Quo vadis gry planszowe?

Do odsłuchania tego wpisu polecam ten kawałek

– Czy gram w planszówki? Masz na myśli na przykład Monopoly?

– Nie. Czy uważasz, że grom planszowym odmówiono prawa do rozwoju, a na półkach sklepowych znajdziesz wyłącznie tytuł z pierwszej połowy ubiegłego wieku i jej odmiany?

Tak wygląda moja odpowiedź na to pytanie. Irytujące, ale pociesza fakt, iż rośnie świadomość wśród Polaków. Mamy do czynienia z trwającym od dobrych kilku lat ich chlubnym powrotem na stół. A skoro pojawia się popyt, pojawia się podaż. Liczba wydawców w kraju rośnie w błyskawicznym tempie [tylko w tamtym roku na tym trudnym rynku według moich szacunków pojawiło się około czterech]. Polskie edycje zagranicznych hitów nikogo już zasadniczo nie dziwią, a co bardziej zapaleni mogą z pomocą portali crowdfundingowych wydawać własne tytuły. Dlatego wiadomość o pojawieniu się wirtualnej kostki przyjąłem jako naturalną kolej rzeczy. A skoro takie cuda pojawiają się już teraz, co może być później?

–  Uważam, że z czasem zmarginalizuje się znaczenie gier zagranicznych. Wyrośnie nam pokolenie projektantów. Można to obserwować na przykładzie Wookiego, który przebił się do świadomości jako video-recenzent, a obecnie w planach wydawniczych znajduje się już kilka z jego projektów, które będą mogły stanąć na półce obok już tych wydanych. Rachunek ekonomiczny jest w tym wypadku dużo niższy, niż kupno licencji. Tak przynajmniej odczytuję intencje Galakty, która zaczyna wydawać coraz więcej własnych gier.

– Portale crowdfundingowe – szklana kula zachodzi mgłą czyniąc ją nieczytelną. Dlatego niepewnie stwierdzę, że wiele się w tej materii nie zmieni, aczkolwiek może być tak, że wydawcy spróbują ugryźć jeszcze większy niż dotychczas kawałek tortu. Możliwe, iż zważywszy na rosnącą liczbę gier będzie tak, iż sami odbiorcy staną się bardziej wymagający.

– Gry Print & Play: myślę, że ich rola wzrośnie nieznacznie, albo zmieni się ich rola. Może, bowiem pojawi się odrębna nisza rynku, czyli gier tańszych [po przerzucających koszt na użytkownika dzięki czemu autor sprzedaje tylko własność intelektualną]. albo umieszczając wersje demo do samodzielnego pobrania.

– Liczę, że wydawcy potraktują poważnie wersje próbne; pojawiające się w ŚGP dodatki będące próbką “pełnych wersji” tylko mnie w tym utwierdzają.

– Oczywiście już teraz zauważalny jest trend pojawiania się coraz większej ilości konwersji gier planszówek na systemy z iOS. W związku z rosnącym zainteresowaniem [bo są zwyczajnie lepsze w każdym aspekcie od gier pokroju “Fruit Ninja”], na pewno rozpocznie się inwazja na pozostałe systemy, zwłaszcza najpopularniejszy w tej chwili, czyli Android;.

– Jak zauważył Wojciech Becla, niewykluczone jest, że w przyszłości doczekamy się unowocześnienia planszówek.

– Uważam, że pojawią się urządzenia dedykowane grom planszowym. Jasne, mamy iPada, a planszówki na nich np. Neurohima Hex umożliwiają wygodną rozgrywkę kilku użytkownikom, ale chodzi o urządzenie dedykowane konkretnej grze. Albo wręcz elementy elektroniczne np. tabela wyników. Pewnie za bardzo wybiegłem z wyobraźnią, ale autorzy sprzętu niejednokrotnie udowadniali, że “każda potwora znajdzie swojego amatora”, czyli zbędny kawałek softu z pomocą marketingu znajdzie swoich odbiorców. Albo przynajmniej taką potrzebę sztucznie wykreuje.

– Sposób tłumaczenia gier musi ulec zmianie. Walenie obuchem przez łeb w postaci ogromnej instrukcji jak dziś ulegnie z chwilą, gdy ktoś jako pierwszy zacznie dołączać na nośnik danych tłumaczenie video i poradniki w tej formie. Gry komputerowe, o czym już pisałem, mają fantastyczny pomysł na siebie. Niech podobną formę przyjmą planszówki, ale do tego czasu trzeba zmienić mentalność graczy [wymagajcie!].

A czy wy macie jakieś interesujące wizje przyszłości, które moglibyśmy jeszcze zamieścić w tekście?