Gwiezdny wyścig. Blef w kosmosie. Recenzja
Stary Świat, jaki znali nasi przodkowie, przestał istnieć. Ludzkość dawno opuściła układ słoneczny i wyruszyła w drogę ku nowym gwiazdom. Międzyplanetarne korporacje, założone z myślą o przetrwaniu ziemskiej cywilizacji, stały się jedyną szansą na przetrwanie ludzkości. Brak własnej floty statków sprawił jednak, że walka między nimi rozgorzała na dobre… gwiezdny wyścig właśnie się rozpoczął. Tak narodziła się nowa era i nowe reguły rządzące w kosmosie.
Stań na czele jednej z czterech korporacji i poprowadź flotę statków należącą do trzech niezależnych ras: Terran, Balnearii oraz Krystallin w wyprawach na odległe planety.
Tylko z ich pomocą uda ci się przemierzyć galaktykę i zaopatrzyć planety w technologię swojej korporacji.
Wszystko to zamknięte w skromnym pudełku. Czy naprawdę poczujemy kosmiczny klimat? I ile znajdziemy tu blefu? Zapraszam na Gwiezdny wyścig.
Spis treści
Informacje o grze
Wydawnictwo: FoxGames
Liczba graczy: 2 – 4
Czas gry: około 20 minut
Wiek: od 8 lat
Cena: około 65 zł
Gracze reprezentują korporację, które nie mając swoich statków, muszą posilać się pojazdami trzech ras. Oczywiście wszystko po to, by zdobyć surowce z kolejnych planet. Gracze losują, które statki udało im się wynająć. Nikt jednak z pozostałych nie zna ich rodzaju. W czasie gry przemieszczać będziemy statki, by ostatecznie osiągnąć cel – planetę lub przynajmniej maksymalnie się do niej zbliżyć.
Co w pudełku?
Moim dzieciom (żonie zresztą też) gra od razu skojarzyła się z inną okładką. Stwierdzili nawet, że to to samo. Wszystko przez charakterystyczną kreskę Tomasza Larka, który jest już dość znanym ilustratorem (także w licznych zagranicznych projektach; weźmy chociażby ten projekt: Blue Lagoon lub ten Arbra Kadabra). Miło przyglądać się na karierę tak utalentowanego twórcy. Ale wróćmy do Gwiezdnego Wyścigu…
Okładka oczywiście obiecuje o wiele więcej niż doświadczymy w samej grze, ale to raczej nic nowego. W każdym bądź razie ilustracje (także te na kartach) są naprawdę wyjątkowo klimatyczne. Mamy w grze bowiem 3 rasy, z których każda wyróżnia się czym innym. Jest to nawet odzwierciedlone w innym kształcie statków. No właśnie… w czasie gry po planszy będą poruszały się gwiezdne pojazdy. Przed pierwszą rozgrywką należy je wszystkie poskładać (z tekturowych elementów). Jednak spokojnie: po rozgrywce wszystkie zmieszczą się w pudełku.
Atrakcji dodaje jeszcze okrągła plansza :)
Całość prezentuje się atrakcyjnie i solidnie. Wytrzymałość poszczególnych elementów jest bez zarzutu.
“Tutaj Was zostawiam – od teraz musicie radzić sobie sami.”
Takie oto znaki znajdujecie w pliku, który znalazł się na Waszym komputerze:
MCCCXXXVII
…co to może znaczyć?
Może to pozostałe 4 cyfry potrzebne do ID naszego przestępcy? Pamiętacie, jak mówiłem Wam o tym, że hakerzy mają swoją ulubioną liczbę.
To już wszystkie wskazówki – wystarczy je teraz połączyć w jedną całość!
Zasady
Jak już wspominałem, przed pierwszą rozgrywką należy złożyć modele statków. Spokojnie, w większości przypadków będą składały się z dwóch kawałków tektury. Wszystkie umieszczamy na okrągłej, rozłożonej uprzednio planszy. Mamy tu 3 kolory statków o wartościach od 1 do 3.
Każdy z graczy losuje następnie 2 karty statków, które w tej rundzie należą do niego i za które zdobędzie punkty. Są one jednak zakryte dla pozostałych. W czasie gry staramy się do końca nie zdradzić, które statki posiadamy, by ostatecznie zdobyć za nie jak najwięcej punktów.
Gracze posiadają identyczne talie, które służyć będą do przemieszczania statków. Niektóre wpływają na konkretną rasę (kolor), inne na konkretną wartość (od 1 do 3).
Gra składa się z 3 identycznych rund. W każdej losować będziemy inny zestaw 2 statków. W każdej też końcem będzie osiągnięcie przez jednego gracza centralnej planety bądź wyczerpanie się talii graczy. Następnie należy zsumować wartości, które osiągnęły statki poszczególnych graczy.
Kto po 3 rundach zbierze najwięcej punktów, zostaje kosmicznym zwycięzcą.
Wariant zaawansowany
W przypadku wariantu zaawansowanego wprowadzamy do gry dodatkowe elementy:
- karty z działaniami zaawansowanymi (zamiana i kopia); mając 11 kart (pełną talię) i znając swoje statki, musimy wybrać 8 kart, którymi będziemy grać w danej rundzie
- zdolności planet (w każdej rundzie mamy bowiem inną planetę, inne punkty za nią i czasem trochę inne zasady)
O wiele więcej zamieszania wprowadzają tu zdolności planet, które w ciekawy sposób urozmaicają poszczególne rundy. Z drugiej strony może się wydawać, że zostały one tu dodane trochę na siłę, zaś w przypadku jednej z nich dostajemy także kolejną porcję losowości.
