Czy warto odwiedzić Park Sawanna? Recenzja.
Park Sawanna pojawił się u nas w sprzedaży w tym samym czasie co inna logiczna gra Michaela Kieslinga – Azul: Ogród królowej. Azul przykuwa wzrok o wiele skuteczniej, chyba dlatego też usłyszeć o nim można w internecie dużo więcej. Jak więc Park Sawanna wypada w porównaniu? Zapraszam do lektury!
Spis treści
Informacje o grze
Wydawnictwo: Portal Games
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: 20-40 minut
Wiek: 8+
Cena: 119 zł
Co nas czeka w Parku
Przed otwarciem pudła przyjrzyjcie się przez chwilę okładce, bo w środku już tak ładnie nie będzie. Portal zmienił okładkę polskiego wydania – i chwała im za to, bo oryginalna nie była zbyt piękna – ale grafik na samych elementach już się zmienić nie udało. Nie są to najpiękniejsze elementy. Plansze graczy wyglądają jak wstępny prototyp, same kafle – stanowiące główną oś rozgrywki – są wprawdzie czytelne, ale to chyba najlepsze co można o nich powiedzieć… Na pierwszy rzut oka nie wygląda to bardzo zachęcająco.
Z pozytywów dotyczących sposobu wydania gry – komponenty każdego gracza są osobno spakowane w papierowe, ale naprawdę porządne pudełka, co bardzo ułatwia rozstawienie gry i posegregowanie wszystkiego po skończonej rozgrywce. Bardzo mi się podoba to rozwiązanie.
No dobra – obejrzeliśmy okładkę, wyjęliśmy komponenty, co dalej?
Dalej czekają nas niezwykle szybkie do wyjaśnienia zasady.
Każdy gracz dostaje swoją planszę i swój zestaw żetonów – z jednej strony w neutralnym kolorze, z drugiej – w kolorze gracza. Następnie każdy gracz w losowej kolejności wykłada swoje kafelki na swoją planszę, zostawiając tylko kilka pustych pól – pola z pożarem, drzewami i trawą. To już cały setup, to teraz rozgrywka.
W swojej turze gracz wskazuje jeden wybrany przez siebie kafelek – np. nosorożec przy wodopoju. Następnie wszyscy gracze muszą podnieść ze swojej planszy ten kafelek, przewrócić go na drugą stronę – stronę w kolorze gracza – i odłożyć w inne miejsce niż to, z którego go właśnie podnieśli. Przełożony kafelek nie może być już ruszony do końca gry. Gramy tak po kolei swoje tury, aż w końcu wszystkie kafelki będą odwrócone na stronę w kolorze graczy. Wtedy kończymy. I to całe zasady! To teraz punktowanie.
Najpierw dostajemy punkty za każde pole z trawą i drzewem, którego nie przykryliśmy w trakcie gry. Wolno je przykrywać, często jest to bardzo kuszące, gdy możemy umieścić dzięki temu kafel w pasującym nam miejscu, ale jeśli uda nam się ich nie przykryć – dadzą dodatkowe punkty na koniec gry.
Potem sprawdzamy pożary – każdy kafelek z pojedynczym zwierzęciem, który leży obok pola z “pojedynczym” pożarem (jedno płonące drzewo), jest odrzucany z gry. Tak samo kafelki z dwoma zwierzakami leżące obok podwójnych pożarów i z trzema zwierzakami obok potrójnych. Łatwo jest tego uniknąć, ale jest to jedna dodatkowa rzecz, której musimy pilnować w trakcie gry.
Kiedy już się z tym uporaliśmy – zostają jeszcze grupy zwierząt. Szukamy naszej największej grupy dla każdego gatunku zwierząt osobno. Liczbę zwierząt (zwierząt, a nie kafli, na jednym kaflu może ich być kilka!) mnożymy przez liczbę wodopojów jakie mamy w tej grupie i to nasz wynik. Siedem słoni, a dwa z nich mają wodopój na swoim kafelku? Mamy czternaście punktów.
Urok tego sposobu punktowania polega na tym, że wiele kafli zawiera kilka gatunków – a wtedy kafel taki liczy się jako należący do wszystkich tych grup. Dzięki temu możemy nasze grupy na planszy przeplatać, przecinać ze sobą, tworzyć im wspólne obszary itp.
Kto ma najwięcej punktów na koniec gry – wygrywa. I to już cała gra.
