Samotna Wyspa, czyli mała duża gra. Recenzja.
Oryginalny tytuł Samotnej Wyspy brzmi „Palm Island” i jest sprytną grą słów: „palm” oznacza palmę, ale także dłoń, a Samotna Wyspa to gra, która według zamierzeń autora ma się mieścić w dłoni. To znaczy – nie wymaga miejsca na odkładanie kart, nie wymaga w ogóle żadnej powierzchni do grania, wszystkie komponenty trzymamy cały czas w jednym ręku. Czekałem z niecierpliwością na premierę Samotnej Wyspy, bo ten koncept wydawał mi się z jednej strony niesamowicie ciekawy, a z drugiej – bardzo ryzykowny. Czy taka gra może faktycznie działać i być czymś więcej niż niepraktyczną ciekawostką?
Okazuje się, że może.
Spis treści
Informacje o grze

Autor: Jon Mietling
Wydawnictwo: Lucky Duck Games
Liczba graczy: 1-2
Czas gry: 15 min
Wiek: 10+
Cena: 29 zł
Co robimy na Samotnej Wyspie?
Wyjmujemy z pudełka siedemnaście kart, tasujemy, kładziemy na spodzie kartę końca rundy. Rozsuwamy talię tak, żeby widzieć także drugą w kolejności kartę. I cały setup zrobiony. Naszym zadaniem będzie zadbanie o rozwój wioski na tytułowej Samotnej Wyspie. Będziemy musieli pozyskiwać surowce – drewno, kamienie i ryby, które pozwolą rozbudować osadę, wznieść nowe budynki, nawiązać kontakty handlowe itp.
Jak to robimy?
Odpalamy akcje z pierwszej albo drugiej karty, zdobywając z nich surowce albo inwestując w ulepszenie. Ulepszona karta wędruje na spód talii – nic nam teraz nie da, ale kiedy podejdzie ponownie w przyszłości – będzie mocniejsza niż była teraz. Jeśli natomiast bierzemy surowce – przekręcamy kartę o 90 stopni i następnie umieszczamy na końcu talii. W ten sposób będziemy nadal widzieć znajdujące się na górze karty surowce – które wykorzystujemy, żeby odpalać akcje. Właściwie to tyle zasad. Reszta – to kombinowanie co ulepszać i w jakiej kolejności, kiedy zacząć inwestować w budynki dające jedynie punkty, a nie pomagające w rozgrywce itp.
Mamy osiem rund, czyli osiem przejść przez talię, żeby zebrać tyle punktów, ile się da. Kiedy gra się skończy – dostaniemy ocenę za nasze wysiłki, zależną od liczby zdobytych punktów.
Zacznijmy więc może od najważniejszego pytania: czy da się w to grać? Czy to dziwaczne rozwiązanie faktycznie działa?
Działa! I to jak!
Faktycznie nie potrzebujemy do gry żadnej powierzchni do odkładania kart, żetonów czy czegokolwiek podobnego. Trzymamy talię w jednej dłoni, druga służy nam do przekładania i obracania kart. To, co trzymamy w dłoni – to cała gra. Posiadane przez nas surowce, posiadane przez nas budynki, specjalne zdolności, które możemy z czasem zdobyć – wszystko mieści się w talii, która z kolei mieści się w dłoni.
No przynajmniej na ogół się mieści. Mam na koncie kilkadziesiąt rozgrywek w Samotną Wyspę i muszę się przyznać – zdarzyło mi się kilka razy upuścić karty. Zdarzyło się, że kiedy miałem rozsuniętą talię, z boku wystawały cztery wysunięte karty surowców i w tym momencie musiałem jeden z tych surowców wykorzystać – całość robiła się trudna w opanowaniu.
Czy zbyt trudna? Nie. Ale trzeba się przyzwyczaić do obsługi gry. Pierwsza rozgrywka może być lekko toporna: karty będą się rozsuwały, talia będzie się rozjeżdżała w dłoni, a surowce nie będą chciały trzymać równego poziomu. Da się do tego przywyknąć, znaleźć najwygodniejszy dla nas układ dłoni i kiedy się już przywyknie – gra nie sprawia większych problemów.
Czy jest to idealnie wygodny system? Może i nie. Ale czy frajda z rozgrywki rekompensuje te drobne niewygody? Jak najbardziej!
Duża mała gra
Gdyby to było już wszystko – gra byłaby naprawdę fajna i warta polecenia. Ale to nie wszystko. W pudełku dostajemy jeszcze całkiem sporo dodatkowych elementów.
Więc po pierwsze: dostajemy jeszcze drugą talię. Można więc grać na dwie osoby. Jak się gra na dwie osoby? Ha! Jak się chce!