Wrażenia
Gwiezdny wyścig robi naprawdę dobre wrażenie po rozłożeniu go na stole. Jednak już za chwilę zaskakuje swoją prostotą. Właściwie ogranicza się do prostego wyścigu. Zagrywamy kartę, przesuwamy statki. Mamy tu spore podobieństwo do innych wyścigowych gier rodzinnych (Zające na łące, Pędzące żółwie). W każdym z tych tytułów ukrywamy bowiem tożsamość swoich “zawodników”. W Pędzących żółwiach jest to jednak tylko jeden pionek, gdy tymczasem w Gwiezdnym wyścigu chodzić będzie o dwa statki (trochę jak w Zającach na łące). Oryginalności więc ciężko tu się doszukać. Ale za to gra się szybko i przyjemnie. Rodzinnie. Do tego mamy tu kosmiczny klimat i świetne ilustracje.
Pewnym urozmaicaniem jest wprowadzenie kart, które oddziałują na grupę statków (czyli np. przesunięcie wszystkich dwójek). Dzięki temu nie zdradzamy się od razu z tożsamością naszych najemników. Nie musimy więc dla blefu “tracić ruchu”, ale sprytnie zagrywając karty utrudniamy innym odkodowanie naszych statków. Nie jest to zbyt wiele, ale daje pewne poczucie świeżości.
Gra toczy się dość szybko, bez większych przestojów. Mamy tu w końcu prosty familijny tytuł. Nawet przy wprowadzeniu wariantu zaawansowanego.
Warto jednak wspomnieć o (jak dla mnie) sporej wadzie. Gracz będzie miał zdecydowanie uproszczone zadanie, jeśli jego statki należą do jednego koloru bądź mają tą samą wartość. Wystarczy wtedy jedna karta akcji, by przesunąć je oba. Wszyscy, którzy nie mieli tak szczęśliwego dociągu, pozostaną raczej w tyle. Wiem, niby tylko gra rodzinna, może nawet bardziej dla dzieci… W końcu rozgrywamy trzy rundy, więc jakoś się to wyrówna, ale mimo wszystko trochę to niesprawiedliwe.
Gra, zgodnie z deklaracjami na pudełku, zajmuje około 20 minut. Wiadomo, przy 2 graczach może być ciut szybciej. Co do regrywalności, to właśnie minimalnego składu osobowego raczej nie polecam. Z racji, że skupiamy się tylko na jednym przeciwniku, to możemy go dość szybko rozgryźć. I przez to rozgrywka może się ciut “spłycić”. O wiele ciekawiej jest w 3 i 4 osoby – będzie wtedy dziać się o wiele więcej, ale też rozgrywka stanie się jeszcze bardziej taktyczna.
Czy wariant zaawansowany rzeczywiście urozmaica rozgrywkę? Tak, szczególnie spodobały mi się zdolności planet. Trochę może zmienić to podejście do przesuwania statków w poszczególnych rundach. Nie zawsze bowiem dotarcie do planety jako pierwszy będzie miało znaczenie.
Podsumowanie
Gwiezdny wyścig z pewnością wydaje się interesujący od strony wydania. Przestrzenne statki, świetne ilustracje. Jednak jaka gra kryje się za tym wszystkim? Jak dla mnie trochę za mało tu oryginalności. W kategorii gier wyścigowych z blefem znajdziemy pozycje porównywalne i lepsze. Pewną przewagą tego tytułu jest kosmiczna tematyka, która wydaje się dużo bardziej atrakcyjna niż zajączki, jeże czy żółwie. Pamiętajmy jednak, że w każdym z tych przypadków mamy dość prostą grę rodzinną.
Gra niezbyt się u mnie przyjęła. Mimo to trudno jednoznacznie uznać Gwiezdny wyścig za słabą pozycję. Mamy tu działające mechanizmy. Szkoda jedynie, że całość zbytnio nie porywa. Nawet młodszych fanów kosmosu. Mnie osobiście trochę rozczarowała mechanika, bo wydanie sugeruje coś trochę bardziej rozbudowanego. Poza tym może trochę irytować, że w grze przeprowadzamy trzy jednakowe rundy, które zupełnie nie są ze sobą powiązane. Do tego kolejny mankament z losowym (i nierównym) dociągiem statków. Trochę się tego nazbierało. Stąd też taka, a nie inna ocena. Mimo wszystko, jeśli to nikogo nie zniechęca, to polecam spróbować. Być może ktoś znajdzie tu prosty i szybki przerywnik.
- świetne wydanie
- dość krótki czas rozgrywki
- kilka wariantów
- temat/klimat nie jest zbytnio odczuwalny
- wydanie sugeruje coś dużo bardziej rozbudowanego
- kolejne rundy są zupełnie ze sobą niepowiązane
- losowy dociąg statków może znacznie ułatwić lub utrudnić wygraną
Ocena: (3 / 5)
Dziękujemy wydawnictwu FoxGames za przekazanie gry do recenzji.
Łukasz Hapka
- Tuki – kto będzie szybszy? Recenzja - 6 grudnia 2024
- Dunder albo kot z zaświatu – gdzie dojdziemy śladami niezwykłego kota? Recenzja - 4 grudnia 2024
- W mroku wieży. Recenzja gry książkowej - 10 września 2024