Prosto – prościej – Park Sawanna
Reguły są urzekająco proste. Gram swoją turę, mówię “trzy nosorożce”, wszyscy znajdują na swoich planszach kafel z trzema nosorożcami, odwracają na drugą stronę i gdzieś go przekładają. I to wszystko. Następny gracz, następny kafel. Gra przebiega bardzo szybko i sprawnie, jest krótka i sprawia wrażenie krótkiej, ale dzięki temu ciągle towarzyszy nam takie poczucie: “czy ja zdążę zrobić wszystko co powinienem?” Połowa gry już za mną, a tu lwy jeszcze w dwóch grupach, żyrafy nie mają jeszcze wodopoju, nosorożec musi przeskoczyć na drugi koniec planszy, ale najpierw muszę mu tam zrobić miejsce, a w tym celu muszę gdzieś ruszyć tę zebrę… O rany, zebra stoi obok pożaru!
“Prosto” nie oznacza tu wcale “łatwo”! W trakcie rozgrywki co chwila stajemy przed trudnymi wyborami. Nie mam jeszcze idealnego miejsca na kafel ze wszystkimi gatunkami zwierząt i wodopojem, a teraz właśnie muszę go przestawić – gdzie go umieszczę? Każda moja zebra wylądowała w trakcie setupu w innym miejscu planszy, a teraz muszę przesunąć zebrę – gdzie ją umieścić, gdzie najłatwiej zmieszczę w następnych turach całą ich grupę? I tak dalej, i tak dalej.
Jedyne do czego bym się tu przyczepił to dobór kolorów – jak na grę o sawannie, są one dość dziwne. Z jednej strony kafle wszystkich graczy mają taki piaskowy odcień – bardzo adekwatny. Ale kiedy więcej kafli będzie odwróconych na stronę w kolorze gracza – zobaczymy tam kolory: brązowy, czarny, szary i niebieski. Wygląda to mało “sawannowo”.
Ok, myślę, że skoro przerobiliśmy już zasady i ponarzekaliśmy na jakość wydania, mogę podzielić się z Wami opinią – Park Sawanna przypadł mi do gustu o wiele bardziej, niż nowy Azul. Porównanie nie jest jakoś specjalnie naciągane, tych dwóch gier nie łączy tylko osoba autora. Obie opierają się na pomyśle tworzenia grup różnych kafli, które układamy na planszy rodzajami – ale mamy możliwość zazębienia tych różnych grup. Azul obudowuje ten pomysł mnóstwem dodatkowych zasad i mechanik, Park Sawanna skupia się tylko i wyłączenie na tym. Obie są dobrymi grami, ale ja do Parku Sawanna siadam z o wiele większą przyjemnością.
Lwy, paraliż decyzyjny i interakcja
Jest jeszcze kilka drobiazgów, o których chciałem wspomnieć.
Po pierwsze – różnica między pierwszymi a ostatnimi turami. Często w planszówkach ostatnie tury to moment, kiedy jeszcze próbujemy wykręcić tyle punktów, ile tylko się da, myślimy nad ostatnim ruchem dłużej niż nad wcześniejszymi, bo może on o wszystkim zadecydować. Tutaj – często kilka ostatnich tur to dosłownie sekundy. Wszystko już się zdecydowało, grupy zwierząt już połączone, mamy już wybrane miejsca na nasze ostatnie ruchy – teraz już tylko trzeba je wykonać. Co wybierasz? Zebrę? Ok, moja zebra idzie tutaj. Ja wybieram nosorożca przy wodopoju. Gdzie pójdzie? No wiadomo, tutaj – do reszty nosorożców. I tak dalej. Ostatnie tury są błyskawiczne, bo we wcześniejszych turach zrobiliśmy już na wszystko miejsce.
To te wcześniejsze tury potrafią trwać dłużej. Może nie pierwsze tury w grze, ale cały “środek” rozgrywki – to moment, kiedy niektórzy gracze będą potrzebowali chwili, żeby pokombinować. Szczęśliwie – chyba nawet najmocniejsze przypadki paraliżu decyzyjnego nie będą w stanie zepsuć tempa rozgrywki. Park Sawanna to naprawdę szybka gra, więc jeśli nawet w kilku momentach na chwilę się zatrzyma – nie zdążymy poczuć nudy oczekiwania na swoją turę.
Druga sprawa – interakcja między graczami. Jest specyficzna. Występuje, ale bardzo rzadko jest efektem czyjejś decyzji.
To znaczy – decyzja drugiego gracza może nam bardzo pomóc, albo bardzo zaszkodzić. Jeśli mój przeciwnik w swojej turze wybierze kafel, który sam mógłbym teraz wybrać, bo już wiem gdzie go umieszczę – idealnie. Ale jeśli wskaże kafel na który dopiero miałem przygotować sobie miejsce, a skoro jeszcze nie zdążyłem, to nie mam pojęcia gdzie go umieścić, to wtedy mam poważne kłopoty.
