Głodniaki, czyli 86 kolorów i horda głodnych stworów. Recenzja

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Gra została przekazana mi bezzwrotnie w ramach recenzji od wydawnictwa Lucky Duck Games. Wydawnictwo Lucky Duck Games nie miało wpływu na kształt mojej opinii/niniejszej recenzji.

Głodniaki są tytułem skierowanym głównie do dzieci, łączącym w sobie cechy gry karcianej i aplikacji na urządzenia mobilne. Jeżeli na hasło „aplikacja” zapaliła Wam się żółta (a może nawet czerwona?) lampka, albo straciliście zainteresowanie dalszym czytaniem, mogę Was uspokoić. Choć korzystanie z aplikacji w Głodniakach jest koniecznością, sama rozgrywka jest bardziej „analogowa” i towarzyska, niż mogłoby się wydawać. Z lektury dalszej części recenzji dowiecie się także, czy zastosowanie aplikacji jest w tej grze rzeczywiście uzasadnione i czy mamy tu do czynienia z czymś… innowacyjnym.

Informacje o grze



Autor: Andreas Wilde
Wydawnictwo: Lucky Duck Games (pod szyldem Lucky Duck Kids)
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: 5-15 minut
Wiek: 5+
Cena: ok. 50zł

Stos kart i zatrzęsienie kolorów

Po otwarciu niedużego pudełka Głodniaków nie doświadczymy raczej efektu „wow”, jednak zawartość i wykonanie powinny zadowolić zmysł estetyczny niejednego gracza (zarówno tego młodszego, jak i starszego). Do dyspozycji dostajemy talię 96 kolorowych, solidnej jakości kart umieszczonych w zgrabnym, plastikowym insercie, 4-stronicową instrukcję oraz ulotkę powitalną, która instruuje nas, jak należy pogrupować karty przed pierwszą rozgrywką. Drobna uwaga na temat insertu: jest naprawdę ładny, prosty i solidny, jednak będzie nadawał się do wyrzucenia w przypadku chęci zakoszulkowania kart. Myślę jednak, że w niewielkiej grze tego typu nie będzie to znacząca wada.

Co do instrukcji, uważam, że wersję papierową przeczytać warto, można się jednak bez tego obejść, od razu uruchamiając aplikację i zaczynając grę, dzięki wskazówkom wyświetlanym na ekranie. To sprawia, że poznanie zasad rządzących rozgrywką jest naprawdę banalne i szybkie. Same reguły gry są na tyle proste, że przekazanie ich nowym graczom nie powinno sprawić nikomu żadnego problemu. Po prostu siadasz i po minucie możesz już grać.

Witaminy są fuj… chyba, że jesteś białym króliczkiem!

W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że cała zabawa sprowadza się do umiejętnego mieszania kolorów we współpracy z pozostałymi graczami. Każdy zaczyna z kilkoma kartami (ich liczba zależna jest od liczby osób biorących udział w rozgrywce), które przedstawiają różnego rodzaju, mniej lub bardzie zabawne przedmioty, takie jak: pilot do telewizora, konewka, różnego rodzaju owoce i warzywa, ryby, lizaki, drewno, sanki, majtki, czy… zęby dziadka. To wszystko będzie nam służyć do karmienia tytułowych Głodniaków, czyli zabawnych potworków kryjących się w czterech różnych lokacjach (poddasze, las, złomowisko, muzeum).

Gdy na ekranie naszego urządzenia pojawia się stworek, każdy z graczy musi zagrać jedną kartę, czyli przeskanować kod QR znajdujący się na jej rewersie (za pomocą przedniej kamery urządzenia), tym samym karmiąc małego łasucha. Głodniaki zjadają niemal wszystko, co popadnie, pod warunkiem, że barwy tych osobliwych pokarmów po wymieszaniu ze sobą dadzą kolor jak najbardziej zbliżony do pierwotnego koloru „futra” potworka. Ważne, że stworki te nie lubią witamin, zatem trzeba uważać, żeby nie nakarmić ich np. dwoma „zdrowymi” pokarmami z rzędu.

