Mindbug. Wydestylowany karciany pojedynek. Recenzja

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Gra została przekazana mi bezzwrotnie w ramach recenzji od wydawnictwa Portal Games. Wydawnictwo Portal Games nie miało wpływu na kształt mojej opinii/niniejszej recenzji.

Mindbug został mi zaprezentowany zaraz po Essen’21 na którym rzeczona karcianka miała swoją premierę i zarazem stała się hitem tej edycji targów. Gra mi się spodobała, ale ówczesna cena nie zachęcała do nabycia. Gdy Portal ogłosił, że wydaje Mindbuga w Polsce stwierdziłem, że warto jeszcze raz przyjrzeć się temu tytułowi, tym bardziej, że cena miała być już niższa. Jak zmieniło się moje postrzeganie tej karcianki i jak wersja Portalu wypada na tle wersji z Essen’21 przeczytacie w niniejszej recenzji.

Informacje o grze Mindbug

Władcy marionetek

Mindbug nie posiada jakiejś szczególnej fabuły. Większości w zasadzie się tylko domyślamy. Tytułowe Mindbugi to przybysze z kosmosu, którzy tworzą dziwne hybrydy, by walczyły w ich imieniu, a także posiadający zdolność kontroli umysłów innych istot. W grze dwaj tacy przybysze stają w szranki i starają się pokonać przeciwnika poprzez zbicie jego życia do zera lub pozbawiając go możliwości wykonania akcji. Do walki posłużą im dziwne kreatury, zazwyczaj będące hybrydami zwierząt i/lub owadów. Każdy z graczy zaczyna z 3 punktami życia i losowo dobranymi 10 kartami, przedstawiającymi wspomniane dziwne stwory. 5 kart gracze biorą na rękę, a pozostałe pięć będzie służyło za ich talie. Oprócz tego dostaniemy również po 2 tytułowe robale mózgowe

 

Rozgrywka toczy się w turach, które gracze wykonują naprzemiennie. W swojej turze gracz musi wykonać jedną z dwóch rzeczy: zagrać potwora, lub zaatakować przeciwnika potworem już wcześniej wyłożonym. Jeśli wybieramy atak przeciwnik może ten atak próbować blokować za pomocą którejś z wyłożonych u siebie kreatur. Jeżeli tak się stanie porównujemy siłę tych kreatur. Stwór z większą siłą pokonuje stwora przeciwnika i wysyła go na „cmentarz”. Jeżeli atak nie jest blokowany gracz atakowany traci 1 życie. Na razie brzmi prostacko, wiem, ale zastosowano tu pewne “myki”, które mocno wpływają na rozgrywkę. Pierwszy „myk” polega na tym, że potwory posiadają słowa kluczowe, które odpowiadają za sposób zachowania tych potworów przy ataku/obronie. Drugi to posiadanie przez stwory dodatkowych umiejętności, które „odpalają się” przy zagraniu, ataku lub w momencie, gdy ten stwór zostanie pokonany. Trzeci “myk” to tytułowe mindbugi. Służą one do przejęcia stwora zagranego przez przeciwnika i traktowania jakbyśmy to my tego stwora zagrali, czyli możemy od razu skorzystać ze wszelkich jego dobrodziejstw. Każdy z graczy ma taka możliwość 2 razy na grę (bo mamy po 2 mindbugi). To wszystkie zasady, ale te trzy “myki” sprawiają, że Mindbug jest na prawdę niebanalny.

