Deck Building: The Deck Building Game – gra (nie) w dechę. Recenzja
Po ilości uśmiechniętych emotikon występujących w moich recenzjach mogliście domyśleć się, że pozytywny ze mnie człowiek. Uwielbiam się śmiać i zarażać innych śmiechem, dlatego staram się przemycać dawki humoru w pisanych tekstach. Daleko mi w tym do twórców instrukcji gier wydawnictwa CGE, ale staram się, widzicie? Tak więc, wychodząc z założenia, że wszystko co zabawne jest lepsze, chciałbym przedstawić Wam dzisiaj recenzję gry, która wywołała uśmiech na mojej twarzy samym swoim tytułem – Deck Building: The Deck Building Game. W tym dwuosobowym fillerze znajdziemy się w samym centrum momentami niezdrowej sąsiedzkiej rywalizacji o miano najlepszego budowniczego werand w okolicy. A co najlepiej nadaje się do budowy jeśli nie deck building? Autorem tytułu wydanego przez Greater Than Games pod znakiem Dice Hate Me jest Christopher Badell – współtwórca pokaźnej serii gier pt. Sentinels Of The Multiverse, ale trzeba zaznaczyć, że całość być może nie doszłaby do skutku, gdyby nie zbiórka funduszy na platformie Kickstarter. Dodam jeszcze, że premiera miała miejsce pod koniec zeszłego roku i możemy przechodzić do sedna.
Spis treści
Narzędzia i materiały
Jak na wypełniacza przystało gra nie jest skomplikowana i elementów ma niewiele. W pudełku znajduje się 50 kart przedstawiających różne części, z których powstawać będą nasze konstrukcje. Mamy tu przegniłe, sosnowe, cedrowe i mahoniowe deski, zwykłe i zdobione balustrady oraz schody. Poza kartami do gry używać będziemy również 15 znaczników plam łudząco przypominających pchełki z pewnej innej gry (pozdro dla Trzewika).
- Komponenty gry
- Rodzaje kart
Jest jeszcze instrukcja. 8 stron, z których połowę zajmują grafiki zupełnie wystarcza do jasnego wytłumaczenia zasad. I chociaż na rynku istnieje wyłącznie wersja anglojęzyczna to sama gra jest całkowicie niezależna językowo.
Plan budowy
Skoro zaznajomiliśmy się już z komponentami, dwa słowa o przygotowaniu. I to dosłownie, ponieważ cały proces wygląda tak, że obaj gracze otrzymują startową rękę w postaci dwóch kart sosnowych desek i jednej przegniłych, pozostałe karty dzieli się na dwa równe stosy i ustawia rewersami do góry między graczami, a obok nich lądują jeszcze plamki. Tym sposobem zakończyliśmy setup.
Ze śrubokrętem w dłoni
Partia w Deck Building składa się z rund, w których każdy gracz może wykonać dwie akcje. Do wyboru ma kupowanie wierzchnich kart ze stosów, odrzucając przy tym z ręki walutę w postaci wkrętów widocznych w lewym górnym roku każdej karty oraz na rewersie. Te same wkręty będą także dostarczały punktów na koniec gry, ale o tym później. Zakupiona karta ląduje na stosie kart odrzuconych. Drugą akcją jest budowanie.
Gracz zwyczajnie wykłada kartę z ręki i umieszcza przed sobą lub przeciwnikiem. Może nawet położyć kartę na już wcześniej wybudowanym fragmencie werandy, o ile nie został on splamiony, co sprowadza nas do trzeciej możliwej akcji. Splamienie to umieszczenie czerwonej pchełki na jednej, dwóch lub czterech kartach naszej budowy, które od tej pory są niezmienialne. Jak śpiewa pewien polski zespół: „Red light means stop.”.
Czynnością, która nie jest akcją, ale może nam zapewnić dodatkowy ruch jest wsunięcie karty schodów pod jeden ze stosów zakupowych. Wykonanie trzech akcji pod rząd w odpowiednim czasie może być bardzo pomocne, więc miejcie to na uwadze gdy na rękę trafią wam schody.
