są na wysokim poziomie. Już sama okładka obiecuje nam niezłą przygodę, bo przecież mamy tu całą Drużynę Pierścienia. Co prawda już za chwilę okaże się, że nie dało się uniknąć pewnych uproszczeń i przeinaczeń dotyczących fabuły Władcy Pierścieni, ale cóż… Zostańmy przy tym, że grafika cieszy oko, zwłaszcza gdy pochylimy się jeszcze dodatkowo nad kartami. Poszczególne grafiki są pełne detali.
Autorem ilustracji jest Aleksander Karcz, który ma w swoim dorobku grafiki także do Rycerzy Pustkowi (Waste Knights) czy Intrygantów.
Oprócz bogato zdobionej planszy i kart, mamy tu też tekturowe postacie (do wstawienia w plastikowe stojaczki czy też standy) i kostki. Ogólnie cała zawartość zajmuje raptem jedną przegródkę tekturowej wypraski, ale przecież do tego jesteśmy już przyzwyczajeni.
Całość prezentuje się naprawdę dobrze na stole
Drużyna Pierścienia wyrusza w długą drogę…
Owszem, droga będzie długa i niebezpieczna. Gracze w pełnej kooperacji starają się doprowadzić Drużynę do Góry Przeznaczenia. Właściwie do samego końca dojdą tylko Powiernicy Pierścienia, a wygrana będzie związana z dojściem do ostatniego pola i wrzuceniem Jedynego Pierścienia w czeluści wulkanu.
Żeby wykonać to trudne zadanie, należy pokonać wcześniejsze etapy: z Rivendell przedostać się do Lothlorien, potem do Rohanu, Helmowego Jaru, Gondoru i Minas Morgul. Stamtąd już zupełnym spacerkiem Frodo i Sam ruszają do Góry Przeznaczenia, by tam zniszczyć Pierścień.
Wypadałoby jedynie co nieco napomknąć, jak właściwie się przemieszczamy. Gracz w swojej turze bierze 2 czarne i 2 wybrane, kolorowe kości postaci. Rzuca nimi, a następnie wybiera jedną czarną i jedną kolorową i odkłada je na specjalną planszetkę. Potem do dwóch kostek które mu pozostały dobiera jeszcze jedną kolorową, rzuca wszystkimi trzema, by na koniec odłożyć znów jedną czarną i wybrać jedną kolorową. Co nam dają wyniki na poszczególnych kostkach? Czarne kości wskazują, jakie spotkania nas czekają. Pod planszą na każdy etap wykładamy 6 kart w losowej kolejności. Część z nich (przynajmniej na początku przygody) jest sprzyjająca, niektóre – niestety – nie bardzo.
Ogólnie staramy się tu wybrać mniej negatywne efekty, np. nie chcemy, by na planszy pojawiały się Nazgûle – gdy będzie ich za dużo, wówczas wszyscy przegrywamy. Podobnie z przeróżnymi walkami…
Oprócz spotkań czeka nas także podróż po planszy. Z zasady Powiernicy Pierścienia poruszają się na samym końcu – a to z uwagi na walki i specjalny system wsparcia. Przy ruchu musimy też uważać na niektóre pola na planszy – by znów nie pojawiły się Nazgûle, bądź byśmy nie stracili życia…
Gra może się więc skończyć wygraną – gdy uda nam się dotrzeć do Góry Przeznaczenia, bądź przegraną – gdy liczba punktów życia spadnie poniżej zera lub na planszy pojawi się ostatni Nazgûl.
Wrażenia
Zacznę od pozytywów:
Władca Pierścieni: Wyprawa do Góry Przeznaczenia z całą pewnością jest wydana na wysokim poziomie. Cieszą oko grafiki na kartach, cieszy bogato ilustrowana plansza. Postacie na poszczególnych etapach mają swoje odzwierciedlenie w fabule Władcy Pierścieni. Fani z pewnością będą zadowoleni – choć pewne uproszczenia np. w usytuowaniu poszczególnych miejsc mogą trochę razić.
Warto też dodać, że mamy tu grę kooperacyjną, która wszystkich graczy stawia po jednej stronie barykady. Z pewnością nie każdy lubi ten rodzaj gier, ale nie zapominajmy, że ma on też swoich fanów.
Przy tym wszystkim zasady są dość proste i przyjazne. Już pierwsza rozgrywka powinna przebiegać płynnie i bez wielu pytań.
