Mindbug: Ponad Ewolucję – pojedynek na umysły i macki. Recenzja

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Gra została przekazana mi bezzwrotnie w ramach recenzji od wydawnictwa Portal Games. Wydawnictwo Portal Games nie miało wpływu na kształt mojej opinii/niniejszej recenzji.

 


Czy da się dwa razy popaść w to samo szaleństwo? Czy można okiełznać coś, nad czym nie da się zapanować? Jak kontrolować Mindbuga, który kontroluje ciebie? Zamiast odpowiadać na te wszystkie frapujące pytania, autorzy Mindbuga postanowili zresetować system. Wystarczy przytrzymać przycisk zasilania, wyjąć wtyczkę z gniazdka, mocno potrząsnąć, żeby zobaczyć, jak teraz działa, o ile działa. I tak w skrócie wygląda geneza gry Mindbug: Ponad Ewolucję od Portal Games

Jak mało mniej mieści się w słowie minimalnie?

Dla dwuosobowych karcianych pojedynkowców Mindbug jest dokładnie tym, czym Res Arcana dla engine builderów. Wynaturzeniem, groteską, abominacją, której zawczasu nikt nie potraktował miotaczem płomieni, a teraz ona w najlepsze składa jaja, z których wykluwają się dodatki. Kiedy w branży bezapelacyjnie króluje trend, że więcej znaczy lepiej, autorzy tych bezeceństw serwują uczciwym graczom jakieś destylaty mechanik. Res Arcana sprowadza się do ośmiu kart, i każe uskładać sobie z nich silniczek. Mindbug zaś tych kart daje graczowi do dyspozycji aż dziesięć. W dodatku gra współautorstwa Richarda Garfielda na dobrą sprawę może zostać rozstrzygnięta, zanim się na dobre zacznie, tak jest błyskawiczna. Jak super toksyczna zupka chińska. Mniam!

 

Tak na serio to nie bierz tego na poważnie

Mindbug jako fenomen growo – popkulturowy lokuje się w ścisłej czołówce jajcarskich pomysłów, które wymknęły się spod kontroli, kiedy ktoś nie domknął klatki.  Zarówno projekty kart hybryd, jak i ich nazwy, są przekomiczne. Mindbugi jako ośmiornicowate, zamknięte w słojach alieny wyglądają nieziemsko uroczo. Stwory rysowane są odpowiednio przegiętą kreską. Ed Wood straciłby głowę dla tej estetyki.

Zasady gry są proste jak scenariusz pulpowego s-f. Zagraj kartę lub zaatakuj. Zrób coś, co masz na karcie napisane, że możesz. Nie zapomnij dobrać karty. Patrz na cechy kart, bo chociaż jest ich tylko kilka, to są po to, żeby mieszać. Pamiętaj, że musisz wyczerpać Mindbuga, jak przejmujesz kartę. I nie pytaj mnie o detale. Sam sobie znajdź w instrukcji. Reszta jakoś pójdzie. Może. Prawdopodobnie.

Więcej czasu zajmuje tu wykłócanie się o szczegóły i rozkminianie, kto lepiej rozumie efekt zagrania karty w pewnych szczególnych okolicznościach, niż samo tłumaczenie gry. Sporo umiejek kart jest bardzo sytuacyjne i świadomie przegięte. Dlatego szanse jedne na milion to tutaj normalka.

Czyżby wreszcie filerek samoświadomy na tyle, żeby beztrosko wręcz epatować własną dezynwolturą? Co też ja plotę? To radosna nawalanka jest.

Jak bardzo samodzielnym dodatkiem jesteś?

Mindbug: Ponad Ewolucję jest dodatkiem z tych samodzielnych. Pełnoletnim takim. Z marszu robi za alternatywną podstawkę. I jako taki sprawdza się lepiej od oryginału. Jakbym miał wcześniej mechanikę ewolucji, karty z nowymi efektami, możliwość wykonania akcji zamiast ataku, to byłbym spełnionym człowiekiem już grę temu. Nowa odsłona jest o niebo lepsza od starej.

Można bezproblemowo zmiksować Ponad ewolucję z podstawową podstawką bez żadnych oporów i restrykcji. Nie przejmujcie się balansem. Ta gra nie wie nawet, jak się to słowo wymawia. Możecie sami być dla niej balansem. Albo wsparciem emocjonalnym. Jak wam pasuje. Wpływ na przebieg rozgrywki będzie identyczny.
Drugi dodatek, Mindbug: Ponad Wieczność funkcjonuje na identycznych zasadach względem innych iteracji Mindbuga. Można mieć wszystkie, żeby uzbierać komplet mechanik. Do koktajlu dojdzie wtedy wykorzystywanie kart z discardu do wzmocnienia stwora oraz korzystanie z umiejętności aktywnych, kiedy stwór leży w stosie kart odrzuconych. Więcej wszystkiego Mindbugowi nie szkodzi.

