Zaginiona ekspedycja. Czy uda się przetrwać? Recenzja
Zaginiona ekspedycja wydarzyła się naprawdę. Autor gry zainspirował się postacią Percy’ego Fawcetta. Ów wojskowy, ale też zapalony podróżnik, który wcześniej badał Brazylię, doszedł do wniosku, że wie, gdzie znajduje się mityczne El Dorado. Sam nazwał je miastem Z. W 1925 roku wyrusza na wyprawę wraz z synem Jackiem, Raleighem Rimmellem i dwoma brazylijskimi przewodnikami. Nikt nie wrócił, ciał nie odnaleziono.
W grze Zaginiona ekspedycja gracze w pełnej kooperacji będą starali się dotrzeć do El Dorado. Dżungla jednak postawi przed nimi liczne niebezpieczeństwa. Czy uda się wygrać?
Spis treści
Informacje o grze
Wydawnictwo: All In Games
Liczba graczy: 1 – 5
Czas gry: ok. 30 minut
Wiek: od 14 lat
Cena: około 90 zł
Instrukcja
Nagrody i wyróżnienia dla gry Zaginiona ekspedycja:
- 2018 Origins Awards Best Card Game Nominee
- 2017 Golden Geek Best Solo Board Game Nominee
- 2017 Golden Geek Best Cooperative Game Nominee
- 2017 Golden Geek Best Card Game Nominee
Zasady
Gra podzielona jest na rundy, czyli dni naszej wyprawy. W każdym z nich mamy fazę poranka i wieczora. Celem jest dotarcie do miasta Z. Wyprawa (bez względu na liczbę graczy) składać się będzie z 3 poszukiwaczy. Każdy z nich oferuje jedną zdolność przydatną w czasie gry (obozowanie, nawigacja, przetrwanie). Każdy z nich też będzie posiadał 4 punkty zdrowia. Cała ekspedycja otrzymuje też parę nabojów i prowiant.
Wariant kooperacyjny
Gracze otrzymują na rundę 4 karty przygody. Przedstawiają one niebezpieczeństwa, ale też i napotkane plemiona, zwierzęta itd.
W czasie poranka gracze zagrywają kolejno po karcie, aż wyłożą po 2. Należy je układać tworząc linię. Dodatkowo jeśli jest taka potrzeba, nową kartę należy przełożyć, by numery tworzyły ciąg rosnący.
Gdy karty zostaną wyłożone, należy je wszystkie rozpatrzeć. Mamy tu wydarzenia (żółte), które są obowiązkowe, mamy wybory (czerwone) – zawsze musimy wybrać jeden, mamy opcje (niebieskie) – nieobowiązkowe. Przy każdej karcie będziemy więc mieli kilka możliwości, zazwyczaj związanych z wyborami. Czasem będzie się to opierało na swoistej wymianie, np. postrzelę pumę (wykorzystując pocisk), ale za to ekspedycja otrzymuje dodatkowe jedzenie.
Dzięki kartom możemy zyskiwać dodatkowe symbole (np. obozowania), ale też uzupełniać zasoby jedzenia i nabojów. Najczęściej jednak będziemy tracić. Należy przy tym pamiętać o celu gry – dotarciu do El Dorado. Ekspedycja będzie poruszać się naprzód, jeśli aktywujemy specjalny efekt z kart.
Gra zakończy się, gdy:
- wszyscy poszukiwacze umrą – wówczas gracze przegrywają
- talia skończy się drugi raz – gracze i w takim wypadku przegrywają
- ekspedycja dotrze do ostatniej karty – gracze wygrywają!
Wariant solo
Cel się nie zmienia, ale w trochę inny sposób będziemy tworzyć tor kart przygód. Otóż część z nich będzie dociągana z talii – w ten sposób dochodzi trochę więcej niewiadomych. W czasie fazy poranka wygląda to trochę jak w grze na 2 osoby. W czasie wieczora decydujemy o kolejności (np. kilka razy pod rząd mogę zagrać kartę z ręki), ale też o miejscu dołożenia (na początku lub na końcu toru kart).
Wariant rywalizacyjny (dla 2 osób)
Gracze tym razem będą ze sobą rywalizowali – kto pierwszy dotrze do miasta Z. W czasie gry będą tworzyli dwa alternatywne Szlaki, a następnie wybierali, którędy pójdzie ich ekspedycja. Gra zmienia się więc diametralnie. Nie ma żadnej współpracy, a właściwie walka na noże. Karty zamiast się układać, będą tworzyły serię najgorszych niebezpieczeństw. Oczywiście gracze wybierają Szlaki na zmianę, więc jeden z nich “układa” sobie karty, a drugi stara się to choć trochę zrównoważyć.
Wrażenia
Zaginiona Ekspedycja zachwyciła mnie od samego początku. Ilustracje, pudełko – właściwie od razu zanurzamy się w przygodzie. Wiadomo, w czasie gry będziemy się skupiać głównie na ikonach, ale dzięki grafikom mamy tu niespotykany klimat.
