Lama Express. Wsiąść do pociągu byle… z lamą. Recenzja

Okazuje się, że lamy już dawno temu emigrowały z Ameryki Południowej i żyją praktycznie na każdym kontynencie. Na dodatek masowo wręcz uprawiają turystykę, zawzięcie okrążając raz po raz kulę ziemską. Jakby tego było mało – nie wiedzieć czemu – szczególnie upodobały sobie podróże kolejowe. W oczach dorosłego wszystko to mogłoby być elementem scenariusza skeczu Monty Pythona, gdyby nie fakt, że to fabuła pewnej gry planszowej skierowanej do najmłodszych odbiorców.

Przed wami Lama Express, czyli bardzo kolorowa, nieskomplikowana gra, która ma szanse wprowadzić w świat planszówek niejednego przedszkolaka. Czy rodzice również znajdą tu odrobinę dobrej zabawy? O tym – między innymi – dowiecie się z treści niniejszej recenzji. Zapraszam do lektury.

Informacje o grze



Autor: Manfred Ludwig
Wydawnictwo: Piatnik
Liczba graczy: 2 – 4
Czas gry: 25 minut
Wiek: 5 +
Cena: ok. 70 zł

Wykonanie

Pudełko skrywające elementy gry rozmiarami i kształtem przywodzi na myśl gry IPN-u, takie jak Kolejka, Miś Wojtek lub niektóre pozycje wydawnictwa Ravensburger, jak np. La Cucaracha, choć trzeba dodać, że jest odrobinę mniejsze od wyżej wymienionych. Wewnątrz znajdziemy instrukcję w 7 językach, grubą planszę składaną „na pół”, dwie duże płytki pociągów, drewnianą kostkę z 6 różnymi kolorami na ściankach oraz 16 plastikowych figurek lam w 4 kolorach. Te ostatnie zdecydowanie przykuwają uwagę zarówno bardzo dobrą jakością wykonania, jak i wyglądem. Nie muszę chyba dodawać, że poza rolą pionków do gry, same w sobie są dla dzieci świetną zabawką. Zresztą sami spójrzcie, to po prostu słodziaki!

Zasady

Celem gry okrążenie planszy wszystkimi 4 lamami i dowiezienie ich do domu. Każdy gracz ma swoje pole dworca (w narożnikach planszy), z którego lamy mogą wsiadać do jednego z dwóch pociągów. Te poruszają się po wspólnym torze w kształcie okręgu, będącym wyżłobieniem w planszy. To świetne rozwiązanie sprawia, że płytki pociągów nie przemieszczają się w niechcianych kierunkach, ale zgrabnie suną po kolorowych polach okrągłej trasy. I choć wyglądają na lokomotywy parowe, napędzają je rzuty kostką. Gracz w swojej turze turla nią i wybiera, którym z dwóch pociągów chce poruszyć. Wynik rzutu kostką wyznacza maksymalną odległość, na jaką może poruszyć się pociąg. Gdy jeden z wagonów zatrzyma się na dworcu gracza, jego lama może wsiąść do wagonu. Gdy pociąg z lamą gracza okrąży całą trasę i zatrzyma się przy odpowiednim domu, lama kończy swoją podróż.

Podoba mi się ta prostota zasad, bo choć w każdej turze nasze wybory są zawsze zero-jedynkowe, to decyzja co do tego, który pociąg poruszyć, bywa czasem nieoczywista. Po drodze lamy mogą natrafić na specjalne pola pozwalające graczom na przeszkadzanie sobie nawzajem (przymusowa wysiadka z pociągu), co wprowadza wyraźny element negatywnej interakcji. Czasami więc mamy dylemat, czy lepiej przyspieszyć ruch swoich lam, czy chwilowo opóźnić innego gracza. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że gra próbuje przemycić najmłodszym elementy optymalizacji ruchów, ponieważ od czasu do czasu zmusza do przeprowadzenia prostej kalkulacji wskazującej na to, który ruch jest dla gracza bardziej opłacalny. 

Wrażenia

Zdaję sobie sprawę, że Lama Express jest tylko prostą i barwną grą dla dzieci, jednak patrząc bardziej analitycznie na to, co dzieje się na planszy w trakcie rozgrywki, można odnotować kilka istotnych uwag. Już po 2-3 patiach uświadomiłem sobie, że ok. 80% przebiegu gry uzależnione jest od losowości, a maksymalnie w 20% od decyzji graczy. To oczywiście szacunki wykonane metodą „na oko”, ale kupując grę warto być świadomym takiej proporcji. Czy jest to wadą gry? W mojej ocenie – nie, ponieważ nieprzewidywalność przebiegu rozgrywki niejednokrotnie daje dzieciom sporą frajdę. Dodatkowo, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że nieprzewidywalność rośnie wraz z liczbą graczy, można nawet się zdziwić, że ta najbardziej chaotyczna i losowa rozgrywka przy 4 osobach jest jednocześnie najbardziej emocjonująca i zabawna. Niestety Lama Express, choć działa poprawnie, sporo traci w rozgrywkach dwuosobowych. Na planszy jest wówczas trochę zbyt pusto i momentami zaczyna wiać nudą, dlatego szkoda, że twórcy nie pomyśleli na przykład o możliwości wprowadzenia dodatkowego, wirtualnego gracza.

