Brzdęk w kosmosie – recenzja

W kosmosie wszystko jest fajniejsze!

Dla wielu osób ceniącym w grach planszowych klimat świat przedstawiony jest sprawą kluczową. Wbrew pozorom nie dotyczy to wyłącznie graczek i graczy spod znaku ameri. Miłośniczki i miłośnicy gier ekonomicznych bardzo często lubią się nieco mocniej wczuć i chcą, żeby również tytuły euro były bardziej klimatyczne czy też osadzone w konkretnym uniwersum komiksowym, filmowym lub książkowym.

W moim wypadku wygląda to tak, że co prawda jestem zagorzałym fanem prozy Tolkiena, ale od zawsze bardziej wolałem klimaty science-fiction niż fanstasy – szczególnie w planszówkach. Aktualnie rynek gier planszowych jest tak duży i rozwinięty, że wydawnictwa oferują niektóre popularniejsze tytuły w kilku wersjach, tak więc gry mają swoje odpowiedniki oparte na podobnej mechanice z różnymi nakładkami tematycznymi. Są nawet całe rodziny gier o podobnym trzonie mechanicznym. Doom/Descent: Wędrówki w mroku/Star Wars: Imperium Atakuje, Terra Mystica/Projekt Gaja, Carcassonne w różnych odsłonach (w tym Edycja Star Wars), Catan również w wielu wersjach (w tym Star Trek czy Gra o tron), seria Star/Hero/Cthulhu Realms to niektóre z wielu doskonałych gier, których mechanika sprawdziła się w wielu różnych wydaniach. W każdym wypadku na moim stole najczęściej lądują edycje kosmiczne i tym razem również niezmiernie uciszyłem się, że kolejna bardzo znana gra doczekała się wersji, której akcja rozgrywa się w kosmicznych przestworzach.

Oryginalny Brzdęk: Nie drażnij smoka co prawda przykuł moją uwagę, ale nie na tyle, żeby z miejsca kliknąć przycisk Dodaj do koszyka. Poza tym już w momencie wydania polskiej wersji, wiadomo było, że na horyzoncie są dodatki oraz osobna podstawka, której akcja rozgrywać się będzie we wnętrzu statku kosmicznego. W odróżnieniu od wersji oryginalnej, w której próbowaliśmy ukraść skarby smoka, tutaj będziemy obrabiać statek bliżej nieznanego Lorda Eradicusa. Niestety nie grałem w podstawową wersję, więc nie będę mógł porównać tych dwóch gier od strony mechanicznej, ale z materiałów znalezionych w sieci wynika, że różnic mających znaczny wpływ na mechanikę jest relatywnie niewiele.

Informacje o grze

Autorzy: Rayph BeisnerRaul RamosRastislav LeNate StormFranz Vohwinkel
Wydawnictwo: Dire Wolf Digital (wersja oryginalna)/Lucrum Games (wersja PL)
Liczba graczy: 2 – 4
Czas gry: od 45 do 90 minut 
Wiek: od 12 lat
Cena: 130-140 zł  

 

 

Zawartość pudełka i wykonanie

Pudełko jest dość pokaźnych rozmiarów względem tego samej ilości komponentów. Nie sprawia to jednak wrażenia wywołującego poczucie zmarnowanej przestrzeni – wszystko dzięki bardzo dobrze zaprojektowanej i wykonanej wyprasce, która pomieści komponenty i karty zarówno w bez koszulek, jak i w protektorach. Dodatkowo modularna plansza ładnie usztywnia wszystko po złożeniu, dzięki czemu zawartość pozostaje na miejscu niezależnie od tego w jakiej pozycji będziemy przechowywać grę na półce. 

Żetony, drewno, karty, plastikowe znaczniki – wszystko bardzo wysokiej jakości. Do tego duży znacznik Lorda Eradicusa i rewelacyjny worek na kostki brzdęk. Instrukcja napisana w przystępny sposób, z licznymi przykładami. Co prawda informacje są nie co porozrzucane i żeby dobrze zrozumieć zasady trzeba najzwyczajniej zagrać, niemniej w instrukcji znajdziemy wszystko czego potrzebujemy do rozegrania prawidłowej rozgrywki. Zasady są jasne i klarowne – już po pierwszym przeczytaniu możemy siadać i grać. Jest kilka drobnych reguł, o których trzeba pamiętać, ale na końcu instrukcji zamieszczono dobrze zaprojektowany skrót zasad, którym możemy posiłkować się podczas kilku pierwszych rozgrywek – potem idzie już bez pomocy. Polecam również wejść na stronę Lucrum Games, gdzie możecie pobrać instrukcję w formie elektronicznej (lub kliknąć TUTAJ). Z tego co zauważyłem, jest to druga, poprawiona wersja instrukcji. W tej oryginalnej nie ma na przykład wyjaśnienia symboli na Portach danych. Najprawdopodobniej wydawnictwo zareagowało na częste pytania graczy, szczególnie powtarzające się pytanie o pojawiający się na planszy symbol brzdęk, o którym w oryginalnej instrukcji jest niestety niewiele informacji.  

