Upadek Imperium – dramatyczna licytacja w stylu “this is fine”. Recenzja
Gry cywilizacyjne koncentrują się na rozwoju imperiów, hołubionych przez graczy od prymitywnego niemowlęctwa po transkontynentalną starość. Po drodze planszowi władcy poszerzają terytoria, gromadzą zasoby oraz, przede wszystkim, budują imponujące tableau z kart. John D. Claire stawia klasyczny koncept na głowie i w Upadku Imperium, wydanym przez Lucky Duck Games Polska, pozwala odczuć graczom na własnej skórze, jak to jest, kiedy ich wspaniała cywilizacja idzie w rozsypkę. Czy ta gra opowiada historię na miarę greckiej tragedii, czy może jest tylko przewrotną, mechaniczną zabawką?
Odpowiedzi udzielą sami aktorzy sceny dziejów, których głosy utrwalił anonimowy skryba, na papirusie wygrzebanym spośród popiołów antycznej biblioteki.
Spis treści
Dramatis personae
Tyran Opiniusz – surowy, acz sprawiedliwy arbiter
Uzurpator Euras – wyrachowany biurokrata
Faworyta Ameria – porywcza i nieprzewidywalna intrygantka
Chór Starców Planszowych – jednoosobowo, z powodów budżetowych
Posłaniec, Goniec, Kurier – grani przez Chór Starców Planszowych
PROLOGOS
[Sala tronowa tyrana Opiniusza. Władca miota się pośród stosów pudełek. ] Opiniusz
Klimatu! Chcę coś poczuć! Radość, trwogę. Gram tak długo… A wciąż nie mogę!
Jak przystało mitycznemu władcy, samym kaprysem pragnę wpływać na losy cywilizacji.
Chcę obracać w ruinę jednym skinieniem. Któraż gra ziści moje marzenie?
Ameria
Królu mój, władco, planszówek panie! Spełnię z rozkoszą twoje żądanie.
Upadek Imperium z odległych krain, gdzie niszczysz to, co inni budowali.
Rzucisz wyzwanie ślepemu fatum, w grze pełnej katastrofy klimatu.
Euras
Zanim Pandory pudełko na stole zagości, strzeż się, królu, dzikiej losowości!
Bacz, że jedna ino dostępna tam graczom interakcja. Jest nią odwrócona licytacja.
Rozbiórką kafelków tableau może się raczyć od dwóch do czterech śmiałych graczy.
Jeśli ekipa przy stole się chwacko uwinie, upadnie imperium mniej więcej w godzinę.
Nie tyle budujesz tu swoje tableau, ale co tylko się da w panice ratujesz z niego.
Opiniusz
Skryba już wyszedł? Możemy przestać mówić rymem? Jeszcze wers, a z wysiłku zginę.
Każcie otworzyć pudełko. Pora zajrzeć do środka. Sam jestem ciekaw, co mnie spotka.
PARODOS
Chór Starców Planszowych
Gdy przez szczyty Hellady Eos bieży bosa, dym wciąż się unosi z kuźni Hefajstosa.
Noc całą bóg kowal robił zlecenie premium. W pudełku zaklęty Upadek imperium.
Tylko największych on wyzwań się tyka, jak budowa wydajnego, planszowego silnika.
Nawy projektu pewnie dzierży ster, jak Hermes przewrotny projektant, sam John D. Clair.
Czy boskie i ludzkie wspólne starania potrafią spełnić królewskie oczekiwania?
Czy wobec tego geniuszu wytworu słuszną jest miarą reguła decorum?
Czy młodzi gracze, a także ci starsi, dzięki rozgrywce znajdą khatarsis?
Teraz zwróćcież na scenę oczy swe. Przed wami grecka tragedia The Game!
EPEISODION I – Nie od razu Troję splądrowano
[Na stole rozłożona gra. Pod stołem zwłoki postaci drugoplanowej. W rękach Opiniusza łuk.] Ameria
Na bogów! Co robi pod stołem ta krwawa ofiara?
Euras
Panie, wybacz śmiałość… Przecież nie strzela się do posłańca.
