Hej! To moja ryba! – Może i kra jest nasza, ale ryba jest moja – Recenzja
Co to będzie za gra? Dwa pingwiny. Jeden z całkiem sporym naręczem ryb, drugi ewidentnie pomstuje za krzywdę, której doznał. Z okładki wyczytujemy także, że mamy do czynienia z „szaloną grą rodzinną”. Czy tak rzeczywiście jest? I czy pomstowanie i wygrażanie rzeczywiście będzie miało tu miejsce? Zapraszam do recenzji.
Spis treści
Kowalski, raport taktyczny.
Hej! To moja ryba! to niemłoda już gra, wydana w zeszłym roku przez Grannę. Niech nie zwiedzie was okładka i napis „rodzinna”. Mamy tu do czynienia z grą logiczną. Owszem, są pingwiny, kry i ryby. Szata graficzna jest rzeczywiście dopracowana. Mamy tu plastikowe figurki pingwinów, porządne kafelki z krami (i rybami). Frajdę, szczególnie najmłodszym, sprawiają właśnie te figurki: różnorodne pozy, dopracowane szczegóły. Wracając zaś do abstrakcyjności i tematu: w pewien sposób abstrakcyjność gry logicznej została tu skrzętnie ukryta. Chciałoby się rzec, że nie czuć żadnej abstrakcji i logiczności. Ot, nasze pingwiny będą się ślizgać po krach i zbierać ryby. Wszystko ładnie i pięknie, dopóki nie poznamy szczegółów…
Szeregowy, za chwilę zobaczycie coś, co za chwilę zobaczycie.
W zależności od liczby graczy posiadać będziemy od 2 do 4 pingwinów w naszym kolorze. Ze wszystkich żetonów z krami (rybami) tworzymy planszę. Musimy do tego wymieszać żetony i porozkładać w swoistą siatkę. Całe rozkładanie niestety może trochę zająć. Na każdym kafelku mamy obrazek ryb: od 1 do 3 sztuk. Po rozłożeniu planszy gracze kolejno będą rozstawiać pingwiny (na polach z pojedynczą rybką). Następnie zaczyna najmłodszy gracz. Jak już wcześniej wspomniałem nasze pingwiny ślizgać się będą po krach i zbierać ryby. Tak to właśnie wygląda: przemieszczamy jeden z naszych pionków wzdłuż dowolnej linii (po prostej) o dowolną ilość pól. Zaraz po ruchu zabieramy też płytkę, na której staliśmy. W czasie ruchu nie możemy przeskakiwać takich dziur, ani też innych pingwinów. Zbieramy więc rybki, a plansza robi się coraz mniejsza. Dodatkowo może się zdarzyć, że nasze pingwiny nie będą miały już ruchu. Wtedy zabieramy je razem z płytkami, na których stały. Odpadamy w ten sposób z dalszej części rozgrywki. Gdy wszyscy już skończą, podliczamy wszystkie posiadane rybki. Właściciel najsprytniejszych pingwinów (tych, które zebrały najwięcej), wygrywa.
Skipper: Kowalski, co tam? Kowalski: Tak więc jestem nieprzeciętnie inteligentny, ale nie lubię się tym chwalić. Skipper: Kowalski, co tam na temat misji?!
Dochodzimy wreszcie do sedna. Niby jest to gra rodzinna z bardzo przyjemną oprawą graficzną, ale… Cała rozgrywka moim zdaniem opiera się na bardzo taktycznych zagraniach mających na celu odcięcie przeciwników. Im szybciej to zrobimy, tym lepiej. Nie należy więc patrzeć od początku na łakome kąski w postaci potrójnych rybek. Od początku walka toczyć się będzie o najlepsze pozycje, by jak najszybciej ograniczyć i odciąć rywali. Każdy ruch może być tym decydującym. Zwłaszcza, że nie możemy przeskakiwać przez dziury w krach i inne pingwiny. Czasem nawet nasz własny pingwin może stanąć nam przypadkowo na drodze. Co ciekawe, najgęściej na planszy będzie w układzie 3-osobowym (9 pingwinów, w 2 i 4 os. – 8), ale w ile osób byśmy nie grali, zawsze trzeba grać spokojnie i rozważnie. Nie wygra bowiem ten, kto zdobywa duże punkty na początek, ale ten, kto będzie zbierał je regularnie. Oczywiście piszę to wszystko z perspektywy gracza. Nie zaprzeczam, że dla wielu może to być zwykła, prosta gra rodzinna bez żadnego drugiego dna. Ale dla mnie pod tym spokojną szatą graficzną czai się naprawdę spora dawka kombinowania, a przede wszystkim emocji.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy, dziewięćdziesiąt procent.
Czy więc dla rodzin, dla dzieci jest to dobry wybór? Zdecydowanie tak. Przy okazji jeśli ktoś jest miłośnikiem gier logicznych (i jeszcze jakimś trafem jej nie posiada), powinien zainteresować się tą pozycją. Jest to jednak swoista gra, bo nie będzie tak różowo. Gracze mogą zostać w pewien sposób wyeliminowani. Czy więc będzie tu miejsce na pomstowanie? Mam nadzieję, że nie. Przecież to tylko gra o pingwinach
- oprawa graficzna
- proste, intuicyjne zasady
- szybka rozgrywka wymagająca kombinowania
- „eliminacja”
Ocena:
(4,5 / 5)
Dziękujemy wydawnictwu Granna za przekazanie gry do recenzji.
Łukasz Hapka
Na koniec tylko napomknę, że śródtytuły zostały zaczerpnięte z serialu „Pingwiny z Madagaskaru”. Polecam także zajrzeć na stronę gry na BGG (link poniżej) znajdziemy tam sporo nowych wariantów i ciekawych propozycji na początkowe rozłożenie kafelków. Polecam szczególnie ten plik z kilkoma różnymi wariantami.
Zdjęcie zawarte w recenzji pochodzi ze strony wydawcy.
Tę i wiele innych gier możesz kupić w dobrej cenie w sklepie naszego partnera – planszostrefa.pl.
Game Details | |
---|---|
![]() | |
Name | Hey, That's My Fish! (2003) |
Accessibility Report | Meeple Like Us |
Złożoność | Light [1.45] |
BGG Ranking | 1082 [6.70] |
Liczba graczy | 2-4 |
Projektant/Projektanci | Günter Cornett and Alvydas Jakeliunas |
Grafika | François Bruel, Sylvain Decaux, Bernd Natke and Chris Quilliams |
Wydawca | Bambus Spieleverlag, 999 Games, Angry Lion Games, Arclight Games, Brain Games, cutia.ro, Devir, Edge Entertainment, Fantasy Flight Games, Giochi Uniti, Gordion Games, Granna, Heidelberger Spieleverlag, KADABRA, Kaissa Chess & Games, Lautapelit.fi, Mayfair Games, Next Move Games, Phalanx Games B.V., Phalanx Games Deutschland, Rebel Sp. z o.o., Swan Panasia Co., Ltd., Ubik, Vennerød Forlag AS and Zvezda |
Mechanizmy | Grid Movement, Hexagon Grid, Map Reduction, Modular Board and Variable Set-up |
- Toriki: Wyspa rozbitków – co robić na bezludnej wyspie. Recenzja - 2 lutego 2025
- Tuki – kto będzie szybszy? Recenzja - 6 grudnia 2024
- Dunder albo kot z zaświatu – gdzie dojdziemy śladami niezwykłego kota? Recenzja - 4 grudnia 2024