Falkon 2018 – relacja

Falkon 2018. Kolejna impreza z mnóstwem atrakcji dla miłośników fantasy. Tradycyjnie także i gracze mogli tu znaleźć sporo dla siebie. Wielu wydawców, spory gamesroom, premiery, prezentacje, konkursy. Nawet Detektyw (Sprawa 6) na 20 stolików. Czemu nie?

Ja osobiście nie szukałem tu zbyt wielu atrakcji. Mniej więcej wiem, czego się spodziewać. Sprawdziłem kilka nowości, nie omieszkałem także poszukać w wypożyczalni tytułów ciut starszych. Ale po kolei…

Zanim jeszcze wydawcy się rozstawili (sobota, jeszcze przed 10tą) rozegraliśmy ze znajomym 2 partyjki: Five Tribes i Kowale losu. W Pięciu klanach doceniam dopracowaną mechanikę, sporą regrywalność, a przy tym możliwość wykorzystania wielu strategii. Lubię taki typ gier. Trochę zakrawa na łamigłówkę logiczną, ale bardzo przyjemną. Niestety, ten tytuł jest mocno podatny na paraliż decyzyjny. Na początku rozgrywki jest tak wiele opcji, że nie wiadomo, od czego zacząć. 

Kowale losu okazali się zaś za szybcy. W 2 osoby zanim gra się dobrze rozkręciła, już trzeba było kończyć. No cóż… Ale pomysł ze zmienianiem ścianek na kostkach świetny. Szkoda, że nie wykorzystywany zbyt często. 

Co dalej? Przyszedł czas na faktyczne nowości:

  • Sagrada – dobrze pomyślana łamigłówka, dużo więcej skupiamy się na własnej planszy niż na przeciwnikach; początkowo trochę dużo tych obostrzeń postawienia kostki i dość ciężko wszystko spamiętać; mimo to we 2 osoby grało się płynnie i szybko; dobrze, że oprócz rozmaitych plansz gracze mają też możliwość realizowania wspólnych celów
  • Coimbra – tegoroczna nowość Rebela/eggertspiele; już po przeczytaniu instrukcji czujemy, kto to zrobił; pierwsze skojarzenie to Lorenzo il Maginifico (stała pula kart, aktywacje etc.) i Grand Austria Hotel (draft kości). Trochę dalsze: Marco Polo i Tzolk’in. Pomysły podobne, ale całość świetnie się łączy. Ciekawe wybory: kolor kostki, kolor karty, zdolność karty, wartość na kostce (wyższa wartość to lepsza pozycja do kupna, ale też i wyższa cena). Sporo kombinowania, sporo różnych możliwości, ale póki co nie czuję dużego hype’u. Jak już wspomniałem, wszystko już było i nie czuję tu aż tylu nowości, choć grało się nadzwyczaj przyjemnie. Zobaczymy…
  • Aeon’s End – kooperacyjna nowość od Portalu z deckbuildingiem w tle; znów nie mamy tu właściwie nic oryginalnie nowego – wspólna walka z wielkim potworem; interesujące jest połączenie: każdy buduje talię, która ma pomóc w likwidacji bestii. Zdolności specjalne, zaklęcia, bramy, natarcia… Na dłuższą metę trochę to wszystko zrobiło się monotonne. Może dlatego, że dograliśmy do końca i wygraliśmy. Inne ekipy ginęły wcześniej. Kluczem wydają się właśnie zdolności specjalne, ale też umiejętne wykorzystanie kart. Nic bardzo trudnego ani skomplikowanego. Choć trochę szczęścia w tym wszystkim mieliśmy. Nasza wygrana wywołała spore poruszenie na stoisku Portalu – podobno byliśmy drugą ekipą, która wygrała.
  • Spirits of the Forest – dziwna gra, jakaś taka… za prosta… ale może mi się tak tylko wydaje; zbieranie setów, żeby nie brakowało nam kolorów; różnorodne symbole… jak dla mnie szału nie ma…
    Jak spojrzałem na BGG, to okazało się, że jest to nowa edycja starego tytułu pana Schachta – Richelieu. Piszę o tym dlatego, że swego czasu zrobiłem sobie wersję PnP. Pliki dalej są dostępne na stronie gry. Co prawda Richelieu jest dwuosobowy, ale wystarcza, by poczuć klimat gry. 
  • Get Packing – tytuł zainteresował mnie już wcześniej: łamigłówka w czasie rzeczywistym, gdzie wszyscy gracze naraz starają się upakować bagaże do walizek; świetny pomysł, świetne wykonanie, choć sama gra dość trudna; najwyższy poziom trudności jest chyba nieosiągalny dla zwykłych śmiertelników
  • Bukiet – sympatyczny, szybki tytuł, który chyba po prostu warto mieć; parę kostek, ołówek i zakreślamy
  • Pingwin na lodzie – na koniec jeszcze chwila na stoisku Lucrum Games i choć nie zagrałem w żadną ich nowość, to dla samego Pingwina warto było; oczywiście mamy tu bardziej zabawkę niż grę, ale tytuł rozbawił mnie do łez – szybki, prosty, dla każdego

Na koniec jeszcze o samym konwencie:

  • zaskoczyły mnie pustki na hali wystawców; dziwnie, mało wydawnictw, mało wszystkiego
  • na samym Falkonie brakowało strefy gastro, która została zastąpiona food truckami – właściwie dało się to znieść, ale mimo wszystko trochę szkoda, że wszystko nie jest razem
  • w samej wypożyczalni gamesroomowej również jakoś pusto – niezbyt dużo tytułów (w porównaniu z poprzednimi edycjami); nie wiem, czy to zostało podyktowane
  • co do reszty cieszę się, że dalej wydawnictwa planszówkowe można było spotkać w gamesroomie – nie było oczywiście wszystkich, ale dało się pograć w to i owo (jak już wyżej pisałem)

Ogólnie Falkon polecam. To chyba wciąż największa tego typu impreza w regionie, a przy tym świetna okazja, by zagrać w parę nowości, spotkać ludzi z wydawnictw, posłuchać ploteczek etc.

 

Łukasz Hapka

Łukasz Hapka