Smoczy Wyścig. I am Mother of Dragons.. wrrróć! Recenzja
W dzisiejszej popkulturze ludzie kojarzą dwa rodzaje smoków. Pierwsze to dzikie, nieokiełznane i śmiertelnie niebezpieczne gady z bestsellerowej sagi G. R. R. Martina, drugie to baśniowe, miłe stwory z animacji Jak wytresować smoka? Biorąc do ręki pudełko z grą Smoczy Wyścig można się zastanawiać w którą historię będziemy mogli się wczuć, jak będzie przebiegać rozgrywka, jednak po przejrzeniu zawartości wszystko stanie się jasne. Zapraszam na recenzję Smoczego Wyścigu!
W mniejszym od standardowej wielkości pudełku znajdziemy karty smoków, płytki planszy, karty trofeów, płytki bohaterów oraz drewniane znaczniki smoków. Wszystkie grafiki są utrzymane w tej samej kompozycji – lekkie, baśniowe, przypominające bajki dla dzieci, gdzie smoki to przyjaciele, z którymi można się jakoś dogadać. Nie jest to jednak infantylne! Od razu rzuca się w oczy dopasowana do zawartości wypraska, która trzyma wszystkie komponenty w jednym miejscu, dzięki czemu nie latają one samowolnie po pudełku. Instrukcja jest napisana trochę chaotycznie, przez co pierwsza rozgrywka upłynie nam pod znakiem poznawania mechaniki i zasad Smoczego Wyścigu.
Spis treści
Jak wytresować smoka?
Każdy z graczy wciela się w Matkę… trenera smoków, który musi tak poprowadzić swoje małe stadko, by na koniec gry znajdowało się jak najdalej od mety. Jak już wspomniałem zasady gry są zawiłe tylko na początku i tak naprawdę po przygotowaniu rozgrywki i jej rozpoczęciu wszystko stanie się przejrzyste i proste. W skrócie: dzielimy karty smoków według poziomów, rozkładamy płytki, tworząc niepowtarzalną planszę, losujemy bohatera oraz smoki. Gra dzieli się na 4 fazy:
- Odkrywanie – gracze odkrywają kolejny kafelek planszy, przy okazji dokładając smoki przynależne do tego terenu
- Dobieranie – serce gry, czyli gracze za pomocą draftu dobierają swoje karty
- Lot – czyli dokładamy dobrane karty do naszych startowych smoków w taki sposób, by mogły polecieć jak najdalej
- Turbo – podliczamy karty z danego terenu – kto ma ich najwięcej otrzymuje bonus do ruchu
Draft, czyli to co smoki lubią najbardziej
Smoczy Wyścig kręci się wokół drugiej fazy, czyli draftu, gdzie możemy podjąć kluczowe decyzje dla dalszej rozgrywki. Nie jest to nic skomplikowanego, wystarczy chwila pomyślunku, by dobrać takie karty by to nasze smoki poleciały jak najdalej. Nie jest to nic odkrywczego, jeśli ktoś grywał w gry oparte na tej mechanice, nie zobaczy nic innowacyjnego. Z drugiej strony Smoczy Wyścig z założenia to gra familijna, przy której nawet dzieciaki muszą się dobrze bawić, a cóż może być lepszego od zbierania własnej drużyny smoków?
Z innych elementów gry na uwagę zasługuje podmiana smoka. Jeśli mamy na ręce smoka, który jest lepszy od tego startowego, możemy go podmienić, niejako go ewoluować i cieszyć się lepszą drużyną smoczych podopiecznych. Drugi element to karty ataków, czyli to co wielbiciele negatywnej interakcji lubią najbardziej. Mogą się jednak bardzo zawieść, a to dlatego, że kart tych będziemy używać bardo rzadko i to w sytuacjach gdzie nie będzie innej opcji ruchu. W założeniu gry są to swoiste karty utrudniające wsparcie smoka przeciwnika, jednak nic poza tym. Trzymając się jednak konwencji gry familijnej, w którą mogą grać dzieci od 6 roku życia, nie może być ona zbyt krwawa i psująca rozgrywkę.
Przy pierwszej partii w Smoczy Wyścig występuje swoista fascynacja i oczarowanie – piękne karty, baśniowe grafiki, wszystko utrzymane w tej samej formie. Nastrajamy się na szybki, pasjonujący wyścig, jednak po kilku partiach dociera do nas, że rozgrywki są nużące i powtarzalne. Każda runda wygląda tak samo – odkrywamy płytkę terenu, dobieramy karty, lecimy, turbo. Nie ma żadnych kart, które w choć najmniejszym stopniu urozmaiciły grę, coś zmieniły, postawiły przed graczami jakiekolwiek wyzwanie. Co najbardziej męczy to faza turbo, zwłaszcza pod koniec gry, gdzie mamy już sporo kart i trzeba je wszystkie zliczyć i porównać z przeciwnikami. To znacząco opóźnia i spowalnia grę, przez co aura wyścigu i podniebnych lotów gdzieś ucieka.
