Wyspa Skye. Recenzja

DSC00717Wyspa Skye to gra kafelkowa dla 2 do 5 graczy w której wcielamy się w Lairdów walczących o każdy skrawek lądu na tytułowej wyspie. Szybka rozgrywka i proste zasady, do tego zmienne punktowanie i ciekawa licytacja, które dodają tej grze nieco głębi.

Alexander Pfister to jedno z bardziej gorących nazwisk ostatnich miesięcy na planszówkowej scenie projektantów. Jego ostatnio wydane gry tj. Port Royal, Oh My Goods! (O mój Zboże!) i Mombasa zostały ciepło przyjęte przez graczy i recenzentów. Bardzo owocną współpracę nawiązał z Andreasem Pelikanem tworząc wspólnie dwie gry, które znalazły uznanie wśród kapituły odpowiedzialnej za wybór tytułów nominowanych do prestiżowej nagrody Kennerspiel des Jahres, czyli gry dla bardziej zaawansowanych graczy. W zeszłym roku rzeczoną nagrodę zgarnął Broom Service, w tym roku zwycięzcę poznamy 18 lipca, a do nominowanej trójki trafiła Isle of Skye. Dla wielu osób to zaskakująca nominacja, gdyż wcześniej o tym tytule nie było bardzo głośno. Przemknął mi on wprawdzie gdzieś na planszówkowym forum, gdy jeszcze nie było zapowiedzi jego polskiego wydania, ale nie zatrzymał na dłużej (może przez częste porównywanie go do nielubianego przeze mnie Carcassonne). Jednakże po pojawieniu się polskiej edycji dzięki wydawnictwu Lacerta oraz po ogłoszeniu nominacji do Kennerspiel des Jahres musiałam przekonać się jakiego rodzaju emocje oferuje mi przygoda na Wyspie Skye.

Twórcy gier lubią zabierać nas w podróż po całym globie. Zwiedzamy ważne zabytki (Notre Dame, Colosseum, Dolina Królów), zaglądamy do różnych miast (Istanbul, Jaipur, Bruges, Genua, Saint Petersburg) i zostajemy wysłani na wypoczynek na słoneczne wyspy (Bora Bora, Jamaica, Madeira, Tobago, Cuba). Wyspa Skye nie była mi wcześniej znana. Okazało się jednak, iż występujące na elementach gry zielone łąki, górskie pasma, chodzące samopas owce czy kamienne budowle zwane brochami odzwierciedlają malowniczy krajobraz drugiej co do wielkości wyspy Szkocji.

Wykonanie

Gdybym oceniała gry na podstawie ich okładek Wyspa Skye nie znalazłaby się wysoko w rankingu. Ubrany w kilt jegomość gra na dudach, obok stoi wpatrzona w niego i uśmiechająca się owieczka, gdzieś na niebie frunie mewa, a w tle zachodzi słońce nad zielonymi szkockimi wzgórzami. Po przyjrzeniu się obrazkowi na okładce nie potrafiłam wydedukować jaki jest rys fabularny tego tytułu. Może to gra ekonomiczna o produkowaniu dud, a może idąc tropem owcy będziemy je hodować na szkockich łąkach? Moje domysły szybko rozwiał krótki opis z tylu pudełka – jako przywódca jednego z klanów będę zawzięcie walczyć o dominację nad wyspą i tytuł króla. Ale walczyć na dudy, czy na miecze?

DSC00718

Pudełko z Wyspą Skye jest wypchane po brzegi grubymi tekturowymi elementami i za to duży plus. Niewielka plansza w bardzo przejrzysty sposób porządkuje rozgrywkę – tor punktacji, tor rund, miejsce na kafelki celów i ściąga, za co punktujemy na koniec gry. Tekturowe, składane zasłonki dla graczy sprawdzają się świetnie; składa się je szybko, a są o wiele bardziej stabilne niż jej cieńsze odpowiedniki występujące w wielu innych grach. Na zasłonkach z jednej strony widnieją nazwy autentycznych szkockich klanów, zaś z drugiej ikonograficznie przedstawiony przebieg rund. Do tego garść monet, kafelki celów i serce całej gry, czyli wielki (może nawet za wielki) worek z kaflami terenu. Grafiki nie zachwycają, ciężko zawiesić na nich oko na dłużej. Z praktycznego punktu widzenia są jednak bardzo czytelne i tak naprawdę ułatwiają rozgrywkę, gdyż zerkając na kafelki innych graczy od razu dostrzegamy, to co nas na nich interesuje.

