Cytosis: A Cell Biology Board Game. Recenzja

Dzisiaj opowiem nie o wielkich zmaganiach cywilizacji, ale o reakcjach na poziomie komórek. W Cytosis: A Cell Biology Board Game kierować będziemy tytułową cytozą – transportem z, do i wewnątrz komórki. Gra mocno akcentuje aspekt edukacyjny, ale mamy tu też całkiem ciekawą rozgrywkę z worker placementem w roli głównej. Całość jest bajecznie zilustrowana przez Tomasza Bogusza. Zapraszam więc do tej niesamowitej krainy wewnątrz naszego organizmu.

Informacje o grze



Autor: John Coveyou
Wydawnictwo: Genius Games
Liczba graczy: 2 – 5
Czas gry: od 60 do 90 minut
Wiek: od 10 lat
Cena: około 175 zł

Wykonanie

Jak już wspominałem, za stronę graficzną odpowiada Tomasz Bogusz. Szybki rzut oka na BGG i już wiemy, że nie jest to pierwsza ani ostatnia jego współpraca z Genius Games. 

W Cytosis mamy kolorystykę wręcz baśniową. Nie jest to jednak zbyt jaskrawe, raczej dość czytelne i ogólnie zachęcające do rozgrywki. Ikonografia na planszy i kartach również jest w miarę czytelna i oczywista. 

Na uwagę zasługują komponenty:

  • oprócz standardowych kosteczek – które tu pełnić będą rolę: mRNA, białek, węglowodanów i tłuszczów (lipidów) mamy też specjalne tekturowe znaczniki adenozynotrifosforanów
  • do tego robotników gracza zastępują specjalne znaczniki fiolek
  • znaczniki gracza to kształtne walce 

Ważne, że kolorystyka poszczególnych elementów jest dobrze dobrana. Surowce nie mieszają się z kolorami graczy, co czasem zdarza się w niektórych produkcjach (nawet większych wydawnictw).

W pudełku mamy też rozszerzenie Virus. Będziemy tu używać specjalnych plansz do zaznaczania odporności, a także dodatkowych kostek. Korzystamy też wtedy z drugiej strony planszy. 

Wszystkie elementy są świetnej jakości. A przy tym pudełko nie jest zbyt duże. Same plusy

Zasady

Cytosis rozgrywane jest w rundach. W zależności od liczby graczy będzie to od 11 do 13 rund. Każda z nich składa się z 2 faz:

  1. umieszczanie fiolek – czyli standardowa faza akcji w klasycznym stylu worker placement
  2. odkrycie wydarzenia, które będzie miało wpływ na kolejną rundę, a także oczyszczenie planszy (m. in. z fiolek)

Oczywiście żeby nie było niedopowiedzeń, w grze staramy się zdobyć jak najwięcej punktów (tutaj nazywanych punktami zdrowia). Te zaś otrzymujemy głównie dzięki kartom, a na koniec gry za zajęte przez nas karty celów. 

Karty to przeróżne “komponenty”. Żeby zabezpieczyć naszą komórkę, tworzyć będziemy:

  • hormony,
  • receptory hormonów,
  • enzymy;
  • przeprowadzimy także detoksyfikację alkoholową,
  • będziemy mogli otrzymać także dodatkowe zasoby.

W przypadku pierwszych 4 będziemy potrzebowali surowców, żeby daną kartę wystawić. Dodatkowo w przypadku produkcji hormonów i ich receptorów przeprowadzamy 3-etapową procedurę. Długo trwa, ale daje stosunkowo najwięcej punktów. Enzymy są prostsze, a detoksyfikacja to właściwie jedna akcja (o ile mamy już odpowiednie surowce).

W czasie gry wszystkich dotykać będą wydarzenia: mogą to być pewne bonusy na kolejną rundę bądź też pewne ograniczenia. Rozgrywamy w ten sposób określoną na początku liczbę rund, po czym zliczamy punkty:

  • oprócz tych zebranych w czasie gry za karty doliczamy bonus za zebranie największej liczby kart detoksyfikacji
  • bonus za enzymy
  • dodatkowe punkty wynikające z kart celów (np. po 2 punkty za każdą kartę odpowiedniego hormonu).