Opiniusz
Ja tu ustalam zasady. Nie dobija się gońców. A to kurier! Jest… znaczy był wyjątkiem od reguły. Dzięki temu wiecie, że ze mną nie ma żartów. Gra toczy się o najwyższą stawkę. Jeśli Upadek imperium mi się nie spodoba, spadną głowy! Niechże mi ktoś rzeczowo opisze, co widzą me oczy. Na ciebie patrzę Eurasie!
Euras
Okładka gry mówi wszystko. Trwa ewakuacja. Miasto płonie. Black Friday.
Po otwarciu pudełka uwagę konesera zwraca bardzo przydatny, przemyślany insert, z pojemniczkami na komponenty graczy. Dzięki nim setup Upadku imperium jest tak błyskawiczny, jak spacer po Lesie Teutoburskim.
Dwustronne kafle lokacji prezentują się sielsko, kiedy tworzą panoramę tętniącej życiem, antycznej krainy. Nawet ich trawiony pożarem rewers ładnie się prezentuje. Wąskie, dopasowane szerokością karty katastrof, jawią się pociskami okrutnego losu, aby nikt nie miał cienia wątpliwości, że będą boleć.
Znaczniki płomieni, świątyni zagłady i klepsydry do odmierzania faz gry, to uczciwe kawałki drewna. Po dwustronnej planszy wije się wąż pól faz gry, w postaci złowieszczego toru upadku. Karty konfliktu biją po oczach soczystymi barwami. Żetony zasobów można garściami brać, bo po to są. Zwłaszcza złoto jest szczególnie cenne, gdyż to dżoker.
Kosteczki znaczników wyczerpania są drobne, ale mają pasować w ramki na kartach. Za to znaczniki punktacji są tak mikroskopijne, że lepiej zgubić je od razu, żeby się nie męczyły. Przypadkowe przesuniecie na torze punktacji to coś, co potrafią najlepiej.
Ikony na kartach są czytelne i zrozumiałe. Wykonanie rzetelne. Funkcjonalność wysoka.
Ameria
Gra mi się podoba. Jest estetyczna i praktyczna. Kwanchai Moryia ilustruje nie bojąc się kolorów. Oprawa graficzna wygląda zachęcająco, nie popadając przy tym w neonowy przesyt Wyspy dinozaurów.
Opiniusz
Ktoś zechciałby łaskawie wytłumaczyć mi jak się w to gra?
Euras
Rozgrywkę przygotowuje się tak, żeby każdy z graczy posiadał identyczny układ kafli lokacji w swoim szeregu. W trakcie zmagań z okrutnym losem każde tableau ulegnie przetasowaniom, które mają istotny wpływ na przebieg gry. Wiele zdobytych zdolności z kart katastrof działa w odpowiednim sąsiedztwie. Wraz z postępami gry pod tym samym numerem w szeregu będą znajdowały się u graczy inne kafle, a to ma istotny wpływ na zaciętość i opłacalność licytacji.
Upadek imperium opiera się na dwóch filarach: licytacji oraz zarzadzaniu zasobami. Gra toczy się do momentu, gdy klepsydra, odmierzająca kolejne fazy, dotrze na pole z napisem koniec. Wtedy gracze liczą zdobyte punkty zwycięstwa. Wygrywa ten, komu imperium upadło najmniej.
Nie ma tu podziału na tury, rozgrywka trwa z góry ustaloną liczbę faz. Dokładnie rzecz biorąc: dwadzieścia sześć. Na torze upadku przeplatają się ze sobą fazy katastrof, ekonomii, produkcji oraz konfliktu. Na stronie planszy przeznaczonej dla trzech lub czterech graczy występuje łączona faza przemysłu i ekonomii, oraz niespotykane przy grze w duecie fazy podwójnych katastrof. Rozgrywka w większym składzie jest ciekawsza, bardziej wymagająca, ale też pozwala zgarnąć więcej zasobów przy przegranej licytacji. Tak, tutaj trzeba grać sposobem, żeby opłacało się ją przegrać.
Opiniusz
Kontynuuj, proszę, pókim cierpliwy.
