Było grane! Planszowe podsumowanie miesiąca (styczeń 2021)
W Nowy Rok weszliśmy z przytupem. W redakcji trwają przygotowania do Planszowego Gram Prix, ale nie zaniedbujemy “obowiązków” – zobaczcie, co trafiło na stoły Arka, Miłosza i Krzyśka Sokoła.
Spis treści
Arek
Styczeń mogę zaliczyć do „planszówkowo udanych” miesięcy. Mijający miesiąc był zarazem obiecującym otwarciem nowego roku, zarówno jeżeli chodzi o liczbę rozegranych partii, jak i różnorodność gier. Na osobną refleksję zasłużyły zaś następujące tytuły:
Urbanista – jestem właśnie po 14 rozgrywkach solo i… bardzo mi się podoba. Jak dotychczas 7 razy wygrałem i 7 razy musiałem przełknąć gorycz porażki, co wskazywałoby na dobry balans. Obawiam się jednak, że kilka pierwszych, przegranych partii było wynikiem braku doświadczenia, a z czasem wygrywanie przychodzi znacznie łatwiej. Zobaczymy jak to będzie wyglądało po kolejnych 14 rozgrywkach
Tapestry – nie wiem czemu akurat teraz, ale napaliłem się na ten tytuł jak szczerbaty na suchary. I to dosłownie suchary, bo Tapestry, pomimo pięknego wykonania, klimatem nie grzeszy. Pierwsza rozgrywka była bardzo przyjemna i gra z pewnością jeszcze niejeden raz zagości na moim stole. Rozumiem jednak, że wielu geekom mogła nie przypaść do gustu, chociażby dlatego, że napis „gra cywilizacyjna” na pudełku można w tym przypadku uznać za mrzonkę.
Age of War – mniej znana (nie było polskiego wydania), niewielka gra Reinera Knizii składająca się z 7 kostek, 14 kart i instrukcji. Radosna turlanka, która mechanicznie streszcza to, co najlepsze ze Znaku Starszych Bogów, stawiając na minimalizm i „klimat” feudalnej Japonii. Przyjemny, lekki tytuł. Czy ktoś w to jeszcze gra (oprócz mnie)?
Miłosz
Krzysiek S.
New York Zoo – gorąca nowość od Uwe Rosenberga. Po raz kolejny ścigamy się w układaniu tetrisowych kafelków. Tym razem budujemy swoje własne Zoo. Gra jest dynamiczna, z wyborami – brać kafelek terenu czy zwierzę do wybiegu. Jest świetny twist mechaniczny z rozmnażaniem się danego gatunku. Szybki set-up, obłedne wykonanie, świetnie się skaluje, jest także tryb błyskawieczny dla dwóch graczy (różnorodne planszetki) i chyba można powiedzieć, że w końcu mamy godnego następcę Patchworka. Co więcej, jestem gotów ogłosić New York Zoo “Barenpark-killerem”. Warto czekać na polskie wydanie. Obowiązkowa pozycja na półce. Coś dla rodzin i coś dla geeków.
Medici: The Dice Game – Reiner Knizia to jeden z moich ulubionych projektantów. Ja wiem, że ilość jego gier powala, ale także cierpią przez to na wtórność mechaniki. Ale zawsze zgrabnie działają i to w nich lubię. I tak jest z Medici. Są lepsze, trudniejsze mechaniczne Roll and write. Może nie ma tu emocji, ale motyw przewożenia trzema statkami towarów dla Medycuszy funkcjonuje tu doskonale. Dodatkowym smaczkiem są grafiki Vincent Dutrait i świetnie zdobione kostki. Nie jest to gra warta ceny, jaką widziałem w jednym ze sklepów, ale ze te 50 pln warto się zastanowić nad nieabsorbującym, ale jednak czasami sprawiającym trudność wyboru (które towary wziąć, a które zostawić) tytułem od mistrza Reinera.
Grzesiek & cały zespół redakcyjny Board Times
- Printing Press. Para – buch! Prasa – w ruch! Recenzja. - 23 lipca 2023
- Champions! Turniej inny niż wszystkie. Recenzja. - 17 lipca 2023
- Twilight Inscription, czyli przez tabelki do gwiazd. Recenzja - 22 lutego 2023