Co w pudełeczku

Całkiem zgrabnie i ładnie wyglądające pudełko mieści w sobie 48 kart stworów, 4 karty mindbugów, 2 liczniki życia oraz instrukcję. Trochę pustej przestrzeni w środku się znajduje, ale pudełko w dalszym ciągu jest dosyć poręczne. Bardzo podoba mi się za to jakość wykonania portalowego Mindbuga. Wieko pudełka okraszone jest ładnymi ilustracjami, ale również wnętrze i tekturowa wypraska posiada grafiki. Poza tym inaczej niż w Essenowej wersji mindbugi mają dwie wersje jeżeli chodzi o ilustracje i te same ilustracje są powtórzone na licznikach życia. Mała rzecz, a cieszy oko. Jak już jesteśmy przy porównaniu wersji warto wspomnieć, że w Essenowym wydaniu nie było liczników. Do liczenia życia służyły nam karty, które nie uczestniczyły w grze. Także pudełko było „brzydsze” (chociaż mniejsze, więc pewnie niektórym się bardziej podoba) i wydaje mi się, że jakość kart również była słabsza. Jeśli chodzi o jakość wydania to uważam, że Portal zrobił kawał dobrej roboty. No i niezależnie od wersji trzeba przyznać, że ilustracje na kartach są naprawdę dobre.

Warto tu jeszcze wspomnieć o bardzo dobrym tłumaczeniu, nad którym z tego co widziałem pracował cały sztab ludzi pod kierownictwem Wojciecha Giżyńskiego. Nie zauważyłem żadnych błędów czy niejasności w instrukcji czy tekstach na kartach, a nazwy stworów są bardzo adekwatne do tego czym te stwory są i muszę przyznać, że są na prawdę zabawne. Dobra robota!

Łatwa, szybka, ale czy przyjemna?

Zacznijmy od „łatwa” – zasady są prościutkie, do wytłumaczenia w minutę, ale nie jest to bezmyślna samograjka. Potworów jest 32 rodzaje, niektóre występują w dwóch kopiach. Słów kluczowych jest niby „tylko” 5 możliwych, ale niektóre stwory potrafią mieć 2. Są stwory co mają tylko słowa kluczowe, są takie co mają tylko umiejętności, są takie co mają i to i to, jest jeden co nie ma ani tego, ani tego. Niby gramy tylko 10 kartami, ale każda kreatura ma swoje unikalne działanie i bardzo istotna podczas rozgrywki jest korelacja między naszymi kartami oraz również korelacja z kartami zagranymi przez przeciwnika. Tutaj każda kreatura ma znaczenie. Często, mimo to, że dany stwór ma małą siłę, może się on okazać kluczowy dla naszej strategii. Kombinowania tutaj jest naprawdę sporo. Od razu na początku widzimy połowę naszych kart i od razu musimy obmyślić jakąś strategię, biorąc również poprawkę na to co może mieć przeciwnik. Kluczowe również jest odpowiednie użycie Mindbugów. Decyzje czy użyć go już teraz, czy jeszcze poczekać pojawiają się co chwilę. Zdarza się zagrać kartę co ma być przynętą na Mindbuga przeciwnika. Naprawdę jest tu spora ilość decyzji do podjęcia i trzeba myśleć i taktycznie i strategicznie. Mindbugi są również elementem autobalansującym. Są potwory bez których wygrać może być trudno, zwłaszcza jeśli przeciwnik takie posiada, ale wystarczy umiejętnie użyć Mindbuga i kluczowy stwór staje się naszą własnością.

Gra jest szybka, ma w mojej opinii idealne tempo. Jedna gra potrafi trwać od 5, gdy mamy pecha, do 15 minut.  Bardzo sporadycznie, gdy gramy na wyniszczenie może sięgnąć do 20 minut. Wspomniałem o pechu, więc warto zatrzymać się tutaj i opowiedzieć co nieco o losowości. Ta oczywiście tutaj występuje. Gramy 10 kartami z 48. Jakie kombinacje dobraliśmy i jakie dobrał przeciwnik to oczywiście sprawa losowa. Czy zdarza się tak, że będziemy z góry skazani na przegraną? A, no zdarza się. Czy mocno wpływa to na odbiór gry? Znajdą się tacy, którym będzie to przeszkadzać, ale ja się do nich nie zaliczam. Gra jest na tyle krótka, że w takim wypadku mamy ochotę zagrać jeszcze raz, by się odegrać. Syndrom kolejnej partii jest tutaj bardzo wyraźny, a czas rozgrywki sprawia, że szybko puścimy pechową partię w niepamięć. 

