Ship Ahoy – celuj i strzelaj! Recenzja

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Gra została przekazana mi bezzwrotnie w ramach recenzji od wydawnictwa Albi. Wydawnictwo Albi nie miało wpływu na kształt mojej opinii/niniejszej recenzji.

Rozpoczyna się zacięta morska bitwa. Ładuj armaty i skrzykuj załogę!

To, czego potrzebujesz, to umiejętności, dobra taktyka i odrobina szczęścia. Najpierw strzel do wroga z armaty, a następnie podpłyń do niego, aby odnieść ostateczne zwycięstwo w walce w zwarciu. Czy uda ci się zostać wilkiem morskim i wpłynąć do wrogiego portu jako zwycięzca?

W grze Ship Ahoy twoim celem jest zatopienie statków przeciwników poprzez strzał z armaty. Jednocześnie musisz bronić własnej floty przed zatopieniem. W Ship Ahoy możesz grać zarówno na morzu stołu, jak i na oceanie podłogi – gra nie ma żadnych granic!

Nie każdy lubi gry zręcznościowe. Nie każdy lubi gry o piratach. Ja ani z jednymi, ani z drugimi nie mam żadnych problemów. Tytuł łączący obie te cechy może oczywiście okazać się niewypałem, ale cóż szkodzi spróbować? Zapraszam na bezkresne morza, gdzie będzie padać strzał za strzałem.

Informacje o grze

 

Wykonanie

Ship Ahoy zachęca do zagrania barwnymi ilustracjami. Zarówno pudełko, jak i komponenty pełne są kolorów. Wewnątrz znajdziemy sporo tekturowych elementów. Do gry użyjemy ich jako statków, wież, wysp czy też potworów morskich. Dodatkowo największy gadżet stanowi drewniana armata. Nie będzie ona jednak atrapą, a jak najbardziej funkcjonalnym działem do niszczenia statków przeciwników. Wykonana jest nad wyraz porządnie i świetnie się sprawdza w trakcie gry. Wystrzelenie pocisku polega na napięciu gumki, która popycha “wyrzut”. Na wszelki wypadek mamy tu zapasowe gumeczki, które z pewnością mogą się przydać po parunastu rozgrywkach. Ja póki co nie zauważyłem, by po kilku rozgrywkach cokolwiek się zużyło.

Całość po rozłożeniu na stole (czy też podłodze!) wygląda naprawdę nieźle, a dla dzieci może być świetną zabawą zupełnie niezwiązaną z grą.

Strzelaj i uciekaj

Przed przygotowaniem gry musimy podjąć dość kluczową decyzję: gdzie chcemy grać. Zależeć nam tu będzie na płaskiej powierzchni, która obejmie wszystkie statki. Może to być oczywiście stół (odpowiednio duży – instrukcja poleca grać na obszarze 1m x 1m), ale może to być także i podłoga. Wszystko zależy od nas i naszych możliwości. Warto tu też wziąć pod uwagę, że z poziomu stołu lub podłogi będziemy wykonywali sporo strzałów z armaty. Nasz pocisk może więc lądować w dość dziwnych miejscach.

Rundę każdego z graczy zaczynamy od oddania jednego strzału z armaty. Ustawiamy ją więc koło naszego statku (bądź twierdzy) i strzelamy. Jeśli uda nam się przewrócić wrogi obiekt, wówczas zabieramy go jako trofeum. Jak już wspominałem armata składa się z “wyrzutu”, który napinamy i oddajemy strzał (pocisk należy oczywiście wcześniej umieścić w lufie). Oddanie niecelnego strzału nie jest karane, choć oczywiście ten i ów przeciwnik podejmą stosowne kroki za próbę ataku na ich flotę.

Potem przychodzi czas na poruszenie naszego statku. Za pomocą specjalnej kostki określamy nasz zasięg w tej turze. Może to być od 1 do 3 węzłów. Obok naszego okrętu kładziemy specjalną miarkę, którą wyznaczamy ruch. Możemy oczywiście poruszyć się mniej niż wynika to z rzutu.

Może się tak zdarzyć, że nasze statki (bądź twierdze) są dość blisko innych statków (bądź twierdz). Dochodzi wtedy do tzw. zwarcia. W trzeciej fazie tury należy każde z naszych zwarć rozpatrzeć. W tym celu rzucamy drugą specjalną kostką, która określa, czy konflikt trwa dalej, czy też może przeciwnik uznał naszą potęgę i się poddał. W tym drugim przypadku należy skonfiskować jego okręt (bądź twierdzę) w taki sposób, jakbyśmy ją właśnie zestrzelili.

Gra toczy się tak do momentu dyskwalifikacji wszystkich graczy poza jednym. Oczywiście ten ostatni zostaje zwycięzcą w Ship Ahoy.