Gracze mogą zazwyczaj swobodnie rozmawiać o kolorach przedmiotów, które posiadają, ale nie powinni pokazywać sobie kart trzymanych na rękach. Ta zasada zmusza uczestników zabawy do jak najbardziej trafnego opisywania kolorów posiadanych przedmiotów, a biorąc pod uwagę dość obszerną paletę odcieni w całej talii, trzeba się czasami nagimnastykować, żeby określić, czy np. majtki są zielone jak trawa, limonka, czy też jak zgniły liść. Dorosłym jest tu zwykle trochę łatwiej niż dzieciom, ale nie jest to wcale regułą.

Najczęściej możemy sobie nawzajem podpowiadać, kierując się stopniem jasności barw. W każdym razie sporo tu rozmów o kolorach, porównywania ich do czego tylko się da i ustalania kolejności, w jakiej karty zostaną zagrane (czasem ma to znaczenie). Dzięki temu zdecydowanie czuć kooperacyjny charakter rozgrywki.

Aby skutecznie nakarmić stworka, musimy osiągnąć zazwyczaj zgodność koloru wynoszącą około 65%, co odpowiada uzyskaniu jednej gwiazdki. Uzyskanie trzech gwiazdek to najlepszy możliwy rezultat, który wymaga zgodności koloru na poziomie około 95%. Nie będzie zaskoczeniem, jeżeli dodam, że gwiazdkowy system oceniania bardzo przypadł do gustu moim głównym współgraczom, czyli dzieciom.

Dodatkowo w całym tym kolorystycznym zamieszaniu mamy jeszcze parę reguł wprowadzających pewne urozmaicenia, takie jak np. białe króliczki (żywią się wyłącznie rzeczami zawierającymi witaminy), czy też przedmioty specjalne (zapewniające dodatkowe efekty w trakcie karmienia Głodniaków). Króliczki z miejsca zdobyły serca dziewczynek i były moich rozgrywkach najbardziej wyczekiwanymi obiektami wirtualnego karmienia.

Wyższa szkoła mieszania barw

Moja 6-letnia córka, nie radząc sobie czasami z właściwym nazywaniem kolorów, naginała zasady, pokazując mi konkretną kartę. W mojej ocenie nie psuło to jednak rozgrywki, wszak trzeba do tego podejść jak do wielu zabaw z dziećmi – liczy się wspólna radocha, a nie zadręczanie się z regułami za wszelką cenę. Z kolei starsze, 8-letnie dziecko miało mniej kłopotów z doborem właściwej karty, wykazywało też znacznie większe skłonności do eksperymentowania i łączenia ze sobą nawet całkiem nieoczywistych kolorów. W przypadku barw podstawowych lub im bliskich sprawa wydaje się dość prosta: wiadomo, że żółty z niebieskim da nam zielony, itd. Komplikacje zaczynają się, gdy na ręku mamy same barwy pochodne, a kolor Głodniaka też jest trudny do sprecyzowania.

Z jednej strony, w tej mechanice mieszania kolorów tkwi cała trudność i zabawa płynąca z gry, a z drugiej strony trzeba sobie uświadomić, że to chyba jednak nie jest zabawa dla każdego. Mam tu na myśli głównie osoby mające trudności z rozróżnianiem barw. Owszem, niektóre przedmioty są dość charakterystyczne, jak np. ciemnofioletowe winogrona, biały kalafior, czy sanki, które przybierają w grze różne odcienie brązowego. W wielu przypadkach mamy jednak barwy niejednoznaczne i niekoniecznie kojarzące się z danym przedmiotem, co może powodować zakłopotanie.