Euras
Wiedz, o łaskawy, iż grę robi odwrócona licytacja kart katastrof. Nikt nie chce wziąć takiej, bo psuje mu tableau i sypie piach w silniczek, dlatego po kolei gracze dokładają jeden ze wskazanych na karcie zasobów, żeby odsunąć od siebie feralne zdarzenie. Wreszcie ktoś musi skapitulować tej grze w koronowanego kurczaka, i zabrać kartę katastrofy, która wskazuje jaka lokacja ulega spaleniu, ale zapewnia bonus zdolności do wykorzystania we wciąż nietkniętej miejscówce.
W Upadku imperium trzeba jednocześnie budować swój silniczek do pozyskiwania zasobów, odpalania efektów zdolności, generowania punktów, ale też chronić go przed zniszczeniem oraz naprawiać popsute trybiki. Pozyskanie zdolności z wziętej karty katastrofy zawsze okupione jest stratą punktów oraz bonusów z innej karty. Dlatego w licytacji trzeba kalkulować na zimno. Kiedy przestaje się opłacać wydawanie zasobów, żeby uniknąć spalenia kafla, trzeba brać co los dał, a gracze zainwestowali w licytację. Często ten aspekt rozgrywki zamienia się w koleżeński szantaż, kiedy narażony na stratę cennej karty gracz broni się za wszelką cenę, krwawiąc zasobami na korzyść wyrachowanego rywala. Tak wygląda tu interakcja. Jak w szulerni.
Ameria
Czy ja mogę wreszcie dojść do słowa? Czy będziemy zmuszeni słuchać tego wykładu, aż pośniemy? Ta gra nie jest tak nudna, jak ją maluje Euras. Rozgrywka w Upadek imperium jest bardzo szybka. Fazy ekonomii oraz produkcji rozgrywa się symultanicznie, co pozwala licytacjom błyszczeć tak, jak na to zasługują.
Karta katastrofy potrafi każdego zaboleć inaczej, dlatego inna może być dla nich stawka w licytacji. Chociaż posiadane zasoby są skrzętnie skrywane w cieniu zasłonek, warto orientować się jaką amunicją dysponują wrogowie. Jeżeli nie stać frajera na opłacenie haraczu wymaganego przez kartę, to jego problem. Gra potrafi być brutalna w tym jak losowo dewastujące są katastrofy dla tableau jej uczestników. Dlatego jest możliwość zaciągnięcia honorowego długu. Kto został po licytacji z mniej niż pięcioma zasobami, może za dwa punkty zwycięstwa pozyskać jedną monetę, do maksimum pięciu żetonów łącznie. W ten sposób ma się pod górkę, ale nie świecisz gołym tyłkiem, a uwierzcie mi – to nie Casino Royale, tu każdy grosz się liczy.
Właściwie, to więcej możesz zarobić biorąc na klatę kartę katastrofy obsypaną zasobami, niż wyciśniesz ze swojego kurczącego się zestawu płytek w fazie ekonomii. Bądźmy realistami, kiedy widzisz, że może ci spłonąć kafel dający żeton żywności, a do końca gry ta wioska wytworzy go tylko dwa razy, to możesz ją wydać na opał, kiedy zobaczysz dowolną kombinację zboża, młotków i złota, gwarantujących godne zadośćuczynienie za stracone zyski lub możliwość odbudowy. Niektóre licytacje bywają tak szalone, że aż toniesz w zasobach, ale za chwilę okrutny los i tak skopie ci tyłek.
Tylko trzy, góra cztery razy w rozgrywkach na trzech lub czterech graczy można sobie coś odbudować, ale nie skaczcie z radości. Entuzjazm Boba Budowniczego gasi perspektywa tego, że jak podźwigniesz ze zgliszcz kafel za wcześnie, to może go zniszczyć kolejna katastrofa. Do tego te dobrze punktujące płytki, wymagają sporej liczby młotków, a te są także niezbędne w licytacjach.
Opiniusz
Tyle słyszę o tych katastrofach. A mówisz, powabna Amerio, jakbyś była przekonana, że coś z nich wynika dobrego.