Wrażenia

Zacznijmy od początku: Ship Ahoy to propozycja raczej dla młodszych graczy. W końcu na pudełku mamy 6+. Przy samej grze nie ma zbyt wiele do kombinowania: ot, strzelę w najbliższy statek przeciwnika, bo jak spróbuję w ten dalszy, to pewnie nie trafię. Tytuł należy do gier zręcznościowych. Z początku możemy mieć pewne problemy z właściwym strzelaniem z armaty. Zresztą i po kilku rozgrywkach wcale nie jest łatwo. Starsi gracze o tyle będą dobrze się bawić, o ile zaakceptują ten swoisty styl rozgrywki. Strzelam, a następnie (tylko jednym statkiem) płynę. Zdawać by się mogło, że powinno iść szybko, ale samo ustawianie armaty i oddanie strzału może zająć trochę czasu.

W trakcie gry wszystko sprowadza się do strzelania w przeciwników, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by uciekać. Jeśli jeden z graczy będzie unikał innych, gra może wyraźnie się wydłużyć. Szczególnie jest to zauważalne przy grze w 2 osoby. Im więcej graczy przy stole (albo na podłodze), tym więcej się dzieje i jest zdecydowanie ciekawiej.

Wracając do armaty i strzałów – przyznam się, że nie mam problemów z grami zręcznościowymi. Szczególnie cenię sobie Pitchcar, KLASK czy Kiwi. Mimo to z Ship Ahoy miałem dość spory problem. Strzelanie z armaty nie należy do najłatwiejszych. Nic nie daje celowanie, mierzenie. Choć zdawało mi się, że powinienem trafić, nic z tego. Nie wiem, może to kwestia zbyt szerokiej lufy? Stąd też i poziom radości z zabawy nie był zbyt duży. Bo jak tu się dobrze bawić, gdy nie mogę trafić w okręt na wyciągnięcie ręki?…

Tak czy siak moim dzieciom gra przypadła do gustu i wcale nie przeszkadzała im celność armaty. Właściwie wszyscy trafialiśmy podobnie. I kończyło się to tak, że większość pocisków jednak nie była celna. Na szczęście druga część gry to zwarcia. Dzięki nim można “zaangażować” statek przeciwnika, który teraz już nam nie ucieknie. Dalej jednak zakończenie tego konfliktu jest rozstrzygane za pomocą rzutu kostką. Może się więc zdarzyć, że nic nie udało ci się zestrzelić, ale mimo to w zwarciu pokonałeś kilku przeciwników.

Podsumowanie

Ogólnie Ship Ahoy nie jest grą dla każdego. Trzeba podkreślić, że mamy tu nacisk przede wszystkim na aspekt zręcznościowy. W każdej turze musimy oddać strzał z armaty, a celne trafienie wcale nie jest proste. Poza tym dobrze jest zaplanować, który statek atakuje, a który broni naszej twierdzy. Być może nie warto wypływać w morze całą flotą.

Do zwycięstwa przyda nam się także przewidywanie zamiarów przeciwnika. Dzięki temu możemy zajść go z drugiej strony bądź świadomie podpłynąć do niego i wejść w zwarcie.

Dodatkowe warianty wprowadzają nowe elementy do gry. Mamy tu m. in. krakena, potwora morskiego czy pirackie skarby. Warianty można w większości łączyć ze sobą lub wykorzystywać pojedynczo. Zdecydowanie zwiększa to regrywalność tytułu.

Mimo moich obiekcji Ship Ahoy spodobał się dzieciom i same we własnym gronie siadają do gry, co mówi samo za siebie.

Plusy
  • proste zasady
  • oprawa graficzna
  • różnorodne warianty z dodatkowymi elementami
  • drewniana armata, specjalna miarka do poruszania statkami
Plusy / minusy
  • element zręcznościowy (armata nie chciała się mnie słuchać)
  • wynik zwarć jest losowy
Minusy
  • dłużąca się rozgrywka dwuosobowa

Ocena:

Ship Ahoy to zręcznościowy tytuł dedykowany młodszym graczom. Bawić przy nim mogą się także i starsi, o ile zaakceptują, że armata nie zawsze chce strzelać do celu, a wynik zwarć jest losowy. Z pewnością do gry zachęcają świetne ilustracje i różnorodne warianty.

Dziękujemy wydawnictwu Albi za przekazanie gry do recenzji.

 

Łukasz Hapka

Game Details
NameShip Ahoy (2021)
ZłożonośćLight [0.00]
BGG Ranking25098 [5.05]
Player Count (Recommended)2-4 (Unset)
Projektant/ProjektanciFréderic Moyersoen
GrafikaPetr Štefek
WydawcaAlbi and CreativaMente
MechanizmyDice Rolling and Player Elimination
Łukasz Hapka