Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę, czyli: Ganimedes. Recenzja.

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Gra została przekazana mi bezzwrotnie w ramach recenzji od wydawnictwa Rebel. Wydawnictwo Rebel nie miało wpływu na kształt mojej opinii/niniejszej recenzji.

 Lubię science fiction z gatunku który większy nacisk stawia na science niż na fiction. To podejście do fantastyki przyciąga mnie w książkach, filmach i w grach planszowych także. Dlatego od razu zainteresowałem się nową pozycją od wydawnictwa Rebel: drugą edycją gry Ganimedes, trafiającą na nasz rynek jednocześnie z dodatkiem Księżyc. Wcielamy się tu w przedstawiciela korporacji wysyłającej w kosmos kolonizatorów. Żeby jednak wyruszyli w dalszą drogę, muszą najpierw dotrzeć na Ganimedesa – księżyc Jowisza – gdzie znajduje się baza promów kosmicznych. Temat bardzo fajny, zerknijmy jak reszta gry.

Informacje o grze


Autor: Hope S. Hwang
Wydawnictwo: Rebel
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: 20-40 min
Wiek: 14+
Cena: 95 zł 

 

 

Ganimedes: prostszy, niż mogłoby się wydawać

Ganimedes to gra o dość nieskomplikowanych zasadach, ale trudnych do streszczenia w jednym zdaniu. To nie po prostu set collection, albo draft czy inny hand management. Pozwólcie więc, że przybliżę Wam w skrócie zasady, zanim ruszymy dalej.

Każdy gracz ma przed sobą planszetkę przedstawiającą kilka przystanków, które muszą zaliczyć nasi kolonizatorzy, zanim wyruszą na dalszy podbój kosmosu. Te przystanki to: Ziemia, Mars i Ganimedes. Kiedy rekrutujemy nowych kolonizatorów, ich pionki lądują na Ziemi. Następnie będziemy draftować ze wspólnej puli karty wahadłowców i tabliczki akcji, które pozwolą nam przenosić pionki pomiędzy tymi przystankami – aż w końcu dotrą na Ganimedesa, gdzie zapakujemy je na promy, ruszające na podbój niezbadanych obszarów.

Od strony mechanicznej działa to bardzo prosto. Na środku stołu jest dostępna wspólna pula. Są tam tabliczki akcji, które pozwalają nam rekrutować nowych kolonizatorów, a czasem też dają drobne dodatkowe akcje. Są tam karty wahadłowców, pozwalające przemieścić kolonizatorów między Ziemią a Marsem. Dalej mamy wahadłowce, które zawiozą pasażerów z Marsa na Ganimedesa, i w końcu: promy, które ruszą z Ganimedesa w dalszą podróż, która już nie jest naszym problemem.

Może brzmi to na bardziej skomplikowane niż jest faktycznie, więc przyjrzyjmy się tym elementom osobno.

Tabliczki akcji. Bierzemy jedną z tabliczek i kładziemy w wyznaczonym miejscu na swojej planszetce. Mamy trzy wolne miejsca na te tabliczki. Tabliczka ma oznaczenie kolorystyczne (w grze występuje pięć kolorów, symbolizujących różne specjalizacje kolonizatorów, od marketingu po inżynierów) oraz symbol akcji, którą pozwala wykonać. Myk polega tu na tym, że kiedy w następnych turach będziemy brać tabliczkę oznaczoną kolorem, który już posiadamy na wcześniejszych tabliczkach – jej akcję będziemy mogli wykonać wielokrotnie. Powoli nabudowujemy sobie działający coraz lepiej silniczek. A kiedy stwierdzimy, że ten zestaw nie jest nam aktualnie do niczego bardzo potrzebny, możemy się tych tabliczek pozbyć, robiąc miejsce na nowe, a za odrzucone dostajemy dodatkowe akcje do wykonania. I budujemy silnik od początku.

Ok, to teraz wahadłowce. Też posiadają oznaczenie kolorystyczne. Też będą działać tym lepiej, im więcej kart w tym samym kolorze wzięliśmy wcześniej, ale tu nie mamy limitu miejsca – układamy te karty na dole naszej planszetki i możemy ich mieć tyle, ile chcemy. Wahadłowce mają na górze karty oznaczenie, jakich pasażerów mogą przewieźć – kolonizatorzy również występują w tych wymienionych wcześniej kolorach. Jeśli mamy na Ziemi kolonizatora w kolorze fioletowym i czerwonym, możemy zabrać z puli kartę wahadłowca, która przeznaczona jest dla dokładnie takiej pary kolonizatorów. Karta ląduje na dole naszej planszetki, odpala swoją akcję dodatkową (np. dodatkowa rekrutacja albo dodatkowe przemieszczenie kolonizatorów), skuteczniej jeśli już wcześniej mieliśmy karty w tym kolorze, a nasi kolonizatorzy przenoszą się z Ziemi na Marsa.

