Potwory w Tokio: Doładowanie. Mały, wielki dodatek. Recenzja
Warning: simplexml_load_string(): Entity: line 1: parser error : Start tag expected, '<' not found in /home/u238694/domains/boardtime.pl/public_html/wp-content/plugins/meeple-like-us-boardgamegeek/bgg.php on line 268
Warning: simplexml_load_string(): Incorrect integer value: 'Not Ranked' for column `imaginc_meeplelikeusapi`.`Game in /home/u238694/domains/boardtime.pl/public_html/wp-content/plugins/meeple-like-us-boardgamegeek/bgg.php on line 268
Warning: simplexml_load_string(): ^ in /home/u238694/domains/boardtime.pl/public_html/wp-content/plugins/meeple-like-us-boardgamegeek/bgg.php on line 268
Warning: simplexml_load_string(): Entity: line 1: parser error : Start tag expected, '<' not found in /home/u238694/domains/boardtime.pl/public_html/wp-content/plugins/meeple-like-us-boardgamegeek/bgg.php on line 268
Warning: simplexml_load_string(): Incorrect integer value: 'Not Ranked' for column `imaginc_meeplelikeusapi`.`Game in /home/u238694/domains/boardtime.pl/public_html/wp-content/plugins/meeple-like-us-boardgamegeek/bgg.php on line 268
Warning: simplexml_load_string(): ^ in /home/u238694/domains/boardtime.pl/public_html/wp-content/plugins/meeple-like-us-boardgamegeek/bgg.php on line 268
Na początku planszówkowej przygody mój Mężczyzna pokazał mi recenzję Potworów w Tokio z uśmiechem przekonując do kupna tej gry. Spojrzałam wówczas na niego i pokręciłam przecząco głową. Klimat Godzilli, King Konga i innych walczących między sobą stworów zupełnie do mnie nie przemawiał. Ostatecznie jednak gra wylądowała na naszej półce i … był to strzał w dziesiątkę. Dynamiczna i pełna interakcji rozgrywka, prosta do wytłumaczenia nowym graczom, a jednocześnie potrafiąca wciągnąć bardziej zaawansowanych planszówkowiczów. Gra zawładnęła naszymi planszówkowymi spotkaniami, najczęściej stając się ich zwieńczeniem, wszak to czysta przyjemność poturlać pięknymi, dużymi kośćmi i pozadawać obrażenia innym potworom, aby rządzić samemu Tokio! (przy okazji odsyłam Was do recenzji ‘podstawki’)
Potwory w Tokio spotkały się z bardzo ciepłym przyjęciem wśród społeczności graczy zdobywając wiele nagród m.in Golden Geek Award dla najlepszej gry rodzinnej oraz imprezowej oraz tytuł Gry Roku 2014 w Polsce. Richard Garfield, kojarzony przede wszystkim z kolekcjonerskimi karciankami (Magic: The Gathering, Android: Netrunner) stworzył grę, której grzech nie znać.
Wielu graczom do pełni szczęścia brakowało jednak pewnego drobnego elementu – zróżnicowania potworów. Szóstka wspaniałych: Gigazaur, Meka Drakon, Alienoid, Kraken, The King i Cyber Bunny miały tą samą moc niszczenia. A przecież każdy potwór to silny indywidualista! Na pomoc przyszła niezawodna ewolucja…
Co nowego?
Pandakai in the city
Dodatek o podtytule Power Up wydany został w 2013 r. Elementy gry są jednak zależne językowo, co stanowiło barierę dla części z graczy. Egmont długo trzymał polskich fanów w niepewności, ale w końcu Potwory otrzymały potrzebne im doładowanie.
Do rąk dostajemy nieduże kwadratowe pudełko utrzymane w tej samej stylistyce, co podstawowa wersja gry. Z okładki patrzy na nas zielonymi ślipiami panda ubrana w szorty i stożkowy kapelusz. Tak, to nowy potwór włącza się do walki o Tokio. Pozostałe potwory mają prawo się obawiać, bo Pandakai jest tylko z pozoru uroczy. Wymachując bambusem potrafi narobić dużo zamieszania. W dodatku mamy oczywiście planszę Pandakai oraz figurkę z podstawką i jak możecie się domyślać od teraz grać można nawet w 7 osób.
Ewolucja
Głównym elementem dodatku jest tytułowe doładowanie. Każdy potwór przeszedł ewolucję, cechując się od teraz unikatowymi zdolnościami. Jak zostało to wplecione w rozgrywkę? W bardzo przejrzysty sposób, który nie komplikuje niepotrzebnie samych zasad gry.
Każdy z siedmiu potworów posiada talię 8 kart z różnymi niepowtarzalnymi cechami nazwanymi ewolucjami. Mamy ewolucje permanentne, czyli takie, które po aktywacji działają przez cały czas oraz ewolucje tymczasowe, które są jednorazowego użytku.