Jednak…
Mnie osobiście najbardziej przeszkadza taki typ rozgrywki, gdzie prawie wszystko jest oczywiste. Rzuciłeś na czarnych kostkach 1 i 5? Weź 5, bo to spotkanie z przyjacielem. Rzuciłeś na kolorowych 1 i 6? Weź 6, to szybciej dotrzemy do końca etapu. Przy pewnym ograniu i zaznajomieniu się z tytułem, wybory będą po prostu oczywiste. Być może moja rodzina nie jest tu reprezentatywna, ale mój 12-letni syn też nudził się przy tej grze i dokonywał dokładnie takich samych wyborów, których ja bym dokonał. Być może sytuacja będzie ciut inna przy graczach mniej doświadczonych, ale i tu myślę, że to tylko kwestia czasu.
Nie zmienia to oczywiście faktu, że nawet pomimo pewnych oczywistych wyborów, wygrana nie zawsze jest na wyciągnięcie ręki. Dlaczego? Nawet pomimo naszych najlepszych chęci możemy natrafiać na więcej walk niż “bezpiecznych” spotkań. I wtedy po prostu szybciej stracimy życie.
Sprowadza się to do oczywistego faktu: rzuty kostką są losowe. A tu decydują zarówno o rozpatrywanych kartach, jak i o samym ruchu. Co prawda mamy pewien wybór: które kolory wybierzemy. Nie zmienia to jednak faktu, że pewne rzuty, czy całe tury, będą niesprzyjające. Nawet pomimo najlepszych wyborów – z kostkami nie wygramy. Choć możemy się starać.
Niektórzy opisując grę wspominają, że mamy tu ubogacony mechanizm “roll & move”. Nie zaprzeczam. Czy jednak jest to zaleta czy wada?
Podsumowanie
Jak już wspominałem, nawet przy grze z dziećmi mieliśmy wrażenie, że często wybory są tu oczywiste i nie da się zrobić nic lepszego. Z jednej strony ułatwia to grę, ale z drugiej czyni z niej niestety “samograja”. Do tego dochodzi losowość wynikająca z kostek, ale to możemy zrzucić na karb gatunku (przyjmijmy, że chodzi tu o grę rodzinną).
Cała reszta Władcy Pierścieni: Wyprawa do Góry Przeznaczenia to świetna oprawa graficzna i klimat. Na planszy może aż zaroić się od Uruk-haiów i Nazgûli, tak jak w oryginale – gracze mogą poczuć się przytłoczeni potęgą zła, która otacza ich zewsząd. Mimo to nie traćmy ducha – grę da się wygrać (co zresztą udawało nam się prawie zawsze).
Czy takiej gry szukasz? Dość prostej, kooperacyjnej, losowej, ale za to z klimatem?
- kooperacja
- możliwość gry nawet w więcej niż pudełkowe 4 osoby
- proste zasady
- ilustracje
- klimat Władcy Pierścieni
- losowość wprowadzona przez rzuty kostkami
- oczywiste wybory – mało gry w grze
Ocena:
Mnie osobiści ta odsłona Władcy Pierścieni nie przekonała, mojej rodziny także. Wyprawa do Góry Przeznaczenia wygląda dobrze, a w dodatku jest kooperacją, ale stawia przed nami często oczywiste wybory. Po kilku grach właściwie nikt nie chciał siadać do niej ponownie.
Dziękujemy wydawnictwu Galakta za przekazanie gry do recenzji.
Łukasz Hapka
Wesprzyj nas na Patronite i zdobądź planszówkowe nagrody.
Game Details | |
---|---|
Name | The Lord of the Rings: Adventure to Mount Doom (2023) |
Złożoność | Medium Light [1.76] |
BGG Ranking | 6232 [6.71] |
Liczba graczy | 1-4 |
Projektant/Projektanci | Michael Rieneck |
Grafika | Aleksander Karcz |
Wydawca | KOSMOS, Albi, Devir and Galakta |
Mechanizmy | Cooperative Game, Dice Rolling and Solo / Solitaire Game |
- W mroku wieży. Recenzja gry książkowej - 10 września 2024
- Władca Pierścieni: Wyprawa do Góry Przeznaczenia – licz na dobre rzuty. Recenzja - 6 sierpnia 2024
- Marvel Dice Throne – rzucaj i wygrywaj. Recenzja - 14 czerwca 2024