Essen 2017, czyli co tam w planszowym świecie piszczy cz. 3.
What I dream?
Jest to tytuł jednej z gier, które miałem okazję zobaczyć i dotknąć. Ale nie o niej tym razem. Dziś mógłbym zadać sobie to pytanie rozpoczynając swój dzień na targach. Myślę, że nie tylko ja. Gdy tylko znajdziemy się w tym raju dla graczy, tak jak w bajce nie wiemy od czego zacząć, co zrobić z całym tym dobrem, które nas otacza.
Oczywiście wiem, że koloryzuję, bo to są targi i każdy wydawca chce nam sprzedać swój produkt i zarobić na tym kasę. Ale z drugiej strony patrząc jest to tak wspaniałe hobby, tak uzależniające w pozytywnym rozumieniu tego słowa i co dla mnie najważniejsze, integrujące wielu wspaniałych ludzi, że ja się tej magii poddaję.
Dla mnie możliwość spotkania na żywo ludzi, którzy stworzyli te gry, dla których dałbym się niemal pokroić na plasterki jest nieoceniona. Ponadto ogromnie cieszy sposobność dotknięcia, zagrania w coś o czym tylko wiedzieliśmy, że nadejdzie i ma być ciekawe. No i wiele niespodzianek, które zaskakują nas znienacka (dziś dowiedziałem się, że wychodzi nowa wersja Pandemica, którego uwielbiam). To wszystko powoduje zawroty głowy, ale ze szczęścia. Jest jednak jeden duży minus: takiej liczby gier, nie da się tak po prostu ogarnąć. Gdybym chciał spróbować tych wszystkich dobroci, to wielkie wydarzenie musiałoby trwać kilka tygodni. A tymczasem chciałbym przedstawić Wam kilka tytułów, które mnie zainteresowały.
Na pierwszy ogień idzie Stuffed Fables, na którą najbardziej w całej Polsce czeka nasz drogi Naczelny.
Według mnie zapowiada się hit. Ta gra to książka z opowieścią. Tak, to prawda. To 80 stron gier, które tworzą pewną historię.
Myślę, że ta pozycja zainteresuje również dorosłych. Jak już pisaliśmy w zapowiedziach gra ukaże się w Polskiej wersji językowej za sprawą wydawnictwa Cube Factory of Ideas. A ja Lumpyego już uwielbiam.
Mercatores, to bardzo sprytna karcianka rodzimego wydawnictwa Tailor Games. Jako kupcy handlujemy towarami i wysyłamy je na Stary Kontynent oraz inwestujemy w infrastrukturę portową. Wszystkie te działania pozwalają nam zarobić masę pieniędzy.
Kolejna pozycja, tym razem od Galakty nazywa się Wanted: Rich or Dead. Tutaj wcielamy się w rabusiów na Dzikim Zachodzie i łupimy.
Wygląda przezacnie i pozostaje nam czekać na polską wersję językową. Wkrótce również napiszemy Wam więcej o tym tytule.
Kolejna gra polskiego wydawnictwa Board&Dice. Inbetween – to niesymetryczna karcianka, w której przeciągamy linę pomiędzy siłami zła i dobra. Już wkrótce będziecie mogli przeczytać u nas jej recenzję. Zapewne wielu graczy ucieszy informacja, że gra zostanie wydana w języku polskim.
I wreszcie ostatni tytuł, który mnie mocno zaciekawił to Battlestations. Gra, która mocno przypomina ukochane przez naszego redaktora Wojtka Mikołajczaka, Imperium Atakuje. Wielkie pudło z masą komponentów.
A tak się prezentuje w akcji. Może w nią grać od 1 do 9 graczy.
Miałem okazję również porozmawiać z przesympatycznym autorem (Jeff Siadek).
O tej grze również Wam napiszemy. Nie obiecuję, że to będzie wkrótce, gdyż dodatkowy podręcznik do gry, który również otrzymałem jest w twardej oprawie a liczy on sobie jedynie 290 stron.
Michał Solan
- Whoosh: Bounty Hunters – łowy na sympatyczne potwory. Recenzja - 16 kwietnia 2019
- Relacja z Festiwalu Gramy - 4 grudnia 2018
- Wsiąść do Pociągu: Niemcy – czy kolejowa przygoda trwa? Recenzja - 27 czerwca 2018