Prowadźcie mnie do swojego lidera. Muszę nim zagrać!

Mindbug: Ponad Ewolucję jest grą dla dwóch. To idealna liczba graczy w grze dwuosobowej. Łatwo wyłonić zwycięzcę. Kart w każdej rozgrywce jest dwadzieścia, po dziesięć na łebka. Teoretycznie akurat tyle, żeby się w nich nie pogubić. Ktoś jednak wpadł na pomysł żeby miały przeróżne cechy, umiejętności oraz wywoływały zdarzenia i podlegały jakimś stanom. Dlatego zaleca się przeczytanie instrukcji. Opcjonalnie można wytłumaczyć przeciwnikowi zasady. Ale bez przesady, każdy chciałby wygrać za frajer.

W temacie wygrywania nie ma tu żadnej rewolucji w stosunku do pierwowzoru, tego po prostu Mindbuga. Przegrywa ten, komu licznik życia spadnie do zera, lub nie może wykonać żadnej akcji. Jak wystrzelałeś się z kart, a przeciwnik coś tam jeszcze sobie zakisił na czarną godzinę, to masz przekichane.

Pięć kart w ręku, pięć w rezerwie i mocna wiara  w swoje szczęście oraz brak umiejętności przeciwnika. Tyle potrzeba. Mindbug: Ponad Ewolucję jest jak wędkarski poker. Weźmie, czy nie weźmie? Tymczasem ryba też jest uzbrojona w harpun.

Co twoje, to moje

Żonglowaliście kiedyś odbezpieczonymi granatami? Jasne, że nie. Bo to się robi dokładnie raz w życiu. Tak wygląda pierwsza gra w Mindbuga. Wystawiasz mocarza o sile dziesięć, a przeciwnik ci go zabiera i teraz musisz się bronić przed kartą, którą sam zagrałeś. W ramach rekompensaty, możesz zagrać kolejną kartę z ręki też ryzykując, że cię skubana zdradzi. Teraz musisz tak trochę myśleć na odwyrtkę, żeby samemu sobie krzywdy nie zrobić. Kiedy obaj adwersarze wystrzelają się z Mindbugów, gra przypomina coś względnie normalniejszego. Przechodzi w fazę taktyczną. Używasz kart ze swojego tableau, próbując zlikwidować to, za którym schował się przeciwnik, lub zniwelować jego karty, obejść obrońców, albo wykminić genialne kombo.

Mindbug: Ponad Ewolucję kontynuuje świecką tradycję dawania kartom mocy Mindbugów, żeby trochę namieszać. Do znanej z poprzedniego małego dodatku, Nowych sług, przewrotnej Muszki Umysłówki dołączają dwie nowe hybrydy, które kreatywnie wykorzystują mechanikę przejmowania stworów przeciwnika. Mój ulubieniec, Nuklearny Zając z marszu wskakuje przeciwnikowi do tableau, a jak tam polegnie, wysadza całe towarzystwo. To czysta, nadpobudliwa definicja radioaktywnego kartofla. Helikoptornica zaś poświęca się, żebyś mógł przejąć hybrydę rywala. Takie karty to praktycznie dodatkowy Mindbug w rękawie. Prawdziwe skarby.

Kamera, akcja, Mindbug!

Nowalijką w arsenale czynienia bliźniemu, co tobie nie miłe jest mechanika akcji. Za panowania starej podstawki karty odpalały efekt podczas zagrania lub atakowały, jeśli już znalazły się na stole. Teraz można skorzystać z akcji, którą odpala się zamiast atakowania. Często robi ona to, co reszta kart podczas zagrania, ale w innym momencie, co w prostolinijnych realiach Mindbuga jest diabolicznie przewrotne. Akcje będące atakiem są też o wiele ciekawsze od zwykłej agresji. Karta z akcją może atakować po dawnemu, bo wszystkie są zdolne do przemocy. Miło mieć dodatkową opcję w arsenale. Dzięki akcjom rośnie znaczenie kart, którym udało się przetrwać na stole.
Najnowszą nowością, jaką wprowadza do gry akcja akcji jest tytułowa ewolucja. Osiągnięcie kolejnego stadium rozwoju jest możliwe właśnie przez wykonanie tejże akcji. Za pomocą akcji z karty ewoluowanej, ma się rozumieć.

Kiedy ewolucja rozdaje karty

W intensywnych warunkach mindbugowej rozgrywki ewolucja wprowadza aspekt niemalże strategiczny. Zdolna do ewoluowania karta musi przetrwać na tyle długo, aby tę akcję wykonać dwukrotnie, celem uwolnienia pełni drzemiącego w niej potencjału. W tej grze równa się to niemal osiągnięciu nieśmiertelności.