Na koniec swojej tury należy odrzucić wszystkie pozostałe na ręce karty i dobrać trzy nowe ze swojego stosu dobierania. Jeśli taki się wyczerpie, przetasowujemy stos kart odrzuconych i tworzymy nowy. Gra skończy się kiedy jeden z graczy nie będzie miał żadnych kart na ręce, w stosie kart odrzuconych oraz dobierania bądź gdy skończy się jeden ze stosów, z których nabywa się karty. Następuje wtedy podliczenie punktów i ten kto zdobył ich więcej wygrywa wieczną chwałę i szacunek oraz skrytą zazdrość sąsiadów za najlepszą werandę w okolicy.
Wysiłek nagrodzony
Aby nasza mozolnie skręcana i ozdabiana ornamentami weranda w ogóle liczyła się w końcowej punktacji musi składać się z co najmniej dwóch kart desek i dwóch kart balustrad. Jeśli ten warunek jest spełniony, punktowanie wygląda następująco: deski warte są tyle punktów, ile wkrętów widnieje na ich awersie. Dla tych przegniłych jest to 1 punkt, sosnowych 2, cedrowych 3 i mahoniowych 4. Dodatkowo, jeśli kilka takich samych desek leży obok siebie, suma wkrętów na nich mnożona jest przez liczbę kart tworzących takie pole. Dla przykładu: jedna karta cedrowych desek warta jest 3 punkty, ale dwie połączone ze sobą już 12 punktów. Parafrazując Hipokratesa – podobne buduj podobnym. Balustrady punktują dokładnie w taki sam sposób, a schody traktowane są jak jedna z dwóch typów barierek i to sam budowniczy decyduje, którym z nich będą.
- 41 punktów
- 50 punktów i wygrana
Podsumowanie
Zainteresowałem się Deck Building: The Deck Building Game ponieważ sądziłem, że rozgrywka może być zabawna, ale niestety srodze się rozczarowałem. Wszystkie rozegrane partie były raczej nudne, radość z gry niewielka, a raz tak pechowo ułożyły się karty w mojej talii i stosach zakupowych, że przez kilka kolejek nie byłem w stanie kupić nic nowego i tylko obserwowałem jak mój przeciwnik rozkłada mnie na łopatki. Ten tytuł ma w sobie kilka zalet, jest całkiem dynamiczny, partia zamyka się w 15 minutach, a pudełko jest tak małe, że można je wrzucić do kieszeni i zagrać gdziekolwiek się chce, ale nie mogę wystawić dobrej oceny w oparciu jedynie o techniczną stronę gry.
Negatywna interakcja, którą możemy stosować jest opłacalna w bardzo rzadkich sytuacjach, zdecydowanie lepiej wychodzi się na rozwijaniu własnej budowy, co poddaje pod wątpliwość wprowadzanie jej w ogóle.
Jeśli potrzebujecie bardzo szybkiej gry, którą rozrzucicie w każdych warunkach, możecie wypróbować Deck Building. Jeśli jednak macie słabość do mechaniki budowy talii i chcecie zaopatrzyć się w kolejnego przedstawiciela tego gatunku do kolekcji lub szukacie naprawdę ciekawego fillera, poszukajcie dalej. Tu znajdziecie jedynie chwytliwy tytuł.
Ciekawostka:
Gra przeznaczona jest dla ludzi powyżej 13 lat, podobnie jak np. Pandemic Legacy, Zimna Wojna, Roll For The Galaxy i Pola Arle. Doborowe towarzystwo jak na taki drobiazg.
- wielkość pudełka
- prostota zasad
- szybka partia
- nudna rozgrywka
- nieopłacalna interakcja z przeciwnikiem
- na tle innych deck builderów wypada blado
- fillery też znam lepsze
Ocena:
(2 / 5)
Dziękujemy wydawnictwu Greater Than Games za przekazanie gry do recenzji.
Mateusz Owczarek
Zapraszamy do sklepu naszego partnera – planszostrefa.pl.
- Sunflower Valley. Chociażbym chodził kolorową doliną… Recenzja. - 19 czerwca 2019
- Przegląd Planszowy #1242 - 8 lutego 2019
- Przegląd Planszowy #1241 - 2 lutego 2019