10 gier, które chciałbym zobaczyć jako planszówki.

Zrodlo

To, iż gry video z planszówkami mają tyle wspólnego, że obie składają się z pewnego zestawu zasad, w tym nadrzędną – kwestia wygranej i przegranej. Poza tym mają mnóstwo różnic o czym pisałem zresztą w tym wątku.

Stąd pomysł, by w jednym z wpisów połączyć ogien i wodę, próbując wymieszać znane z monitorów serie na łamy planszówki. Dotychczas mogliśmy zagrać w m.in. “Gears of War“, czy “Age of Conan“. Jakie znane tytuły można sprzedać w tekturowym pudełku?

1) The Sims – dawno temu miałem pomysł na oddanie graczom ich planszowej edycji i wciąż uważam to za niegłupi, acz trudny w realizacji pomysł. Jej uczestnicy mieli prowadzić swojego bohatera od wczesnego dzieciństwa, po późną starość po drodze realizując ambicje życiowe. Potknąłem się na mechanice, która nie pozwalała jednozacznie wyklarować, które działania były lepsze od pozostałych. Niemniej nie odpuszczę, bo podobnie jak pierwowzór, jest otwarta na liczne rozszerzenia dodające nowe mechaniki.

2) Battlefield – co prawda na rynku jest mnóstwo gier wojennych, ale chyba żadnej, która oddawałaby specyfikę serii, czyli sprzężenia działań lądowych, morskich i powietrznych. Czuję, że dobrze zrealizowana dałaby mnóstwo zabawy. Może ktoś sprzeda polskiemu oddziałowi EA pomysł?

3) Diablo – pisałem już na ów temat w tym miejscu.

4) The Walking Dead – wybory, wybory, wybory. Mogłaby z tego powstać fajna gra solo. Nie przepadam za nimi co prawda, ale odnotowuję fakt, iż można. Zwłaszcza, że pierwowzór zgarnął w kilku miejscach tytuł gry roku, a z łatwością podobne mechanizmy można przenieść do planszówek. Wystarczy zaczerpnąć inspirację z paragrafówek.

5) X-Com: Enemy Unknown – co prawda powstała już nieoficjalna adaptacja [Target Earth], ale przeszła bez echa, a przy tym nie wdrożyła bardzo ważnych dla serii turowych starć. Jest więc przewrotnie, bo niby gra powstała, ale to jeszcze nie do końca to. Zwłaszcza, że to co zrobiono z ostatnią częścią zasługuje na oklaski i godne przeniesienie na łono planszówek.

6) Heroes Might & Magic – podobnie jak w przypadku wcześniejszego tytułu, życzyłbym sobie lepszej, pełniejszej adaptacji. O poprzedniej napisałem recenzję. Całość to crap opakowany w ładne i błyszczące [licencja] pazłotko. Gdyby ta gra nazywała się inaczej, położyłaby ją mechanika.

7) Hitman – łysy zabójca z kodem kreskowym z tyłu głowy doczekał się dotychczas pięciu gier ze swoim udziałem, ale żadnej planszowe. A szkoda, bo zabawa w skrytobójcę i jej ofiarę mogłaby być zacna, tym niemniej bardzo trudna do realizacji. Wiem, bo próbowałem. Główną przeszkodą dla potencjalnego projektanta będzie kwestia przeniesienia oryginalnej mechaniki – zwłaszcza przebieranie i ukrywanie ciał przed drugim graczem.

NFL Street – pewnie mało kto grał. Pamiętam jeszcze z czasów ery PS2 i Gamecube’a, a traktuje o futbolu amerykanskim w ulicznym wydaniu. Również i ten tytuł znajdował się na mojej potencjalnej liście projektów, ale musiał ustąpić miejsca istotniejszym. Łapcie zwiastun.

9) Street Fighter IV – nie ma, bądź nie znam wielu bijatyk w wydaniu planszowym. Jedno “Yomi” wiosny nie czyni. A może to ogólnie wymierający gatunek, bo zniknęły salony gier, a mało kto ma dziś czas na studiowane dziesiątek kombinacji? Szkoda, że autorzy gier planszowych tak często ignorują ten gatunek. Brak gotowych wzorców do naśladowania jest zarazem największym atutem dla ewentualnego designera, bo fani bijatyk wiele wybaczą, byle dostać swój ulubiony gatunek na planszy, bądź kartach.

10) X – zadanie dla Was: jaki powinien być ostatni tytuł i dlaczego?