Toriki: Wyspa rozbitków – co robić na bezludnej wyspie. Recenzja
Za oknem zima (bardziej dżdżysta niż śnieżna), więc któż by nie chciał wybrać się do ciepłych krajów? Wyprawa wyrusza, lecz nasz statek trafia na sztorm i rozbijamy się w okolicach nieznanej wyspy. Ale zaraz… to chyba musi być Toriki! Tak przynajmniej twierdzi profesor. Wyprawa na ten moment przenosi się tutaj. Nie ma wyjścia, od teraz Toriki będzie naszym domem… Dopóki nie znajdziemy stąd jakiegoś wyjścia.
Toriki: Wyspa rozbitków to gra hybrydowa – oparta zarówno na komponentach fizycznych (plansza, karty), jak i na aplikacji mobilnej. Mamy tu znany z innych gier Lucky Duck Games system Scan & Play (np. Kroniki zbrodni, Kroniki przygody).
Spis treści
Informacje o grze Toriki: Wyspa rozbitków
Zajrzyjmy do pudełka
Całość po otwarciu wygląda naprawdę tajemniczo. Okazuje się bowiem, że znaczna część komponentów jest ukryta w kopertach, oznaczonych wielkimi napisami: „nie otwierać”. No cóż… Przyjdzie nam chyba na to trochę poczekać. Możemy za to zobaczyć jeden „puzel” planszy + różę wiatrów, planszę obozu i planszę na monety. Do tego mamy jeszcze talie przedmiotów i misji, ale tych nie możemy sobie przeglądać… Do gry przydadzą nam się także pionki graczy (Toriki jest przeznaczone dla 2 do 4 osób).
Całość wygląda niesamowicie barwnie. Komponenty są wytrzymałe. Kolejne odkrycia z poszczególnych kopert – także
Zasady Toriki: Wyspa rozbitków
W Toriki: Wyspa rozbitków gracze jako drużyna będą starali się wydostać z wyspy. To od nich zależy, czy pójdzie im szybciej, czy trochę wolniej. Nie mamy tu jednak jakiegoś określonego czasu na wykonanie zadania. Instrukcja jasno też podaje, że gracze nie będą ginęli i nie będziemy musieli zaczynać gry od początku. Mamy tu więc dość przyjazny tytuł. Nie znaczy to jednak, że wszystko będzie nam podane na tacy.
W trakcie gry będziemy musieli zdobyć pożywienie, realizować kolejne misje, eksplorować wyspę, by ostatecznie w jakiś sposób się z niej wydostać. Na samym początku do dyspozycji mamy raptem 4 przedmioty (łopata, luneta, siekiera i nóż). Z czasem będziemy zdobywać kolejne, a nawet łączyć je w nowe.
Przez cały czas nasze postępy musimy oznaczać w aplikacji. To w niej podajemy informacje jaki gracz przeszedł do konkretnej lokacji. W każdym miejscu dostajemy opis, co się tam znajduje, a także co możemy tam zrobić. Dodatkowo w każdej z lokacji możemy też użyć przedmiotu (którego? to już zależy od nas).
Aplikacja będzie nam więc niezbędna. Dzięki zapisanym wszystkim akcjom możemy cofnąć się w historii i sprawdzić, co robiliśmy wcześniej i jaki to miało skutek (zwłaszcza, gdy nie pamiętamy dokładnie wszystkiego).
Nie wspomniałem jeszcze o jednym elemencie: członkowie naszej wyprawy to także miłośnicy przyrody. W trakcie gry będziemy odkrywać nowe okazy fauny i flory. Pozwoli nam to nadać im własne nazwy i utrwalić to w „Atlasie przyrody”.
Gra jest podzielona na rundy, które tu odpowiadają kolejnym dniom. Każdy z dni ma 3 fazy, tak więc każdy z graczy może wykonać do 3 ruchów i akcji. Potem trzeba będzie wrócić do obozu (niejako automatycznie). W czasie każdego ruchu będziemy mogli przesunąć się na sąsiednie pole za darmo. Jeśli chcemy poruszyć się dalej, będzie nas to kosztować dodatkowe jedzenie.
Czy da się wydostać z tej wyspy?
Trochę zaspoileruję i zdradzę, że się da. Powiem nawet, że jest to nad wyraz ciekawe i wciągające doświadczenie. Moi synowie (a grałem z 3 z nich: 8, 10 i 12 lat – łącznie w 4 osoby) również nieźle się wciągnęli. Cała rozgrywka zajęła nam bodajże 4 wieczory. Czy to dużo? Całościowo jest to jakieś 8 godzin.
Jednakże nie tylko o czas przecież tu chodzi. Co z rozgrywką? Jak to wszystko się sprawdza z tą aplikacją?
