Star Wars: The Deckbuilding Game, czyli Star Realms z Mocą. Recenzja.
“Niech moc będzie z Tobą!”. Kto nie zna tych słów? Star Wars to jedno z bardziej znanych IP (moje ulubione tak na marginesie). Nie dziwota, że trochę gier w tym IP wyszło i ciągle pojawiają się kolejne. O ile gry planszowe radzą sobie bardzo dobrze, to chyba wszystkie gwiezdnowojenne karcianki wydawane przez Fantasy Flight Games prędzej czy później spotykał marny los. Mimo to w marcu pojawiła się kolejna gra karciana tego wydawcy, ale nastawiona już na innego rodzaju klienta. Nie jest to tym razem LCG (living card game) ani TCG (trading card game), czy CCG (colectible card game), czyli produkty z dużą liczbą dodatków pojawiających się regularnie, nastawione na scenę turniejową i kolekcjonowanie, ale całkowicie zamknięta gra (słyszałem nawet gdzieś, że ma nie być żadnych dodatków, ale jeśli gra dobrze się sprzeda to wątpię w to…). Oto Star Wars: The Deckbuilding Game.
Spis treści
Informacje o grze
Star (Realms) Wars
Star Wars: The Deckbuilding Game to klasyczny deckbuilder w stylu Star Realms, ale z kilkoma nowinkami. Podobnie jak w Star Realms każdy gracz zaczyna grę z taką samą, słabą talią startową. W miarę postępów kupujemy nowe karty z rynku i modyfikujemy naszą talię. Nasze karty generują nam co rundę zasoby oraz punkty ataku. I tutaj już pojawia się kilka zasadniczych zmian w stosunku do klasycznych deckbuilderów w stylu Star Realms. Po pierwsze: gramy asymetrycznymi frakcjami – Rebelią lub Imperium. Pomimo, że zaczynamy z takimi samymi kartami (jeśli chodzi o działanie), to kupować z rynku możemy tylko karty należące do naszej frakcji i karty neutralne. Kolejną zmianą jest wprowadzenie trzeciego atrybutu karty, oprócz zasobów i ataku. Jest nim Moc. Sumaryczna wartość mocy uzyskana w trakcie tury mówi nam o ile pól musimy przesunąć znacznik na torze mocy w naszą stronę. Ten tor to swoiste przeciąganie liny. Środek toru oznacza równowagę. Gdy znacznik mocy jest na którymś z trzech pól po naszej stronie, możemy „odpalić” dodatkowe umiejętności z niektórych kart, a skrajne pola zapewniają dodatkowy 1 zasób dla odpowiedniej strony.
Grę wygrywamy, gdy zniszczymy 3, 4 lub 5 baz przeciwnika, zależnie od trybu gry jaki sobie wybierzemy. Rozgrywkę zaczynamy ze startowymi bazami, każda ma określoną liczbę punktów „życia”. Gdy zostanie zniszczona, na początku naszej kolejnej tury wybieramy sobie nową bazę. Mamy wybór z 10 dostępnych. Poza bazami startowymi, każda kolejna ma unikatową zdolność, więc ich wybór ma istotne znaczenie strategiczne. Ostatnią istotną zmianą w stosunku do klasyki jest możliwość atakowania kart przeciwnej frakcji, znajdujących się na rynku. Karty z rynku niszczymy po to, by nie dostały się w ręce przeciwnika, ale też każda taka karta zapewnia jakąś nagrodę za zniszczenie. Np. gdy nagrodą są zasoby, warto przemyśleć czy użyć naszej siły, by „nadgryzać bazę przeciwnika”, czy może jednak zaatakować kartę z rynku i uzupełnić braki w budżecie. Często taka decyzja ma kluczowe znaczenie dla dalszej rozgrywki.
“Twoje oczy mogą Cię zwieźć”
Wizualnie gra to… taki FFG-standard. Grafiki widzieliśmy już w innych produktach ze świata Gwiezdnych Wojen od tego wydawcy. Są one oczywiście ładne… no ale znowu to samo? Jeśli ktoś grał w Star Wars: Przeznaczenie to będzie doskonale znał te ilustracje. Również oprawa graficzna przypomina Przeznaczenie. Trochę mnie ta wtórność zawiodła. Oprócz kart w pudełku znajdziemy kilkanaście akrylowych znaczników (części z nich w zasadzie mogłoby nie być), oraz tor mocy. Oprawa graficzna ma przyzwoity poziom, gra wygląda spoko, ale sprawia wrażenie jakby zrobiona była trochę od niechcenia.
Czy to są droidy których szukamy?
Wrażenia z moich pierwszych dwóch rozgrywek to: „szału nie ma, to już przecież było”. Trzon zasad jest żywcem ze Star Realms wyjęty. Fakt, że nikt przed ukazaniem się Star Wars: The Deckbuilding Game tego nie ukrywał, ale w głębi duszy oczekiwałem jednak jakiegoś zaskoczenia. Moje nastawienie do gry zmieniało się jednak z każdą kolejną partią, kiedy zacząłem grać w trybie na 4 bazy. Można wtedy nieśpiesznie kształtować swoją talię na początku, by w połowie gry zacząć odpalać gigantyczne komba. Gdy oswoiłem się już z myślą, że gra niczym odkrywczym nie jest, zacząłem czerpać z rozgrywki prawdziwą przyjemność.