DSC00719

Od lairda do króla

Historia jest prosta i mało oryginalna. Jesteśmy lairdami, czyli ot, typowymi szkockimi posiadaczami ziemskimi. Mieszkamy w ciasnym, ale własnym zamku, do którego przylegają nasze niewielkie ziemie. Zamek stoi na środku drogi, ale widocznie budowniczowie wypili za dużo whisky, którą zresztą można natrafić leżakującą w beczkach przy niektórych szlakach. Ambicje naszego rodu są jednak o wiele większe, niż zarządzanie jednym zamkiem; chcemy zarządzać wszystkimi warowniami na wyspie, chcemy zostać królem wyspy Skye. Te same ambicje towarzyszą także przedstawicielom innych klanów, dążących do poszerzania swoich włości. Jedynym rozwiązaniem tej sytuacji jest walka o dominację, walka na … punkty zwycięstwa.

Wyspa Skye to typowa euro gra, ubrana w szkocki klimat i temat zmagań skonfliktowanych stron o panowanie nad tytułową wyspą. Mechanicznie gra jest prosta i intuicyjna. Zasady zostały spisane na 4 stronach, a tłumaczy się je w 5 minut.  Od razu zdradzę, iż mimo prostoty zasad, jest tu sporo miejsca na kombinowanie.  

W trakcie sześciu rund będziemy rozbudowywać nasze włości płacąc za kafelki terenu i przyłączając je w taki sposób, aby jak najlepiej punktowały. Na początku każdej rundy otrzymujemy przychód, aby móc rozszerzać nasze ziemie – stałe 5 złota, które daje nam zamek plus dodatkowe złoto z przyłączonych do zamku beczek whisky. Od trzeciej rundy będzie można również pozyskiwać mamonę za każdego gracza, który nas wyprzedza na torze punktacji (o tym mechanizmie będę jeszcze pisać w dalszej części tekstu)

Kolejno losujemy z worka 3 kafle terenu wystawiając je przed zasłonką jako naszą ofertę sprzedażową. Jednocześnie i w tajemnicy za zasłonką musimy dokonać ważnych decyzji: wytypować jeden kafelek, który nie będzie uczestniczył w fazie kupna oraz wycenić pozostałe dwa kafelki. Ileż tu bywa kombinowania – który kafelek będzie najmniej pożądany, przy którym położyć więcej gotówki licząc, że ktoś go od nas kupi, jak wycenić kafelek, na którym nam najbardziej zależy, tak aby inny gracz go nie kupił. Wyceniając musimy liczyć się z tym, że któryś z naszych kafelków nie zostanie przez nikogo kupiony, wówczas zostaniemy zmuszeni do zapłacenia za niego tyle, na ile go wyceniliśmy.

DSC00516

Po podniesieniu przez wszystkich zasłonek kafelek, przy którym ustawiliśmy topór trafia powrotem do worka, a pozostałe są wystawione na sprzedaż. Każdy gracz może kupić tylko jeden kafelek terenu od jednego z pozostałych graczy płacąc mu tyle złota, na ile ten go wycenił. Inni gracze mogą przypuszczać, na jakiego rodzaju kafelki będziemy polować i będą tak ustalać ceny, żeby móc na nich zarobić. Ustaloną kwotę płacimy temu, od kogo kupujemy, a on dodatkowo odzyskuje to złoto, które przypisał do tego kafelka. Po jednym okrążeniu wszyscy gracze, którym zostały niekupione przez nikogo kafelki są zmuszeni kupić je dla siebie, tym samym w jednej rundzie możemy zdobyć od jednego do aż trzech kafelków.

Na kafelkach występują trzy rodzaje terenu (woda, góry, łąki), drogi, przy których czasem leżą beczki z whisky, trzy rodzaje budowli (latarnia, broch, farma), na łąkach można spotkać krowy oraz owce, a na wodzie pływają statki. Dodatkowo na 14 kafelkach (z 73) znajdują się zwoje, które określają, które elementy krajobrazu będziemy punktować na koniec gry.

