Demeter, czyli jak zbadałem kosmiczne dinozaury… na papierze. Recenzja

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Gra została przekazana mi bezzwrotnie w ramach recenzji od wydawnictwa Moria Games. Wydawnictwo Moria Games nie miało wpływu na kształt mojej opinii/niniejszej recenzji.

Demeter jest kolejną – po świetnych Wyspach Tukana – wykreślanką w stylu flip&write, która trafia na polski rynek dzięki wydawnictwu Moria Games. Jak do tej pory, do największych hitów tego gatunku gier można zaliczyć przede wszystkim Kartografów oraz Welcome to… Miasteczko marzeń. Czy Demeter jest na tyle udaną produkcją, że będzie mogła dołączyć do tego zasłużonego grona? Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie w niniejszej recenzji.

Informacje o grze Demeter

Skądś znam ten styl…

W pudełku rozmiarów Pędzących Żółwi (albo wspomnianych wcześniej Wysp Tukana) znajdziemy przede wszystkim pokaźny bloczek arkuszy do wykreślania, talię 75 kart w niewielkim rozmiarze (mini euro) oraz garść żetonów i kafelków (celów i punktacji). Miłym i dość niespodziewanym dodatkiem jest 6 Kart Promów Kolonizacyjnych do gry Ganimedes. Trzeba tutaj od razu wyjaśnić, że Demeter jest grą z tej samej linii wydawniczej (i osadzoną w tym samym uniwersum) co Ganimedes, Varuna i Galileo Project, wydane oryginalnie przez Sorry We Are French.

Demeter

Jakość wydania Demeter jest solidna i nie mam co do niej żadnych zastrzeżeń, natomiast z racji recenzenckiej wnikliwości muszę odnotować dwie drobne uwagi: w pudełku nie znajdziecie ołówków, ani innych pisaków (wydawnictwo Moria Games dodawało je tylko do egzemplarzy zamówionych bezpośrednio u nich), a arkusze punktacji są jednostronne. O ile brak ołówków (w standardzie) w ogóle mi nie przeszkadza, o tyle jednostronne arkusze powodują lekki żal, że nie wykorzystano w pełni miejsca na papierowym nośniku.

Ecie-pecie o wszechświecie…

W grze Demeter wcielamy się w rolę naukowców, którzy na pokładzie statku kosmicznego przybywają na planetę… Demeter 1, by zbadać jej sekrety. W szczególności mamy za zadanie zgłębić tajemnice zamieszkałych na planecie tej stworzeń, którymi są… dinozaury.

Jako gracze przystąpimy do badań z ołówkami (lub innymi pisakami) w rękach, pochylając się nad arkuszami przedstawiającymi sześć różnych obszarów (tzw. habitatów), w których znajdują się różne rodzaje dinozaurów. Poza odkrywaniem gatunków, czyli zamalowywaniem kolejnych części „ciał” dinozaurów, w każdym habitacie możemy również zatrudniać naukowców (zamalowywanie pól z meeplami), budować posterunki badawcze (zakreślanie pól pod czerwonymi kopułami) i zgłębiać badania nad już odkrytymi gatunkami (zakreślanie żółtych strzałek znajdujących się przy dinozaurach). Wszystko rzecz jasna po to, by zdobyć jak największą liczbę punktów, dla niepoznaki nazwanych Punktami Misji. 

Klimatu tu nie znajdziemy, jest on w Demeter raczej umowny, ale nie ma co się oszukiwać: nikt chyba nie oczekiwał wczuwania się w temat w 20-minutowej wykreślance.

Co my tu wykreślamy?

