Pingwiny z Madagaskaru – wrażenia z rozgrywki
Ciekawe kogo nie zainteresuje ten tytuł? A ciekawe, czy coś o nim wiecie? Bo być może tak jak i mnie, wielu z was ominął news, że Pingwiny z Madagaskaru (autorstwa Michała Ozona) wyjdą jeszcze w tym roku nakładem wydawnictwa Phalanx. Na Falkonie miałem możliwość zagrania w prawie ostateczną wersję. Niestety, nie mogę zaprezentować żadnych zdjęć. Na stoliku z Pingwinami był bowiem poważnie brzmiący: Zakaz fotografowania. Udało nam się jednak dogadać z autorem, który udostępnił nam jedno zdjęcie przedstawiające grę. Widzicie te figurki?
Rys zasad
W grze 2-4 graczy wcielać się będzie w tytułowe pingwiny. Zadaniem każdego będzie głównie zbieranie kart (kupujemy je za różnokolorowe zestawy kosteczek – docelowo żetonów), które przyniosą nam punkty zwycięstwa.
Miejsce akcji to znane nowojorskie zoo. Plansza (modularna) składa się z 9 kafelków (kwadrat 3×3), gdzie w centrum zawsze ma znajdować się kwatera główna. Jest to też miejsce startowe dla naszych pingwinków (w grze graliśmy figurkami pingwinów).
W swojej turze mamy do dyspozycji 4 punkty akcji, które możemy wykorzystać na:
- ruch – przejście z kafelka na sąsiadujący kosztuje 1PA
- wykonanie akcji miejsca; mamy tu m.in. pociągnięcie kosteczek z woreczka (kupujemy za nie karty), zebranie kosteczek z planszy, wymiana kosteczek, w końcu w kwaterze głównej mamy możliwość kupna karty (przy zakupie kosteczki lądują w odpowiednie miejsca na planszy)
Jeśli nasz ruch zakończymy na polu z symbolem worka, na koniec tury dociągamy jeszcze dodatkowe kosteczki. Poza tym karty dzielą się na 2 rodzaje: „zwykłe” (czyli karty figurantów) i punktujące na koniec gry – karty misji (można ich mieć max. 2).
Chodzimy więc po planszy, zbieramy kosteczki, kupujemy karty. Wszystko to dzieje się do momentu, gdy skończy się talia kart („zwykłych”). Innym sposobem zakończenia jest „otoczenie kwatery głównej przez Oficera X”. Oficer X pojawia się na planszy zawsze po zakupie najdroższych kart (kto kupi taką kartę, wykłada żeton Oficera na dowolnym polu blokując głównie akcję dociągania z woreczka).
Wrażenia
Jak widać po zasadach, nie jest to zbytnio skomplikowany tytuł. W swojej turze raczej nie zrobimy wielu rzeczy. Ot, przejdę się na sąsiednie pole i wezmę kosteczki. Potem wrócę i kupię kartę. Troszeczkę „komplikuje” fakt, że można swojego pingwina ustawić na polu wejściowym do lokacji (blokując wejście). Wówczas, gdy ktoś inny chce wejść, płaci za to dodatkowym punktem akcji. Może na początku trochę to było zabawne, ale z czasem… W pudełku mamy też dostać wariant „prostszy”, gdzie nie ma blokowania i nie ma punktów akcji: przechodzimy na sąsiednie pole i wykonujemy akcję.
Ogólnie ciężko tu na dłuższą metę coś zaplanować: tanie karty schodzą dość szybko. Można się oczywiście zaczaić na coś droższego i bacznie obserwować innych graczy, co biorą (kosteczki są jawne). Z drugiej strony mamy tu też karty punktujące. I to od nich oczekiwałoby się, że wyznaczą nam strategię, ale niestety… Większość kart punktujących opiera się na zbieraniu kart z konkretnymi symbolami. Jak już wcześniej wspomniałem, może i chcielibyśmy mieć ich dużo, ale nie mamy za bardzo wpływu, jak będzie wyglądała sytuacja z kartami w naszej turze. Można w ramach jednej lokacji wymienić karty, ale przez to możemy nic nie kupić, a tylko pomóc przeciwnikom.
Same karty oprócz punktów dają nam najczęściej jednorazowy bonus, który możemy odpalić za 1PA. I znów, nie jest to nic mocnego, co wywróciłoby grę do góry nogami: ot, dodatkowa akcja, ot, wymiana kostek, ot, ekstra punkt. Troszeczkę a kartami pokombinujemy, ale znów nic szczególnego.
Jak więc się pewnie domyślacie, liczyłem na coś bardziej złożonego, ciekawszego. No tak, gra jest przecież skierowana do innego odbiorcy. Dla rodzin, dzieci, którzy dzięki Pingwinom zobaczą nowoczesne planszówki, może to być odkrycie. Mam nadzieję, że zainteresuje ich to współczesnymi planszówkami. Zawsze przy grach dla dzieci ważne jest dla mnie, by dorosły również miał z rozgrywki jakąś radość. Tutaj jakoś tego zabrakło. Ja niestety czuję pewien zawód i niedosyt…
- Toriki: Wyspa rozbitków – co robić na bezludnej wyspie. Recenzja - 2 lutego 2025
- Tuki – kto będzie szybszy? Recenzja - 6 grudnia 2024
- Dunder albo kot z zaświatu – gdzie dojdziemy śladami niezwykłego kota? Recenzja - 4 grudnia 2024