Sześć różowych rumaków i tęcza – Rozbrykane jednorożce. Recenzja

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Gra została przekazana mi bezzwrotnie w ramach recenzji od wydawnictwa Galakta. Wydawnictwo Galakta nie miało wpływu na kształt mojej opinii/niniejszej recenzji.

Rozbrykane Jednorożce to polskie wydanie gry Unicorn Fever, która jakiś czas temu z sukcesem ufundowała się na Kickstarterze, a na nasz rynek trafiła dzięki wydawnictwu Galakta. Trzeba przyznać, że tytuł przykuwa wzrok niesamowitą, różowo-tęczową kolorystyką i humorystycznymi ilustracjami. Okładka może się kojarzyć z grami dziecięcymi, jednak zaskakująco na tym tle wygląda napis na pudełku, określający kategorię wiekową na „14+”. Wydaje się zatem, że nie mamy tu do czynienia z grą dla dzieci, a przynajmniej nie dla tych najmłodszych… A jak jest naprawdę, dowiecie się z lektury dalszej części recenzji.

Informacje o grze

Feeria pastelowych barw i bajeczne figurki

Rozbrykane jednorożce zamknięto w pudle standardowej wielkości (30x30x7), zapewne głównie ze względu na pokaźną planszę. Resztę komponentów spokojnie dałoby się zmieścić w znacznie mniejszym pudełku, co powoduje, że sporo powietrza w środku bezkarnie sobie hula. Trzeba jednak przyznać, że wszystkie elementy gry odznaczają się ponadprzeciętną jakością wykonania. Począwszy od fajnego, błękitnego insertu, poprzez śliczne, różowe figurki jednorożców, stos barwnych żetonów i bardzo dobrej jakości karty, na estetycznych, perłowych kościach sześciennych kończąc. Aha, prawie zapomniałbym o planszy, a dokładnie znajdującym się na niej torze wyścigowym w kształcie ogromnej tęczy. Ogółem: wygląd i wykonanie cieszą nie tylko oko, ale i zmysł dotyku.

Bukmacherka na planszy

Muszę natomiast przyznać, że mój pierwszy kontakt z instrukcją do Rozbrykanych jednorożców nie należał do najłatwiejszych. Prosta rodzinna gra? Chyba nie do końca… Do pierwszej rozgrywki przystąpiłem po dwukrotnej lekturze zasad, a i tak – jak się okazało po skończonej partii – nie obyło się bez błędów. Jak to możliwe, skoro gra klasyfikowana jest jako tytuł rodzinny, gdzie poziom złożoności wg BGG wynosi około 2,2 / 5? Przyczyn takiego stanu należy doszukiwać się w subiektywnym postrzeganiu tej gry jako czegoś banalnego, dziecięcego, z dużą dawką humoru – te cechy może nam sugerować już sama okładka gry i jej tematyka.

Wyścigi kolorowych jednorożców? Trochę to naiwne i infantylne… Tak przynajmniej może zadziałać schemat myślowy, ale nie dajmy się zwieść – dla większości graczy nie będzie to gra imprezowa. Rozbrykane Jednorożce są odmienioną wersją niemłodej już gry Horse Fever (z 2009 roku), w której gracze obstawiają konne gonitwy. Gra we współczesnej wersji przeniosła się do świata magii, w którym występują wróżki i czarownice, elfy, skrzaty i garnce na końcu tęczy, wypełnione złotem. Nadal jednak gwoździem programu jest obstawianie wyścigów, tyle, że jednorożców.

Na styku mechaniki z tematem wszystko się zgadza, bowiem w trakcie gry będziemy w pierwszej kolejności wykonywać rozmaite akcje polegające np. na:

– zagrywaniu kart magii na wybrane jednorożce (karty te mogą im pomagać lub przeszkadzać, a ujawniane są dopiero przed samą gonitwą),

– podpisywaniu szemranych kontraktów z różnymi baśniowymi postaciami (to po prostu karty, które zapewniają nam jakieś bonusy: natychmiastowe lub stałe, działające do końca rozgrywki)

– typowaniu najlepszych jednorożców biorących w wyścigach (tu trzeba wyłożyć forsę ze swoich zasobów), oczywiście po to, by zarobić jak największe ilości złota!