W każdej z 12 rund gry odkryjemy 5 kart ze stosów pogrupowanych według kategorii, a następnie każdy z graczy wybierze sobie (wszyscy grają w tym samym czasie) jedną dowolną kartę, wykona jej akcję (czyli zamaluje jakieś pole/pola na arkuszu) i otrzyma bonus związany z kategorią wybranej karty (kolejne zakreślenia). Trzeba przyznać, że brzmi to dość klarownie i nie odbiega od reguł, do których mogły nas przyzwyczaić inne gry typu flip&write. Diabeł – jak wiadomo – tkwi jednak w szczegółach, zatem badanie dinozaurów na kartce papieru okazuje się wielowymiarową łamigłówką. Demeter wymaga od graczy ciągłej optymalizacji ruchów, by z każdej kolejnej wybranej karty wycisnąć dla siebie jak najwięcej korzyści.

 

Przykład: akcja główna „zatrudnij naukowca” pozwala nam zamalować meepla w jednym z obszarów planszy. Nad zamalowanym naukowcem znajduje się akurat pole z bonusem, który daje nam możliwość awansowania na szczeblach nauki, czyli zamalowania jednego pola w specjalnym, fioletowym obszarze planszy. Ponieważ na wcześniejszym etapie gry udało nam się wybudować fioletowy budynek (Laboratorium), dostajemy o jedno pole więcej do zamalowania na torze naukowym.

Dzięki temu zamalowujemy na tym torze pole zawierające żółtą strzałkę, co uruchamia kolejną akcję, tym razem badanie odkrytego gatunku dinozaura. Zarysowujemy więc żółtą strzałkę przy triceratopsie, a jako, że jest to ostatnia strzałka przy tym dinozaurze, otrzymujemy bonus wskazany obok. W tym wypadku jest to możliwość wybudowania dowolnego z 5-ciu dostępnych budynków. Była dopiero akcja główna z karty! Teraz dostajemy jeszcze bonus zależny od koloru karty, jaką wybraliśmy, czyli kolejne akcje do wykonania…

Kombozaury w natarciu

Jeżeli graliście w Rzuć na tacę, doskonale wiecie, jak to działa. Takie kaskady następujących po sobie rozmaitych akcji i otrzymywanych bonusów są niesamowicie przyjemnym doświadczeniem podczas rozgrywek w Demeter. No, chyba, że ktoś nie lubi kombosów, ale szczerze mówiąc, chyba nie spotkałem gracza, któremu nie sprawiałoby to satysfakcji. Rzecz jasna kombosy same się nie zrobią i nie są w tej grze dziełem przypadku. Tu potrzeba po prostu dobrego planowania.

Początkowo mnogość opcji i zależności w świecie wykreślanych dinozaurów może nieco przytłoczyć. Niby zawsze coś tam zamalowujemy, więc wydaje się, że jest dosyć standardowo, ale w porównaniu do większości wykreślanek, w które grałem (o zbliżonym czasie rozgrywki, tj. 20-30 minut) Demeter ma wyższy próg wejścia. Niespecjalnie pomaga w tej kwestii instrukcja, w której według mnie brakuje uszczegółowienia, bądź kilku zdań dodatkowego komentarza w niektórych kwestiach. Zasady gry nie są tak intuicyjne, jakby się chciało, dlatego sądzę, że instrukcja powinna nieco bardziej poprowadzić graczy „za rączkę”.

Po moich dwóch pierwszych rozgrywkach wszystkie wątpliwości co do zasad Demeter rozwiały się jednak bezpowrotnie i zacząłem cieszyć się szukaniem kombosów na całego. Dodatkowo zaczęły się pojawiać pierwsze pomysły na osiągnięcie wysoko punktowanego wyniku. To jednak – jak można się domyślać – wcale nie jest takie proste. Demeter jest grą, w której nasz wynik końcowy będzie w olbrzymim stopniu zależał od naszych decyzji. Losowość jest, owszem, ale niewielka. Objawia się ona w kolejności i rodzajach akcji, jakie pojawiają się na odkrytych w każdej rundzie kartach. Zawsze mamy jednak aż pięć możliwości do wyboru, z czego losowym elementem jest tylko akcja główna, natomiast rodzaj otrzymywanych bonusów jest w 100% niezmienny.

Przed nami kosmos możliwości?