Cztery karty są w stanie zaliczać coraz doskonalsze stadia ewolucji. Pierwsza faza do złudzenia przypomina zwykłą kartę, za to forma druga oraz finalna rezydują po obu stronach pojedynczej karty. Ewoluowanie polega na podmianie prymitywniejszej wersji stwora na upgrade’owaną. Jak motylek z dżdżownicy. Natura jest piękna. National Mindbugraphic w pełnej krasie.

Ostateczne formy stworów są mocne. Dębowy Mistrz wzmacnia przyjazne stwory, a Królowa Piorunów szokująco zabija. Nie jest to specjalnie imponujące, ale dalej jest tylko lepiej. Pochłaniacz Świata pomimo oczywistej megalomanii rani przeciwnika podczas ataku, będąc jednocześnie toksycznym twardzielem. Mroźna Forteca, ultymatywny ultra pingwin, podczas ataku zmusza przeciwnika do odrzucenia wszystkich kart z ręki oraz całej talii. Wyewoluowane stwory to primary target na każdej death liście, bo są OP.

Ujemne plusy i dodatnie minusy

Może tylko jak tak mam, lecz rewersy kart ze starego i nowego Mindbuga wyraźnie różnią się odcieniem. Nie mam szans niepostrzeżenie przemycać kart między podstawkami.
Mindbug nawet innym zwany podtytułem to wciąż piekielnie losowa gra. Walczysz tym, co przeznaczenie ci rozdało i nie masz jak się poskarżyć.
To gra wybitnie wyłącznie taktyczna. Kombinujesz na bazie tego, co masz na ręku i dobrałeś z bardzo ograniczonego zapasu kart.
Są takie sytuacje, zdarzają się takie kombinacje, które zapewniają instawin. Czasami nic nie poradzisz. Takie życie.
Z drugiej strony, nie da się ukryć, że Mindbug: Ponad ewolucję ma też zalety.
Ta gra jest piekielnie intensywna i szybka.
Jak już wejdzie kombo, to proszę siadać.
W arsenale zagrań znajdują się też takie, które obracają atuty kart przeciwnika na jego niekorzyść.
Można się pośmiać. Przez łzy, ale zawsze.
Zanim ktoś zrozumie, czym to grozi, nie odmówi szybkiej partyjki w krótką gierkę. A potem jest już za późno. Kolejna ofiara podstępnego ataku porywaczy kart z innego wymiaru.

Wydany bez telepatycznego wpływu istoty z innego wymiaru bezstronny werdykt

Łączy nas z Mindbugiem gwałtowny związek. Z protoplastą było nam nieco nie po drodze. Jakoś nie potrafiliśmy się dogadać. Tak uderzeniowej dawki nieprzewidywalności nie mogłem zaakceptować w stałym związku. Jednak kiedy spotkałem się z Mindbugiem ponownie, niczym z eks, na którą wpada się po latach, przyznaję, że zaiskrzyło. Kosmiczny głowonóg wydał mi się odmieniony, bogatszy o doświadczenie, a jednocześnie przetrwało w nim to coś sentymentalnie znajomego. Jak już popełniać stare błędy, to w nowym opakowaniu. Póki co, przeżywamy drugi miesiąc miodowy.
I nie piszę tak dlatego, że czyta mi w myślach. Te pochwały są dlatego, że zabija wzrokiem.

 

Recenzja Mindbug: Ponad Wieczność

Mindbug, ale bardziej, czyli Mindbug: Ponad Wieczność. Recenzja.

 

Plusy
  • błyskawiczna rozgrywka
  • zaskakujące kombosy
  • mechanika przejmowania kart przeciwnika
  • możliwość blefowania
  • komiczne nazwy i projekty stworów
  • proste zasady
  • różnorodność rozgrywek
  • ewolucje stworów
  • mechanika akcji wzbogaca gameplay
Plusy / minusy
  • taktyczna, nie strategiczna rozgrywka
  • bardzo skromny zapas kart w talii dobierania
Minusy
  • losowość
  • karty nie do ruszenia w dany układzie

Ocena:

Mindbug: Ponad Ewolucję wprowadza istotne zmiany do rozgrywki, jednocześnie nie ujmując grze jej łobuzerskiego wdzięku. Da się wynaleźć międzywymiarową, telepatyczną kosmoośmiornicę na nowo, wystarczy pozwolić jej wyewoluować kilka macek potrzebnych mechanik. Jak zaczynać przygodę z Mindbugiem, to od jednej z nowych podstawek. 

Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie gry do recenzji.

Wesprzyj nas na Patronite i zdobądź planszówkowe nagrody

 

Daniel Brzost

Game Details
NameMindbug: Beyond Evolution (2023)
ZłożonośćMedium Light [2.00]
BGG Ranking2704 [8.18]
Liczba graczy2
Projektant/ProjektanciSkaff Elias, Richard Garfield, Marvin Hegen and Christian Kudahl
GrafikaDenis Martynets
WydawcaNerdlab Games, Devir, IELLO, Portal Games and REXhry
MechanizmyHand Management and Take That
Daniel Brzost