Jeżeli chodzi o styl ilustracji i teksty na kartach, to dla mnie są OK. Humor jest kwestią gustu, a rysunki odnoszące się do postaci z różnych dzieł s-f/fantasy obecnych w popkulturze to ukłon w stronę osób lubiących tego typu smaczki. Należy jednak pamiętać, że koniec końców jest to gra rodzinna i wydaje mi się, że taka stylistyka będzie bardziej odpowiadać docelowej grupie odbiorców.

Mechanika

Trzon zasad Brzdęk, zarówno wersji oryginalnej jak i kosmicznej, to bardzo sprytna implementacja mechaniki deck building, czyli budowania talii w czasie rzeczywistym poprzez kupowanie kart ze wspólnego rynku i umieszczanie ich na stosie kart odrzuconych. Kiedy kończy nam się ręka tasujemy stos kart odrzuconych i dobieramy z niego odpowiednią ilość kart (standardowo 5). W ten sposób zakupione karty trafiają w losowej kolejności na naszą rękę, a my możemy je później zagrać. 

Mechanika deck building nie jest nowością. Sposób, w jaki została zaimplementowana do pełnokrwistej planszówki również był już wcześniej w pewnym stopniu użyty w innych grach, np. El Dorado, która na dokładkę również posiada modularną planszę. Cóż więc nowego oferuje nam Brzdęk w kosmosie? Nowych, ciekawych rozwiązań mechanicznych jest co najmniej kilka. Po pierwsze sam system robienia hałasu i stopniowego, coraz większego wyprowadzania z równowagi właściciela statku, który chcemy okraść działa fenomenalnie. Drugą sprawą jest spełnienie konkretnych wymagań jak posiadanie klucza czy też żetonu teleportu pozwalającego na szybsze poruszanie się po statku po zwędzeniu upragnionego artefaktu. Samo poruszanie się po planszy nie będzie kosztować nas wyłącznie punkty ruchu, ale również czasem punty ataku, które zwykle chcemy przeznaczyć na mordowanie wirtualnych przeciwników pojawiających się wśród kart do zakupu na rynku. Dostajemy więc sporą ilość decyzji do podjęcia podczas każdego kolejnego ruchu okraszonych dobrą dawką losowości wynikającą z dostępnych kart oraz tych, które wchodząc do gry mogą wywołać jakiś natychmiastowy efekt, czy też najzwyczajniej spowodować atak Lorda Eradikusa.  

Wrażenia z rozgrywki

Po kilku latach intensywnego grania i śledzenia rynku gier planszowych nie sądziłem, że coś będzie mnie w stanie tak pozytywnie zaskoczyć, ale nieco przekornie najpierw chciałem trochę ponarzekać i wypunktować w jak najbardziej obiektywny sposób wady Brzdęk w kosmosie. Pierwsza sprawa to setup. Zarówno rozkładanie gry, jak również sprzątanie po jej zakończeniu to istna droga przez mękę. Wygląda to mniej-więcej tak: rozdzielenie i ułożenie kart; tasowanie; rozłożenie modularnej planszy; wymieszanie i położenie w odpowiednich miejsca żetonów wielkich i pomniejszych sekretów; ułożenie żetonów artefaktów; przygotowanie marketu; rozmieszczenie pozostałych żetonów; wreszcie przygotowanie komponentów poszczególnych graczy…. przepraszam! Zapomniałem jeszcze o przygotowaniu toru Lorda Eradikusa. Posprzątać to wszystko po rozgrywce wcale też nie jest łatwo i sugeruję angażowanie do tego zajęcia co najmniej dwóch osób z tych, które wspólnie bawiły się przy stole. Ta duża ilość komponentów oraz relatywnie długi czas ich rozkładania sugeruje nam drugą, moim zdaniem mniejszą wadę tej gry. Pomimo, że sama rozgrywka przebiega płynnie i odnosi się wrażenie, że wszystkie rozwiązania mechaniczne są tam gdzie być powinny, rzeczy o których musimy pamiętać jest relatywnie sporo. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że gra jest skierowana do odbiorcy casualowego, jednak nauka zasad i pierwsze rozgrywki przebiegają o wiele płynniej w gronie osób, które miały już do czynienia z nowoczesnymi, zaawansowanymi planszówkami. 

Koniec narzekania – czas na pozytywne strony kosmicznego Brzdęka!