Tylko, że drugi gracz nie zrobi tego raczej umyślnie. Dlaczego? Bo pilnowanie swojej planszetki to wystarczająco dużo roboty, a układ na planszy innego gracza nie jest idealnie przejrzysty dla pozostałych. Nie mogę zerknąć i od razu zobaczyć – ooo, mój przeciwnik nie ma dobrego miejsca, żeby przesunąć kafel z dwiema antylopami. Może mógłbym to zauważyć, gdybym poświęcił kilka minut na analizę jego sytuacji – ale Park Sawanna to nie jest ten typ gry.
Więc z jednej strony – możemy tu mieć dość duży wpływ na losy naszych przeciwników, ale raczej nie ma tu prawdziwej, bezpośredniej interakcji między graczami.
I ostatnia sprawa: wariant rozgrywki. W instrukcji znajdziemy zasady drobnego wariantu, z którym możemy zagrać. Jest prosty – na jednym z pustych miejsc na planszy podczas przygotowania gry umieszczamy pionek lwa. Zawsze kiedy będziemy umieszczali kafel na polu z lwem – dostajemy natychmiast tyle punktów, ile zwierząt znajduje się na kaflu, po czym przesuwamy lwa w nowe miejsce.
Bardzo nie polecam tego wariantu. W praktycznie wszystkich naszych rozgrywkach lew działał podobnie – wszyscy gracze zdobywali z niego prawie tyle samo punktów, no bo skoro ktoś wybrał teraz kafel na którym są trzy zwierzaki, to wiadomo, że warto zebrać z niego trzy punkty. Lew odrobinę komplikuje bardzo proste zasady, które są moim zdaniem największą zaletą Parku Sawanna, nie oferując zbyt wiele w zamian, bo w praktyce ma bardzo niewielki wpływ na rozgrywkę.
Czy warto się wybrać do Parku Sawanna?
Jednym słowem – warto.
A teraz trochę więcej słów.
Park Sawanna bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Nie ukrywam – wygląd gry nie nastawiał mnie do niej zbyt pozytywnie, ale rozgrywka przekonała mnie do siebie natychmiast. Proste zasady, trudne decyzje, szybkie tempo – wszystko to sprawia, że po grę chce się sięgać ponownie.
Zastanawiałem się, jak będzie za skalowaniem. Kiedy gramy na dwóch graczy – w co drugiej turze wybór kafla jest nasz. Kiedy gramy na czterech – znacznie częściej to inni gracze decydują o tym, jaki ruch wykonamy. Nie wiem dlaczego w praktyce nie prowadzi to do większych problemów, ale nie prowadzi. Na czterech graczy grało mi się równie przyjemnie co na dwóch, a dodatkowo – gra nie wydłuża się ani trochę, bo gramy swoje tury równocześnie, trwa więc tyle samo, niezależnie od liczby graczy.
Znajdziemy tu też tryb solo, a także łatwiejszy wariant rozgrywki, do gry z młodszymi.
Obawiam się, że wygląd Parku Sawanna wpłynie na jego sukces. Azul, ze swoimi bakelitowymi płytkami, piękną grafiką i motywem ogrodu przyciągnie uwagę kupujących o wiele skuteczniej. A szkoda, bo wydaje mi się, że Park Sawanna stanowi tu naprawdę fajną alternatywę, i na pewno wielu graczom spodobałby się bardziej.
A gdyby tak Park Sawanna wydany był tak pięknie jak Azul – ho ho…
Jednak nawet mimo wyglądu gry – zdecydowanie polecam ją fanom gier abstrakcyjnych z gatunku Azula. To szybka propozycja, idealna pomiędzy większymi tytułami.
- błyskawiczne do wytłumaczenia zasady
- tempo rozgrywki
- tryb “zwykły” i dla młodszych
- inni gracze mogą nam nieumyślnie pokrzyżować plany
- wykonanie, a szczególnie – grafika
Ocena:
Park Sawanna to bardzo przyjemny, szybki abstrakt, który powinien się spodobać fanom gatunku – nie oferuje niczego rewolucyjnego, ale prostota zasad i płynność rozgrywki czynią go pozycją zdecydowanie wartą uwagi.
Dziękujemy wydawnictwu Portal za przekazanie gry do recenzji.
Marcin Dudek
- Komiksy, których nigdy nie było, czyli: Sentinels of the Multiverse Definitive Edition. Recenzja. - 28 listopada 2024
- Bardzo mała przygoda, czyli Kieszonkowe Podziemia. Recenzja - 17 września 2024
- Niby jedna gra, a jednak kilka: Nibylandia. Tu żyją potwory. Recenzja - 17 czerwca 2024