Kolejny etap to rozbudowa naszego królestwa. Robimy to symultanicznie stosując się do prostych zasad: płytka musi stykać się krawędzią z inną, wcześniej już dołożoną, tereny na kaflach muszą do siebie pasować, a drogi nie muszą być połączone z innymi drogami. Kafelki można oczywiście w dowolny sposób obracać, ale raz położonej płytki nie ma możliwości później przestawić. Samo budowanie, kombinowanie gdzie dołożyć kafelek, w jaki sposób się rozbudować, żeby się nie przyblokować i najlepiej zapunktować jest niesamowicie przyjemne.

DSC00518

Nie dla samej jednak przyjemności poszerzamy te nasze włości. Po każdej rozbudowie, czyli sześć razy w ciągu gry, punktujemy królestwa zgodnie z obowiązującym w danej rundzie żetonem punktowania. Cóż to za żetony? Na początku gry losujemy 4 z 16 płytek, które określają warunki punktowania i losowo rozkładamy je na polach od A do D. Każda z nich będzie aktywowana trzykrotnie w czasie całej gry, a o kolejności ‘odpalenia’ przypomina plansza główna. Im dalsza runda, tym więcej żetonów będzie punktowało.

Po sześciu rundach do zgromadzonych w czasie gry punktów doliczamy dodatkowe ‘pezety’ za zachowaną gotówkę oraz symbole zwojów, tym samym wyłaniając nowego króla wyspy Skye.

Wrażenia

Lubię być pozytywnie zaskakiwana i tak też zadziało się w przypadku Wyspy Skye. Nie miałam wielkich oczekiwań od tego tytułu, nie zostałam wcześniej nakręcona recenzjami, czy głosami innych graczy. Zasiadłam z ‘czystą’ głową i od pierwszej partii wciągnęło mnie tworzenie swoich włości. Trzeba jednak jasno powiedzieć – szkocki klimat jest tu mało wyczuwalny. Gdyby nie pan w kilcie na okładce i nazwy rodów nie domyśliłabym się, że akcja gry dzieje się w Szkocji. Od przedstawiciela gier euro trudno wymagać głębokiego i ociekającego z każdego elementy gry klimatu, wszak tu liczy się mechanika i dobra strategia na zdobywanie punktów zwycięstwa.

DSC00522

W Wyspie Skye nie odnajdziemy nowatorskich mechanik, które zrewolucjonizują świat gier planszowych. To solidna, dobrze skrojona gra łącząca w sobie znane mechaniki i wyciskająca z nich, to co najciekawsze i sprawiające frajdę. Zasady są na tyle proste i klarowne, że do gry można zasiąść w gronie rodzinnym, aby oddać się sielskiemu rozbudowaniu własnego królestwa. Jednakże gracze także odnajdą się na wyspie Skye, gdyż jest w niej przestrzeń na nieco strategii i przeliczanie opłacalności ruchów. A wszystko to w około 60 minut, które się absolutnie nie ciągnie, bo część akcji wykonujemy symultanicznie.

Mechanizm wyceniania i kupowania kafelków działa bardzo dobrze. Wprowadza on nieco niepewności i blefu. Nie możemy być do końca pewni, czy uda nam się pozyskać upragniony kafelek, musimy więc zawsze mieć plan awaryjny. Ustalanie cen za kafelki jest podstawą interakcji między graczami. Musimy obserwować królestwa innych graczy, aby móc z rozsądkiem wycenić płytki terenu zachowując pewien balans. Z jednej strony chcemy trochę na nich zarobić kusząc innych graczy, z drugiej zaś strony nie chcemy przepłacić. Przykładowo, mając przed sobą kafelek z dwoma owcami i widząc, iż nasz przeciwnik je kolekcjonuje, nie będziemy chcieli zbyt nisko wycenić tej płytki. Jednocześnie zawsze musimy mieć na uwadze to, że danego kafelka nikt od nas nie kupi i tym samym trafi on do nas za ustaloną wcześniej kwotę. Jeśli nie będziemy w stanie dołożyć go do królestwa zgodnie z zasadami stracimy i kafelek i pieniądze.

Choć kafelki terenu dobieramy losowo, nie jest to frustrujące i bolesne. Losowość ta jest równa dla wszystkich, a wyboru dokonujemy nie tylko kierując się naszymi trzema płytkami, lecz spośród płytek innych graczy. Dość istotne są kafelki ze zwojami – jest ich łącznie 14, po dwa każdego rodzaju, a dają one dodatkowe punkty na koniec gry.

