InBetween. Gdzie czai się zło? Recenzja
InBetween zanim stało się obecną grą przeszło potężną metamorfozę. Z początku tytuł miał traktować o królach Polski, którzy zmierzają do świętości, ale zło ciągnie ich w swoją stronę. Więcej znajdziecie w naszym tekście. Osobiście czekałem na właśnie taki temat, ale swego czasu sporym zaskoczeniem było dla mnie przetematowienie gry, umieszczenie jej w zupełnie innym miejscu i czasie. Otóż InBetween traktuje o niezbyt dużym miasteczku (amerykańskim?). Z jednej strony mamy ludzi (ludzkość) i normalne życie, z drugiej – Istotę – zło, które chce zapanować nad miastem, a właściwie przeciągnąć do swojego wymiaru.
Sprowadza się to do dwuosobowej, asymetrycznej gry, gdzie każdy operuje trochę innymi narzędziami i zmierza do zupełnie innego celu. Będziemy tu mieli swoiste przeciąganie liny. Świetny pomysł, klimatyczne wykonanie… Zobaczmy, jak całość się sprawdza.
Spis treści
Informacje o grze
Autor: Adam Kwapiński
Wydawnictwo: Board&Dice
Liczba graczy: 2
Czas gry: od 20 do 40 minut
Wiek: od 12 lat
Cena: około 110 zł
Coś mrocznego czai się na ulicach Upsideville. Ludzie znikają bez śladu. Przyjaciele i sąsiedzi patrzą na Ciebie nawiedzonym wzrokiem – widzisz w ich oczach udrękę, o ile w ogóle jesteś w stanie znieść ich spojrzenia. Na ich twarzach dostrzegasz strach oraz coś jeszcze… nieme pytanie zrodzone z desperacji: „Dlaczego nas to spotkało? Błagamy, nie chcemy być następni…”
W czasie gry Istota będzie zarówno przeciągała ludzi na stronę swojego mrocznego wymiaru, ale też zyskiwała coraz większą świadomość ludzkich zwyczajów. Podobnie w przypadku gracza grającego po stronie ludzi (miasta). Wygrana więc jest możliwa na 2 sposoby: przeciągnięcie na swoją stronę odpowiedniej liczby mieszkańców albo uzyskanie odpowiedniego poziomu świadomości.
Wykonanie
Nie wiem, czy wszyscy wiedzą, ale pudełko do InBetween jest wyjątkowe. Ma 2 okładki, 2 fronty. Przedstawiają one ten sam dom, który z jednej strony pozostał przy swej “normalności”, a z drugiej został opanowany przez złowieszczą Istotę. Szczególne wrażenie robi właśnie ta druga strona. Gdyby ktoś się zastanawiał, co z informacjami o grze, to są po bokach pudełka.
Przejdźmy jednak do zawartości. W środku znajdziemy sporo kart i znaczniki. Jak już wcześniej wspomniałem, mamy tu grę asymetryczną. Każdy z graczy będzie operował swoją talią kart. Dodatkowo na stole wylądują karty mieszkańców, o których będą walczyć gracze. Jak na niezbyt duże pudełko, mamy tego naprawdę sporo. Jakościowo wszystko wygląda świetnie, szczególnie klimatyczne ilustracje.
Zasady
Przed rozgrywką przygotowujemy karty mieszkańców ustawiając je w okrąg. Gracze obierają strony, po czym przeprowadzają swoje tury aż do osiągnięcia warunku zakończenia gry.
