Tokken – powrót do irytacji? Recenzja.
Nie jestem ortodoksem planszówkowym. Do serca przytulę nawet Monopoly, nie odmówię partyjki. Generalnie wyznaję zasadę, że spotkanie przy grze planszowej, to przede wszystkim głębszy wymiar uczestniczenia w życiu towarzyskim. Bez trudnych pytań, bez krępujących tematów. Istnieją tytuły, które mają złą sławę, jednak nie można im odmówić wkładu w nasze hobby w czasach “przedCatanowych” lub “przedCarrcassonowych”.
Na przykład Chińczyk, wspomnienie dzieciństwa. Człowieku – nie irytuj się! To nie wyświechtany slogan, to motto towarzyszące każdej partii w tę przeklętą grę…
I tu na scenę wchodzi wydawnictwo Pink Frog, które przedstawia się w taki sposób:
“Naszym marzeniem było wydanie dobrych gier! Takich, przy których będziemy się świetnie bawić.
Takich, które łamią dotychczasowe zasady i zastane schematy. Gier w dobrej jakości, z ciekawymi rekwizytami. Gier, które zaskoczą.”
Spis treści
Informacje o grze Tokken
Autor: Nieznany
Wydawnictwo: Pink Frog
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: 30 minut
Wiek: 6+
Znam go z dzieciństwa…chyba
Tokken – tak nazywa się propozycja nawiązująca do gry z ponurej przeszłości, gry, która skłóciła wnuków z babciami, dzieci z rodzicami i była zarzewiem wielu sporów. Sporów o ten jeden zbity pionek!
Co nowego z Chińczykiem próbuje zrobić Pink Frog? Przyznam, że trzeba mieć jaja, aby zaproponować coś nowego na kanwie horroru klasy C.
Zacznijmy od wykonania.
Plansza składa się z czterech drewnianych modułów, które tworzą pole gry, dobrze wszystkim znane. Głębokie żłobienia na pionki, które tutaj przyjmują formę drewnianych walców. Wszystko wygląda bardzo eko i cudnie pachnie drewnem! Widać tu jakość wykonania i troskę o środowisko.
Ok. Jest plansza, są pionki… ale zaraz, zaraz… Gdzie jest kostka? Jest jakiś duży, biały dysk. Są naklejki, którymi musimy oznaczyć nasze bazy i domki. Jest zapakowana talia kart…
Szukam dalej… Gdzie jest ta kostka?
Zaraz… Wróć… Talia kart? W Chińczyku?
Tokken czyli Chińczyk po liftingu
W oryginalnej wersji za pomocą kostki trzeba było doprowadzić swoje cztery pionki ze startowej bazy do domku, po zrobieniu całego okrążenia na planszy. Główne niebezpieczeństwa, które nas czyhały, to losowość, z którą nic nie można było zrobić, i możliwość bycia zbitym przez przeciwnika przed osiągnięciem celu. Grę wygrywał gracz, który pierwszy wprowadził wszystkie swoje pionki do domku.
Co zmienił Tokken? Zaproponował zarządzanie ruchem swoich pionów za pomocą kart akcji!!! Czyli jest możliwość zarządzania ryzykiem i losowością.
Gracze na początku rundy otrzymują po 5 kart, kiedy się ich pozbędą rozdaje się nowe – tym razem 4. Rundę kończy trzecie rozdanie kart, także w liczbie 4. W jednej rundzie, po każdym rozdaniu, zawsze ten sam gracz jest graczem rozpoczynającym.
Ale co jest w tych kartach? Oczywiście zagrywki związane z ruchem pionka. Ale nie tylko swojego. Można poruszyć pionkiem innego gracza. Można cofnąć jego pionek. Można swój pionek ruszyć nawet o 10 pól do przodu. Można rozdzielić punkty ruchu pomiędzy dwa pionki. I tak dalej… Wszystko napisane jest na kartach.