Smaug, Szczerbatek czy Drogon?
Bardzo się cieszę, że w grze mamy do wyboru 12 postaci – daje to obraz gry, w którą zagramy kilkanaście razy. Dodatkowo, każda z nich ma swój własny, unikalny talent, co znacząco poprawia jakość rozgrywki. Niestety, tutaj również znajdą się jakieś wady – podczas rozgrywki mocno dają się we znaki te silniejsze postaci, podczas gdy ja, grając tą słabszą nie mogłem nic zrobić by poprawić sobie komfort rozgrywki. Może to być uciążliwie zwłaszcza, gdy gracie z dzieciakami. Tor, po którym będziemy się ścigać to 10 z 12 płytek, przy czym 4 narożne pozostają niezmienne. Gwarantuje to nam różnorodność każdej rozgrywki, bo pozostałe płytki mogą pojawiać się w różnych miejscach oraz konfiguracjach! Co więcej, nigdy nie wiemy co za chwilę się pojawi i o jakie smoki będziemy rywalizować. To właśnie czyni Smoczy Wyścig grą, którą z półki zdejmiemy więcej niż kilka razy.
Jeśli chodzi o skalowalność, w instrukcji znajdziemy informację, że w Smoczy Wyścig można grać od 2 do aż 8 osób (sic!), przy czym by grać w większym niż czteroosobowym gronie musimy posiadać drugi egzemplarz gry. Grałem w 2, 3 i 4 osoby i mogę śmiało powiedzieć, że najlepiej grało mi się w maksymalną ilość osób przy jednym egzemplarzu Smoczego Wyścigu. Przy dwóch graczach odrzucamy karty ataków i po prostu się ścigamy, mając wokół siebie dużo miejsca. Przy 4 osobach dało się wyczuć w towarzystwie atmosferę wyścigu, że jednak o coś walczymy. Na planszy było ciasno, draft faktycznie spisywał się bardzo dobrze. Nie wyobrażam sobie jednak rozgrywki w 6-8 osób, zwłaszcza tej nieszczęsnej fazy turbo – cała rozgrywka trwałaby zapewne powyżej 2 godzin.
Muszę przyznać, że pierwsze partie w Smoczy Wyścig dawały mi dużą frajdę. Mechanika draftu, którą bardzo lubię, świetne grafiki, niepowtarzalność planszy, no i smoki! Kto ich nie lubi? Smoczy Wyścig to porządna gra familijna, idealna do gry z dzieciakami, które w mig załapią atmosferę gry. Klimat mogą psuć pewne opóźnienia związane z fazą turbo oraz zasady, które na początku, zwłaszcza planszówkowym amatorom mogą sprawić lekkie trudności. Dla już doświadczonych graczy, nie będzie to nic innego jak zwykły wyścig z draftem z dobrymi grafikami. Jeśli chcecie namówić swoje pociechy do gier planszowych – Smoczy Wyścig bardzo Wam to ułatwi!
- smoki!
- piękne grafiki
- machanika draftu
- dobra propozycja dla dzieciaków
- interakcja ograniczona do kart ataków
- nudna faza turbo
- czuć wyższość kilku bohaterów nad resztą
- mało przydatne karty ataków
- słaba skalowalność
Ocena: (3,5 / 5)
Dziękujemy wydawnictwu Ogry Games za przekazanie gry do recenzji.
Kamil Czubek
Wiele innych gier możesz kupić w dobrej cenie w sklepie naszego partnera – planszostrefa.pl.
Game Details | |
---|---|
Name | Dragon Racer (2015) |
Złożoność | Medium Light [2.00] |
BGG Ranking | 10123 [6.51] |
Player Count (Recommended) | 2-4 (2-4+) |
Projektant/Projektanci | Luke English and Myles O'Neill |
Grafika | Rocky Hammer |
Wydawca | Ogry Games and Thylacine Games |
Mechanizmy | Modular Board, Open Drafting, Push Your Luck, Set Collection, Take That and Variable Player Powers |
- Mistfall – epicka gra przygodowa. Recenzja - 6 kwietnia 2017
- Ekspedycja – Poczuj się jak Indiana Jones! Recenzja - 5 grudnia 2016
- Donkey Derby – masakra na planszy. Recenzja - 21 listopada 2016