Rozszerzenie Wirus

Gdy już zapoznamy się z grą podstawową, możemy spróbować rozszerzenia, który dodaje parę nowych elementów:

  1. wybuch choroby (wirusa) może być zainicjowany przez kartę wydarzenia bądź też przez zakup odpowiedniej karty z toru kart
  2. należy wtedy przeprowadzić weryfikację, który z graczy jest najlepiej przygotowany (ma najwyższą odporność) – wszyscy oprócz ostatniego otrzymują nagrodę, ostatni (najsłabszy) – karę
  3. odporność określamy za pomocą rzutu kostkami + doliczamy wartość z planszy odporności
  4. ważne, że w czasie gry gdy zdobędziemy odpowiednią liczbę punktów wkraczamy na wyższy poziom i odtąd rzucać będziemy nie jedną, a dwoma, a później nawet trzema kostkami

Reszta zasad właściwie pozostaje bez zmian.

Karty modyfikacji epigenetycznej

Dzięki nim mamy na stałe pewną zdolność, która pomagać nam będzie przez całą grę. Każdy z graczy wybiera dla siebie jedną cechę i właściwie każda z nich jest jakoś “przesadzona”: stała zniżka przy zakupie karty, możliwość wymiany pewnych surowców etc. 

Z owymi kartami można grać zarówno w samą podstawkę, jak i z rozszerzeniem Wirus.

Wrażenia

Z początku zapowiadało się na dość typowy worker placement. I tak poniekąd rzeczywiście jest. Mamy kilku “robotników”, poszczególne pola na planszy są blokowane. Zdobywamy karty, które musimy potem wystawić. Nic bardziej oczywistego i ogranego. Na szczęście zaraz okazuje się, że nie mechanika jest tu kluczowa. 

Punkty bowiem to kombinacja wystawionych kart, ale też bonusów (celów). Żeby jednak wszystko działało i dało nam zwycięstwo, musimy też bacznie obserwować poczynania przeciwników. Ktoś idzie w białka (Protein Hormone), to w takim razie jak najszybciej trzeba zdobyć odpowiedni receptor (Protein Hormone Receptor). 

To wszystko oczywiście w wersji podstawowej. Jeśli do rozgrywki dorzucimy rozszerzenie z Wirusami, a do tego karty epigenetyki, to robi się już naprawdę ciekawie. Wirusy pomimo groźnej nazwy tak naprawdę dają nam całkiem sporo. Gdy nasza odporność okaże się odpowiednio wysoka, wówczas dostaniemy za to dodatkowe surowce. Mamy tu z drugiej strony pole do popisu dla graczy miłujących się w negatywnej interakcji. Wykorzystując karty wirusów (z talii komponentów) możemy wywołać atak choroby, na którą tylko my będziemy mogli uprzednio się przygotować. 

A co z kartami epigenetyki? Otóż przed grą gracze wybiorą sobie jedną z nich, która da im szczególną zdolność. Może to być np.: możliwość wyprzedzenia z akcją pierwszego gracza czy kupowanie kart za darmo. Szczególnie ta druga wydaje się wyjątkowo mocna, ale inne wykorzystane odpowiednio mogą też przechylić szalę zwycięstwa. 

Co prawda w tym wszystkim czuć będzie sporą dawkę losowości. W rozszerzeniu z wirusami mamy kostki przeciwciał. To one wskażą nam naszą odporność. Poza tym ataki choroby są w dużej mierze losowe i ciężko się do wszystkich odpowiednio przygotować. Do tego oczywiście mamy losowo pojawiające się karty komponentów. Zajęliśmy sobie cel z enzymami, a tu przez połowę rozgrywki jak na złość nie chcą się pokazać. Stąd też nie zawsze będziemy mogli wszystko tu przewidzieć. Ciężar rozgrywki nie będzie tu więc zbyt wysoki (wg BGG 2.44 / 5). 

