Mindbug, ale bardziej, czyli Mindbug: Ponad Wieczność. Recenzja
Do sprzedaży trafiły właśnie dwie nowe podstawki do gry Mindbug, od wydawnictwa Portal. Obie można traktować jako niezależne startery – kupujemy i mamy wszystko, co potrzebne do gry – albo jako dodatki, rozszerzające zawartość pierwszego Mindbuga. Miałem okazję ograć wersję Ponad Wieczność i parę dni później postanowiłem rozstać się ze swoją kolekcją Magic: the Gathering. Przypadek?
Tak.
No, może nie do końca…
Spis treści
Informacje o grze
Do miasta przyjechał nowy robal
Mam poczucie, że będzie tu potrzebna odrobina kontekstu.
Uwielbiam pojedynkowe karcianki.
Magic przez długi czas stanowił moje hobby numer jeden, planszówki walczyły o pozycję numer dwa z RPGami i bitewniakami.
Z czasem planszówkom udało się zdobyć prowadzenie, ale ciągoty pozostały. Przez długie lata ogrywałem Warhammera: Inwazję, grałem w karcianą Grę o Tron, Netrunnera, Doomtown, polskie Veto, na komputerze i telefonie spędziłem zdecydowanie zbyt dużo czasu nad Hearthstonem i MtG: Areną. Obecnie codziennie zaliczam kilka partyjek w Marvel Snap.
Naprawdę uwielbiam pojedynkowe karcianki.
I dlatego Mindbug zainteresował mnie już od pierwszych zapowiedzi.
Mała, szybka gra o banalnych zasadach i dużej regrywalności, intuicyjna ale z interesującym twistem? Brzmi zbyt dobrze, żeby mogło być prawdą!
Ale po pierwszych rozgrywkach okazało się że to prawda, co do słowa. Zakochałem się w tym drobnym fillerze od razu.
Zasady naprawdę są banalne: zaczynamy grę z 10 losowo wybranymi kartami, pięcioma na ręku i pięcioma w formie talii do dobierania. W swojej turze możemy zagrać kartę z ręki albo zaatakować stworem, którego już mamy w grze. Przeciwnik może ten atak zablokować – zginie wtedy słabsza z dwóch walczących kart – albo przepuścić, a wtedy, niezależnie od siły stwora, dostanie jedno obrażenie. Kiedy sprowadzimy punkty życia przeciwnika do zera – wygrywamy.
Reszta zasad to już tylko zdolności stworów, opisane na kartach.
Mindbug: Ponad Wieczność to ta sama gra.
Tylko bardziej.
Więcej Mindbuga, Mindbug wytrzyma
W oryginalnej grze mieliśmy kilka słów kluczowych, bardzo intuicyjnych dla graczy, którzy chociaż liznęli w życiu Magica albo inne gry tego typu. Trujące stwory zabijają w walce nawet silniejszych przeciwników, Podstępne nie mogą być tak łatwo zablokowane, Twarde przeżyją pierwszą przegraną walkę itp.
Oprócz słów kluczowych są też oczywiście unikalne zdolności, opisane na kartach. Osasyn w chwili zagrania od razu zabiera przeciwnikowi jeden punkt życia, Kłomornik zmusza rywala do odrzucenia karty, Harpia Matka przejmuje dwa słabsze stwory przeciwnika i tak dalej.
No i główny twist całej gry – mindbugi. Dwie karty, które muszą nam wystarczyć na całą rozgrywkę. Zawsze gdy przeciwnik zagrywa kartę, możemy zdecydować, że odrzucamy jedną z nich – a wtedy zagrywany stwór trafia pod naszą kontrolę, tak jak gdyby został zagrany przez nas. Jest to wyjątkowo sprytna mechanika – robi z każdej tury drobną zagadkę, czy to dobry moment, czy u przeciwnika na ręku czeka potencjalne większe zagrożenie?
Wszystko to znajdziemy i w Mindbugu: Ponad Wieczność. Powracają te same słowa kluczowe, mechanika dwóch mindbugów, zasady wygranej. Ale dostajemy zestaw zupełnie nowych kart – i dwie nowe mechaniki. To one stanowią najważniejszy punkt tego wydania gry.
