Top 5/5 – gry z (tajnymi) celami
Odpowiadając na wezwanie Trzewika do polskich internetów ruszamy pełni zapału, by wypełnić lukę. By nie brakło naszym czytelnikom niczego. Nie robimy tego dla własnej chwały, a jedynie dla wspólnego planszówkowego dobra. Dobra, dobra…
Dziś na pierwszy ogień Top gier z celami
Często grając w jakiś tytuł nie mamy pojęcia, co robić. Po co tyle surowców? różnych rodzajów punktowań etc.? Na szczęście sporo autorów wychodzi naprzeciw dając nam do ręki (lub niekoniecznie) cele. Mając taki cel, będziemy mniej lub bardziej nakierowani na coś konkretnego. Nie musimy więc sami wyszukiwać sobie jakiejś pokrętnej strategii. Warto rozróżnić tu cele od ról: zdrajców i praworządnych (jak to mamy w Battlestar Galactica, Resistance czy Mafii).
Cele można poniekąd traktować jako zadania albo misje. To oczywiście zależy od gry.
W poniższym zestawieniu wprowadzam podział (jak dla mnie najprostszy) na cele jawne i ukryte. Jawne to te, które widzą i znają wszyscy. Często będą więc one polem do rywalizacji: kto pierwszy. Cele tajne zaś dotyczyć będą konkretnych graczy, którzy takie cele dostają. Innym pozostaje jedynie domyślać się, co takiego skrywają cele innych :)
Cele jawne
1. Race for the Galaxy (a właściwie 1. dodatek: The Gathering Storm). Race for the Galaxy (i przyznaję to bez ogródek) to moja ulubiona gra. Owszem, nie jest prosta, owszem, ma sporo ikonek. Jednak jest niesamowicie wciągająca. W podstawce otrzymujemy sporo kart. Ich rozkodowanie może nam zając dobrych kilka rozgrywek. To jednak nie koniec. W pierwszym dodatku dostaniemy bowiem oprócz nowych kart – cele. Cele te dzielić się będą na duże i małe. Małe cele są typu: kto pierwszy. Kto pierwszy wystawi odpowiednią liczbę technologii lub wyprodukuje odpowiednią liczbę surowców, kto pierwszy będzie musiał wyrzucić nadmiarowe karty na koniec tury… Duże cele to cele typu: kto więcej. Określają one minimum (np. minimum siły militarnej), które trzeba mieć, by zdobyć taki cel. Jednak to nie koniec. Możemy bowiem go utracić, gdy ktoś danego zasobu będzie miał więcej od nas.
Widzimy więc, że cele tutaj to kolejny element wyścigu i rywalizacji. Sam podstawowy Race to wielki wyścig, bo sama gra jest szybka, a trzeba spieszyć się z wystawieniem najlepszych kart, trzeba spieszyć się ze zbieraniem punktów. Dodatkowo będziemy musieli spieszyć się, by zdobyć odpowiednie cele, które mogą zapewnić nam zwycięstwo. Małe cele to 3 punkty, a duże to aż 5.
2. O Mythotopii mogliście całkiem niedawno przeczytać w recenzji na naszym portalu. Cele jak wiemy są losowane przed rozgrywką. W zależności od karty kładziemy tam mniej lub więcej żetonów z punktami. Kart z celami/zadaniami mamy sporo, więc każda rozgrywka może być inna. I to właśnie zaważa o sile Mythotopii – za każdym razem gra wymusza na nas co innego. Punkty niby zdobywamy za prowincje i niektóre budowle, ale musimy zdobywać kolejne. Gra wymusza też realizację celi, gdyż bez tego gra się nie skończy.
Ciekawe, interesujące, nietuzinkowe
3. Mali Powstańcy: Warszawa 1944. Co prawda nie pisaliśmy o tej grze, ale postaramy się to poprawić. Jakie tu mamy cele? Jak przystało na małych powstańców / harcerzy, będziemy roznosić tu rozkazy. Z jednej strony więc mamy powstanie, Niemców, blokady i wspólny cel ratowania stolicy. Z drugiej strony rozkazy możemy sobie podkradać / realizować pomimo podjęcia ich przez kogoś innego. Na koniec przecież wygra ten, kto ma więcej punktów z doniesionych rozkazów. Bezpardonowa walka. Choć może się zdarzyć, że wszyscy gracze przegrają (zbyt dużo zablokowanych dzielnic).
Gra wydaje się prostą grą dla dzieci, ale lubię ją. Pomimo prostoty daje sporo możliwości, zwłaszcza że oferuje wariant familijny i zaawansowany. Dla każdego coś się znajdzie.
Mali Powstańcy są więc napędzani przez karty rozkazów. Przypomina to trochę napędzanie gry w Odkryciach Lewisa i Clarka. Tam też musimy zdobywać jawne karty celów, choć w Odkryciach nikt nam nic nie podbierze.
4. Co dalej? Czyżby Splendor? Tak. Splendor to kolejna gra z wyścigiem w tle. Gdzieś tam w tle jawią się też kafle szlachciców. Jednak kto pierwszy, ten lepszy. Kafle te widoczne są od początku i z pewnością mogą nakierować naszą strategię na konkretne kolory kart.
Coś podobnego znajdziemy np. w Tzolk’inie. Tu z kolei będziemy mieli monumenty. Owszem gra jest nieporównanie bardziej złożona od Splendoru. Nie zmienia to jednak faktu, że podobieństwo można znaleźć. Monumenty to takie cele. Z pewnością często można z nich zrezygnować, ale dają tak czy siak perspektywy na alternatywne źródło punktów. Monumenty najczęściej skupiają się na jednym z elementów gry, by za to zebrać trochę punkcików (mamy np. zielone budynki lub poziomy technologii).