Gra jest niezwykle szybka. Rozłożenie to minuta. Na niższych poziomach trudności (łatwym i normalnym) często dwa-trzy dni wystarczą, by skończyć grę. Całość więc może zamknąć się w 15-20 minutach. Mimo to często wybory nie są oczywiste. Sam wybór kart może nam przysporzyć problemów. Później dochodzi jeszcze wspólne zastanowienie się, z którego efektu należy skorzystać.
Mamy tu swego rodzaju łamigłówkę, puzzle. Zarządzamy nikłymi zasobami, a wszystko po to, by przetrwać, by dojść choć jednym poszukiwaczem. Wiadomo, dżungla w żaden sposób nie będzie nas rozpieszczać – kolejne karty raczej przyniosą kolejne straty. Często będziemy też musieli zrezygnować z poruszania się w stronę El Dorado, by jednak na początku pozbierać trochę więcej zapasów: jedzenia, nabojów, dodatkowych symboli. Wszystko po to, by przetrwać.
Oczywiście nic nie wskóramy, gdy karty nie będą po naszej stronie. Losowość jest tu zdecydowanie odczuwalna. Czasem nie da się ich ułożyć w pomyślny dla graczy sposób. Szczególnie dotkliwe może to być w fazie wieczora, gdy karty muszą być kładzione po kolei (zgodnie z kolejnością zagrywania).
Kart jest 58. Ich kolejność decyduje o grze, ale też zapewnia odpowiednią regrywalność. Naprawdę, ma spore znaczenie, czy na początku będzie choć kilka kart wspomagających. Jeśli od początku będziemy tracić żetony, długo nie pociągniemy…
Porównując z najbardziej znanymi kooperacjami – klimat wręcz wyjęty z Robinsona Crusoe. Właściwie kurczące się zasoby i przetrwanie wiszące na włosku – podobnie. Jednak tutaj mamy o wiele mniejszą skalę. Mniej złożoną rozgrywkę. Choć wyzwanie naprawdę wymagające i ciekawe. Trudność wzrasta tutaj wraz z liczbą graczy. Na 2-3 osoby jest dość łatwo. Dobrze grało mi się w 4 osoby, choć poziom oczywiście rośnie. Partii w 5 osób raczej nie polecam – mamy wtedy naprawdę spory downtime.
Wariant solo jest tu naprawdę godny polecenia. Mamy tu naprawdę ciekawe możliwości i chyba nawet więcej opcji niż w partii 2-osobowej.
Wariant rywalizacyjny z kolei zmienia całkowicie sposób grania i z początku może mocno dziwić. Wystarczy jednak jedna rozgrywka, by poczuć wszystkie smaczki.
Wykonanie
Zacznę od pudełka – świetny pomysł z otwieraniem jak książka, poza tym klimatyczna okładka. Styl grafik bardzo mi się spodobał, trochę jakby wyjęty z komiksu, ale w stylu bardziej familijnym. Nie ma tu krwi, nie ma zbyt strasznych obrazów. Myślę, że o wiele więcej może się dziać w wyobraźni graczy.
Na dużych kartach mamy czytelną ikonografię. Żetony mogłyby być ciut większe, ale spełniają swoje zadanie.
Co do wykonania więc nie mam większych uwag. Wszystko jest naprawdę solidne i wyraźne. Dodatkowo gra jest na tyle kompaktowa, że można w nią grać na stoliku w pociągu
Podsumowanie
Zaginiona Ekspedycja to pozycja godna polecenia. Miłośnicy kooperacji nawet nie powinni się zastanawiać. Wszystkich pozostałych po prostu zachęcam. Zasady są naprawdę proste, rozgrywka szybka, a wyzwanie wymagające (zwłaszcza na najwyższym poziomie).
Już dawno żaden tytuł tak mnie nie zauroczył. Wiadomo, tytuł nie jest z tych “dużych”, ale jako przerywnik nadaje się świetnie. Na dwie osoby możemy wybrać diametralnie inny wariant rywalizacyjny. Do rozgrywek solo również mamy przemyślany wariant. To wszystko tworzy naprawdę rewelacyjnie przemyślany tytuł! Ocena więc nie może być inna.
- proste zasady
- szybka rozgrywka
- sporo decyzji do podjęcia
- dobra regrywalność
- warianty (solo, rywalizacyjny dla 2 graczy)
- ilustracje
- rozgrywka na 5 osób: spory downtime
Ocena: (5 / 5)
Dziękujemy wydawnictwu All In Games za przekazanie gry do recenzji.
Łukasz Hapka
Game Details | |
---|---|
Name | The Lost Expedition (2017) |
Złożoność | Medium Light [1.87] |
BGG Ranking | 953 [7.04] |
Player Count (Recommended) | 1-5 (1-3) |
Projektant/Projektanci | Peer Sylvester |
Grafika | Garen Ewing |
Wydawca | Osprey Games, 17wanzy (Yihu BG), All In Games, Gen-X Games and Nuts! Publishing |
Mechanizmy | Cooperative Game, Hand Management and Solo / Solitaire Game |
- Tuki – kto będzie szybszy? Recenzja - 6 grudnia 2024
- Dunder albo kot z zaświatu – gdzie dojdziemy śladami niezwykłego kota? Recenzja - 4 grudnia 2024
- W mroku wieży. Recenzja gry książkowej - 10 września 2024