Warto dodać, że zasady gry pozwalają reagować na wydarzenia na planszy również graczom, którzy oczekują na swoją kolejkę. Mogą oni korzystać z akcji dostępnych aktywnemu graczowi, co wprowadza element spostrzegawczości i konieczności szybkiego reagowania na konsekwencje ruchu obu pociągów. O ile element ten może sprawdzić się w rozgrywkach ze starszymi pociechami, o tyle w rozgrywkach z 5-cio, czy nawet 6-cio latkami uznałbym go raczej za opcjonalny. Niewątpliwie jednak podkręca on tempo rozgrywania tur i może skrócić całkowity czas rozgrywki. Ten zaś, według informacji na pudełku wynosi  25 minut, co jest dość trafnym oszacowaniem. Jednak ze względu na dużą powtarzalność czynności wykonywanych w trakcie rozgrywki, te 25 minut to i tak całkiem sporo, zatem mniej cierpliwe dzieciaki mogą dość szybko się zniechęcić. Regrywalność również trochę na tym cierpi, dlatego nie polecam rozgrywania kilku partii pod rząd. Na szczęście gracze mogą umówić się na krótszą rozgrywkę, ustalając, że do zwycięstwa potrzebne będzie dowiezienie 3, a nie 4 lam. 

A jak przy planszy odnajdą się dorośli? Ci, którzy szukają chociażby zalążka taktyki lub strategii, raczej się zawiodą. Nie zapominajmy, że to gra dla dzieci już od 5-go roku życia. Natomiast przy odpowiednio luźnym nastawieniu, Lama Express może dostarczyć dorosłym szczyptę emocji i niepewności, a dość częste przetasowania pionków w wagonach mogą przywodzić na myśl wrażenia z uznanej serii dziecięcych gier wyścigowych Reinera Knizii, tj. Pędzące żółwie, jeże i ślimaki. Pamiętajcie jednak, że – w przeciwieństwie do wyżej wymienionego inwentarza – lamy nie umieją blefować i nigdy nie mają przed sobą tajemnic… Jeżeli wiecie o co mi chodzi.

 

Podsumowanie

Lama Express raczej nie jest przebojem, ani wielkim odkryciem w swojej kategorii. Jest jednak ładnie wydaną, solidną grą dla dzieci, którą postrzegam jako interesujący zamiennik dla wielu kiepskiej jakości tytułów wypełniających regały supermarketów. Jeżeli macie zamiar wprowadzać dzieci w świat gier planszowych zaczynając od tytułów pokroju Chińczyka, rozważcie lepiej zakup pudełka z kolorowymi lamami. Beztroskiej losowości również tu nie zabraknie, ale otrzymacie także produkt, który zaoferuje dzieciom niebanalny wygląd, konieczność podejmowania prostych decyzji, elementy wymagające spostrzegawczości i szybkiego reagowania na zmieniającą się sytuację na planszy. I… Lamy. Dużo lam!

Plusy
  • proste zasady
  • bardzo dobra oprawa graficzna
  • genialne figurki lam
  • rozgrywka potrafi obfitować w nieprzewidziane zwroty akcji
Plusy / minusy
  • cena gry wydaje się dość wysoka, ale figurki lam mówią same za siebie
  • negatywna interakcja bywa tu nieunikniona
  • duża dawka losowości – jeżeli komuś to przeszkadza, ale w grze dla dzieci – raczej nie powinno
Minusy
  • czasami gra potrafi się dłużyć

Ocena: 3.5 out of 5 stars (3,5 / 5)

Dziękujemy wydawnictwu Piatnik za przekazanie gry do recenzji.

Arkadiusz Deroszewski

Game Details
NameFuzzi, Heinz und Schlendrian (1983)
ZłożonośćLight [1.00]
BGG RankingNot Ranked [6.39]
Player Count (Recommended)2-4 (Unset)
Projektant/ProjektanciManfred Ludwig
Grafika(Uncredited)
WydawcaCarlit, Piatnik and Spear's Games
MechanizmyUncredited
Arkadiusz Deroszewski