Ukryci Liderzy. Recenzja
Jestem ogromnym fanem blefu w planszówkach. Czy to mała karcianka, czy potężny ameritrash, udane wywiedzenie przeciwników w pole zawsze mnie ogromnie cieszy. Jednym z moich ulubionych podgatunków jest natomiast mechanika „hidden roles”, czyli ukrytych tożsamości. Avalon, Secret Hitler, a ze świeżo poznanych i nieco dłuższych gier np. Odmęty Grozy przynoszą mi zawsze dużo emocji. Ukryci Liderzy, choć wyszli trochę znienacka (nie słyszałem o tej grze przed premierą) obiecywali podobny typ zabawy. Czy nie miałem jednak wobec gry zbyt wielkich lub po prostu niewłaściwych oczekiwań?
Spis treści
Co znajdziemy w ukryciu
Ukryci Liderzy to karcianka, w której naszym celem jest doprowadzenie do zwycięstwa jednej z czterech frakcji. Trik polega natomiast na tym, że każdy z uczestników zabawy reprezentuje dwie z nich – i potrzebuje triumfu dowolnej z wylosowanych. Oczywiście, jak przystało na grę z ukrytymi tożsamościami, nasze cele są tajne. Co więcej, nie jesteśmy zobligowani do wspierania „naszych” – czasem można nieco zamieszać i podszywać się pod lojalistę innego stronnictwa.
Wspomniałem o kartach, które są tutaj oczywiście sercem rozgrywki. Na środku stołu leży tor, po którym przesuwają się dwa znaczniki – zielony i czerwony. Zależnie od frakcji, do zwycięstwa której dążymy, chcemy osiągnąć konkretny układ:
- w przypadku, gdy jeden ze znaczników na koniec gry jest wyraźnie przed drugim, wygrywa Armia Imperialna lub Górskie Plemiona
- jeżeli znaczniki kończą obok siebie lub na jednym polu, zwycięstwo przypada Wodnym Ludom
- w przypadku, gdy oba znaczniki przekroczą pewien punkt na torze – niezależnie od ich wzajemnego położenia wygrywają Nieumarli
Nasze karty natomiast służą przede wszystkim właśnie do przesuwania obu pionków w górę i w dół toru. Ich drugim ważnym zadaniem jest odmierzanie końca gry i rozstrzyganie remisów. Rozgrywka kończy się natychmiast, gdy któryś z graczy wyłoży wystarczająco dużo kart przed sobą (zależnie od liczby graczy). Wówczas odkrywamy naszych liderów i sprawdzamy, która frakcja wygrała. Ponieważ zazwyczaj popiera ją więcej niż jeden z uczestników zabawy, o indywidualnym zwycięstwie decyduje liczba zagranych kart w kolorze danej frakcji.
Nie przeciągaj struny
Zasady mają nieco więcej niuansów (np. zagrywanie zakrytych i odkrytych kart etc.), ale chciałbym skupić się bardziej na odczuciach. Sama rozgrywka jest bowiem dość prosta, instrukcja jasna, a w tego typu grach najważniejsza powinna być dynamika gry nad stołem. Polega ona głównie na jeżdżeniu oboma pionkami i ciągnięciu liny w swoją stronę. W niektórych sytuacjach oprócz wspierania „naszej” frakcji staramy się przy okazji poodrzucać karty rywali. Sytuacja na torze jest dość zmienna i aktualnie wygrywające stronnictwo potrafi się zmienić kilkukrotnie w trakcie jednego kółeczka. Dzięki temu jednak, że możemy wygrać wspierając dowolną z dwóch przypisanych frakcji, czasem warto zmienić stronę i zamiast się siłować, zacząć grać z kimś innym do jednej bramki.
Jak bardzo Ukryci są ci Liderzy?