Po przydługim setupie będziemy musieli przygotować się na radykalne przyspieszenie tempa. Brzdęk w kosmosie to gra wyścigowa. Trzeba jak najszybciej okraść krnąbrnego Lorda i uciec ze statku lub przynajmniej zostać uratowanym przez członków swojej załogi. Kto pierwszy ten lepszy, ale musimy pamiętać, ze im szybciej będziemy chcieli się przemieszczać, tym więcej hałasu narobimy, a to wkurza głównego bossa i ten raz na jakiś czas będzie nas atakować zadając dotkliwe obrażenia. Gra zawiera sprytne mechanizmy wzmagające rywalizację między graczami. Nie mamy tutaj co prawda bezpośredniej negatywnej interakcji – nie możemy na przykład okraść innego gracza – na przykład bić się z nim jeżeli znajdziemy się na tym samym polu. Są co prawda karty, które powodują konieczność dołożenia kostek do puli brzdęk! przez innych graczy albo uszczuplają ich rękę, ale jest ich relatywnie mało. Współpraca również nie jest wskazana, ale sama formuła wyścigu sprawia, że cały czas zwracamy uwagę na poczynania oponentów, próbujemy zwędzić przed nimi sekrety i dotrzeć przed nimi do kapsuły ratunkowej. 

Rywalizacja jest zacięta, a sama rozgrywki idzie bardzo szybko. 4-osobowa partia może zamknąć się w czasie poniżej 60 minut, o ile oczywiście wszyscy wspólnie będziemy rozkładać i składać komponenty. Pamiętajcie – Teamwork! (ale tylko przy setupie ). Oczywiście polecam rozegrać kilka partii. Plansza jest modularna i daje dość dużo fajnych kombinacji, które w połączeniu z losowym rozłożeniem żetonów tajemnic i dostępem do kart z rynku daję dużą regrywalność. 

Podsumowanie i ocena ogólna

Bardzo wysoko oceniam tą grę i jestem pod ogromnym wrażeniem faktu, że mimo tak dużej liczby tytułów na rynku czasem trafiają się perełki i to nawet w segmencie rodzinnym. Gra jest szybka, emocjonująca i oferuje wiele radości nawet mimo braku dużej ilości interakcji między graczami. Losowania kostek z woreczka mają swój niepowtarzalny klimat, a mechanika deck building jest moim skromnym zdaniem zutylizowana w mistrzowski sposób. Mamy tutaj dużą modularną planszę i masę znaczników, więc nie wiem, czy można z czystym sercem nazwać Brzdęk w kosmosie grą deck buildingową, ale jeśli tak to zaryzykuję stwierdzenie, że jest to najlepsza implementacja mechaniki deck building, w jaką miałem okazję od tej pory zagrać. Przy pierwszych rozrywkach czasem zerkamy do instrukcji, jak również musimy przypominać o efektach na kartach, które są aktywowane czasem już podczas dokładania ich do rynku. Potem idzie już gładko, bo zasady są proste i dość intuicyjne.  

Z niecierpliwością czekam na rozszerzenia – Apokalipsa i Cyber Stacja 11. Trzymam kciuki za Lucrum Games, że uda się je wydać w języku polskim jeszcze w tym roku!

Liczba rozgrywek : 30+

Plusy
  • Ciekawe połączenie gry wyścigowej z mechaniką deck building
  • Wykonanie – wygląd komponentów zachwyca, materiały dobrej jakości, dostajemy też dobrze-zaprojektowaną wypraskę
  • Proste zasady – dobrze nadaje się do wprowadzania nowych osób w świat gier planszowych
  • Duża regrywalność dzięki modularnej planszy i losowym rozmieszczeniu żetonów tajemnic
Plusy / minusy
  • Gra dedykowana dla osób lubiących klimaty S-F (głównie filmy)
Minusy
  • Dość długi czas przygotowania do gry
  • Czasem można poczuć losowość w dostępności kart na rynku
  • Instrukcja nie tłumaczy dokładnie wszystkich sytuacji (nieco poprawia to dodatkowa strona w poprawionej wersji dostępnej online)

Ocena: 4.5 out of 5 stars (4,5 / 5)

 

Dziękujemy wydawnictwu Lucrum Games za przekazanie gry do recenzji.

Wojciech Mikołajczak

Game Details
NameClank! In! Space!: A Deck-Building Adventure (2017)
ZłożonośćMedium [2.58]
BGG Ranking139 [7.78]
Liczba graczy2-4
Projektant/ProjektanciPaul Dennen
GrafikaRayph Beisner, Rastislav Le, Raul Ramos, Nate Storm and Franz Vohwinkel
WydawcaDire Wolf, Renegade Game Studios, 17wanzy (Yihu BG), Arclight Games, Devir, Lucrum Games, REXhry, Schwerkraft-Verlag and Tabletop KZ
MechanizmyDeck, Bag, and Pool Building, Delayed Purchase, Modular Board, Open Drafting, Player Elimination, Point to Point Movement and Push Your Luck
Wojciech Mikolajczak