Owce na wypasie, czyli co się dzieje na dziurawych łąkach. Recenzja
Dawno, dawno temu, kiedy gry planszowe nie były w Polsce popularne (a na pewno nie w mojej rodzinie) jedyne co miałam do dyspozycji, to plansza do chińczyka, szachów i warcabów oraz talie kart. I to wystarczało, żeby rozegrać wiele różnych gier. W tym w bardzo przyjemną dla dzieciaków Wilk i owce. Logiczna rozgrywka, polegająca na próbie przedostania się wilkiem do pól startowych owiec lub zablokowaniu ruchów wilka. Jak teraz o tym myślę, była to pierwsza z logicznych gier z którymi miałam do czynienia. I chociaż poznałam wiele innych, dla tej sentyment pozostał. Stąd też, gry z owcami jakoś bardziej potrafią przykuć moją uwagę. A czy Owce na wypasie na nią zasługują?
Spis treści
Informacje o grze
Autor: Francesco Rotta
Wydawnictwo: FoxGames
Liczba Graczy: 2 – 4
Czas Gry: 15 – 20 minut
Wiek: od 7 lat
Cena: około 90 zł (można znaleźć taniej)
Zieleń trawy, błękit nieba…
W dużym, kolorowym pudełku (z bardzo fajnie wykonaną wypraską) znajdziemy przede wszystkim żetony tytułowych owiec. Podzielone są one na kolory – niebieskie, czerwone, czarne i białe – po 16 każdego. Co bardzo sympatyczne – owieczki na żetonach w ramach jednego koloru różnią się od siebie. Współgra to bardzo przyjemnie z sympatyczną grafiką na opakowaniu. Poza żetonami mamy w środku 16 kafli terenów – każdy składa się z czterech hexów. Są one poprawne, czytelne, ale dość monotonne. Dodatkowo, o ile żetony wykonane są bardzo porządnie, o tyle plansze terenów były powyginane, przez co nie leżą idealnie na stole, a także krzywo zadrukowane. Ostatnim elementem jest instrukcja – jest tak krótka, że łatwo ją można pomylić z broszurką reklamową. W moim egzemplarzu instrukcja jest zadrukowana tylko z jednej strony, przez co mogę się z niej dowiedzieć jedynie o przykładach, a także zakończeniu rozgrywki. Całe szczęście mamy internet z różnymi videoinstrukcjami (w tym na stronie wydawcy w niecałe 2,5 minuty) plikami do pobrania.
… puchate baranki skaczą to tu, to tam
Zasady, jak na grę logiczną przystało, tłumaczy i przyswaja się bardzo szybko. Celem gry jest zajęcie naszym kolorem owiec jak największej powierzchni łąki. Samo rozłożenie planszy jest już częścią rozgrywki. Każdy z graczy otrzymuje po 4 kafle terenu i po kolei dokłada je, tak by stykały się przynajmniej jedną ścianką. Jest więc możliwe, a nawet wielce prawdopodobne, że nasza łąka będzie dziurawa. Po ułożeniu planszy każdy z graczy wybiera miejsce startowe dla swojego stada owiec. Następnie każdy w swojej turze będzie mógł przemieścić dowolną liczbę swoich żetonów. Musimy tylko przestrzegać następujących zasad:
- przemieszczamy je zawsze w linii prostej
- zatrzymują się dopiero przy „ścianie” łąki, albo przed inną owcą
- nie można przeskakiwać / wskakiwać na inne owce
- można zabrać dowolną liczbę owiec, ale przynajmniej jedna musi na miejscu pozostać.
Gra kończy się gdy żaden z graczy nie może wykonać ruchu. Liczymy wtedy tereny zajęte przez nasze owieczki (wysokość stosów nie ma znaczenia) – najbardziej rozprzestrzenione stado wygrywa.
… tylko co w te owce szalone wstąpiło?
Jest to wszystko bardzo proste. Od zdjęcia folii z pudełka do pierwszej rozgrywki nie minęło zbyt wiele czasu. Sama rozgrywka też jest wręcz ekspresowa – szybki (10-15 minut), prosty fillerek. Pomiędzy turami graczy nie ma zbyt długich przestojów, chociaż oczywiście trzeba się zastanowić, policzyć ile owiec zabrać, ile zostawić. Sporo kombinowania związane jest rzecz jasna z blokowaniem sobie nawzajem możliwości dalszej ekspansji. Bo ta gra jest dla mnie właśnie o blokowaniu.