To, co bardzo podoba mi się w Wyspie Skye to cztery jawne cele losowane z większej puli na początku gry. Każdy od razu ma informację, co i w jakiej kolejności będzie punktowało. Ta zmienna kolejność punktowania poszczególnych celów wymusza na nas kombinowanie, aby w każdej rundzie przygotowywać się do tego, co będzie punktowało w rundzie następnej. Nie warto skupiać się na wszystkich celach, bo gra jest na tyle krótka, że nie jesteśmy w stanie maksymalnie wszystkiego zrealizować.

DSC00721

Mocną stroną Wyspy Skye jest jej regrywalność. Duża liczba kafelków terenu, które pojawiają się w losowej kolejności i nigdy w czasie jednej partii nie zostaną wszystkie wyciągnięte gwarantują, iż każda rozgrywka będzie inna. Dodatkowo wspomniane wyżej kafelki celów, które determinują inny sposób grania za każdym razem.

Sporo dyskusji pojawiło się wokół zastosowanego mechanizmu wyrównywania szansy, w którym przegrywający gracze dostają gotówkę, a której wysokość jest zależna od rundy oraz ilości wyprzedzających ich przeciwników. W zamyśle ma to zapobiec tworzenia się kuli śnieżnej, gdzie gracz prowadzący zdobywając z rundy na rundę coraz więcej punktów jest nie do doścignięcia. Można by odnieść wrażenie, że ten element jest niezbalansowany, że premiuje słabsze osoby. Czy tak jest w rzeczywistości? Powiem szczerze – nie wiem. W rozegranych przeze mnie kilku partiach wygrywały i osoby, które od początku prowadziły i te, którym pomogła dodatkowa mamona.

DSC00524

W różnych recenzjach przewinęło się porównanie Wyspy Skye do klasyki gier kafelkowych, czyli Carcassonne. Oprócz wspólnego elementu jakim są kafelki i sposobu dołączania ich według terenu nie widzę większych podobieństw (w Carcassonne grałam już dawno temu i nie przypadło mi do gustu, więc może czegoś nie pamiętam:)). Pod względem przyjemności z łączenia płytek połączonej z realizacją celów Wyspa Skye przypomina mi nieco za to Zamki szalonego króla Ludwika. Może kogoś to zaskoczy, ale takie było moje skojarzenie po pierwszej partii. Cenię sobie gry, które mają nieprzekombinowane zasady dające jednocześnie przestrzeń do satysfakcjonującego główkowania. Wyspa Skye to bardzo dobry tytuł, warto zatem przyglądać się baczniej grom tworzonym przez duet Pfister & Pelikan.

 

Plusy
  • Spora regrywalność
  • Dobra skalowalność (choć mi najlepiej grało się w 3-4 osoby)
  • Świetna relacja cena-jakość-przyjemność z rozgrywki
  • Proste i klarowne zasady, a przy tym dużo kombinowania w czasie gry
Minusy
  • niewyczuwalny klimat
  • nudna grafika
  • dyskusyjny handicap nagradzający słabszych graczy

Ocena: 4.5 out of 5 stars (4,5 / 5)

Dziękujemy wydawnictwu Lacerta za przekazanie gry do recenzji.

Agata Freindorf

Tę i wiele innych gier możesz kupić w dobrej cenie w sklepie naszego partnera – planszostrefa.pl

Game Details
NameIsle of Skye: From Chieftain to King (2015)
Accessibility ReportMeeple Like Us
ZłożonośćMedium Light [2.25]
BGG Ranking272 [7.39]
Liczba graczy2-5
Projektant/ProjektanciAndreas Pelikan and Alexander Pfister
GrafikaKlemens Franz
WydawcaLookout Games, 999 Games, Albi, Compaya.hu: Gamer Café Kft., Funforge, GoKids 玩樂小子, Hobby Japan, Hobby World, Kaissa Chess & Games, Lacerta, Ludicus, Mayfair Games, PaperGames (III), SD Games, uplay.it edizioni and Zhiyanjia
MechanizmyCatch the Leader, Commodity Speculation, I Cut, You Choose, Set Collection, Tile Placement and Turn Order: Progressive
Agata Freindorf
Latest posts by Agata Freindorf (see all)