Dotychczas wybierając potwora kierowaliśmy się ich urokiem i przywiązaniem do jakiejś postaci, od teraz każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy. Na początku gry każdy dobiera karty przeznaczone dla naszego potwora, tasujemy je i kładziemy zakryte przed sobą. Mamy teraz dwie opcje:
- dociągnąć jedną kartę z wierzchu i z nią zacząć grę
- dociągnąć dwie karty z wierzchu, wybrać na start jedną z nich, a drugą odłożyć na spód stosu
Szczerze mówiąc wariant pierwszy jest dla mnie zbyt losowy. Wystarczy, że samo turlanie kośćmi jest losowe i nasze akcje są reakcją na daną sytuację, a nie efektem strategii. Losowość też ma swoje granice. Jeśli gracz na start dobierze kartę z ewolucją permanentną to jest mu jednak łatwiej, bo od razu może zacząć jej używać. Zdarzyła mi się taka partia, że każdy z graczy posiadał już conajmniej jedną zagraną ewolucję permanentną, a koleżanka dobierała ciągle ewolucje tymczasowe, które były bardzo sytuacyjne i nie dawały mocnych korzyści. Oczywiście nie przekreśla to naszych szans na zwycięstwo, ale osobiście wolę móc wybrać sobie startową ewolucję z dwóch dociągniętych kart.
Jest również trzeci wariant początku gry, bazujący na jednej z moich ulubionych mechanik, czyli na drafcie kart. Tasujemy karty wszystkich potworów biorących udział w rozgrywce, rozdajemy graczom po osiem z nich, wybieramy jedną i resztę przekazujemy sąsiadowi lewej strony. Z otrzymanych siedmiu kart znów wybieramy jedną i podajemy dalej. W ten sposób wybierzemy do naszej talii osiem kart pierwotnie przypisanych do różnych potworów. Zwiększa to niesamowicie regrywalność tego tytułu i pozwala na trochę strategii. Minusem tego wariantu jest to, iż każdy z graczy na początku będzie miał w swojej talii różną ilość ewolucji permanentnych i tymczasowych.
Kolejne karty ewolucji będziemy zdobywać za każdym razem, gdy wyrzucimy na kościach trzy serduszka. Wówczas oprócz standardowej akcji uleczenia się (jeśli jesteśmy poza Tokio), będziemy dociągać jedną kartę unikatowej dla naszego potwora zdolności. Warto choć raz zagrać każdym z nich, żeby samemu ocenić, które ewolucje najbardziej nam przypadną do gustu.
Gigazaur wydaje się być pacyfistą: nastawiony jest na zdobywanie energii, zbieranie punktów i okradanie z nich przeciwników, czy modyfikację rzutu kośćmi. Kraken, gdy atakuje swoimi olbrzymimi mackami kradnie punkty pozostałym graczom i ma przy tym sporo możliwości do podreperowania zdrowia. Cyber Bunny potrafi zadać solidny cios marchewą, a do tego taniej może kupować karty technologii. The King jest prawdziwym królem Tokio i samcem alfa z mega bananem nabijając licznik podczas atakowania. Naładowany gniewem Alienoid musi mieć trochę szczęścia przy rzutach koścmi. Pandakai także zdobywa bonusy przy dobrych rzutach, a zamawiając sushi na wynos może wykończyć rywali. I mój ulubieniec – Meka Dragon, który zaprojektowany jest na destrukcję.
Wrażenia
To, za co lubię Potwory w Tokio, to połączenie prostych zasad z dużą ilością emocji, odrobiną szczęścia i regrywalnością jaką dają karty technologii. Już sama podstawowa wersja gry dawała masę funu przy każdej partii. Dodatek „Doładowanie” podnosi fun z rozgrywki do kwadratu. Nadal bywa losowo i nieprzewidywalnie, ale w tym tkwi urok tej gry. Ewolucje nareszcie podkreślają różnorodność potworów, zwiększają regrywalność tytułu i jeszcze bardziej dynamizują rozgrywkę. Można dyskutować nad balansem poszczególnych ewolucji, ale mówiąc szczerze, podczas gry nie zwraca się na to zupełnie uwagi. Humor tryska z każdej karty, bo jak tu się nie zaśmiać, gdy wielki różowy królik atakuje Krakena elektryczną marchewą, a Meka Dragon próbuje dobić rywali swoim fatalnym oddechem.
Podstawowa wersja Potworów w Tokio to już sama w sobie bardzo fajna gra imprezowo-rodzinna. Jeśli jesteś jej fanem, dodatek „Doładowanie” powinno znaleźć się na Twojej półce. Ja bez kart ewolucji nie wyobrażam sobie walki o Tokio.
- nie jest przekombinowany, łatwy do zaimplementowania
- zwiększa regrywalność i dynamizuje rozgrywkę
- potwory w końcu mogą być sobą
- elementy z dodatku nie mieszczą się do wypraski podstawowej gry.
- cena – prawie połowa kosztu podstawki
Ocena: (5 / 5)
Dziękujemy wydawnictwu EGMONT za przekazanie gry do recenzji.
Agata Freindorf
- Zombiaki Ameryki.Podróż (prze)życia. Recenzja - 2 grudnia 2016
- Via Nebula. Recenzja - 9 września 2016
- The King is dead. Recenzja - 6 września 2016