Wysokie wymagania, czyli: K2 Digital Edition. Recenzja
Na platformie Steam pojawiła się jakiś czas temu cyfrowa wersja gry planszowej K2, w której wcielamy się w uczestników wyprawy, mającej na celu zdobyć tytułowy szczyt. Fizyczną wersję poznałem już lata temu – i mój główny z nią problem polegał na braku ludzi do grania. Czasem zdarza się taka sytuacja – gra jest popularna, zdobywa bardzo wysokie oceny, otrzymuje nawet dodatki, ale pechowo – Twoi znajomi akurat nie są fanami. No i co wtedy? Trzymać grę w szafie, żeby lądowała na stole tylko przy jakichś wyjątkowych okazjach, raz na parę lat? Bez sensu.
Spis treści
Informacje o grze
Wydawnictwo: Devon Games
Liczba graczy: 1-5
Czas gry: 10-30 minut
Wiek: 13+
Cena: ?
Znane, nieznane
Pierwsze odpalenie gry i pierwsza niespodzianka. Jeśli kojarzycie planszową wersję K2 – wcale nie poczujecie się tu od razu jak w domu. Gra otrzymała zupełnie nową oprawę graficzną, w pełnym 3D. Nie mamy tu prostego przeniesienia planszy na ekran komputera – to po prostu nowoczesna gra wideo, na mechanice gry planszowej.
Kiedy wskakujemy w rozgrywkę – naszym oczom ukazuje się szczyt, który będziemy próbowali zdobyć, przedstawiony zupełnie realistycznie (planszowa wersja posiadała trochę komiksową kreskę). Kamera powoli oddala się, uświadamiając nam, jak daleka droga przed naszą ekipą.
Muszę przyznać – dość długo przyzwyczajałem się do wyglądu gry. Jest estetyczna, zdecydowanie! Czytelna – jak najbardziej!
Ale nie wygląda jak oryginał. A ja bardzo lubiłem charakterystyczny wygląd oryginału. To chyba ten element, którego tu mi trochę zabrakło – komputerowe K2 nie wygląda charakterystycznie. Jest realistyczne, ale przez to nie zapada tak bardzo w pamięć.
Ale to osobna kwestia, do której jeszcze sobie wrócimy. Na razie rzućmy okiem na samą mechanikę.
Droga na szczyt
Kontrolujemy dwóch alpinistów, mając do dyspozycji rękę kart. Chcemy dotrzeć nimi jak najwyżej, najlepiej – na sam szczyt. Ale co nawet ważniejsze – chcemy też z tej podróży wrócić. W tym tkwi trudność. Wyobraźmy sobie: jeden z naszych alpinistów zdobył już K2, przed drugim jeszcze kawałek. Czy ryzykujemy i próbujemy dotrzeć na szczyt jeszcze drugim? To zapewni nam dużo wyższy wynik, ale tylko pod warunkiem, że ten etap podróży przeżyjemy. Alpinista, który podróży nie przeżyje, nie zapewni nam na koniec gry żadnych punktów. To element push your luck w rozgrywce – możemy spróbować szczęścia i powalczyć o więcej punktów, ale ryzyko jest wtedy spore, stawiamy na szali zdobyte do tej pory punkty.
A jak to wygląda od strony mechaniki?
W każdej rundzie otrzymujemy rękę kart, z których wybieramy trzy do zagrania. A karty oferują nam dwie rzeczy: punkty ruchu i punkty tlenu. Punkty ruchu pozwalają nam przesuwać się w górę i w dół po planszy. Trasa rozwidla się wielokrotnie i wybierać możemy ścieżkę najlepiej pasującą do naszych aktualnych możliwości. Niektóre karty mają dodatkowe urozmaicenie – dają nam więcej punktów ruchu do podróży w dół, niż w górę, więc warto je zachowywać na awaryjne momenty, kiedy trzeba będzie szybko zejść na bezpieczniejszą wysokość.
No właśnie – a to, jak niebezpieczna jest wysokość, na której aktualnie przebywamy, wyznaczone jest kosztem w postaci tlenu. Im wyżej, tym kosztowniej, a karty dające nam tlen stają się coraz cenniejsze. Nie możemy więc przebywać na takiej wysokości zbyt długo – trzeba zaplanować szybki wypad na szczyt, zgarnięcie punktów zwycięstwa i szybką ucieczkę.