Skoro więc mamy do czynienia z grą o tak niewielkim stopniu losowości, warto pochylić się nad kwestią regrywalności tytułu. W Demeter na zmienność rozgrywek wpływa wspomniany wcześniej losowy dociąg kart, a dodatkowo z każdego z 5-ciu stosów usuwamy dokładnie po 3 karty podczas przygotowania rozgrywki. Ponadto w każdej rozgrywce mamy do dyspozycji 4 z 12-stu celów punktowych, z którymi ponadto związany jest pewien twist. Otóż możemy w trakcie gry dążyć do realizacji dowolnego celu, jednak na koniec rozgrywki będziemy mogli doliczyć sobie punkty tylko za te cele, do których „doszliśmy” na torze naukowym (zbadanie niektórych gatunków dinozaurów również daje nam możliwość punktowania wybranych celów).

Arkusz punktacji (czyli plansza gracza) zawsze jest ten sam, jednak – jako, że liczba akcji na całą grę jest stosunkowo niewielka – zamalowanie choćby połowy dostępnych pól na planszy jest już nie lada osiągnięciem. Po prostu nie da się zrobić wszystkiego, co by się chciało. Krótka kołderka wpływa zatem pozytywnie na regrywalność, bowiem w każdej rozgrywce możemy próbować osiągnąć jak najlepszy wynik, skupiając się na nieco innych obszarach na planszy.

A wynik końcowy jest w tej grze dość rozbudowaną sałatką punktową. Czasami można zdobyć imponującą liczbę punktów np. zupełnie ignorując realizowanie celów. Innym razem zdobędziemy pokaźnie ilości punktów rozbudowując w jak największym stopniu placówki badawcze. Do ideału brakuje jednak jakiegoś innego wariantu planszy, który mógł przecież znaleźć się na odwrocie każdego arkusza. Szkoda, że tak się nie stało, zwłaszcza, że oryginalny wydawca Demeter stworzył nawet dwa dodatkowe warianty arkusza punktacji: plansza jesienna i zimowa. Można je znaleźć na BGG lub na stronie Sorry We Are French, jako pliki do samodzielnego wydruku.

W sam raz dla dużej rodziny geeków

Demeter według informacji na pudełku jest grą dla… dowolnej liczby graczy. No ale jak to? Czy możliwe? W przypadku tego typu wykreślanek jest to możliwe, ponieważ rundy rozgrywane są przez graczy symultanicznie. Ponadto interakcja między graczami polega jedynie na wyścigu po punkty za odkrycie wszystkich dinozaurów danego gatunku (kto pierwszy, ten lepszy, a pozostali mogą zdobyć nieco mniejszą liczbę punktów w tym obszarze). Podobnie było np. w grze Welcome to… Miasteczko marzeń. Możliwe jest rozegranie nawet 100-osobowej partii, np. zdalnie, przy pomocy popularnych komunikatorów wideo. Ogranicza nas wyobraźnia, liczba posiadanych arkuszy punktacji, miejsce przy stole lub… zdrowy rozsądek.

Wariant solo, czyli pokonaj samego siebie z przeszłości

Nawet rozgrywka solo w Demeter nie różni się praktycznie niczym od gry wieloosobowej. Nie ma tu żadnego bota, z którym moglibyśmy się porównywać i walczyć. Po prostu gramy o wykręcenie jak najwyższego wyniku punktowego. Trzeba jednak dodać, że grając solo łatwiej jest o większą liczbę punktów, ponieważ odpada element rywalizowania z innymi o punkty za odkrycie całego gatunku. Jeżeli więc lubicie „masterować” swoje wyniki, wariant solo Demeter powinien Wam się spodobać, zwłaszcza, że jest ekspresowy i nie wymaga wprowadzania żadnych dodatkowych zasad.

Nie rozumiem jednak, dlaczego w instrukcji zabrakło tabelki z jakąś wzorcową punktacją, z którą moglibyśmy porównać swoje zdobycze punktowe. Przecież aż się o to prosi. I w wielu grach z wariantem solo umieszczenie takiej tabelki w treści instrukcji jest poniekąd standardem. Na szczęście oryginalny wydawca naprawił ten błąd i opublikował plik z klasyfikacją osiągnięć punktowych na swojej stronie internetowej (ale jest też dostępny na BGG).

