Krwiopijca, czyli jak być złośliwym deweloperem. Recenzja gry.

KrwiopijcaKrwiopijca to gra o byciu właścicielem kamienic – bardzo wredną osobą, która stara się wycisnąć każdy grosz z najemców i przy okazji zaszkodzić konkurencji. Zarządzanie domem kojarzy mi się z moim teściem. Co chwile jakieś remonty, naprawianie uszkodzeń lub szukanie lokatorów. Całe szczęście Krwiopijca ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Jakoś nie podejrzewam (jeszcze!) teścia o to, że będzie zlecał morderstwo, nasyłał dzikich lokatorów lub podkładał gdzieś bomby. W taki humorystyczny sposób gra Krwiopijca podchodzi do tematu bycia żądnym zysków deweloperem. W oryginale nosi ona tytuł Friese’s Landlord i jest ona reprintem gry z 1992 roku.

Autorem gry jest Friedmann Friese, znany przede wszystkim z tytułu Wysokie Napięcie.

Co w mini pudełku?

Krwiopijca - karty

W środku znajdziemy przede wszystkim multum bogato ilustrowanych kart. Są one niestety w dość nietypowych wymiarach i raczej nie da rady dobrać do nich odpowiednich koszulek. Z drugiej strony jednak, to koszt tego przedsięwzięcia wyniósłby połowę wartości gry.

Bardzo spodobały się mi plastikowe żetony, które posłużą nam za pieniądze/punkty. W końcu nie są to papierki imitujące banknoty! Jest to dla mnie duży plus. Poza tym można je swobodnie używać w innych grach.

Instrukcja napisana jest poprawnie. Jednak ilość drobnych zasad powoduje, że trzeba dobrze ją przeczytać i często wertować w czasie rozgrywki. W naszych rozgrywkach nie obyło się bez sytuacji, gdzie instrukcja nie wyjaśniała wystarczająco konkretnej sytuacji. Szerzej napisze o tym w podsumowaniu.

Zarówno na kartach, jak i w zasadach gry znaleźć można literówki. Stąd mój apel do wydawców: niech ktoś sprawdza osobę, która jest odpowiedzialna za korektę! Ponieważ potem wychodzą takie kwiatki jak: “To jes mieszkanie” lub “usrój”… Drugi przykład akurat nie z Krwiopijcy, ale chyba rozumiecie o co mi chodzi? Ktoś może zarzucić, że mi też zdarzają się błędy lub literówki. Racja, ale pisanie recenzji to nie jest moja praca, tylko zabawa.

Budujemy, wysadzamy, zbieramy czynsz…

 Friedmann Friese - Krwiopijca - recenzja

Przejdźmy do sedna, czyli do rozgrywki. Krwiopijca to gra od dwóch do sześciu graczy. Ja grałem tylko z żoną i skupię się na wrażeniach z rozgrywki dwuosobowej. Niemniej zanim do nich przejdziemy, to pokrótce opiszę, co dzieje się w trakcie rozgrywki.

Naszym celem jest zdobycie jak największej ilości pieniędzy. Jak do tego dążymy? Poprzez budowanie kamienic i manipulacje lokatorami.

Na początku rozgrywki każdy z uczestników ma 3 pieniądze i pięć kart na ręce. Podstawowe karty w grze spełniają dwie funkcje: na awersie mają lokatorów lub zdolności specjalne, a z rewersów buduje się domy. Oczywiście obu tych funkcji nie możemy połączyć i jeśli stawiamy kamienice, to tracimy wszelkiego rodzaju zdolności kart.

Na początku każdej tury uczestnik sprawdza kontrolowane przez siebie budynki i wprowadza zdolności specjalne mieszkańców, którzy się w nich znajdują. Na przykład jeśli gdzieś mieszkają skłotersi to jeden lokator opuszcza dany dom. W tej fazie można też zapłacić kaucje i wyjść z więzienia.

Następnie przechodzi się do fazy zagrywania kart. Stawiamy w niej kamienice, wprowadzamy lokatorów i używamy kart specjalnych. Budynki, jak już wspomniałem, buduje się z posiadanych na ręce kart. Maksymalnie może się on składać z pięciu kondygnacji. Jest to ważne, gdyż niektórzy lokatorzy nie będą mieszkać w za wysokich domach. Mieszkańcy również mają specjalne zdolności. Na przykład hakerzy łączą się w sieć i płacą więcej czynszu, studentów nie można zamordować, a szalony naukowiec tworzy potwory – nowych lokatorów. Żeby było ciekawiej, to możemy wprowadzać mieszkańców do domów innych graczy. Na pewno przeciwnik ucieszy się, kiedy do jednego z jego budynków wprowadzi się kapela rockowa i spowoduje wyprowadzenie wszystkich pozostałych mieszkańców. Kartami specjalnymi zazwyczaj będziemy przeszkadzać naszym przeciwnikom. Możemy zlecać zabójstwa, przeprowadzać lokatorów czy też wyburzać kamienice. Przed niektórymi kartami chroni policja, która może spowodować, że zlecający przestępstwo trafi do więzienia.
 Friedmann Friese - Krwiopijca - recenzja
Ostatnia faza w grze to zbieranie czynszu. Zbieramy go od mieszkańców oraz z pustych mieszkań. Trochę to dziwne, bo w rzeczywistości puste mieszkania generują straty, ale to tylko gra… Za zebrany czynsz, i tylko za niego, możemy zakupić nowe karty na rękę. Pierwsze pięć kosztuje 1 pieniążek, a następne są po 2. Gdy zakończyliśmy już swoją turę, to kolejkę rozpoczyna następny gracz.
 Friedmann Friese - Krwiopijca - recenzja
Jest to bardzo zwięzły opis rundy, który miał na celu przedstawienie Wam zarysu całej rozgrywki. Krwiopijca ma bardzo wiele drobniutkich zasad, których opisanie zajęłoby stanowczo za dużo czasu. Mam nadzieje, że chociaż pokrótce udało mi się zaprezentować klimat tej gry. Rozgrywka kończy się, gdy nie będzie już kart do dociągania. Wtedy każdy z graczy ma jeszcze jedną turę i wyłania się zwycięzcę – osobę, którą zdobyła najwięcej pieniędzy.