Kiedy połączymy to z faktem, że nasi wspinacze z reguły będą w danym momencie na różnych wysokościach – tworzy to łamigłówkę, która jest główną treścią K2. Jakie karty wybrać w danym momencie, jakie odrzucić, które przydzielić któremu alpiniście, jak przetrwać trudne warunki wyższych etapów, czy ryzykować zdobycie szczytu…
Droga powrotna
Różnice i podobieństwa
Mój stosunek do elektronicznej wersji K2 przypominał jazdę rollercoasterem. Na początku nie mogłem się przekonać do realistycznej oprawy graficznej, pozbawionej tej komiksowej lekkości. Wydawała mi się “zimna” (pun intended), pozbawiona charakteru i mniej czytelna. Po paru rozgrywkach coś “zaskoczyło”. Zalety zaczęły przysłaniać wady – oryginalna plansza nie mogła oddać skali naszej ekspedycji, tutaj widzimy jak gigantycznym zadaniem jest zdobycie szczytu. Jeśli chodzi o czytelność – widniejące na planszy wartości liczbowe są pewnym ułatwieniem, widzimy wyraźnie jaki ruch skończy się jaką sytuacją.
Ostatecznie moja opinia wylądowała chyba gdzieś pośrodku. Zdecydowanie wolę planszową oprawę graficzną, ale muszę przyznać, że ta wersja ma pewnie trochę szerszy appeal i zdecydowanie ma swoje zalety.
Przeniesiona na ekran plansza może trafiałaby do fanów oryginalnego wydania, ale wyglądałaby o wiele skromniej. Wersja którą dostajemy nie ma się czego wstydzić – ma naprawdę świetną oprawę graficzną, ładnie oddaje grę światła i warunki pogodowe. No ładna jest – trzeba jej to przyznać. Więc rozumiem taką decyzję, nawet jeśli sam wolałbym inną – a przynajmniej chętnie powitałbym opcję wyboru klasycznego wyglądu.
Dwie osobne sprawy na koniec – jak wypada K2 jako elektroniczna wersja planszówki, i jak wypada K2 jako gra.
Jako elektroniczna wersja znanej gry – spisuje się świetnie. Wygląda dobrze, działa sprawnie, oferuje kompetentnego komputerowego przeciwnika, a z czasem będzie się rozrastała, oferując nowe opcje.
Jako gra – również wypada naprawdę dobrze. Gdybym miał się czepiać, powiedziałbym, że cierpi na syndrom, który pojawia się w niektórych elektronicznych wersjach planszówek – zdecydowanie “zmniejsza” oryginalną grę. K2 zapamiętałem jako średniej wielkości tytuł, nie była to gra duża, ale mogła stanowić “główne danie” podczas spotkania. Komputerowe K2 jest błyskawiczne i staje się praktycznie fillerem – a przez to trochę inaczej postrzegam też samą rozgrywkę i inaczej się w nią angażuję.
Ryzykowna decyzja w grze trwającej półtorej godziny to coś, do czego nie podchodzi się lekko. Ryzykowna decyzja w grze na 10-15 minut? To zupełnie inna bajka.
Nie jest to minus K2 i zdecydowanie nie jest to wrażenie, jakie musi robić na każdym graczu.
Po całości – jest to więc tytuł, który mogę polecić. Grywalny, estetyczny, powiedziałbym, że pozytywnie wyróżniający się wydaniem na tle rozmaitych innych elektronicznych edycji gier planszowych. Czy Was zachwyci? Nie wiem, ja osobiście lubię planszowe K2, ale wśród moich znajomych nie okazało się przebojem. Ale jeśli szukacie planszówki do pogrania na komputerze – warto rzucić okiem, może przypaść Wam do gustu!
- eleganckie wykonanie
- dobry tutorial
- przystępne zasady
- poziom trudności
- mniej “charakterystyczny” wygląd niż w planszowej wersji
- brak
Ocena:
K2 to planszowy klasyk, który w wersji elektronicznej wypada zaskakująco świeżo. Gra jest o wiele szybsza i wydaje się przez to “mniejsza”, niż jej fizyczny odpowiednik, ale dzięki temu tym łatwiej do niej usiąść. Polecam, zarówno fanom oryginału, jak i osobom poszukującym na Steamie alternatywy dla klasycznych gier planszowych.
Dziękujemy wydawnictwom Rebel i Devon Games za przekazanie gry do recenzji.
Marcin Dudek
Wesprzyj nas na Patronite i zdobądź planszówkowe nagrody.
- Bardzo mała przygoda, czyli Kieszonkowe Podziemia. Recenzja - 17 września 2024
- Niby jedna gra, a jednak kilka: Nibylandia. Tu żyją potwory. Recenzja - 17 czerwca 2024
- Thorgal: Gra Karciana. Pierwsze Wrażenia. - 8 czerwca 2024