Pierwsza mechanika to operowanie discardem. Niektóre karty posiadają specjalną zdolność, umieszczoną na szczycie karty (tak, żeby można było wygodnie wysunąć z discardu tylko ten wąski pasek), która wchodzi do gry dopiero gdy karta ląduje na stosie kart odrzuconych. Możemy dostać w ten sposób dopaczkę dla naszych pozostałych stworów, możemy zdobyć mocną stałą zdolność (zawsze kiedy Twój przeciwnik traci punkt życia – traci jeszcze dwa!) a możemy też dostać efekt „Twoje pozostałe stwory mają -2 do siły” – który warto spróbować podrzucić na discard przeciwnika.
Mechanika numer dwa – karty wzmocnienia. Jeśli jakiś efekt mówi nam „dodaj dwie karty wzmocnienia do tego stwora” – bierzemy dwie karty z discardu (dowolnego – naszego lub przeciwnika) i wsuwamy pod stwora. Za każdą taką kartę jego siła zwiększa się o jeden.
Obie mechaniki zazębiają się ze sobą w wyjątkowo satysfakcjonujący sposób. Zagrywam kartę, która pozwala mi odrzucić z ręki do dwóch kart i za każdą odrzuconą zniszczyć jednego ze stworów przeciwnika. Odrzucam jedną kartę – a kiedy trafia na mój discard, aktywuje się jej zdolność – moje stwory mają od tej pory mniejszą siłę. W następnej turze zagrywam kolejnego stwora – pozwala on dodać jednemu stworowi kartę wzmocnienia, a następnie pokonać dwa stwory o takiej samej sile. Dodaję kartę wzmocnienia do stwora przeciwnika o sile 6, a następnie niszczę zarówno jego, jak i jego kolegę o sile 7. Ale zaraz zaraz – jaką to kartę wzmocnienia dałem tamtemu stworowi? Tą, która leżąc na discardzie odbiera siłę pozostałym stworom. A kiedy teraz stwór do którego ta karta była podłączona ginie – gdzie trafia ta karta? Na discard przeciwnika!
Takich drobnych combosów, zabawnych połączeń kart, niezwykle satysfakcjonujących synergii – jest w tej grze mnóstwo.
Grając partyjkę za partyjką, uświadomiłem sobie – to właśnie jest to, co najbardziej lubię w karciankach tego typu.
Wszystkie plusy i kilka minusów, które też są plusami.
Ściągam z szafy moją kolekcję Magica. Kilkadziesiąt deckboxów z różnymi taliami do różnych formatów. Drewniane skrzynie z posegregowanymi kartami, kartonowe pudła z mniej istotnymi, segregatory z tymi najcenniejszymi – jest tego dużo. Wszystko to stoi przede mną na stole – i zajmuje ogromnie dużo miejsca.
Pamiętam wiele ze swoich rozgrywek – momenty, w których połączenie różnych zdolności kart stworzyło niepowtarzalną sytuację, o której rozmawialiśmy jeszcze długo po zakończonej rozgrywce. Łamigłówki w rodzaju – jeśli przeciwnik ma w grze te karty, a ja teraz zagram to i zaatakuję tym, to on zrobi pewnie coś takiego i ja wtedy zagram to!
Uwielbiam takie momenty.
Jednak mają one swoją cenę. Przede wszystkim – zupełnie dosłowną. Talie kosztują naprawdę sporo, jeśli chcemy je idealnie dostroić do swoich celów i zamierzeń. Cena numer dwa – całe to rozbudowanie sprawia, że mogę pograć w Magica z moimi magicowymi znajomymi. I nikim więcej. To nie gra w którą można lekko wskoczyć podczas luźnego, sobotniego spotkania. Jeśli nie grasz i chcesz zacząć – wymaga to dużej życiowej decyzji, długiego poznawania rozmaitych niuansów, wyjątków, dziwnych interakcji między kartami, uczenia się dziesiątek słów kluczowych itp.
