Callisto. Czy brzydkie kaczątko okaże się łabędziem? Recenzja
Reiner Knizia, jak mi się wydaje, jest absolutnym rekordzistą, jeśli chodzi o liczbę zaprojektowanych i wydanych planszówek. Kiedyś słyszałem, że jak ktoś spłodzi 1000 dzieł, to ze 3 mu się trafią dobre choćby ze względu na statystykę – wydaje mi się jednak, że doktora Knizii to nie dotyczy. Ma on bowiem na koncie mnóstwo tytułów dobrych i bardzo dobrych (osobiście mam w kolekcji 5 pozycji i wszystkie cenię) i wciąż tworzy nowe. Po jego gry sięgało wiele polskich wydawnictw (Lacerta wydała Eufrat i Tygrys oraz Samuraja, Egmont Tytusa, Romka i A’Tomka, Galakta Zaginione miasta i Keltisa, CUBE Schotten-Totten itp., itd.). Gry Knizii w portfolio ma również wydawnictwo Bard. Zalicza się do nich Geniusz i Callisto, które właśnie doczekało się reedycji i to ona jest bohaterką dzisiejszej recenzji.
Spis treści
Jak nie wydawać gry
W swoich recenzjach zazwyczaj trzymam się dwóch zasad: pisać najpierw o wykonaniu, a potem o rozgrywce oraz podawać plusy przed minusami. W wypadku Callisto nie mogę tego jednak pogodzić, bowiem z przykrością stwierdzam, że jest to jedna z najgorzej wydanych gier, z jakimi miałem do czynienia. I chociaż wiem, że mechanika jest 1000 razy ważniejsza niż wygląd, to niestety tutaj przekroczone zostały ramy przyzwoitości.
Zaczynamy od tego, że otwieramy nawet intrygujące z okładki, ale zupełnie niewymiarowe i podejrzanie lekkie pudełko. Pierwszy strzał – jest ono wypełnione w 90% powietrzem, a wyciągniętych z ramek kartonowych elementów w ryzach nie trzyma nic. O ile nie załatwimy woreczków strunowych, będą one latać po pudełku i choć jest ich niewiele, to segregacja przed każdą grą jest nieco irytująca. To, że żetony są nieco krzywo nadrukowane, to w sumie pół biedy – gorzej, że nie są dobrze docięte. A czemu – wyjaśnię przy opisie mechaniki, bo żeby zrozumieć moje zarzuty do nich, należy się najpierw zapoznać z zasadami.
Instrukcja nie wyróżnia się niestety na plus, a wręcz przeciwnie. Zasady gry są niezwykle proste i spisane na zaledwie jednej stronie, a wydawca i tak nie ustrzegł się błędów – przed wszystkim niejasny jest system punktacji, bowiem instrukcja zawiera dwa sprzeczne wpisy: że należy rozegrać tyle partii, by każdy gracz raz był rozpoczynającym i policzyć wspólne punkty, a z drugiej strony, że remisy są rozstrzygane na korzyść prowadzącego. Interpretację należy przyjąć własną. Korekta się wybitnie nie popisała (jeżeli w ogóle była).
Czy to tetris?
Poznęcawszy się wstępnie nad wydaniem, przejdę teraz do opisu rozgrywki. Jeśli okładka lub elementy Callisto przypomniały Wam komputerowego Tetrisa, to jesteście całkiem blisko, ale i daleko. Dzieła Reinera Knizii właściwe zawsze, eufemistycznie ujmując, „są podatne na przetematowienie”, a mówiąc wprost – nie mają żadnego powiązania mechaniki z tematem. Callisto przy tym nawet nie próbuje udawać (zresztą słusznie) – jest to czystej wody gra logiczna. Najbliższym jej krewnym jest Blokus, gdyż nasz cel jest identyczny – pozbyć się (wyłożyć na planszę) jak najwięcej żetonów, a za pozostałe (te, które się już nie zmieszczą) otrzymać jak najmniej punktów negatywnych. Tak samo dostawiamy swoje żetony do swoich (tyle że muszą się stykać bokami, a nie rogami) i staramy się ograniczać ruchy przeciwników.
Planszą w Callisto jest kartonowa ramka, składająca się z 4 do 16 elementów (zależnie od liczby graczy). Jej części łączy się za pomocą puzzli. Startowe żetony każdego gracza z kolei (tzw. kolumny) stawiamy przy dowolnym boku ramki, po wewnętrznej stronie. W momencie dokładania kolejnych widać zaś największą bolączkę wydania – nierówno wycięte elementy nie mieszczą się w ramkach i trzeba je wpychać, a niekiedy i tak nie da się ich równo ułożyć. Jest to niezwykle irytujące i bardzo odbiera przyjemność z gry.
Nadzieja umiera ostatnia
No właśnie, a skoro już przy tym jestem… to przy całym moim narzekaniu muszę z czystym sumieniem stwierdzić, że pod względem mechanicznym gra jest dobra, a nawet świetna. Choć z zasady nie lubię gier logicznych, Blokus jest jednym z wyjątków, a Callisto jest równie grywalne, a w pewnych aspektach nawet lepsze. Ruchów zawsze jest za mało, możliwości dużo, a szybki czas rozgrywki prowokuje do rewanżu albo i kilku. Gra się bardzo dobrze skaluje (czego o Blokusie nie mogę powiedzieć, bowiem na trzy osoby do niego nigdy nie zasiądę). Poprzez zaimplementowanie możliwości wystartowania z trzecią kolumną w zupełnie nowym miejscu w połowie partii, nigdy też nie zostaniemy zablokowani i zmuszeni do czekania na innych. Partia zresztą jest na tyle krótka, że nie zdążymy się znudzić.
Brzydkie kaczątko
Smutna prawda o Callisto jest taka, że to świetna gra, którą zabija fatalne wydanie. Z tego co wiem, poprzednie stało na dużo wyższym poziomie i zupełnie nie wiem, czemu teraz pojawiło się takie słabe. Fakt – gra z tego powodu jest tania, ale w moim odczuciu przekroczona zostałą pewna granica przyzwoitości. Jeśli jesteście odporni na takie wady – na pewno się nie zawiedziecie. Ja jednak pozostanę przy Blokusie, który choć może gorzej skalowalny, jest znacznie przyjaźniejszy w użyciu.
- grywalność
- skalowalność
- błędy w instrukcji
- elementy latają po pudełku
- nierówno wycięte żetony
Ocena:
(3 / 5)
Dziękujemy wydawnictwu Bard za przekazanie gry do recenzji.
Grzegorz Szczepański
Game Details | |
---|---|
![]() | |
Name | Callisto: The Game (2009) |
Złożoność | Medium Light [1.62] |
BGG Ranking | 6118 [6.29] |
Liczba graczy | 2-4 |
Projektant/Projektanci | Reiner Knizia |
Grafika | Antonio Catalán, Craig Jordan and Michaela Kienle |
Wydawca | Devir, Kaissa Chess & Games, Peliko Oy, Piatnik, Sophisticated Games, Stupor Mundi and University Games |
Mechanizmy | Enclosure and Tile Placement |
- ZnaczkoMania. Piekło pocztowe czy raj filatelistów? Recenzja - 23 stycznia 2025
- Printing Press. Para – buch! Prasa – w ruch! Recenzja. - 23 lipca 2023
- Champions! Turniej inny niż wszystkie. Recenzja. - 17 lipca 2023