Gracz w swojej turze wykonuje kolejno:
- Faza Świadomości – gracz aktywny może użyć zdolności z Karty Świadomości. W czasie gry będziemy zdobywać kolejne poziomy świadomości, jednak z owych zdolności możemy skorzystać tylko raz w trakcie gry
- Faza Akcji – gracz aktywny wykonuje jedną z 3 dostępnych akcji:
- Zagranie karty – umożliwia przesunięcie Znacznika Bezpieczeństwa w swoją stronę (symbol z karty i postaci musi się zgadzać), ew. umieszczenie na dowolnej karcie odpowiedniego symbolu widocznego na karcie. Dodatkowo można użyć zdolności z karty – ponosimy wtedy koszt widoczny w dolnej części
- Przygotowanie – odrzucamy dowolną liczbę kart i dobieramy do 5
- Odpoczynek – zbieramy kostki energii – tyle, ile postaci znajduje się w naszym wymiarze
- Faza Aktywności – aktywowana zostaje karta Postaci, na której znajduje się Znacznik Aktywności. Gracz, w którego wymiarze znajduje się postać, może podnieść poziom Świadomości o 1. Wydajemy wtedy odpowiednią liczbę kostek energii (równą nowemu poziomowi). Dodatkowo jeśli poziom bezpieczeństwa na to pozwala, wówczas aktywowana jest zdolność postaci. Obie czynności są możliwe bez względu na to, kto jest graczem aktywnym
- Faza Ruchu – Znacznik aktywności przeniesiony zostaje na następną kartę i obrócony na drugą stronę.
Gra kończy się natychmiast, w momencie kiedy spełniony zostanie jeden z 4 warunków:
- Jeśli co najmniej 3 karty Postaci będą miały ustawiony Znacznik Bezpieczeństwa na polach Torów Bezpieczeństwa – Zabezpieczony, wygrywa Miasto.
- Jeśli co najmniej 3 karty Postaci będą miały ustawiony Znacznik Bezpieczeństwa na polach Torów Bezpieczeństwa – Pochłonięty, wygrywa Istota.
- Jeśli któryś z graczy osiągnie 6 poziom Świadomości – wygrywa.
- Jeśli w którymkolwiek momencie gry zostanie jedynie 5 kart Postaci, wygrywa gracz z większą ilością kart Postaci w swoim wymiarze.
Warto też wspomnieć, że gracz grający miastem ma w swojej talii specjalne karty wyposażenia, które pozostają na stole po zagraniu, a ich działanie jest w ten sposób wydłużone. Oczywiście obie talie (kreatury i miasta) różnią się od siebie. Miasto wydaje się mieć lepsze efekty, ale też koszty zagrania są wyższa, gdy tymczasem kreatura bazuje na tańszych i raczej mniej efektownych akcjach.
Wrażenia
InBetween od momentu poznania go w formie prototypu z królami Polski robi na mnie wciąż spore wrażenie. Ileż gry mieści się w tak skromnym opakowaniu. Patrząc na te karty i kilka znaczników można odnieść wrażenie, że to kolejna prosta karcianka. Lecz mimo to mamy tu naprawdę głęboką i wielopoziomową rozgrywkę. Wystarczy kilka rozgrywek, by zbadać efekty obu talii i ich siłę. Obie strony bazują trochę na czym innym i powinny obrać trochę inną taktykę. Oczywiście efekty kart to nie wszystko. Żeby wygrać, trzeba też odpowiednio wykorzystać możliwości postaci. Często ciężko będzie przechylić “szalę bezpieczeństwa” na swoją stronę, ale warto o to zadbać, by regularnie dostawać dzięki temu dodatkowy bonus. Przy tym wszystkim nie wolno zapominać o torze świadomości. Zdobywanie kolejnych poziomów dzięki energii również może dać nam zwycięstwo. Sztuka to oczywiście zmylić przeciwnika, choć oczywiście warto przygotować sobie plan awaryjny.