Ale mogę na takim spotkaniu wyciągnąć talię do Mindbuga. Opowiem Ci o zasadach w trzy minuty. I gramy.
I – co jest dla mnie źródłem ogromnej radości przy każdej rozgrywce – budujemy dokładnie takie sytuacje, jakie kocham w takich grach. Ty masz takiego stwora, ja teraz zaatakuję takim, Twój zginie, ale ginąc odpali swoją zdolność i wyciągnie stwora z mojego discardu. A ten ma zdolność którą odpali wchodząc do gry – wyciągnie stwora z Twojego discardu. A ten, wchodząc do gry, doda Ci punkty życia. Czyli nie atakuję, zamiast tego zagram coś, co zmieni trochę ten układ sił. Ale jest ryzyko – przejmiesz te kartę mindbugiem, czy nie?
Myślę sobie o tym wszystkim, pakując na sprzedaż karty do Magica.
O tym, jak genialnie kompaktowy i łatwy do zabrania gdziekolwiek jest Mindbug. Jak łatwo wytłumaczyć go każdemu i jak szybko można zagrać z kimkolwiek. Jak niesamowicie jest regrywalny i jak różnorodne są kolejne rozgrywki. Jak fantastyczne sytuacje buduje na stole – złożone łamigłówki, które trzeba rozwiązać, żeby podjąć dobrą decyzję w swojej turze.
Spotkałem się z zarzutami, że to losowa gra.
A i owszem. Tak samo jak większość gier tego typu. Ale i tak więcej rozgrywek wygra gracz, który sprytniej posłuży się swoimi mindbugami, nie gracz, który po prostu dobierze dobry zestaw kart na początku rozgrywki. A jeśli pech sprawi, że przeciwnik znajdzie odpowiedź na wszystko, co spróbujemy zrobić? To trudno – i tak zrobi to w jakiś naprawdę interesujący sposób, który może dostarczyć nam frajdy, a rozgrywka zajęła nam parę minut i możemy teraz zagrać następną!
Słyszałem też zarzuty, że karty bywają zbyt mocne i prawie każde zagranie może zmienić całkowicie sytuację na stole. Ale dla mnie to też jest plusem Mindbuga. Sytuacja jest dynamiczna, to nie gra patowych sytuacji, które próbujemy przełamać jakimś długofalowym planem. To gra dużych zagrań i dużego ryzyka, w której zawsze możemy się wykopać z najgorszej nawet sytuacji. I stracić największą nawet przewagę.
Mindbug: Ponad Mindbuga
Każdy z kim zagrałem Mindbuga: Ponad Wieczność, stwierdzał, że ta edycja podoba mu się bardziej niż zestaw Mindbug: Pierwszy Kontakt. Operowanie discardem i wzmacnianiem kart daje ogromnie fajne możliwości, karty są jakby jeszcze bardziej zwariowane i spektakularne, rozgrywka tylko zyskuje na każdej zmianie i nowości, które są tu wprowadzone.
Jest tu też coś, czego ogromnie brakowało w pierwszym wydaniu – karta pomocy dla każdego gracza!
Ale – testowałem też obie wersje Mindbuga, wymieszane ze sobą w jedną talię. I muszę stwierdzić, że, mimo iż efekty trochę rozcieńczają się w większej talii, takie połączenie też działa rewelacyjnie. Efekty z dodatku spotykamy rzadziej, ale trafiamy nowe interakcje, odkrywamy nowe sposoby wykorzystania kart które z pierwszej podstawki znaliśmy już wcześniej.
Wydaje mi się, że to będzie sposób w który będę grywał najczęściej.
A będę grywał tak często, jak się da – bo Mindbug ogromnie przypadł mi do gustu.
Jeśli szukacie karcianki, którą możecie zawsze z łatwością wyciągnąć na stół i zaproponować jako filler, albo i główne danie spotkania, losową i lekko zwariowaną, ale budującą naprawdę pamiętne momenty – to może być pozycja dla Was.
Jeśli nie chcecie budować talii, dokupować boosterów, a po prostu dociągnąć czasem rękę kart i zastanowić się co można fajnego z nich wykręcić – to może być gra dla Was.