Mindbug to świetny filler, do pogrania sobie w przerwie, ale również do zagrania kilku partii pod rząd w nieco dłuższym przedziale czasowym. Jest to rzeczywiście uproszczona, poczyszczona, poucinana z niepotrzebnych rzeczy pojedynkowa karcianka typu Magic, czy Keyforge. Wydobyto tutaj to co najlepsze w grach tego typu, resztę usunięto. Wyszło wyśmienicie. Ilość kombinacji jakie uzyskano z 48 kart est na prawdę spora. Doskonale sprawdzi się by wciągnąć kogoś początkującego w pojedynkowe karcianki, ale również zaawansowani gracze będą zadowoleni. Gra zyskuje z każdą partią, korelacji między kartami uczymy się stopniowo i podczas kilku, czy kilkunastu nawet, pierwszych partii co chwila odkrywamy nowe możliwości. Jak już pisałem bawiłem się dobrze przy essenowej wersji, ale w moich oczach gra zyskała dopiero teraz.

Świetnie nadaje się również na turnieje, o czym miałem się przyjemność przekonać biorąc udział w turnieju w Awarii Prądu. Graliśmy wtedy 4 rundy, a każdą rundę do 2 zwycięstw i uważam taki system za najbardziej sensowny, ponieważ daje nam szansę odegrać się, gdy karty jednak nie podejdą. Turniej pokazał, że najistotniejsze są umiejętności gracza. Jedynym manakmentem jaki dostrzegam, ale to już raczej czepliwość, to to, że gracz znający grę ma niewątpliwą przewagę nad kimś kto siada do Mindbuga po raz pierwszy. Ale wystarczy godzina gry, by poziom się wyrównał.

Mindbug bardzo mi się podoba i jestem pod wrażeniem dla twórców ile kombinowania można wycisnąć grając tylko 10 kartami. Uważam, że ta karcianka to prawdziwy majstersztyk jeśli chodzi o swój gatunek. Mała, poręczna, łatwa do wytłumaczenia, a pomyśleć trzeba. Z pewnością będzie to pierwszy tytuł o jakim pomyślę do zabrania na jakikolwiek wyjazd. A i chętnie nie raz jeszcze na jakiś turniej wpadnę. A może i sam zorganizuję? Nie pozostaje mi nic innego jak gorąco polecić Mindbuga tak początkującym w pojedynkowych karciankach jak i bardziej zaawansowanym.

Plusy
  • szybka do wytłumaczenia
  • przystępne zasady
  • bardzo szybki setup
  • sporo kombinowania
  • potrzeba myślenia taktycznego  jak i strategicznego
  • twist z mindbugami
  • jakość wykonania
  • spora regrywalność
  • bardzo szybka, ale satysfakcjonująca rozgrywka
Plusy / minusy
  • niektórym może trochę przeszkadzać losowość
  • gracz znający grę może mieć przewagę nad kimś początkującym, ale poziom wyrównuje się po kilku partiach
  • po jednej rozgrywce taki sobie tryb solo/kooperacyjny
Minusy

nie stwierdzono

Ocena:

Gorąco polecam i jako filler i jako gra na kilka partii pod rząd i jako gra turniejowa. Przystępne zasady sprawiają, że sprawdzi się dla początkujących graczy, a możliwości kombinowania i potrzeba opracowania strategii zadowoli niejednego zaawansowanego gracza. Przeciwnicy losowości mogą jednak trochę kręcić nosem.

Dziękujemy wydawnictwu Portal za przekazanie gry do recenzji.

Przemysław Golus

Game Details
NameMindbug: First Contact (2022)
ZłożonośćMedium Light [1.97]
BGG Ranking398 [7.68]
Liczba graczy2
Projektant/ProjektanciSkaff Elias, Richard Garfield, Marvin Hegen and Christian Kudahl
GrafikaDenis Martynets
WydawcaNerdlab Games, Devir, Game Harbor, Ghost Galaxy, IELLO, Lord of Boards, Pendragon Game Studio, Portal Games and REXhry
MechanizmyHand Management and Take That
Przemysław Golus