Do zdecydowanych plusów należy tu jednak zaliczyć przede wszystkim walor edukacyjny. Jest on świetnie podany, a przy tym logicznie wytłumaczony. Wszystko ma sens i nie ma tu elementu, który byłby wciśnięty na siłę. Klimatycznie też możemy wczuć się w budowanie organizmu, zwłaszcza przy budowaniu odporności organizmu na choroby (np. grypę). Do tego wszystkiego mamy tu broszurę wyjaśniającą poszczególne składowe komórki biorące udział w cytozie. Podane w takiej oprawie zdecydowanie zachęca do dalszego zgłębiania tematu. 

Jak się może i łatwo domyślić, gra w większym gronie (4 – 5 graczy) nabiera żywszego charakteru. Sporo dzieje się wtedy na planszy, pola są mocno blokowane, mamy też podbieranie kart czy celów. Do tego może się też zdarzyć wojna na surowce i wykańczanie puli. W mniejszym gronie (2 – 3 osoby) odczujemy raczej spore luzy na planszy, choć oczywiście niektórym może to odpowiadać. Ja osobiście chętniej zasiadam do gry w większym składzie. Trzeba wtedy więcej rzeczy sobie przemyśleć, a przy tym przewidzieć zagrania przeciwnika. Czyni to grę bardziej wymagająca, ale też i satysfakcjonującą. 

Cytosis zapewnia regrywalność poprzez losowe wydarzenia, losowe (i losowane z większej puli) katy celów, a także losową kolejność kart komponentów. W rozszerzeniu i wariancie z kartami epigenetyki dochodzą oczywiście dodatkowe zmienne, które zwiększają tylko regrywalność.

Podsumowanie

Cytosis: A Cell Biology Board Game to gra nie tylko dla fanów biologii. Myślę, że każdy może dzięki niej zainteresować się tematem i podany w takiej formie wcale nie jest taki straszny. Okazuje się, że nauka może być ciekawa i przyjemna. 

Co prawda mechanicznie Cytosis właściwie niczym nas nie zaskoczy. Zarządzanie surowcami, worker placement… To już wszystko było. Nie chodzi tu jednak o rewolucjonizowanie rynku, bo jak wcześniej wspominałem, akcent jest tu postawiony gdzie indziej. 

Samo wydanie gry zasługuje na uznanie: świetne ilustracje, wyraźna i jasna ikonografia, wytrzymałe komponenty. Do tego w pudełku otrzymujemy oprócz podstawki wariant z kartami modyfikacji epigenetycznej, a także rozszerzenie. Stąd też cena tylko pozornie wydaje się wysoka. Patrząc na zawartość i jakość otrzymujemy naprawdę sporo. Dobrze, że wydawca poważnie podchodzi do sprawy edukacji. Nie chodzi bowiem tylko o dobry mechanicznie tytuł. To co przyciąga, to strona wizualna, a jest tu ona właściwie prawie tak samo dopracowana, jak ta edukacyjna

Plusy
  • świetnie podana strona edukacyjna
  • strona graficzna na wysokim poziomie
  • jakość komponentów
  • proste zasady dające płynną rozgrywkę
  • rozszerzenie i dodatkowe karty zapewniają całkiem sporą regrywalność
Plusy / minusy
  • z czasem w grze można widzieć zamiast odpowiednich surowców tylko kolorowe kosteczki – stąd też grze blisko do suchych eurogier
Minusy
  • losowość – spora zwłaszcza w rozszerzeniu Wirus
  • spore luzy w rozgrywce 2- i 3-osobowej, najlepiej sprawdza się przy 4 i 5 graczach

Ocena: 4 out of 5 stars (4 / 5)

Dziękujemy wydawnictwu Genius Games za przekazanie gry do recenzji.

Łukasz Hapka

Game Details
NameCytosis: A Cell Biology Board Game (2017)
ZłożonośćMedium Light [2.42]
BGG Ranking1908 [7.01]
Liczba graczy2-5
Projektant/ProjektanciJohn Coveyou
GrafikaTomasz Bogusz and John Coveyou
WydawcaGenius Games, Ediciones MasQueOca, Edinorog, Ludoismo, Panda Game Manufacturing (PandaGM), Schwerkraft-Verlag and Summon Games
MechanizmySet Collection and Worker Placement
Łukasz Hapka