Ameria
Każdy trzyma w garści swoje osobiste katastrofy, które może zamontować pod swoimi lokacjami, lub opylić za sztukę złota, ale nie więcej niż dwie na fazę produkcji. To jest właśnie klasyczne budowanie silniczka. Nie tracisz płytki z imperium, a dodajesz jakąś mniej lub bardziej przydatną zdolność do ledwo zipiącej maszynerii. Zyskuje się dodatkowe opcje wytwarzania zasobów, punktów, bonusy zależne od stanu czy rodzaju sąsiadujących, niespalonych lokacji. Ciekawa jest możliwość zdobycia korzyści kiedy płonie lokacja, pod którą tkwi taka szczególna umiejętność. Istnieje też sposób na jednorazowe wywinięcie się od konieczności licytowania określonego zasobu wyczerpywalną akcją. Dodatkowa możliwość przekładania kafli w swoim tableau też bywa na wagę złota.
W Upadku imperium nie żałuje się zboża, kiedy płoną wioski. Kafelkowy silnik się psuje, rozpada w szwach, co chwilę trzeba go rozpaczliwie rekonfigurować. I takie agresywne puzzle nie pozwalają się nudzić. Gra bezceremonialnie angażuje od samego początku, bo polega na ciągłych próbach utrzymania głowy nad powierzchnią wody.
To nie jest gra strategiczna. Tutaj taktycznie kombinujesz na jakieś dwie fazy do przodu, wiedząc, że twój plan A w locie trzeba będzie zmodyfikować do F, w zależności od katastrofy, jaka się po drodze przydarzy.
Opiniusz
A co z walką? Jak tu się łoi skórę? Czy mam falangi? Gdzie moje legiony?
Euras
Konflikt zbrojny jest w Upadku imperium przedstawiony symbolicznie, tak samo rozczarowująco jak w 7 Cudach Świata. Każdy pręży muskuły i sprawdza, jakie zrobił wrażenie. Jak na siłce u Aresa.
Kiedy dochodzi do walki, gracze zliczają liczbę symboli skrzyżowanych mieczy na ocalałych kaflach obozów i aktywnych umiejętnościach ze swojego tableau oraz dorzucają wybrane żetony toporów w jednorazowym zakładzie. Kto wylicytował największą ich sumę, ten zdobywa bonus oraz profity wskazane przez prostą tabelkę z karty. Karta konfliktu określa progi wymagane do zdobycia punktów zwycięstwa oraz nagrody w zasobach. Zajęcie najniższego miejsca w tabeli oznacza karę punktową. Wszyscy, którzy nie stanęli na szczycie podium, lub nie zremisowali z liderem, muszą zamienić miejscami wskazane płytki lokacji, a to może popsuć pieczołowicie chroniony układ bonusów. Topiąc żetony toporów i złota w wojnie, można wyjść ze sporym łupem punktowym, ale zawsze trzeba mieć na uwadze rychłe katastrofy. Jeźdźcy apokalipsy potrafią jeździć parami.
Opiniusz
Nie wiem jak wy, ale jak dla mnie starczy już tego monologowania. Widzę, że zasady w miarę ogarniacie, dużo ich tam, miedzy bogami a prawdą, to nie ma – zatem możecie pomóc mi podjąć decyzję, czy gra mi się spodoba czy wręcz przeciwnie. Chciałbym to wiedzieć, zanim usiądę do stołu.
STASIMON
[Głos spod stołu. Jękliwie.] Chór Starców Planszowych
Kiedyś byłem gońcem, teraz żem przestrogą. Bywa tak, gdy tyran wstaje lewą nogą.
Może go ugłaska płochliwe z losem igranie, bo inaczej to mam przechlapane.
Filerkiem, igraszką zdaje się być imperium upadanie, ale szykujcie się na ostre granie.
Nie tylko przeciw katastrofom trzeba zdwoić starania, lecz także baczyć na rywali knowania.
Przyjmijcie radę statysty, powiedzianą szczerze. Miejcie oczy otwarte szeroko, jak przy pokerze.