Mamy osobną pulę wahadłowców kursujących z Ziemi na Marsa i osobną z Marsa na Ganimedesa – więc duża część gry polega na manipulowaniu pionkami, żeby w odpowiednim momencie odpowiednie kolory znalazły się na odpowiedniej planecie. Nie możemy np. wziąć karty podwożącej żółtego kolonizatora z Marsa, jeśli nie mamy żółtego kolonizatora na Marsie.

Wreszcie na koniec: promy kosmiczne. To nasz ostateczny cel i główne źródło punktów w grze. Każdy gracz zaczyna rozgrywkę z dwoma promami już czekającymi na Ganimedesie. Każdy prom ma konkretne wymagania odnośnie pasażerów, wyznaczone przez naszą tabliczkę gracza, więc niezależne od karty jaką wybraliśmy. Jeden prom zawsze zabiera pasażerów w czterech różnych kolorach, a jeden – trzech pasażerów w tym samym kolorze. Ale karta promu, która leży na naszej planszetce gracza, decyduje o zdolności tego promu – czyli o tym, jak będzie on punktował na koniec gry. Albo da po prostu trochę punktów, albo da ich trochę mniej, ale za to od razu zrekrutuje nam kilku kolejnych kolonizatorów, albo nie da stałej liczby punktów, ale sumę zależną od posiadanych na koniec gry komponentów wyznaczonego typu. I tak dalej.

Gramy tak długo, aż któremuś z graczy uda się wysłać w kosmos swój czwarty prom – wtedy gra się kończy i następuje podliczanie punktów.

Całkiem ładny kosmos

Zanim przejdziemy do wrażeń z rozgrywki, jeszcze kilka słów o wykonaniu, bo jest dość wyjątkowe.

Styl i kolorystyka, którą widzimy na pudełku Ganimedesa, bardzo dobrze zapowiada co znajdziemy w środku. Dominuje kolor czarny, ale tworzy bardzo ładny kontrast z wyrazistymi, żywymi kolorami pionków i kart. Grafika jest mocno stylizowana – wszystko wykonane jest z poligonów, co świetnie pasuje do przedstawionych na kartach widoków – statków i stacji kosmicznych, obcych planet i dziwnych elementów flory i fauny. Całe wykonanie cechuje pewna oszczędność i minimalizm, dające bardzo ciekawy efekt estetyczny.

Wszelkie ikony, których w grze spotkamy sporo, są bardzo czytelne i intuicyjne – już po pierwszej rozgrywce raczej nie będzie potrzeby sprawdzanie czegokolwiek w instrukcji w trakcie gry.

Tutaj jako jedyny minus podałbym pewną powtarzalność grafik – jest ich całkiem sporo, ale czasem trafiamy np. kartę wahadłowca z ilustracją identyczną jak na innej karcie wahadłowca, mimo, że to inne karty z innymi zdolnościami. Grafiki są na tyle interesujące, że chętnie zobaczyłbym ich w grze większy wybór, zamiast powtórek. Ale po prawdzie – nie przeszkadza to w żadnym stopniu w rozgrywce. Gdyby się jeszcze dodatkowo czepiać – grafiki nie są przesadnie różnorodne. Styl graficzny na który zdecydował się wydawca nie pozwala na ogromne zróżnicowanie kart. Ale też nie zwracamy tu specjalnej uwagi na te ilustracje – są tłem dla ikon i zdolności. Tłem estetycznym, spełniającym swoją funkcję, nawet jeśli odrobinę monotonnym.

I ostatnia sprawa – rozmiar komponentów. Tabliczki akcji nie są zbyt duże, karty to rozmiar mini european – klasyczne “małe” karty z planszówek takich jak Załoga czy Siedem Cudów Świata: Pojedynek

Widziałem w internecie opinie niektórych graczy, że komponenty mogłyby być większe, bo gra sprawia wrażenie bez potrzeby “zmniejszonej”, ale sam nie odniosłem takiego wrażenia. Wszystko jest czytelne: nawet jeśli tabliczka akcji jest niewielka, to przedstawiona na niej ikona akcji jest odpowiednio duża. A ponieważ mechanika gry wymaga rozłożonej na środku stołu puli kilkunastu kart, Ganimedes nie zajmuje dzięki rozmiarowi komponentów zbyt dużo miejsca na stole, nawet na czterech graczy. 