I tu czas przejść do mojego głównego problemu z Ukrytymi Liderami. Jakkolwiek bowiem samo przeciąganie liny jest w miarę ok, obiecanego social deduction tu po prostu nie ma. Nie jest co prawda tak, że od razu jestem w stanie ocenić, kto jest po czyjej stronie – temu zapobiega fakt, że nie zawsze gracze mają w ogóle odpowiednie dla siebie karty. Niestety przez większą część gry mało mnie obchodzi, kto jest kim. Skupiam się wyłącznie na tym, by doprowadzić do przewagi przynajmniej jednej z moich dwóch frakcji. W praktyce w zasadzie po 3-4 kółkach już każdy mniej więcej zna przynajmniej jedną z moich tożsamości i szczerze mówiąc – trochę mi z tego powodu wszystko jedno.
Odrobinę demonizuję, bo oczywiście dobrze wiedzieć, z kim należy współpracować. Jednakże nawet jak widzę, że mój sąsiad również gra pod Nieumarłych, to ja wcale niekoniecznie chce z nim współpracować. Po pierwsze – jego druga frakcja na 100% różni się od mojej, więc cele są zbieżne tylko częściowo. Po drugie – jeśli Nieumarli wygrają, to musze mieć jeszcze więcej czarnych kart od niego. Z gry obiecującej pewną drużynowość zostaje niewiele’ każdy gra pod siebie i niespecjalnie może polegać na innych.
Interakcja
Dodatkowym problemem, czy też uściślając – niewykorzystanym potencjałem są dla mnie efekty kart. Ta gra aż się prosi o więcej negatywnej interakcji, której nawet w wariancie zaawansowanym jest dla mnie za mało. Oczywiście nie każdy lubi ten typ gier, ale myślę, że dla potencjalnych nabywców ciekawsze i bardziej złośliwe efekty kart stanowiłyby wartość dodaną. Z drugiej strony Ukryci Liderzy są też dość prości, co oczywiście uważam za sporą zaletę.
Słówko o skalowaniu – tragedii nie ma, ale szału też nie. Zdecydowanie najciekawiej gra się w pełnym składzie, tym bardziej, że mamy wtedy gwarantowany balans frakcji. W mniejszym gronie mogę być jedynym liderem Wodnych Ludów i choć nie muszę dbać o rozstrzygnięcie remisu, będzie mi raczej ciężko doprowadzić do ich zwycięstwa. Musze zarazem pochwalić tempo gry – nie ma w niej przestojów, ruchy wykonuje się płynnie, a sama rozgrywka trwa mnie więcej tyle samo niezależnie od liczby graczy.
Podsumowanie
Trochę pomarudziłem, bo Ukryci Liderzy nie są grą, jaką obiecywało pudełko.. To ładna, prosta i w sumie przyjemna gierka w przeciąganie liny, ale moim zdaniem zbyt mało oryginalna, żeby pozostać na dłużej w pamięci. Elementu social deduction jest tu zdecydowanie za mało, a gra jest przez to zbyt sterylna i nieemocjonująca. Sam mógłbym jeszcze zagrać, ale szczerze mówiąc nie sądzę, żebym kiedykolwiek ponownie ją zaproponował. Było miło się poznać, ale tyle.
- łatwe do przyswojenia zasady
- szybka rozgrywka
- ciekawy pomysł z podwójnymi lojalnościami
- szata graficzna
- mało istotny element social deduction
- nienajlepsze skalowanie
- nieco zmarnowany potencjał
Ocena:
Ukryci Liderzy niestety nie do końca spełniają obietnicę – elementy blefu i social deduction są tu zredukowane do minimum. Mimo to, dzięki prostym zasadom i dynamicznej rozgrywce nie mam poczucia zmarnowanego czasu – jest to ładny, lekki fillerek z przeciąganiem liny.
Dziękujemy wydawnictwu Galakta za przekazanie gry do recenzji.
Grzegorz Szczepański
- ZnaczkoMania. Piekło pocztowe czy raj filatelistów? Recenzja - 23 stycznia 2025
- Printing Press. Para – buch! Prasa – w ruch! Recenzja. - 23 lipca 2023
- Champions! Turniej inny niż wszystkie. Recenzja. - 17 lipca 2023