5. A czy ktoś zna Torresa? Gra jest stara, bo w 2000 zdobyła Spiel des Jahres (w czasach gdy wygrywały ją naprawdę dobre gry). Warto jednak o niej wspomnieć, bo jak dla mnie niezbyt się zestarzała.
A jakież tu znajdziemy cele? W wariancie mistrzowskim mamy specjalne karty dające punkty. Przed grą losujemy jedną z nich. Daje ona możliwość zdobycia dodatkowych punktów. Tu ciekawostka: każdemu, kto wykona pewne (często karkołomne) zadanie. Może to być np. twoi rycerze na koniec gry ustawieni na jednej linii lub na jednym poziomie. Na szczęście mamy to zadanie widoczne od początku gry, więc możemy na spokojnie się do tego przygotować. Nie zawsze oczywiście warto na siłę realizować cel, dlatego też warto patrzeć, w co idą inni gracze.
Cele ukryte
1. Świat Dysku: Ankh Morpork. Cele ukryte. Niby są to przypisane każdemu role. Ale tak naprawdę za każdą z nich stoi zupełnie inny cel. Zupełnie inne warunki zwycięstwa. Owszem niektóre prostsze od innych, owszem czasem ciężko ukryć się z pewnymi rolami. Ale mimo to uważam, że Martin Wallace zrobił to naprawdę świetnie. Przez całą grę prowadzić będziemy podwójną grę, by wygrać, a jednocześnie nie dać się odkryć przez innych. Dobre, naprawdę dobre.
2. Murano już z pewnością znacie. Mamy duży rondelek i gondolki. Mamy sporo kryształków i wysepek. Mamy tu też ukryte cele. Musimy tu jednak zadbać, by mieć ich odpowiednią liczbę. Idziemy więc na odpowiednie pole i kupujemy. Cele są dość różnorodne i właściwie chyba się nie powtarzają. Po zakupie karty musimy oczywiście działać: czyli doprowadzić do odpowiedniej sytuacji na planszy. Jednak to nie koniec: musimy też zadbać, by obsadzić gondoliera na wyspie, na której chcemy zdobyć punkty. Niby skomplikowane i w pierwszej rozgrywce może zmylić, ale wierzcie mi – to dobry, przemyślany, ciekawy i dający do myślenia mechanizm. Zainteresowanych odsyłam do recenzji.
3. Wsiąść do pociągu z pewnością zna każdy. Każdy więc wie, że ukryte cele to karty biletów. To one napędzają grę. Na początku mamy zagwozdkę, co wybrać, ale przecież na tym najczęściej się nie kończy. Trzeba dobrać nowe.
Pewne podobieństwo samo mi się nasuwa. Mianowicie do gry tego samego autora – Elfenland. Nasz cel tutaj to konkretne elfie miasto, w którym musimy wylądować na koniec.
4. Louis XIV / Genua. Dlaczego te tytuły wymieniam razem? Czyżby chodziło o jednego autora? Właściwie to tak. Ale mechanicznie znajdziemy tu pewne podobieństwa.
W obu przypadkach mamy tajne cele: w Ludwiku to karty misji (małe, średnie i duże), w Genui będą to kupieckie zamówienia (duże i małe). I jedne i drugie wymuszać na nas będą swoiste “bieganie po planszy”. Oczywiście tu już znajdziemy większe różnice. Ludwik to zdobywanie wpływów na dworze w Wersalu (znaczniki wpływów poruszające się w ciekawy sposób po siatce z kafli). Genua to raczej negocjacje o każdy ruch wspólnej wieży kupieckiej (mechanicznie wykorzystanej potem w Istambule).
Troszeczkę ciekawsze wydają mi się te misje w Ludwiku, bo oprócz punktów za ich zdobycie otwierają nam także nowe możliwości / dają dodatkowe bonusy. Obie gry polecam, bo choć stare to dobre i prezentujące starą niemiecką szkołę.
5. Takenoko to kolejna gra oparta o zadania. Przez cały czas właściwie operujemy i pandą, i ogrodnikiem, i pogodą, by tworzyć dziwne układy kafli, bambusa etc. Na zadania musimy uważać. Często o wiele łatwiej zjeść pandą kilka bambusów niż coś wyhodować.
Gra jest wykonana nieprzeciętnie, a w tym roku możemy spróbować swoich sił w dodatku, gdzie będziemy mieli panią pandę i pandziątka.
Wymienione wyżej tytuły w żaden sposób nie wyczerpują tematyki celów. Wiem, że nie wymieniłem wielu, być może bardziej znanych, tytułów. No cóż… Top 10 ma swoje ograniczenia. Zachęcam oczywiście do komentowania, czego tu brakuje.
Czy kolejność w obu Topach jest istotna? Poniekąd. Ale nie rzucajcie się na nie tylko dlatego, że są na górze. Roztropnie polecam zapoznać się z kilkoma recenzjami, by ocenić, czy inne elementy oprócz tajnych/jawnych celów nam odpowiadają.
Co dalej? Jakich topów/zestawień wam brakuje? Dajcie znać.
- W mroku wieży. Recenzja gry książkowej - 10 września 2024
- Władca Pierścieni: Wyprawa do Góry Przeznaczenia – licz na dobre rzuty. Recenzja - 6 sierpnia 2024
- Marvel Dice Throne – rzucaj i wygrywaj. Recenzja - 14 czerwca 2024