 Friedmann Friese - Krwiopijca - recenzja

Wesoło, ale…

Przypominam, że graliśmy w Krwiopijcę tylko w dwie osoby. Dlaczego? Ponieważ gra ta ma wiele drobnych zasad, które łatwo pominąć w trakcie tłumaczenia. W związku z tym ciężko było nam ją zaprezentować naszej grupie. Jak na taka “małą” grę też dość często musieliśmy wertować instrukcję, co było dość zaskakujące. Chce też zwrócić uwagę, że niektóre reguły są nieprecyzyjne – na przykład kilku hakerów w budynku + karta Przeprowadzka + karta Pośrednik… Ile czynszu płaci wyprowadzający się haker? To tylko jeden przykład. Uwierzcie mi, mieliśmy więcej podobnych sytuacji.
Krwiopijca - lokatorzy
Krwiopijca z całą pewnością jest grą zabawną. Osoby lubiące negatywną interakcję z całą pewnością znajdą coś dla siebie. Możemy wprowadzać przeciwnikom skłotersow, wysadzać kamienice w powietrze, a oni mogą nam odpowiadać nasyłając na nas policję lub psychopatę (tak psychopatę bądź świra, a nie lunatyka, jak to jest błędnie przetłumaczone w grze…).

W dwie osoby jest sporo kombinowania przy wymyślaniu jakiś combosów oraz podczas zastanawiania się z których kart zbudować kamienice. Przypuszczam, że w większą ilość osób gra przybierze charakter bardziej chaotyczny, a co za tym idzie – zabawny. Są to tylko moje domysły. Krwiopijca to niby taka “mała”, niepozorna gierka, a daje sporą dawkę wysiłku umysłowego. Oczywiście zakładając, że gramy na pełny wariant ze zdolnościami lokatorów, bo można grać w uproszczoną wersje – bez ich “mocy”.
Krwiopijca i ty możesz mieć swoją kamienicę
Losowość w grze jest dosyć znacząca, gdyż zdarzały się nam gry, w których jedna ze stron przez dłuższy czas nie miała żadnych lokatorów w kamienicach. Przez to jeden z graczy od samego początku zyskiwał sporą przewagę nad drugim. Gry zajmowały nam około 40 minut, czyli tyle, ile widnieje na pudelku. Z całą pewnością czas spędzony przy Krwiopijcy się nie dłużył. Grę mogę śmiało polecić i bardzo cieszę się, że trafiła do naszej kolekcji.
gra karciana Krwiopijca
Na sam koniec napiszę kilka słów na temat klimatu… Rozumiem, że jest to gra z „przymrużeniem oka”. Grafiki przedstawiają skłotersów palących nie wiadomo co. Hakerzy mają ubrane koszulki Metallici, porozrzucane Red Bulle po mieszkaniu i plakat World of Warcraft. W żadnym stopniu mi to nie przeszkadza. Nawet karta knajpy, gdzie „przebywa podejrzana klientela” nie wzbudza we mnie negatywnych emocji. Jakkolwiek by to zabrzmiało, ale do zabijania ludzi też już przywykłem… w grach. Jednak jedna rzecz zwróciła moją uwagę – matka z dziećmi. Jej wizerunek przedstawia biedną kobietę gotującą obiad, która trzyma na ręku dziecko. Zasady tej karty mówią: „z uwagi na uciążliwy hałas dobiegający z jej mieszkania…”. Według mnie jest to troszeczkę niesmaczne, gdyż poniekąd autor śmieje się z nieszczęścia, którym jest samotne wychowanie dzieci w trudnych warunkach, jak to przedstawia ilustracja. Skoro ma to być gra zabawna, to ową kartę można by zastąpić czymś innym, jakimś innym „głośnym” lokatorem. Rodziną z nieznośnym ptakiem na przykład. Sami mamy papugę i byłaby ona uciążliwa dla sąsiadów, jakbyśmy mieszkali w kamienicy. Cokolwiek, ale niech to nie będzie samotna matka z dziećmi.

Plusy
  • negatywna interakcja
  • spora dawka myślenia
  • plastikowe żetony pieniędzy
  • rozgrywka nie dłuży się
Minusy
  • błędy edytorskie
  • wiele drobnych zasad
  • nieprecyzyjne zasady
  • karta „Matka z dziećmi”

Ocena: 4 out of 5 stars (4 / 5)

Dziękujemy wydawnictwu Lacerta za przekazanie gry do recenzji.

Tomasz “Jose” Waldowski

 

Game Details
NameFriese's Landlord (2013)
ZłożonośćMedium Light [1.78]
BGG Ranking4301 [6.48]
Liczba graczy2-6
Projektant/ProjektanciFriedemann Friese
GrafikaLars-Arne "Maura" Kalusky
Wydawca2F-Spiele, Arclight Games, Edge Entertainment, Giochi Uniti, Ideal Board Games, Korea Boardgames, Lacerta, Stronghold Games and Swan Panasia Co., Ltd.
MechanizmyHand Management, Income, Open Drafting, Take That and Victory Points as a Resource
for2players