Jeśli szukacie ciekawego twistu w gatunku pojedynkowych karcianek – to też może być to, czego szukaliście, bo dawno nie widziałem rozwiązania tak świeżego, jak mindbugi pozwalające przejąć kartę przeciwnika.
Jeśli jednak jesteście uczuleni na losowość – może Wam przeszkadzać.
No i jeszcze kwestia, którą można postrzegać różnie – końcówka rozgrywki.
Ciekawostka – w pewnym sensie nie dograłem do końca żadnej rozgrywki Mindbuga. Dlaczego?
Bo zwykle gra nie kończy się wbiciem tego ostatniego punktu obrażeń przeciwnikowi. A jak się kończy? Sytuacją tego typu:
„Hmmm, ok, więc ja mam w grze te dwa stwory i jedną kartę na ręku. A ty? Zero? Ok. Ale masz jeszcze jednego mindbuga… No dobra, ale jeśli ja zaatakuję tym, to ty zablokujesz tym, a wtedy odpalisz zdolność i zabierzesz mi tego stwora, zaatakujesz nim w następnej turze, a ja będę musiał poświęcić tego, co zmusi mnie do zagrania karty, ale ty ją przejmiesz, a wtedy będziesz mógł odpalić tę zdolność… Czyli… Tak, przegrałem, gratulacje!”
Zadziwiająco często rozgrywki w Mindbuga kończą się taką szachową analizą dziesięciu ruchów do przodu, pozwalającą przeczytać przyszłość i wiedzieć, że gra już jest rozstrzygnięta. Szczerze? Uwielbiam to. Uwielbiam te sytuacje i bawią mnie za każdym razem. Ale pewnie nie muszą bawić każdego – jeśli spodziewacie się spektakularnych rozstrzygnięć, które nagle jednym ruchem kończą rozgrywkę w akompaniamencie wybuchów i fanfar – to nie ten typ gry.
Ale jeśli macie wolne 50 zł i parę minut na rozgrywkę, szczerze polecam dać Mindbugowi szansę – to nie jest duży koszt, jeśli nie podejdzie to strata nie będzie wielka. Ale jeśli podejdzie – to być może traficie na swoje nowe uzależnienie, tak jak ja.
Recenzja Mindbug: Ponad Ewolucję
https://boardtime.pl/?p=65015&preview=true
- szybkie do wytłumaczenia zasady
- regrywalność
- combosy, combosy, combosy
- tempo rozgrywek
- specyficzny „endgame”
- losowość – jeśli naprawdę bardzo nam przeszkadza nawet w krótkich grach
Ocena:
Dla mnie Mindbug to czysta frajda zamknięta w pudełku. Cieszę się na samą myśl o nadchodzącej rozgrywce, bo wiem, że gra znów zaskoczy mnie czymś zabawnym, znów pokaże mi jakąś kombinację kart i jakąś specyficzną łamigłówkę, której nigdy wcześniej nie widziałem. Obowiązkowa pozycja – przynajmniej do wypróbowania.
Dziękujemy wydawnictwu Portal za przekazanie gry do recenzji.
Marcin Dudek
Wesprzyj nas na Patronite i zdobądź planszówkowe nagrody.
Game Details | |
---|---|
![]() | |
Name | Mindbug: Beyond Eternity (2023) |
Złożoność | Medium Light [2.29] |
BGG Ranking | 2911 [8.10] |
Liczba graczy | 2 |
Projektant/Projektanci | Skaff Elias, Richard Garfield, Marvin Hegen and Christian Kudahl |
Grafika | Denis Martynets |
Wydawca | Nerdlab Games, Devir, IELLO, Portal Games and REXhry |
Mechanizmy | Hand Management and Take That |
- Dominion: W Nieznane. Recenzja. - 16 stycznia 2025
- Komiksy, których nigdy nie było, czyli: Sentinels of the Multiverse Definitive Edition. Recenzja. - 28 listopada 2024
- Bardzo mała przygoda, czyli Kieszonkowe Podziemia. Recenzja - 17 września 2024