Było grane! Planszowe podsumowanie miesiąca (sierpień 2021)

Sierpień za nami, czas na podsumowania – co najczęściej lądowało na naszych stołach w drugiej połowie wakacji? Było różnorodnie: drobne fillery, familijne tytuły, większe strategie. Tym razem swoimi rozgrywkami dzielą się Sebastian, Julia i Arek.

 

Sebastian – strategia na wypasie (Company of Heroes)

Jestem miłośnikiem tematyki drugiej wojny światowej i ciągle szukałem odpowiedniej dla siebie gry w tych klimatach. Memoir ’44 było za proste, Tide of Iron zbyt nierówne i skomplikowane w rozstawieniu, a cięższe tytuły mnie nie interesowały, bo chciałem pograć z synem. Idealnie wpasował się tutaj tytuł bazujący na jednej z najlepszych gier video – Company of Heroes. Wydane na Kickstarterze monstrum przyszło w końcu po długim okresie czekania i podbiło moje serce. 
 
 
Gra ma szybki setup, proste zasady, a jednocześnie daje ogromne pole do popisu dla taktyka! Każda decyzja ma znaczenie, a mała liczba rzutów sprawia, że to nie szczęście określa zwycięzcę. Co więcej, to chyba najlepiej wydana gra jaką widziałem – modele ocierają się o jakość z systemów bitewnych a ogromna plansza i plastikowe budynki zwiększają wrażenie immersji. Nie jest doskonała, ale doskonale wpisuje się w moje potrzeby. Szybkiej, filmowej gry wojennej pełnej akcji i taktyki.
 
 
 

Julia – familijne granie (Terra, Carcassonne. Łowcy i zbieracze)

Wakacyjne miesiące to głównie granie na wyjazdach z dziećmi lub na spotkaniach z mniej grającymi znajomymi. Nic więc dziwnego, że w
sierpniowym zestawieniu królują u mnie tytuły adekwatne do tego typu posiadówek.

Raz na jakiś czas zapraszam na planszówki przyjaciół, którzy nie są wprawionymi graczami i wówczas trzeba dobrać odpowiedni tytuł, żeby
ich zainteresować i przyciągnąć do tego typu rozrywki. Ostatnio pomogła mi w tym Terra, czyli gra w której gracze mogą popisać się
nieco swoją wiedzą geograficzną i historyczną, obstawiając odpowiednie pola na mapie świata oraz trzech torach różnych kategorii (np. rok budowy,
rozmiar itp.). Bawiliśmy się świetnie! Mój mąż co prawda całkowicie nas zdeklasował, ale to nic – trening czyni mistrza, jeszcze uda się
kiedyś go pokonać. Gra spodobała się na tyle, że tymczasowo powędrowała do znajomych, więc zdjęć brak

Kolejna pozycja, którą po kilkudziesięciu rozegranych partiach online zdecydowałam się zakupić do własnej kolekcji, to Carcassonne. Łowcy i
zbieracze. Jest to dla mnie zdecydowanie jedyna wersja tego tytułu, którą warto posiadać na półce. Punktowanie za zwierzęta,  i dodatkowe
kafle bonusowe podobają mi się dużo bardziej od standardowego Carcassonne. Najważniejsze, że podoba się też moim dzieciakom, nawet
starszemu, który ostatnio stroni od grania.  Jeśli jeszcze nie próbowaliście, to gorąco polecam (szczególnie w wariancie taktycznym)!

 

 

Arek – znane i nieznane (New York Zoo, Zamki Toskanii, Twenty One)

Sierpień był dla mnie jak dotychczas najgorszym miesiącem bieżącego roku pod względem liczby planszowych rozgrywek – jednak warto wspomnieć o kilku grach, które udało mi się poznać:
 
New York Zoo – kolejna iteracja Patchworka w wykonaniu Uwe Rosenberga to solidny, familijny tytuł. Wnosi lekki powiew świeżości do tego Tetrisa, głównie za sprawą milusich zwierzątek i mechaniki ich rozmnażania. Co ciekawe, mamy tu czysty wyścig, bez żadnego liczenia punktów, a jednak jak na prostą, rodzinną grę, całkiem sporo tu nieintuicyjnych zasad. Kto to widział, żeby raptem cztery strony reguł kilkakrotnie wertować przed pierwszą rozgrywką, doszukując się odpowiedzi na nurtujące pytania? Po trzech partiach stwierdziłem, że nie odmówiłbym kolejnej, ale póki co gra wypadła z mojej zakupowej „wishlisty”.
 
 
Zamki Toskanii – tutaj się nie zawiodłem. Pan Feld dostarczył mi niezwykle przyjemnych rozgrywek, przez co gra bez wątpienia znajdzie stałe miejsce w mojej kolekcji. Co prawda nie daję jej szans na tak ogromny sukces rynkowy, jak w przypadku Zamków Burgundii, ale to po prostu inna gra i – co ważne – mniej złożona od swojej poprzedniczki. Jak dla mnie: jeden z najlepszych tytułów wydanych w Polsce w 2021 roku.
 
Twenty One – trafiłem na ten tytuł poszukując jakiejś małej, prostej wykreślanki, w którą mógłbym zagrać z 8-letnią córką. I muszę przyznać, że to całkiem dobry strzał. Rzucamy kośćmi, przepisujemy wyniki (z pewnymi ograniczeniami) na arkusze i zliczamy punkty po zapełnieniu wszystkich rzędów. Proste, niezbyt odkrywcze i dość mocno losowe, ale relaksujące. Tylko bloczek arkuszy do gry strasznie mizerny. Chyba czas zainwestować w laminator!
 
 
 
 
 
 
 

 

Marcin & cały zespół redakcyjny Board Times

Marcin Dudek