Wszystkie powyższe czynności wykonujemy zdejmując z planszy odpowiednie żetony akcji, co w praktyce oznacza, że uniemożliwiamy przeprowadzenie pewnych akcji naszym rywalom (żetony akcji stają się niedostępne) lub sprawiamy, że każde kolejne użycie danej akcji ma działanie słabsze od poprzedniego. W skrócie: pierwsza faza Rozbrykanych Jednorożców to po prostu mechanika worker placement (umieszczanie pracowników), tylko podana w trochę odwrócony sposób. Nie jest to nic oryginalnego, ale działa sprawnie i bez zarzutów.

Z kolei w drugiej fazie gry sześć jednorożców (zawsze tyle samo, niezależnie od liczby graczy) puszcza w ruch swoje rozgrzane do czerwoności kopyta! Najpierw odkrywa się i rozpatruje wszystkie karty magii, dzięki czemu niektóre z jednorożców dostają niezłego kopa już na starcie. Potem odkrywamy karty ruchu, które określają, jak szybko będą galopować poszczególne „konie” i korzystamy z  dodatkowego elementu wspomagającego emocje, czyli dwóch sześciennych kości cwału (dają +1 do ruchu wylosowanym jednorożcom). I tu dochodzimy do najciekawszych kwestii dotyczących mechaniki gry: co decyduje o szybkości poruszania się jednorożców i na kogo warto postawić złoto?

W górnej części planszy do gry widnieje mała tabelka, w której oznaczone są kursy jednorożców. Znajdujący się na szczycie tabeli jednorogi rumak ma statystycznie największe szanse na najszybsze poruszanie się. Dzieje się tak, ponieważ na odkrywanych kartach, które kładzie się obok tabeli widnieją punkty ruchu, a tych z kolei jest zazwyczaj więcej w górnej części karty. Jednocześnie ten najmocniejszy (w teorii) pionek ma najsłabszy kurs, co oznacza, że postawienie na niego złota – jako najmniej ryzykowne – przynosi najmniejszy dochód (udane obstawianie podwaja zakład gracza).

Obstawianie zwycięstwa najsłabszego jednorożca bywa z kolei bardzo ryzykowne, ale w przypadku sukcesu mnożymy postawione złoto razy siedem! Biorąc pod uwagę fakt, że rozkład punktów ruchu na odsłanianych w trakcie gonitwy kartach nie zawsze jest przewidywalny, a dodatkowo ruch jednorożców niejednokrotnie może zostać wzmocniony dzięki kartom magii lub kościom cwału, zwycięstwo najgorzej notowanego jednorożca jest jak najbardziej możliwe. Konia z rzędem temu, kto przewidzi wygraną uczestnika wyścigu teoretycznie skazanego na porażkę… Ale uwierzcie mi, że da się to zrobić. Wystarczy dobra intuicja lub po prostu… łut szczęścia. W każdym razie Rozbrykane jednorożce dość dobrze oddają ducha zakładów bukmacherskich. To jedna z tych gier, gdzie mechanika rzeczywiście dobrze łączy się z tematem.

Jest jeszcze parę dodatkowych niuansów związanych z gonitwą, ale te pozostawiam zainteresowanym do odkrycia podczas lektury instrukcji. Warto jednak dodać, że na zakończenie każdej z 4 rozgrywanych trakcie gry rund dokonujemy podsumowania wyników i sprawdzamy, kto dobrze obstawił, ile zdobył złota oraz punktów chwały. Te ostatnie w większości przypadków decydują o wygranej, choć pierwszym kryterium zwycięstwa w grze jest, co ciekawe, posiadanie jak najmniejszej liczby niespłaconych pożyczek (tak, w Rozbrykanych jednorożcach możemy skończyć partię tonąc w długach).

Garść porównań

Kilkukrotnie wspomniałem wcześniej o obstawianiu, które jest głównym gwoździem programu w Rozbrykanych Jednorożcach. Dlatego też moje pierwsze skojarzenie po przeczytaniu opisu gry brzmiało: „to chyba coś jak Bolidy albo Przebiegłe Wielbłądy?” I rzeczywiście, są pewne podobieństwa i to do obu wymienionych tytułów. Zarówno w Bolidach, jak i Rozbrykanych Jednorożcach gracz jest właścicielem figurki uczestniczącej w wyścigu i może otrzymać premię za ukończenie przez nią wyścigu na dobrej pozycji (np. podium). W obu grach również możemy w ogóle nie przywiązywać się do swojego pionka, ponieważ dużo punktów (i pieniędzy) można zarobić obstawiając zwycięstwo innych graczy.