Nie nazwałbym tego wadą Głodniaków, w tej grze, w odróżnieniu od wielu innych tytułów, nie da się wprowadzić na kartach np. jakichś dziwnych znaczków ułatwiających rozeznanie daltonistom. Dzieje się tak dlatego, że główny mechanizm Głodniaków polega na odpowiednim mieszaniu różnych barw, w celu uzyskania koloru jak najbardziej zbliżonego do podanego. Ta gra to kolory, bez nich nie miałaby sensu. Ta cecha czyni ją innowacyjnym tytułem. Zastosowanego w aplikacji algorytmu nie dałoby się odwzorować wyłącznie przy użyciu fizycznych elementów takich jak karty, żetony, pionki czy plansze. Natomiast samo korzystanie z aplikacji nie dominuje nad towarzyskim charakterem rozgrywki, co jest w moim odczuciu ogromną zaletą Głodniaków.

Program atrakcji

Warto dodać, że apka oferuje nam dwa tryby zabawy: imprezowy i fabularny. Ten pierwszy to po prostu krótka, pojedyncza rozgrywka, z kolei drugi oferuje coś w rodzaju kampanii, w trakcie której przechodzimy łącznie przez piętnaście poziomów w czterech różnych lokacjach, odblokowując nowe stworki i przedmioty. Początkowa talia kart szybko się rozrasta, a poziom trudności kolejnych etapów wzrasta, choć powiedziałbym, że raczej delikatnie.

Wprowadzenie trybu fabularnego w Głodniakach było bez wątpienia świetnym pomysłem, bowiem przechodzenie kolejnych poziomów i odblokowywanie nowych kart to coś, co bardzo zachęca dzieciaki (i nie tylko) do dalszego grania i poznawania świata gry. Szkoda jednak, że kampania jest krótka i fabularna właściwie tylko z nazwy. Jest to w istocie ciąg dość krótkich (5-15 minut), powtarzalnych poziomów, które właściwie nie łączy ze sobą nic poza kilkoma charakterystycznymi lokacjami.

Na dodatek bardzo się zdziwiłem, że po ukończeniu ostatniego poziomu gracze nie zostają nagrodzeni chociażby banalnym słowem „gratulacje”. Może przydałoby się jakieś podsumowanie albo chociaż zapewnienie, że wszystkie Głodniaki zostały nakarmione i będą żyć długo i szczęśliwie? Fajnie byłoby ujrzeć jakiś medal albo cokolwiek innego, a tu nic… Po prostu aplikacja wróciła do menu wyboru levelu i córki patrzyły na mnie przez chwilę z wyczekiwaniem… Choć dobrze się bawiliśmy, dało się odczuć lekki zawód. Szkoda, że nie pomyślano o takim drobnym detalu, ale jeżeli aplikacja będzie nadal rozwijana, może uda się jeszcze pewne rzeczy ulepszyć.

Skalowanie i regrywalność

Głodniaki skalują się dobrze i nie mam tu żadnych zastrzeżeń. Po prostu zapewniają podobne wrażenia z rozgrywki w każdym składzie osobowym. Wiadomo, że im więcej graczy, tym dłużej mogą potrwać konsultacje, ale to najzupełniej normalne. Natomiast łyżką dziegciu może być dla wielu odbiorców regrywalność tytułu, z racji dużej powtarzalności tego, co dzieje się podczas rozgrywek. Pojawia się stworek, wybierz i zagraj kartę, zdobądź gwiazdki, powtórz. A jednak, jakimś cudem, nie mam wcale ochoty czepiać się regrywalności Głodniaków.

Pisząc te słowa mam na koncie ponad 30 rozgrywek i – choć początkowy entuzjazm już zgasł – jeszcze nam gra nie zbrzydła. Teraz będzie wracała na stół znacznie rzadziej, ale jestem przekonany, że dzieciaki co jakiś czas będą chciały ponownie pobawić się kolorami. Mimo wszystko, przy tak dużej powtarzalności przekroczenie pułapu 30 rozgrywek to już jakiś fenomen… Ostatnimi tytułami, które robiły podobny „szał” u moich córek, były gry takie jak Wirus i Śpiące Królewny, czyli generalnie prawdziwe hity wśród dziecięcych karcianek.