Układ początkowy planszy ma duże znaczenie, jednak ustawienie stada jeszcze większe. W związku z tym, osoba, która rozpoczyna teoretycznie ma przewagę – może wybrać najlepszą lokalizację. Jednak kolejni gracze mają możliwość łatwego odcięcia jej od pozostałych części łąki. I o ile te wybory nie są trudne, o tyle grając pierwszy raz z bardziej zaznajomionym z grą przeciwnikiem jesteśmy na lekko straconej pozycji. Takie oskarżenie można wysnuć w stosunku do większości gier, a tutaj rewanż to kwestia kwadransa – i już szanse są wyrównane.
Owce na wypasie są ładne, szybkie i proste. Bardzo przyjemnie się sprawdzało początkowe kombinacje – czy opłacają się nam dziurawe łąki, gdzie najlepiej się rozstawić jeśli jesteśmy pierwszym lub kolejnym graczem, czy są ustawienia bez szans na wygraną itd. Kombinacji jest co niemiara, niemniej jeszcze nie udało mi się znaleźć takiej, która zawsze przegrywa, ani tej, zawsze skazaną na wygraną. I to moim zdaniem jest duży plus tej gry. Jak na grę logiczną przystało – losowość jest zerowa. Ale też zbliżamy się do największego minusu. Po kilkunastu partyjkach, rozłożeniach, wariantach i całym tym testowaniu – ja już nie mam ochoty wyciągać tej gry na stół. Bo mimo wielu czynników wpływających na efekt końcowy, nie czuje już potrzeby jej dalszego poznawania, stała się schematyczna i mimo wszystko powtarzalna. Bo losowość w grach ma duży wpływ na chęć i regrywalność właśnie.
Skalowanie gry jest w sumie ciekawie przemyślane. Niezależnie od liczby graczy, każdy na starcie dostaje po cztery kafle łąki – im nas więcej, im więcej owiec, tym większa będzie łąka. W rozgrywce dwuosobowej mamy standardowo największą kontrolę nad naszym i przeciwnika stadem – musimy uważać tylko na jego poczynania i na to, żeby się nie zablokować. W trzy, cztery osoby jest trochę więcej chaosu, można zawiązywać krótkie sojusze. Zwłaszcza w trzyosobowej rozgrywce może się zdążyć, że jeden z graczy zostanie szybko odcięty od wolnych pól. W pełnych składzie nie widać aż takiej dysproporcji, chociaż oczywiście i takie sytuacje mają miejsce.
Podsumowanie
Dla kogo więc to jest tytuł? Dla szukających lekkiej, szybkiej rozrywki, która jednak rozrusza trochę szare komórki. Zdecydowanie polecam dla rodziców (cioć, wujków, babć i dziadków) do rozgrywek z dzieciakami. W bardzo przyjemny sposób nauczy to je planować kilka ruchów do przodu, przewidywać. Co jest bardzo ważne, młodsi gracze spokojnie radzą sobie w tej grze mając dorosłych za przeciwników. Jeśli więc szukacie szybkiego, logicznego i rodzinnego tytułu – Owce na wypasie są zdecydowanie warte rozważenia. Zwłaszcza, że gra wydana jest bardzo porządnie, a same owce, mimo, że lekko szalone, są przesympatyczne.
- ładna, kolorowa, sympatyczne grafiki
- porządnie wykonana
- proste zasady
- brak przestojów
- różne układy początkowe planszy
- dobre skalowanie
- zerowa losowość
- schematyczność decyzji
- gra rodzinna
- powyginane i krzywo nadrukowane kafle łąki
Ocena: (3,5 / 5)
Dziękujemy wydawnictwu FoxGames za przekazanie gry do recenzji.
Krysia Owsiak
Game Details | |
---|---|
Name | Battle Sheep (2010) |
Złożoność | Light [1.45] |
BGG Ranking | 1856 [6.60] |
Liczba graczy | 2-4 |
Projektant/Projektanci | Francesco Rotta |
Grafika | Andrea Femerstrand |
Wydawca | Blue Orange (EU), Blue Orange Games, Jactalea, Arclight Games, FoxGames, Gambit (Гамбіт), Geoni, GoKids 玩樂小子, HUCH!, Korea Boardgames, Lanlalen, Lautapelit.fi, Lelekan, Lúdilo and REXhry |
Mechanizmy | Enclosure, Grid Movement, Hexagon Grid and Modular Board |
- Ogródek, czyli tetris na rabatkach. Recenzja - 15 września 2017
- Owce na wypasie, czyli co się dzieje na dziurawych łąkach. Recenzja - 22 marca 2017
- Szalone Wózki, czyli brawurowa gonitwa. Recenzja - 22 lutego 2017