EPEISODION II – W sztuce spadania grunt to za wszelką cenę unikać ziemi
[Atmosfera w Sali tronowej tak gęsta, że didaskalia można kroić nożem.] Opiniusz
Do brzegu! Chcę poznać wasze zdanie, zanim uznam je za własne. Tylko mówcie szczerze, jakby wasze życie od tego zależało. Bo tak jest!
Euras
Upadek imperium potrafi być irytująco losowy. Karty katastrof biją w ciemno. Potrafią postawić całą twoją koncepcję na głowie. No cóż, adaptuj się lub giń. Kiedy okoliczności sprzysięgną się przeciwko tobie, niewiele poradzisz. Straty dużo wartych kafli nie będzie już jak powetować.
Z drugiej strony ta gra jest banalnie wręcz policzalna. Startujesz ze stu pięćdziesięcioma punktami w tableau, od kafla wioski za trzy, aż po płytkę miasta wartą trzydzieści dwa punkty. Sporo z tego przyjdzie poświęcić. Pytanie tylko, czy potrafisz zagrać tak, żeby ci się to opłacało. Grę można skończyć z wynikami w przedziale 130 – 170 punktów, cały czas jadąc na płonącym silniku.
Niewiele wysiłku wymaga też szacowanie na bieżąco jakimi zasobami mogą dysponować rywale. Wiedza jest najgroźniejszą bronią podczas licytacji. Jeżeli ktoś wystrzelał się ze złota, to brak mu elastyczności, a wtedy jest podatny na ciosy.
Budowanie sobie maszynki do produkcji zasobów, punktów i kombosów jest tak wciągające, bo trzeba ją sobie jak najumiejętniej popsuć w trakcie gry. Przypomina mi to Londyn, znanego herosa Martina Wallace’a, w którym odpalając swój karciany silnik należało wystrzegać się negatywnych skutków ubóstwa.
Ponieważ struktura układu faz gry jest stała, każdy widzi na jakie wyzwania musi się przygotować, kiedy będzie miał okazję odetchnąć. Kalkulowanie jak dociągnąć do najbliższej fazy ekonomii lub produkcji szybko staje się dobrym nawykiem.
Rozgrywki toczą się płynnie w każdym gronie, aczkolwiek podczas gry dwuosobowej stają się bardziej wojną na wyniszczenie, niż pojedynkiem umysłów.
Dzięki losowemu startowemu układowi kafli lokacji oraz nieprzewidywalności dewastujących kart katastrof, każda partyjka odsłania nowy wymiar tragedii.
W tej grze nie ważne jak nisko upadłeś, lecz jak szybko staniesz na deski, niczym tytan Rocky.
Ameria
Lubię to, w jaki sposób Upadek imperium wprost mówi graczom, że nie ma nic za darmo. Za wszystko zapłacisz, jak nie zasobami, to punktami zwycięstwa. Twoja sprawa, w jaki sposób się odkujesz.
Filozofia tej gry o postępującej degradacji jest nad wyraz pozytywna. Każda katastrofa jest jednocześnie okazją do rozwoju. Doktryna taka, że szok. Ale działa. Można tu wyjść na swoje i to całkiem nieźle. Jasne, że czyimś kosztem. Ma nie być lekko. Nikomu. Nawet to klimatyczne.
Znajdą się tacy, co będą zamulać przy licytacji katastrof. Trzeba tu kilka rzeczy brać pod uwagę, ale to przychodzi z czasem, ale bolesne lekcje zapamiętuje się lepiej.
Wojny są w Upadku imperium czystą formalnością i mało kto skończy walkę z ujemnym wynikiem punktowym. Często z góry wiadomo, kto jak może obstawić, więc nie ma tu wielu niespodzianek. W sumie to nie ma się czym podniecać.
Do końcowego liczenia przydaje się kalkulator. Punkty zdobywane w trakcie gry – te zaznaczane na bieżąco na torze punktacji – to tylko część dorobku gracza. Większość zazwyczaj zdobywa się w końcowym punktowaniu. A tam następuje kumulacja kilku bonusowych punktacji oraz zliczania ocalałych płytek imperium.