Możemy grać przeciwko sobie. Gra staje się w tej wersji wyścigiem – dosłownie. Kto pierwszy skończy rundę, jako pierwszy może zakupić specjalne dodatkowe karty, może więc kupić lepszą kartę niż przeciwnik. Ten wariant przypomina główny tryb rozgrywki – czyli tryb solo – ale z dodatkowym stresem wynikającym z presji czasu. Warto nadmienić – ten tryb wymaga pewnego obycia z grą. Jej obsługę trzeba mieć w małym palcu, żeby skupić się na szybkich decyzjach, a nie na tym, jak przekręcić kartę o 90 stopni tak, żeby nie upadła na stół.
Możemy też grać kooperacyjnie. Wtedy w grze pojawia się zagrożenie, z którym wspólnie musimy sobie poradzić: głód, wybuch wulkanu czy huragan. Gramy każdy swoją talią, możemy się naradzać i konsultować, a kiedy oboje dojdziemy do końca swoich talii – przed rozpoczęciem kolejnej rundy możemy wspólnie wydać surowce na walkę z zagrożeniem.
Jeśli natomiast wolimy grać solo – możemy sięgnąć po swego rodzaju kampanię! Gra oferuje zestaw osiągnięć, które odblokowują nowe karty, które możemy wykorzystywać w kolejnych rozgrywkach. Zadania są zróżnicowane, trudne do zrealizowania i satysfakcjonujące.
To wszystko w małej karciance za 29 złotych.
Zarządzanie osadą na siedemnastu kartach
Rozgrywka w dowolnym z tych trybów jest świetna. Mi osobiście najmniej podszedł tryb „gracz przeciwko graczowi” – ale wyobrażam sobie, że dla fanów gier na czas może być trybem ulubionym. To porządny sprawdzian umiejętności – na ile opanowaliśmy nie tylko samą mechanikę, ale też szybkie posługiwanie się talią.
Bardziej przypadł mi do gustu tryb kooperacyjny. Zagrożenie jest ciekawym urozmaiceniem – grając, musimy myśleć nie tylko o punktach, ale też o tym, żeby odłożyć właściwe surowce we właściwym czasie i zgrać się z drugim graczem. Nie ma tu dużo rozmowy i układania wspólnego planu, ale jest wystarczająco, żeby poczuć, że z zadaniem radzimy sobie wspólnie.
Mimo to jednak wydaje mi się, że Samotna Wyspa pozostaje grą przede wszystkim solo. Warianty dwuosobowe są naprawdę dobre i cieszę się, że są w pudełku. Ale gra błyszczy przede wszystkim w wariancie solo. To znakomita jednoosobowa zagadka – jak z tego układu kart wyciągnąć maksymalnie dużo punktów? Na co tym razem się nastawić? Idę w punkty, czy próbuję zrealizować któreś ze specjalnych zadań? Które odblokowane wcześniej specjalne karty chcę wykorzystać tym razem?
Rozgrywka nie jest bardzo skomplikowana. W dużej mierze sprowadza się do decyzji: czy chcę otrzymać coś z tej karty już teraz, czy wolę później otrzymać z niej więcej? Które budynki rozwijać najpierw? Czy oszczędzać czy wydawać zebrane surowce od razu?
Z jednej strony – to proste decyzje. Z drugiej – trzymając w jednym ręku małą talię kart, gramy w porządne euro z zarządzaniem surowcami, rozwojem technologii i planowaniem kilku ruchów naprzód. Imponuje mi to nadal, mimo, że zagrałem już ponad trzydzieści rozgrywek i podejrzewam, że imponować nie przestanie. To naprawdę świetny projekt, nie tylko planszówkowa ciekawostka.
- Idealna gdy brak miejsca na rozstawienie innych gier
- Dużo wariantów i urozmaiceń
- Wywołuje efekt: „jeszcze jedna partyjka”
- Nieprzesadnie skomplikowana
- Obsługa talii może sprawiać odrobinę kłopotów
Ocena:
(4 / 5)
Dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games za przekazanie gry do recenzji.
Marcin Dudek
Game Details | |
---|---|
![]() | |
Name | Palm Island (2018) |
Złożoność | Medium Light [1.75] |
BGG Ranking | 1000 [7.07] |
Liczba graczy | 1-2 |
Projektant/Projektanci | Jon Mietling |
Grafika | Jon Mietling and Mirko Suzuki |
Wydawca | Portal Dragon, Broadway Toys LTD, KOSMOS, Lucky Duck Games, Nuts! Publishing and PaperGames (III) |
Mechanizmy | Cooperative Game, Deck, Bag, and Pool Building, Hand Management, Memory, Move Through Deck, Simultaneous Action Selection and Solo / Solitaire Game |
- Dominion: W Nieznane. Recenzja. - 16 stycznia 2025
- Komiksy, których nigdy nie było, czyli: Sentinels of the Multiverse Definitive Edition. Recenzja. - 28 listopada 2024
- Bardzo mała przygoda, czyli Kieszonkowe Podziemia. Recenzja - 17 września 2024