InBetween może wydawać się grą szybką, choć nie zawsze tak będzie. Opcji zawsze mamy kilka. Zagrać kartę? To którą? Zagrałem, to na którą postać oddziałuję? Opalić efekt, czy poczekać? A może przyda mi się dodatkowa energia. Wszystko tu ma znaczenie, choć ostatecznie odczuwać będziemy swoiste przeciąganie liny. Na początku kontrowanie ruchów przeciwnika nie będzie zbyt trudne, z czasem nie będziemy w stanie skupić się na wszystkim. Trzeba będzie wybrać: blokuję mu drogę do ostatniego pola bezpieczeństwa, czy może zbieram energię i podwyższam poziomy świadomości…
Wbrew obiegowym opiniom gra jest zbalansowana i można wygrać na oba sposoby (pomijam tutaj wygranie przy 5 usuniętych postaciach). Żaden nie wydaje się przesadnie prosty i wymaga trochę innych działań. Z pewnością trzeba być tu konsekwentnym. Nie da się “wygrać” każdej postaci. Cały czas mamy swoiste przeciąganie liny. Dopóki nie osiągniemy na danej postaci ostatniego poziomu, wszystko może się wydarzyć. Trzeba tu oczywiście dobrze wyważyć, o co warto walczyć, a gdzie odpuścić i zaatakować niespodziewanie w innym miejscu. Klimat przy tym wszystkim jest odczuwalny, choć raczej jako napięta walka. Niezbyt jestem w stanie wczuć się w mieszkańców miasteczka, choć nie jestem też fanem Stranger Things. Szczególnie zabawne wydają się tutaj poszczególne symbole na kartach, które właściwie mogłyby być czymkolwiek. Jednak działanie poszczególnych kart czy postaci jest rzeczywiście pasujące i dość klimatyczne.
InBetween nie można odmówić regrywalności. Przede wszystkim zawsze siądziemy do stołu z trochę innym układem postaci. Podobnie karty w taliach graczy wyjdą w trochę innej kolejności. Grać zawsze musimy tym, co mamy na ręce. Nie możemy tu bezczynnie czekać. Stąd też i poszczególne rozgrywki będą różniły się od siebie. Przy okazji granie obiema stronami (Miastem czy Istotą) również daje poczucie trochę innej gry.
Podsumowanie
InBetween szczerze polecam. To dobra i ciekawa propozycja dla dwóch osób. Mamy asymetrię, mamy ciekawie zaprojektowaną mechanikę. Podoba mi się też możliwość wygrania na kilka sposobów. Nie musimy więc grać zawsze w ten sam sposób. Przy tym wszystkim obie strony konfliktu dostają do ręki trochę inne narzędzia. Mamy tu więc całkiem sporą grę w małym pudełku. Możliwości, kombinowanie, szukanie różnych sposobów na przechytrzenie przeciwnika.
Gra zbytnio się nie przeciąga, choć nie nazwałbym ją fillerem. Kompaktowe pudełko zachęca do zabrania na różne wyjazdy, a klimat przyciągnie z pewnością fanów Stranger Things.
- przemyślana mechanika
- napięcie, przeciąganie liny
- kilka sposobów na wygraną
- asymetria
- regrywalność
- temat – mi osobiście dużo bardziej odpowiadał oryginalny temat z królami
- nie wszystkie rozwiązania są tu klimatyczne, szczególnie dziwne wydają się symbole postaci
Ocena: (4,5 / 5)
Dziękujemy wydawnictwu Board&Dice za przekazanie gry do recenzji.
Łukasz Hapka
Game Details | |
---|---|
Name | InBetween (2017) |
Złożoność | Medium Light [2.48] |
BGG Ranking | 3475 [6.61] |
Liczba graczy | 2 |
Projektant/Projektanci | Adam Kwapiński |
Grafika | Seweryn Borkowski, Tomasz Kalisz, Paweł Niziołek, Seweryn Piotrowski, Rafał Szłapa and Sebastian Zakrzewski |
Wydawca | Board&Dice, GaGa Games, Ludofy Creative, Magic Store Srl and MS Edizioni |
Mechanizmy | Area Majority / Influence, Hand Management, Once-Per-Game Abilities, Take That, Tug of War and Variable Player Powers |
- Tuki – kto będzie szybszy? Recenzja - 6 grudnia 2024
- Dunder albo kot z zaświatu – gdzie dojdziemy śladami niezwykłego kota? Recenzja - 4 grudnia 2024
- W mroku wieży. Recenzja gry książkowej - 10 września 2024