Kiedy weźmiesz z pokera najwredniejsze cechy licytacji, to masz esencje Upadku imperium. Tu chodzi o to, żeby wsadzić bliźniego na minę. Nie jest nigdzie napisane, że nie możesz ściemniać rywalowi, że wzięcie tej katastrofy będzie dla niego dobre.
Gra jest bardzo szybka, płynna i zazwyczaj dynamiczna. Wygląda jak cięższy filler lub leciutkie euro. Jest akurat na tyle niesprawiedliwa i losowa, że masz ochotę spróbować szczęścia jeszcze raz. Nic w tym dziwnego. Wielu uważa, że w kasynie liczy się przede wszystkim skill.
Opiniusz
Tak lub nie, bo tracę cierpliwość!
Euras
Napędzanemu odwróconą licytacją budowaniu silniczka mówię entuzjastyczne tak. Dobra gra na przystawkę, która może niepostrzeżenie potrwać kilka partyjek.
Ameria
Licytacja równa się interakcja. Kafelkowy poker, wojna na wyniszczenie, toksyczne flamenco. Jak ja kocham te jęki graczy, kiedy Upadek imperium grozi, że popsuje im ulubione zabawki.
Opiniusz
Słuchajcie wyroku faworyta bogów! Dobra gra. Nawet jeśli nigdy w nią nie zagram, to wstydu na półce nie ma.
EXODOS
Chór Starców Planszowych
Pozwólcie, że zajmę wam jeszcze chwilę. Upadek imperium to engine rebuilder.
W tej grze, co kopie tyłki jak kooperacja, czeka was negatywna interakcja.
Jeżeli jeszcze jesteście w rozterce – czasu wam nie zabierze, a skraść może serce.
Jeśli tylko znajdziecie chwilkę, zapraszam wszystkich na Parnas, na partyjkę.
- intrygująca licytacja
- symultaniczne fazy
- dobre skalowanie
- dynamiczna przebudowa silniczka
- czas rozgrywki
- dobra regrywalność
- błyskawiczny setup
- praktyczny insert
- syndrom jeszcze jednej partyjki
- zbyt kompaktowa jak na epickość tematu
- jak się uprzeć, to i klimat można znaleźć
- losowość
- trudno odrobić straty
- problem uciekającego lidera
- nudne konflikty
Ocena:
Upadek imperium jest niemal kieszonkową lekcją pokory. W skondensowanej formie uczy graczy sztuki pokerowego zarządzania kryzysowego. Nic nie trwa tu wiecznie, nawet pomniki minionej chwały, wzniesione z tektury. W heroicznym trudzie utrzymania na chodzie rozpadającego się silniczka trzeba podejmować trudne decyzje, poświęcać jego cenne elementy, żeby ocalić resztki imperium. Szybka, dynamiczna gra, do której często się wraca.
Dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games Polska za przekazanie gry do recenzji.
Wesprzyj nas na Patronite i zdobądź planszówkowe nagrody.
Daniel Brzost
Game Details | |
---|---|
Name | Empire's End (2023) |
Złożoność | Medium Light [2.38] |
BGG Ranking | 2288 [7.01] |
Liczba graczy | 2-4 |
Projektant/Projektanci | John D. Clair |
Grafika | Kwanchai Moriya |
Wydawca | Brotherwise Games, Broadway Toys LTD, Gém Klub Kft., Lucky Duck Games, Maldito Games and Nice Game Publishing |
Mechanizmy | Auction / Bidding, Auction Compensation, Auction: Multiple Lot, Auction: Turn Order Until Pass, Closed Economy Auction, Constrained Bidding, End Game Bonuses, Events, Hand Management, Income, Increase Value of Unchosen Resources and Turn Order: Auction |
- Level 10 – pikselowy pasjans. Recenzja - 29 sierpnia 2024
- Steam Power – zagrajmy w to jeszcze raz! Recenzja prototypu - 11 lipca 2024
- Mecz stulecia – karty na szachownicy. Recenzja - 20 maja 2024