Skoro Głodniaki trafiły do tak zacnego grona, to kwestię ich dyskusyjnej regrywalności wypadałoby zamknąć i do niej nie wracać. Dziecięce zaangażowanie mówi samo za siebie, choć oczywiście nie zagwarantuję Wam, drodzy czytelnicy, że spotkacie się z tak samo dobrym odbiorem gry w swoich domach.

Podsumowanie

Czy Głodniaki mają wszystko co trzeba, żeby stać się hitem wśród gier dla dzieci (familijnych)? Z pewnością mają zabawną tematykę oraz bardzo ładną oprawę, zarówno w warstwie fizycznej (karty), jak i cyfrowej (grafika, dźwięk i animacje). Dodajmy do tego krótki czas rozgrywki, prostotę zasad i innowacyjność.

Niestety, mają również kilka niedoskonałości: dużą powtarzalność czynności w trakcie rozgrywki, krótki i pozbawiony fabuły „tryb fabularny” oraz drobne błędy techniczne aplikacji mobilnej (miałem wrażenie, że czasami skanowanie karty przebiegało dość uciążliwie, tj. wymagało ustawienia jej w specyficznej odległości, pod określonym kątem, a w jednym przypadku zdarzyło mi się, że aplikacja całkowicie zawiesiła się podczas skanowania kart).

W ogólnym rozrachunku dostajemy jednak bardzo solidny, rodzinny tytuł, według mnie nadający się w szczególności do grania z dziećmi w wieku 5-9 lat. Ze względu na konieczność użycia smartfona obecność osoby dorosłej podczas zabawy może być nieodzowna (lub co najmniej wskazana), ale możecie przecież wykorzystać to jako dobrą wymówkę, żeby na chwilę odstawić dorosłe sprawy na bok i zająć się karmieniem Głodniaków.

Plusy
  • ładna oprawa graficzna i solidne wykonanie
  • proste zasady
  • szybka rozgrywka
  • innowacyjność, dzięki przemyślanemu wykorzystaniu aplikacji
  • czuć “ducha” kooperacji
  • zabawa jest bardziej towarzyska i “analogowa”, niż mogłoby się wydawać
Plusy / minusy
  • mechanika gry oparta jest na mieszaniu barw, przez co może nie być najlepszą propozycją dla osób mających trudności w rozróżnianiu kolorów
  • duża powtarzalność – co nie musi być wadą, ponieważ rozgrywki są bardzo krótkie
Minusy
  • krótki i pozbawiony fabuły “tryb fabularny”
  • brak chociażby symbolicznej nagrody za ukończenie trybu fabularnego
  • drobne błędy techniczne, bądź uciążliwości związane z korzystaniem z aplikacji – na szczęście jednak nie zdarzały się często

Ocena:

Głodniaki to bardzo dobra, choć niepozbawiona wad gra dla dzieci, która w przemyślany sposób łączy w sobie cechy towarzyskiej gry karcianej z zasadnym wykorzystaniem aplikacji na urządzenia mobilne. Przykuwa uwagę barwnym wykonaniem, prostotą zasad i innowacyjnością. Dla dorosłych raczej tylko jako ciekawostka, ale dzieciom powinna spodobać się na tyle, że warto zatrzymać ją w kolekcji na dłużej.

Dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games za przekazanie gry do recenzji.

Arkadiusz Deroszewski

Game Details
NameYummy Yummy Monster Tummy (2021)
ZłożonośćLight [1.13]
BGG Ranking3587 [7.18]
Liczba graczy2-4
Projektant/ProjektanciAndreas Wilde
GrafikaJocArt
WydawcaLucky Duck Games, Brain Games, Devir, HYBR, Kaissa Chess & Games, Ludicus, Oliphante, Reflexshop and REXhry
MechanizmyCooperative Game, Hand Management, Matching and Push Your Luck

 

 

Arkadiusz Deroszewski