Jednak mimo, że gra korzysta ze sprawdzonej głównej mechaniki, ma swoje mechaniczne bolączki. Przede wszystkim losowość – może się zdarzyć, że na rynku wylądują same karty przeciwnej frakcji, (lub przynajmniej w przeważającej większości) wraz z neutralnymi kartami, które nam po prostu nie pasują. Przez to my nie jesteśmy w stanie niczego kupić, a przeciwnik ma do wyboru cały arsenał. Dwie takie rundy mogą sprawić, że będziemy na straconej pozycji już na starcie. Druga rzecz – będzie to kontrowersyjne (trudno) – według mnie frakcje są nieco nierówne. Uważam, że Rebelia ma silniejsze działania na kartach. Karty Rebeli opierają się głównie na dobieraniu kart oraz na odrzucaniu ich z ręki przeciwnikowi. Imperium to głównie odrzucanie kart z rynku. Gracz grający Rebelią skorzysta z umiejętności swoich kart frakcyjnych praktycznie zawsze, a działanie kart Imperium jest jednak mocno sytuacyjne – raz się przyda, a raz nie. Poza tym dobieranie kart i uszczuplanie ręki przeciwnikowi zazwyczaj robi grę. Co prawda można sobie talię podreperować kartami neutralnymi – a ich działania bywają różne, ale trzeba pamiętać, że przeciwnik również ma do nich dostęp.
Trzeci mój zarzut do Star Wars: The Deckbuilding Game to wtórność. Realmsowa mechanika jest, niestety, dla mnie już zbyt oklepana. Co prawda innowacje rozbudowujące główną mechanikę są ciekawym urozmaiceniem, ale jednak nie są na tyle duże, by zatrzeć uczucie, że już w coś takiego kiedyś graliśmy.
Mimo narzekań, nie mogę stwierdzić, że Star Wars: The Deckbuilding Game jest złą grą i muszę przyznać, że naprawdę dobrze się przy niej bawię. Ostatecznie bardzo lubię Star Realms i otrzymuję tutaj taką trochę rozbudowaną wersję w klimacie Gwiezdnych Wojen, więc czego więcej chcieć? Nowinki mechaniczne, choć, tak jak wspomniałem, nie są jakoś bardzo spektakularne, to jednak umożliwiają nam granie asymetrycznymi frakcjami, no i przede wszystkim są w stanie zapewnić nam gwiezdnowojenny klimat.
Z początku miałem trochę nadzieję, że Star Wars: The Deckbuilding Game będzie czymś nowym, że może zastąpi dziurę w mym sercu, jaka powstała bo zakończeniu przez FFG wydawania Star Wars: Przeznaczenie. Nic takiego nie nastąpiło, w końcu to zupełnie inny typ produktu, ale jak już otrząsnąłem się po początkowym zawodzie, gra z każdą kolejną partią zyskiwała w moich oczach.
Star Wars: The Deckbuilding Game trzeba traktować jak grę dość luźną, nieco bardziej rozbudowane Star Realmsy, które całkiem dobrze oddają klimat Gwiezdnych Wojen.
- klimat Gwiezdnych Wojen
- przystępne zasady
- ciekawe mechaniki, urozmaicające klasyczny deckbuilding
- kilka trybów
- przyjemna rozgrywka
- te same grafiki co w innych gwiezdnowojennych grach
- spora losowość
- nierówne frakcje
- wtórna główna mechanika
Ocena:
Gra potrafi dać nam satysfakcję, dosyć ciekawie rozbudowuje mechanikę Star Realms, nie jest to jednak nic bardzo odkrywczego. Gra fajnie oddaje gwiezdnowojenny klimat i jest przystępna dla nowych graczy. Potrafi jednak zirytować, jeśli karty rynku nie podejdą. Poza tym gra Rebelią jest trochę ciekawsza. Mimo to gra mi się podoba, zawsze chętnie zagram partyjkę i mam nadzieję, że pojawią się dodatki – może trochę lepiej zbalansują grę. Myślę jednak, że gra najbardziej przypadnie do gustu osobom, które Star Warsy bardzo lubią.
Dziękujemy Wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji.
Przemysław Golus
Game Details | |
---|---|
Name | Star Wars: The Deckbuilding Game (2023) |
Złożoność | Medium Light [2.03] |
BGG Ranking | 233 [7.88] |
Liczba graczy | 2 |
Projektant/Projektanci | Caleb Grace |
Grafika | Jake Murray, David Ardila, Borja Pindado Arribas, Cristi Balanescu, Tiziano Baracchi, Colin Boyer, Matt Bradbury, Mark Bulahao, Rovina Cai, J. B. Casacop, Alexandre Dainche, Anthony Devine, Alexandr Elichev, Mariusz Gandzel, Sergey Glushakov, Steven Hamilton, Joel Hustak, Imaginary Studios, Nick Ingeneri, Michal Ivan, Tomasz Jedruszek, Jason Juta, Alex Kim, Leonid Kozienko, Raven Mimura, Mark Molnar, Ameen Naksewee, Adam Schumpert, Stephen Somers, Darren Tan, Ryan Valle, Magali Villeneuve, Vlad Racean, Andreas Zafiratos and Ben Zweifel |
Wydawca | Fantasy Flight Games, ADC Blackfire Entertainment, CoolPlay, Delta Vision Publishing, Galápagos Jogos, Geekach Games, GoKids 玩樂小子, MTS Games and Rebel Sp. z o.o. |
Mechanizmy | Deck, Bag, and Pool Building, Open Drafting and Tug of War |
- Karciany Western. West Story – recenzja - 5 października 2024
- Star Wars: Unlimited czyli koniec klątwy nad gwiezdnowojennymi grami kolekcjonerskimi? Recenzja - 6 maja 2024
- Wiedźmin: Stary Świat, czyli cztery punkty dla szkoły Kota. Recenzja - 29 sierpnia 2023