Było grane! Planszowe podsumowanie miesiąca (kwiecień 2022)

Dni coraz dłuższe, pogoda coraz lepsza, ale planszówki nie ograją się same – zarówno te nowo zakupione, jak i ulubione klasyki Na co więc znaleźli czas w kwietniu nasi redaktorzy? Dziś podzielą się swoimi rozgrywkami Julia, Marcin i Mateusz.

Julia – podboje na poważnie i na wesoło (Clash of Cultures, Królestwo Królików, Lorenzo Il Magnifico)

Wiosna to idealny czas na planszówkowe rozgrywki. Wreszcie człowiek nie ma wymówki, że nie dojedzie na granie z powodu zimna – dzięki czemu udało mi się umówić na partyjkę w Clash of Cultures. Już dawno przymierzałam się do tego tytułu, zachęcona pozytywnymi opiniami, i nie zawiodłam się. Jedyne co mnie zirytowało, to nagłe zakończenie gry przez wyrzucenie 6 na kości, przez co cały wspaniały plan budowy cudu i zdobycia tryliarda punktów na koniec wziął w łeb! Niemniej bardzo polecam – wreszcie jakaś gra cywilizacyjna, która przypadła mi do gustu i nie zanudziła długością rozgrywki.

Kolejna planszówka, dosłownie odkurzona na wiosnę, to Lorenzo II Magnifico – półtora roku na półce i już zdążyłam zapomnieć jakie to dobre. Akcje odpalane z kości, zgrabna mechanika i lekka rozgrzewka dla zwojów mózgowych – to lubię najbardziej! Najważniejsze jednak, że zwycięstwem się podzieliliśmy – w jednej partii wygrał mój mąż, w drugiej ja, także rozpadu małżeństwa nie będzie. 
Przy wiosennych porządkach udało mi się też ściągnąć jeden tytuł z półki wstydu. Królestwo królików, to gra która przeleżała trochę w folii, jednak warto było czekać na rozgrywkę we czwórkę. Trochę szczęścia, trochę taktyki, przyjemne dla oka, no i co najlepsze – czarne króliki wygrały! Czy muszę dodawać, że to ja grałam czarnymi?

Marcin – niespodzianki i pewniaki (Mille fiori, Twinkle)

Kwiecień obfitował w udane zakupy planszówkowe. Miałem na oku już od jakiegoś czasu grę Mille fiori, od Reinera Knizi – w kwietniu w końcu dołączyła do kolekcji. Rozgrywka przypomina niektóre gry z gatunku roll&write, tylko że tutaj nie zaznaczamy ołówkiem pól – kładziemy na nich przezroczysty kawałek szkła w swoim wybranym kolorze. W ten sposób nadal widzimy co widnieje na danym polu, ale też widzimy do kogo „należy” dane pole. Bardzo fajne rozwiązanie, pasujące do stylu rozgrywki – plansza podzielona jest na kilka obszarów, a każdy z nich, kiedy odpowiednio dobrze będziemy sobie w nim radzić, zacznie nam dawać bonusy, często pomocne, żeby dobrze sobie radzić w innych obszarach, za co dostaniemy kolejne bonusy… Coś jakby wziąć Rzuć na tacę i wydać jako dużą, piękną planszówkę. Zdecydowanie polecam!
 
 
Kiedy kupowałem Mille fiori, rzuciło mi się w oczy niewielkie pudełko, wystawione na wyprzedaży. Mała, szybka kościanka, ciekawy temat – wziąłem. Była to gra Twinkle. Kiedy już nagraliśmy się z żoną w Mille fiori – sięgnęliśmy po to małe, niepozorne pudełko. I okazuje się, że jest to jedna z najlepszych małych gier, jakie grałem w ostatnich miesiącach. 
Twinkle to kościanka, w której budujemy gwiazdozbiory. Draftujemy kostki i łączymy je w układy, zachowując zasady – kolejna kostka musi mieć wartość niższą od poprzedniej, a do każdej kostki dołączyć możemy maksymalnie dwie kolejne. No a potem pojawiają się warunki punktowania – i to one budują grę. Dostaniemy dodatkowe punkty, jeśli ustawimy ileś parzystych wyników w linii z czerwoną kostką. Dostaniemy punkty, jeśli wyniki na naszych czarnych kostkach zsumują się w dziewięć. Albo jeśli wydraftujemy dużo kości o takiej samej liczbie ścianek jak nasza zielona kość. I tak dalej. Każdy kolor kości to inny sposób punktowania.
Rewelacyjny mały abstrakt, który trudno odłożyć, bo chciałoby się zagrać jeszcze raz, i jeszcze raz…
 
 

Mateusz – kolorowo, ale na serio (Azul: Ogród królowej, Pax Pamir)

Kwiecień to dla mnie chyba najintensywniejszy miesiąc w tym roku, pod względem poznawania nowych gier.
To również miesiąc wielu ciekawych premier, jak na przykład czwartej odsłony Azula, która według skali BGG ma wagę 3/5, a to już podchodzi pod rozbudowane, nowoczesne gry. Azul: Ogród Królowej to jednak wciąż piękny abstrakt, który ma przyciągać wzrok. Ta część, mimo, że wciąż wykorzystuje mechaniki znane z poprzednich odsłon, serwuje nam zupełnie nową skalę planowania naszej planszy. Mamy tu nowe wyzwania, większą możliwość kombinowania, ale też większą szansę na ujemne punkty. Seria Azul rośnie wraz z graczem, dając mu coraz bardziej wymagającą rozgrywkę.
 
 
W tym miesiącu miałem również okazję zagrać w Pax Pamir, grę wydaną przez Galakte, a trudno dostępną na ten moment. Nic dziwnego, że nakład rozszedł się w expresowym tempie – to świetnie wykonana gra, chociaż piękna kolorystyka nie do końca pasuje do ciężkiego klimatu wojny w Afganistanie. Ale jest przynajmniej czytelnie! Pax Pamir to gra pełna niespodzianek: zawieramy sojusze, zmieniamy strony konfliktu, maksymalizujemy efektywność naszej tury oraz planujemy kolejne, wszystko po to, aby zdominować planszę i wyprzedzić rywali. Gra doskonale łączy znane mechaniki kupowania kart, kontroli obszarów, zarządzania ręką i własnymi zasobami. W ten tytuł miałem okazję zagrać na jednym z eventów i, prawdę mówiąc, myślę o własnym egzemplarzu… Może jakiś dodruk, droga Galakto?  ;) 
 

 

Marcin i cały zespół redakcyjny Board Times

Marcin Dudek