W odróżnieniu od Bolidów, w  Rozbrykanych Jednorożcach gracze nie mają bezpośredniego wpływu na to, jak będzie poruszał się ich “rumak”. Możemy jednak wspomagać (lub spowalniać) uczestników wyścigu zagrywając na nich różne karty magii, co dzieje się jednak przed samym wyścigiem, a nie w jego trakcie.

Z kolei samo obstawianie w grze przebiega dość podobnie, jak w Przebiegłych Wielbłądach. Polega ono przede wszystkim na zebraniu z planszy odpowiedniego żetonu, wskazującego kolor uczestnika wyścigu, którego typujemy. I podobnie jak w wyścigu baktrianów, mamy tu kilka rodzajów żetonów obstawiania (różniących się wartościami punktowymi) na każdego uczestnika wyścigu. Różnica polega na tym, że Rozbrykane Jednorożce zmuszają graczy do podjęcia decyzji, ile swojej forsy są w stanie wyłożyć w związku z obstawieniem np. zwycięstwa wybranego pionka. Gracze mają tu jednak pełną swobodę wyboru, czyli mogą postawić wszystko co posiadają, a nawet znacznie więcej, zaciągając pożyczki u elfiej mafii.

Skalowalność & regrywalność

Choć Rozbrykane Jednorożce umożliwiają rozgrywkę od 2 do 6 osób, w mojej opinii najlepiej sprawdzają się składzie 4-osobowym. I nie jest to raczej opinia odosobniona, bowiem – wg informacji znalezionych na BGG – większość graczy typuje, że jest to optymalna liczba uczestników zabawy. Nie znaczy to jednak, że w innych konfiguracjach gra zupełnie się nie sprawdzi, ale musicie wiedzieć, że:

 – przy 5 i 6 graczach będzie wkradał się trudny do opanowania chaos i downtime (przy 5 osobach  można się jeszcze pobawić, grę w 6 osób raczej odradzałbym),

– przy 2-3 graczach kontrola nad wydarzeniami na planszy będzie większa, a rozgrywka szybsza, jednak emocje wyraźnie słabną (mimo to sądzę, że wariant 2-osobowy nie jest tu „dodany na siłę”. Działa jak najbardziej poprawnie, po prostu rozgrywka jest trochę bardziej przewidywalna i jakby mniej… zabawna).

Co zaś tyczy się regrywalności, w Rozbrykanych Jednorożcach głównym czynnikiem wpływającym na zmienność rozgrywanych partii jest – co chyba nikogo nie zaskoczy – spora losowość. W trakcie gry wykonujemy kilka różnych akcji, jednak nie jest ich zbyt wiele, zatem powtarzalność czynności jest duża. Mimo to, podejmowane przez graczy decyzje są dość nieoczywiste, a przebieg poszczególnych wyścigów bywa bardzo zaskakujący, dzięki czemu gra ma w sobie przyzwoite pokłady regrywalności. Nie jest to raczej tytuł do częstego ogrywania, ale serwowany raz na jakiś czas potrafi dać sporo radosnej nieprzewidywalności.

Jednorożce się rozbrykały, ale czy da się je ujarzmić?

Koniec końców muszę przyznać, że Rozbrykane Jednorożce zaskoczyły mnie na kilku poziomach. Po pierwsze niespodziewanie wysokim progiem wejścia jak na grę, która po okładce i komponentach wygląda na coś imprezowego lub wręcz dziecięcego. To nie jest gra stricte dziecięca, ani stricte imprezowa. Rodzinna – tak, ale łączy w sobie pewne cech gier euro z lekką nutą hazardu i imprezowego charakteru (zabawny klimat, podkładanie swoim rywalom złośliwych niespodzianek). Podkreślam jednak, że nie jest to gra trudna. Po prostu może lekko przestraszyć (zwłaszcza nowicjuszy) swoją 20-stronicową instrukcją. Natomiast w praktyce nie odbiega poziomem skomplikowania od wspomnianych wcześniej Bolidów.

