Pic na wodę! – rysować każdy może. Recenzja
Kojarzycie film „Nietykalni”? Pewnie tak, bo to jeden z najlepszych tytułów ostatnich lat (a jeżeli nie, koniecznie to nadróbcie). Jednym z moich ulubionych wątków jest ten, w którym grany przez Omara Sy Driss, prosty chłopak z przedmieść Paryża, po wizycie w galerii sztuki nowoczesnej postanawia zostać malarzem. W efekcie (uwaga! Będzie spoiler!) jego „dzieło”, nie bez pomocy pracodawcy – Philippe’a, sprzedane zostaje za 11 tys. euro. Nie każdy ma takie szczęście (i bogatych przyjaciół ;)), ale każdy może przynajmniej spróbować zostać artystą. Najlepiej za pomocą nowej gry od wydawnictwa Rebel – Picu na wodę! Na szczęście nie trzeba mieć wielkiego talentu, ważniejsza będzie kreatywność.
Spis treści
Przybory
Pic na wodę! mieści się w niewielkiej puszce i składa się z kilkudziesięciu dwustronnych, kwadratowych kart. Dodatkowo dostajemy mały notesik i 6 ołówków. Nie ulega jednak wątpliwości, że jeżeli gra nam się spodoba, będziemy musieli szybko zorganizować nowe kartki i pisaki – zwłaszcza, jeśli będziemy chcieli zagrać w 7 lub 8 osób. Instrukcja jest estetyczna i prościutka, jak i sama gra. Do wykonania, jak zwykle w grach Rebela, nie mam żadnych zastrzeżeń. I jest kolejna solidna puszka na półce!
Jedna pełna partia w Pic na wodę! trwa tyle rund, ile osób bierze udział w rozgrywce. Na początku każdej rundy rozdajemy karty tożsamości: artystów i fałszerza (lub dwóch przy 6+ osobach). W wariancie podstawowym przekaujemy co rundę swoją rolę w prawo i każdy będzie mógł stanąć po dwóch stronach barykady, a w zaawansowanym funkcje są tajne. Różnicy w poziomie skomplikowania nie odnotowałem – obie opcje są równoważne i wybór zależy od preferencji graczy.
Artystą być
No dobrze, mamy role, i co dalej? I dopiero się zaczyna zabawa: odsłaniamy jedną kartę i sprawdzamy, jaki jest temat najbliższej wystawy. Do wyboru jest 270 propozycji, więc jest w czym wybierać. Jeśli grupa stwierdzi, że temat podoba się wszystkim, przystępujemy do szkicowania. Naszym celem jest stworzenie 3 kojarzących się z wiodącą kategorią obrazków – jak najbardziej oryginalnych w przypadku artystów i odwrotnie, najbardziej sztampowych w przypadku fałszerza. Po skreśleniu swoich trzech szkiców, krzyczymy „Pic na wodę!” i w momencie, kiedy zgłosi to przedostatnia osoba, kończy się czas i zaczyna porównywanie. Punktowanie jest bardzo proste – artysta dostaje punkty za każdy niepowtarzalny obraz, a fałszerz za taki, który narysował też ktoś inny. Proste i genialne zarazem!
Pic na wodę! ma w sobie coś z rysowanych kalamburów, ale jest przy tym całkiem oryginalny. Ważna nie jest dokładność – my byliśmy raczej tolerancyjni, o ile ktoś potrafił sensownie udowodnić, że trzy krzywe kreski to królik (kategoria: zwierzęta hodowlane) lub samuraj (kategoria: Japonia). Ważniejsza jest w przypadku artystów kreatywność, a w przypadku fałszerzy – wyczucie przeciwnika (kto zna Dixit, ten zrozumie), a to wszystko w wyśrubowanym limicie czasowym. Mieszanka wybuchowa – i świetnie się sprawdzająca. Pic na wodę! wygenerował w moim gronie tyle śmiechu, że mało która gra może się z nim równać. Warto zobaczyć, jak np. ktoś tłumaczy, że w minutę narysował… Katowice (kategoria: na Śląsku ;)).
Artystom zawsze wiatr w oczy
Czy gra ma wady? Minimalne. Notesik się w puszce mieści nieco na wcisk; ołówków mogłoby być jednak 8; kategorie bywają bardzo obszerne i bardzo wąskie; trzeba zorganizować sobie podkładki do rysowania. Największe wątpliwości wzbudził u nas balans ról – w 90% gier fałszerze dostali tęgie cięgi, a że graliśmy prawie wyłącznie w wariant zaawansowany (losowy dobór ról) niektórzy na koniec odstawali punktowo. Artystom jest łatwiej zwłaszcza w małym gronie (3-4 osoby). Wszystko to jednak razem nie zmieniało faktu, że zabawa była rewelacyjna, a przecież w takich grach to ona jest ważna, nie wynik.
Pic na wodę! to gra oparta na banalnym pomyśle, ale przy tym jedna z ciekawszych i sympatyczniejszych imprezówek, jakie ostatnio poznałem. Mogłaby być ciut tańsza (właściwie nie ma elementów unikatowych, bo nawet karty kategorii – choć pomysłowo rozwiązane – da się zastąpić), żeby można ją było nabyć w przedziale 30-40 zł, ale jakość zabawy powinna to wszystkim wynagrodzić. Trochę Dixita, trochę kalamburów, trochę świeżości – bardzo polecam!
- Generator śmiechu
- Prostota
- Oryginalność
- Fałszerzowi jest ciut trudniej (w kreatywnym towarzystwie ;))
- Stosunek zawartości do ceny nie rzuca na kolana
Ocena: (4,5 / 5)
Dziękujemy wydawnictwu Rebel.pl za przekazanie gry do recenzji.
Grzegorz Szczepański
Game Details | |
---|---|
Name | What the Fake?! (2014) |
Złożoność | Light [1.00] |
BGG Ranking | 22378 [5.71] |
Player Count (Recommended) | 3-8 (4-8+) |
Projektant/Projektanci | Stefano Negro and Walter Obert |
Grafika | Stivo |
Wydawca | Cocktail Games, Happy Baobab, Oliphante, Paris est Ludique and Rebel Sp. z o.o. |
Mechanizmy | Line Drawing |
- Printing Press. Para – buch! Prasa – w ruch! Recenzja. - 23 lipca 2023
- Champions! Turniej inny niż wszystkie. Recenzja. - 17 lipca 2023
- Twilight Inscription, czyli przez tabelki do gwiazd. Recenzja - 22 lutego 2023