Ganimedes: większy, niż mogłoby się wydawać

Ok, pozachwycaliśmy się wyglądem, to teraz do samej rozgrywki. Jakie wrażenia towarzyszą rozgrywce w Ganimedesa?

Całkiem pozytywne!

Najpierw przyjrzyjmy się samej podstawce, bez dodatku Księżyc.

Spotykamy tu mechanikę znaną z gier takich jak np. Najemnicy: biorę kartę i nie robi ona zbyt dużo, ale kolejna tego typu którą wezmę zrobi już dużo więcej, trzecia – jeszcze więcej itd. Bardzo lubię to rozwiązanie, a tu dodatkowo rozbite jest na kilka elementów – osobno kompletujemy coraz lepiej działające tabliczki akcji, osobno coraz lepiej działające karty wahadłowców – co i rusz gdzieś na naszej planszy gracza coś się ulepsza i działa coraz skuteczniej.

Dodatkowo cała gra jest taką dość interesującą łamigłówką. Mogę zrekrutować pionki w tym kolorze. Do wzięcia jest akurat bardzo pasująca mi karta wahadłowca, która podwiezie te pionki z Ziemi na Marsa. Ale niestety – nie jest dostępny żaden wahadłowiec, który zabierze ich z Marsa na Ganimedesa. Więc w następnej akcji wezmę tamtą tabliczkę akcji, a ona pozwoli mi nie tylko zrekrutować kolejne pionki, ale też “przebranżowić” jednego z tych już posiadanych i zmienić jego kolor. Kiedy zmienię ten kolor – nagle będzie mi pasował jeden z wahadłowców lecących na Ganimedesa!

Żonglujemy tu na raz kilkoma elementami – jakie pionki posiadamy, gdzie się znajdują w tym momencie, jakie karty i tabliczki już posiadamy a jakie dostępne są w puli. Każdy z tych elementów może mieć kluczowe znaczenie dla optymalizacji naszego zadania. Bo finalnie na tym polega Ganimedes – na zoptymalizowaniu tego przewozu pionków z jednej strony naszej tabliczki na drugą tak, żeby zapełnić cztery promy szybciej niż nasz przeciwnik. Sytuacja w której jeden z graczy jako pierwszy zapełni cztery promy, ale to kto inny wygra na punkty, jest niezwykle rzadka.

Ostatecznie więc Ganimedes nie jest grą skomplikowaną – ale w praktyce o wiele większą niż mogłoby się wydawać. Cel jest prosty, ale droga do tego celu wcale nie jest taka oczywista. Brać tabliczkę, która posiada bardzo potrzebą mi akcję, ale nie kombującą z moimi wcześniejszymi tabliczkami, czy może lepiej wziąć taką, która da to kombo, ale nie przesunie naprzód moich kolonizatorów? Iść w karty wahadłowców jednego koloru, bo każda następna będzie działać coraz lepiej, czy może zbierać karty we wszystkich kolorach, bo kiedy uzbieram komplet, mogę za darmo wysłać jeden z moich promów? Decyzje nie są może bardzo trudne, ale jest ich sporo i z reguły nie narzucają nam jednej, koniecznej drogi.

Natomiast negatyw, który rzucił mi się w oczy po kilku rozgrywkach – Ganimedes dość szybko staje się powtarzalny. Jasne, za każdym razem będziemy grać odrobinę inaczej, ale ostatecznie – będziemy robić to samo. Rekrutować pionki, przewozić je z Ziemi na Marsa i na Ganimedesa, by finalnie dostać za nie punkty.

Nie jest to gra do bardzo częstych rozgrywek, ale jako przyjemny, całkiem angażujący tytuł do wyciągnięcia raz na jakiś czas – nadaje się idealnie.

No ale właśnie – wszystko to dotyczy rozgrywki bez dodatku Księżyc.

Co więc takiego zmienia Księżyc?

Księżyc zmienia wszystko!

Księżyc jest objętościowo niezbyt dużym dodatkiem, ale dodającym do gry ogromne pokłady regrywalności!

Jeśli Ganimedes Was zainteresuje – bardzo polecam kupić go od razu z dodatkiem! Zmienia rozgrywkę w takim stopniu, że może naprawdę zdecydować o tym, czy gra się Wam spodoba czy nie.

No dobra, więc co pojawia się w dodatku?