Drugie zaskoczenie w przypadku Rozbrykanych Jednorożców wiąże się z przebiegiem wyścigów, które odbywają się w czasie rozgrywki. Oto mamy jednorożce, które pędzą same, według określonych prawideł, a gracze mogą tylko siedzieć i patrzeć na przebieg wyścigu, zaciskając kciuki lub złorzecząc w stronę pionków, którym życzymy potknięcia się na tęczowej trasie. Chciałoby się może zapytać: gdzie tu decyzyjność? Gdzie tu dobra zabawa? No ale jest! Właśnie w tej obserwacji pędzących po tęczy jednorożców odczuwałem najprawdziwszy „fun”. Duży szacun dla autorów za trafne oddanie w grze ducha zakładów bukmacherskich.

Trzeci poziom zaskoczenia niesie ze sobą pewną wątpliwość. Dla kogo jest ta gra? Z jednej strony miałem problem, żeby namówić na rozgrywkę geeków płci męskiej, których zniechęcała już cukierkowata okładka. Na drugim biegunie były moje córki w wieku 6-9 lat, którym aż oczy błyszczały na widok jednorożców i tęczy, ale stopień skomplikowania zasad raczej odrzucał. Ostatecznie i tak z nimi grałem, tylko na lekko uproszczonych zasadach, żeby nie musiały czytać efektów na kartach (owszem, to były takie nasze zasady domowe, ale wszyscy bawili się dobrze). Poza tym, po prostu nie miałbym litości, gdybym schował przed dziewczynkami tak pięknie wydaną grę o różowych jednorożcach.

Kierując się moimi dotychczasowymi doświadczeniami mogę stwierdzić, że Rozbrykane Jednorożce to gra dla rodzin, gdzie najmłodsi uczestnicy rozgrywki będą mieli od 10 lat wzwyż, a wszyscy gracze będą choć trochę lubili obstawianie w grach wyścigowych. Jeżeli na Waszych półkach goszczą tytuły takie jak Przebiegłe Wielbłądy, Bolidy, czy może nawet mniej znane Divinity Derby, powinniście zdecydowanie zainteresować się Rozbrykanymi Jednorożcami, ponieważ mogą zaoferować Wam pewne nowe i ciekawe doznania w lubianym przez Was gatunku planszówek.

Plusy
  • piękna oprawa graficzna i wykonanie.
  • udane połączenie mechaniki z tematem.
  • gra dobrze oddaje ducha zakładów bukmacherskich, towarzyszących wyścigom konnym (a dokładnie: jednorożcowym).
  • emocjonujące obserwowanie wyścigów – niby nie mamy bezpośredniego wpływu na ruch poszczególnych pionków, ale jest w tym zaskakująco dużo zabawy.
Plusy / minusy
  • pomimo swojego rodzinnego charakteru, jest to gra dla dość specyficznego grona odbiorców. Czytaj: tematyka i charakter rozgrywki nie spodobają się każdemu.

Minusy
  • dość skomplikowane zasady, jak na grę familijną – przynajmniej początkowo wydają się nieintuicyjne.

Ocena:

Dobra gra rodzinna (w zależności od towarzystwa może być również grą imprezową), sprawiająca wrażenie znacznie trudniejszej niż sugerowałby to tytuł i ilustracje. Rozgrywka nie należy jednak do trudnych, a opiera się znacznie bardziej na intuicji i swobodnym obstawianiu, niż realizowaniu strategii, czy planowaniu. Piękna oprawa graficzna i wydanie, duża losowość, ale i przemyślane połączenie mechaniki wyścigów z zabawnym tematem – to właśnie Rozbrykane Jednorożce.

Dziękujemy wydawnictwu Galakta za przekazanie gry do recenzji.

 

Arkadiusz Deroszewski

Game Details
NameUnicorn Fever (2020)
ZłożonośćMedium Light [2.34]
BGG Ranking2360 [7.00]
Liczba graczy2-6
Projektant/ProjektanciLorenzo Silva and Lorenzo Tucci Sorrentino
GrafikaGiulia Ghigini
WydawcaHorrible Guild, Cranio Creations, Galakta, HeidelBÄR Games, IELLO and InterHit
MechanizmyBetting and Bluffing, Dice Rolling, Loans, Race and Worker Placement
Arkadiusz Deroszewski