Aby wyjść ze startowej bazy trzeba zagrać kartę “wyjście”. A może się zdarzyć, że w rozdaniu nie otrzymaliśmy takiej karty i wtedy czekamy spokojnie na nowe rozdanie. Zachowując karty. No chyba, że nasze pionki już są na planszy, na torze, wtedy ewentualnie przeciwnicy mogą je poruszyć. Czasami opłaca się to zrobić.
Na planszy wprowadzono specjalne miejsca akcji. Cztery czarne – jeśli na nich staniemy, to przenosimy się do przodu o jedną czwartą okrążenia na planszy. Cztery Białe – przenosi nas o połowę okrążenia do przodu. I tu właśnie jest pole do popisu dla psikusów związanych z ruszaniem pionkami przeciwników. Już witał się z gąską przed końcem toru… a tu bach, musi zrobić kolejne okrążenie. To brzmi nieźle…
Czy Tokken gra na nostalgii pomysłowo?
No właśnie…
Wykonanie super. Drewniana, modularna plansza. Eko pełno gębą. Tylko jednak coś nie tak z tymi kartami.
W rundzie 3 razy rozdajemy karty, już jest trochę czekania. Kostka jednak czyniła rozgrywkę bardziej dynamiczną.
Karty akcji mają ciekawe twisty, ale jednak nie czuć tego “flow” rozgrywki. Niby zarządzamy losowością, ale jednak gra trochę muli, jakby “pecet” nie spełniał wymagań silnika gry. Zamiast gwałtownie i z pasją rzucać kartami w oczekiwaniu na ruch swoim pionkiem lub przeciwnika, często się zacinamy albo przysypiamy, kiedy czekamy na swój ruch. Mało tu “świństwa” typowego dla chińczyka. Nudno, smutno i spać się chce.
Największy zarzut to kwestia kart “wyjścia” czyli możliwości wystawienia kolejnych pionów na pole startowe. Jeśli ich nie masz w aktualnym rozdaniu to siedzisz i się “kisisz”. Fakt, że rozdanie trwa relatywnie krótko. Ale to frustruje, tak jakby ktoś do końca nie przetestował tego wariantu.
I jakkolwiek to brzmi, po raz pierwszy w życiu chińczyk mi się dłużył. I wcale się nie irytowałem.
Widać tu pomysł. Wykonanie zasługuje na pochwałę, ale jest trochę niedociągnięć. Po kilku partiach stwierdziliśmy, że warto wprowadzić kilka home rules, m. in. inny sposób rozdawania kart (np. jednorazowo 6) plus dobranie karty po zagraniu lub możliwość odrzucenia karty za cenę wyjścia ze startowej bazy.
Widać jednak, że Pink Frog celuje w segment casual przez duże C, oferując wysoką jakość wykonania i prostotę zasad. Zresztą swoje gry produkują w fabryce wydawnictwa Aleksander, które znane jest gier właśnie dla takiego grona.
Wracając do przesłania Pink Frog – niby proste gry.
“Takie, które łamią dotychczasowe zasady i zastane schematy.” Prawda!
“Takie, przy których będziemy się świetnie bawić.” Niekoniecznie….
I dodatkowy smuteczek, bo nie ma na BGG i nie wchodzi w statsy, choć gra widnieje tam pod tytułem DOG. Ale zawsze to coś innego. Tokken też miał być czymś innym… no cóż.
- Zasady zabawy są banalnie proste
- To Chińczyk po liftingu
- …ale kompletnie odarty z emocji i dynamiki
Ocena:
W kategorii gier towarzyskich (czy rodzinnych) Tokken może podobać się niedzielnym graczom, ze względu na wykonanie i urozmaicenie zasad. Z drugiej strony klasyczny chińczyk stracił to, za co część osób go lubiła, a druga część nienawidziła. Tokken założył “kaganiec” niepokornej bestii. To źle.
Dziękujemy wydawnictwu Pink Frog za przekazanie gry do recenzji.
Krzysztof Sokół
- Tokken – powrót do irytacji? Recenzja. - 13 kwietnia 2022
- Men at work. Na budowie. Recenzja - 25 lutego 2021
- Zapowiedzi. Portal Games. - 3 lutego 2021