Toriki: Wyspa rozbitków to trochę gra w rozwiązywanie łamigłówki. Przykładowo: widzisz planszę. O, tu są jakieś liście! Może nam się przydadzą? Ale czym by je ściąć? Obok jakieś ptaki, może byśmy je upolowali i dzięki temu będzie jedzenie. Jedzenie ma tu znaczenie. Jak to zresztą na bezludnej wyspie. Poruszanie się w ciągu tury jest w końcu od niego uzależnione. Nie zwiedzimy za dużo wyspy, jeśli nie zapewnimy sobie zapasu pożywienia. Z czasem stanie się to jeszcze bardziej kluczowe.
Wróćmy jednak do tej łamigłówki. Otrzymując na początku parę przedmiotów i misje początkowe, mniej więcej wiemy, co trzeba zrobić. Z całą pewnością dobrze poznać okolice. Być może zdobyć jakieś jedzenie. Może też przydać się cokolwiek, co jeszcze znajdziemy. Właściwie często rozdzielaliśmy się i każdy szukał czegoś na własną rękę. Czasem okazywało się, że nie da się czegoś zrobić (najczęściej brak komuś odpowiedniego narzędzia). Wszystko przypominało więc sporą łamigłówkę.
Nie zmienia to jednak faktu, że rozgrywka to także parę niespodzianek. W końcu nie wszystko było dla nas znajome. Niektóre z rozwiązań wcale nie przychodziły zbyt prosto. A raz pokusiliśmy się nawet o podpowiedź, bo nie mogliśmy wykonać jednej z misji.
Pomimo tego, że znaleźliśmy już sposób wydostania się z wyspy, nie chcieliśmy jej opuszczać z uwagi na system osiągnięć. Ostatecznie nie udało nam się zdobyć ich wszystkich, ale byliśmy blisko.
Dodatkowego smaczku dodaje grze wynajdywanie nowych przedmiotów. Możemy to robić w naszym obozie. A właściwie nawet musimy! Bez tego ciężko nam będzie ruszyć dalej. Nie zdradzę, co jest potrzebne, ale wiele razy intuicja po prostu podpowiadała nam najwięcej.
Podsumowanie
Toriki: Wyspa rozbitków jest grą przeznaczoną dla młodszych odbiorców. Owszem, nada się także do rodzinnego grania. Gracze w pełnej kooperacji starają się wydostać z wyspy, przy okazji realizując szereg innych zadań i tworząc nowe przedmioty. Wszystko to sprawia niesamowitą frajdę, a nie jest przy okazji stresujące. Gracze nie giną, nie trzeba też zaczynać gry od początku. Pomimo pewnych prostych założeń czasem trzeba trochę pogłówkować. Często nasze rozważania będą dotyczyły nowych przedmiotów: co można z czym połączyć? Albo z czego mogę uzyskać ten konkretny przedmiot? Czyżbyśmy czegoś nie mieli?
Gra odsłania się też przed nami stopniowo. Z początku mamy przed sobą tylko kawałek wyspy i parę przedmiotów. Z czasem będziemy mogli coraz więcej, ale też przestrzeni będzie więcej.
Czy warto zajrzeć do Toriki? Oj, warto.
Po całej rozgrywce zacząłem się nawet zastanawiać, jak wyglądałaby wersja dla dorosłych. I tu apeluję do wydawnictwa i Twórcy: zróbcie coś takiego dla dorosłych. Niech będzie trudno, ale w tym stylu! A co!
- świetny rodzinny tytuł
- ciekawe rozwiązanie w wynajdywanie przedmiotów
- kooperacja
- odkrywanie dodatkowej zawartości
- system osiągnięć
- aplikacja posiada też ścieżkę dźwiękową
- aplikacja, która jest niezbędna do gry (w trakcie samej gry nie będzie potrzebny internet)
- gra jest właściwie jednorazowa
Ocena:
Toriki: Wyspa rozbitków zabiera nas na kolorową wyspę. Kooperacja, łamigłówki, odkrywanie nowych elementów, tworzenie nowych przedmiotów… A przy tym czujemy się także jak odkrywcy nowych gatunków. Z całą rodziną serdecznie polecam!
Dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games Polska za przekazanie gry do recenzji.
Łukasz Hapka
Wesprzyj nas na Patronite i zdobądź planszówkowe nagrody.
Game Details | |
---|---|
![]() | |
Name | Toriki: The Castaway Island (2024) |
Złożoność | Medium Light [1.67] |
BGG Ranking | 9661 [8.39] |
Player Count (Recommended) | 1-4 (2-4) |
Projektant/Projektanci | Wojciech Grajkowski |
Grafika | Kary Jane, Tomasz Larek, Paweł Marchwicki, Ania Przybyłko and Inês Toczyska |
Wydawca | Lucky Duck Games |
Mechanizmy | Cooperative Game, Hexagon Grid and Narrative Choice / Paragraph |
- Toriki: Wyspa rozbitków – co robić na bezludnej wyspie. Recenzja - 2 lutego 2025
- Tuki – kto będzie szybszy? Recenzja - 6 grudnia 2024
- Dunder albo kot z zaświatu – gdzie dojdziemy śladami niezwykłego kota? Recenzja - 4 grudnia 2024