 

Podsumowanie

Nie mam wątpliwości co do tego, że Demeter jest bardzo udaną wykreślanką, nawet pomimo kilku niedoskonałości, o których wcześniej wspomniałem. Ze względu na odrobinę wyższy poziom trudności Demeter jest według mnie tytułem bardziej „gamerskim” niż wspomniane w tekście Rzuć na tacę, czy Welcome to… Miasteczko marzeń. Subiektywnie odbieram to jako plus, ale sądzę, że gra jest przez to (po części może również przez tematykę sci-fi) trochę bardziej niszowa od wspomnianych wyżej tytułów, co może spowodować, że nie trafi do szerokiego grona odbiorców. A byłaby to duża szkoda! Dlatego nie przechodźcie obok niej obojętnie. W mojej ocenie Demeter wybija się ponad przeciętność i zdecydowanie zasługuje na uwagę. I na pewno zostaje w mojej kolekcji.        

Polecam Demeter w szczególności:

– miłośnikom gier euro, w szczególności takich, które cechuje niedostatek liczby akcji wobec możliwości ich wykorzystania (krótka kołderka) oraz tych, w których końcowy wynik punktowy jest sumą wielu składników (sałatka punktowa).

– miłośnikom kombosów – w stylu Rzuć na tacę (i pozostałych tytułów z tej serii), Mille Fiori, czy nawet Wiedźmiej Skały.

– tym, którzy szukają szybkiej gry (ok. 30 minut) ze sporą dawką decyzyjności i optymalizowania, a jednocześnie możliwością zagrania w niemal dowolnym składzie osobowym.

Plusy
  • duża dawka decyzyjności, optymalizowania i planowania w mocno skondensowanej formie
  • krótki czas rozgrywki (tury wszystkich graczy rozgrywane jednocześnie)
  • możliwość gry praktycznie w każdym składzie osobowym
  • duża frajda z robienia kombosów (jest sporo okazji, by otrzymywać dodatkowe akcje)
  • czytelna i estetyczna oprawa graficzna, w dodatku spójna z pozostałymi grami z kosmicznej serii wydawnictwa Sorry We Are French
Plusy / minusy
  • wariant solo opiera się na przebijaniu własnych rekordów punktowych, co może nie spodobać się miłośnikom rywalizowania z wirtualnym graczem. Z drugiej strony, takie rozwiązanie nie wymaga wprowadzenia żadnych dodatkowych zasad, ani obsługi bota/automy.

  • znikoma interakcja, ograniczająca się wyłącznie do wyścigu o bonus punktowy za odkrycie wszystkich dinozaurów danego gatunku – miłośnicy pasjansów nie powinni jednak narzekać.
Minusy
  • kilka niezbyt intuicyjnych reguł, w dodatku nie najlepiej opisanych w instrukcji
  • w instrukcji brakuje skali punktacji dla wariantu solo (jest dostępna online na stronie oryginalnego wydawcy)
  • szkoda, że arkusze punktacji są jednostronne – umieszczenie na ich odwrocie alternatywnego wariantu planszy poprawiłoby regrywalność (ta jest co prawda na przyzwoitym poziomie, ale do ideału wyraźnie czegoś brakuje)

Ocena:

Demeter to bardzo dobra wykreślanka w stylu flip&write. Gra ma co prawda kilka drobnych wad, jak również nie wprowadza żadnych nowatorskich rozwiązań, ale sprawnie łączy w sobie cechy i elementy zaczerpnięte z najlepszych (w swojej kategorii) tytułów na rynku. Jak na grę o krótkim czasie rozgrywki (20-30 minut) zapewnia ponadprzeciętną dawkę decyzyjności i frajdy z uruchamiania kombosów.

Dziękujemy wydawnictwu Moria Games za przekazanie gry do recenzji.

 

Arkadiusz Deroszewski

Arkadiusz Deroszewski