Po pierwsze – tytułowy Księżyc. Kolejna lokacja, przystanek wcześniej niż Ziemia. Od tej pory, kiedy rekrutujemy kolonizatorów, możemy zdecydować, że pojawią się na Księżycu, a nie na Ziemi. Czemu moglibyśmy tego chcieć, skoro będą mieli dalszą drogę do przebycia? Dlatego, że na Księżycu znajduje się baza szkoleniowa, która pozwala nam zmienić specjalizację rekrutowanych pionków – dzięki czemu obojętnie jaki kolor miała ikona która pozwoliła nam ich zrekrutować, możemy zmienić ten kolor na dowolny jaki chcemy. Dodaje to mnóstwo kontroli do gry, dodaje momentami bardzo trudne decyzje – ten element jest super.

Ale! Na Księżycu z początkiem gry przebywa też nasz doradca! Nie możemy go podwieźć wahadłowcem, ale kiedy od czasu do czasu dostajemy dodatkową akcję ruchu – możemy ją wykorzystać, żeby przemieścić naszego doradcę. Po co go przemieszczać? W różnych celach! W zależności od tego na której planecie przebywa, daje nam pewną specjalną zdolność, bardzo mocną i przydatną w grze. A jeśli zdecydujemy się zrezygnować z tej zdolności i podwieziemy go dalej – na Ganimedesa – pozwoli nam zdobyć jedną z dostępnych płytek doradcy, dających nam do końca gry unikatową umiejętność, mogącą nawet dać nam sporo punktów na koniec gry!

Słowem – absolutnie każdy element gry staje się dzięki Księżycowi ciekawszy.

Rekrutujesz? Musisz zdecydować jak i gdzie, a to nie takie oczywiste. Podróżujesz? Musisz zdecydować czy podróżować kolonizatorami, czy doradcą. Każdy ruch doradcy to stracony ruch kolonizatorów, ale za to jakie świetne bonusy będzie nam oferował jeśli jednak z niego skorzystamy…

Płytek doradców dostajemy szesnaście, ale każda z nich jest tak unikatowa, że mamy wrażenie, jakby jej zdobycie nagle przebudowało naszą grę w coś odrobinę innego. Dostajemy zadania poboczne, pewne reguły przestają nas dotyczyć, otwierają się dla nas nowe sposoby zdobywania punktów…

To, co podoba mi się najbardziej – promy przestają być jedynym elementem decydującym o wygranej. Nadal są bardzo ważne – ale łatwiej jest o sytuację w której to nie my wysłaliśmy czwarty prom, ale to my wygrywamy punktami.

Podsumowując – Ganimedes nie jest grą wybitną, ale jest bardzo przyjemnym fillerem, nie za dużym tytułem po który czasem całkiem miło sięgnąć, dla oryginalnego wykonania, płynnych i prostych zasad. Nie namawiam na zakup, ale grę polecam – nie powinna zawieść.

Ale Ganimedes z dodatkiem Księżyc – to całkiem inna sprawa. To dłuższa, bardziej rozbudowana gra, oferująca mnóstwo różnorodnych dróg do wygranej, umożliwiająca grę na własnych zasadach, tak jak chcemy, a nie tak jak każe nam dobór kart.

Wiadomo – zwykle lepiej sprawdzić podstawową wersję gry, zanim podejmie się decyzję o dodatkach, ale w tym przypadku szczerze polecałbym wypróbować Ganimedesa od razu z dodatkiem. Staje się wtedy o wiele większą, ale w mojej opinii także o wiele lepszą, rozbudowaną grą euro.

 

Plusy
  • oprawa graficzna w bardzo specyficznym stylu
  • proste zasady
  • wrażenie ulepszania swoich akcji w kolejnych turach
Plusy / minusy
  • rozmiar niektórych komponentów
Minusy
  • powtarzające się grafiki
  • nie aż tak dobra bez dodatku

Ocena:

Ganimedes to zupełnie inna gra z dodatkiem Księżyc i bez. Bez dodatku otrzymujemy przyjemny filler, odrobinę powtarzalny, ale oryginalny. Z dodatkiem – otrzymujemy grę w której możemy podążać bardzo różnymi drogami do wygranej i za każdym razem odkrywać coś nowego. Bez dodatku: polecam. Z dodatkiem: bardzo polecam.

Dziękujemy wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji.

 

Marcin Dudek

Game Details
NameGanymede (2018)
ZłożonośćMedium Light [2.28]
BGG Ranking1830 [7.19]
Liczba graczy2-4
Projektant/ProjektanciHope S. Hwang
GrafikaOliver Mootoo
WydawcaSorry We Are French, Fractal Juegos, Hachette Board Games UK, Lifestyle Boardgames Ltd and Rebel Sp. z o.o.
MechanizmyOpen Drafting, Pick-up and Deliver and Set Collection
Marcin Dudek