Enemy Coast Ahead: The Dambuster Raid – unboxing
Operacja Chastise to jedna z ciekawszych misji lotniczych, przeprowadzonych w trakcie II wojny światowej. Przeprowadzona w nocy z 16 na 17 maja 1943 roku przez 19 brytyjskich bombowców Lancaster, miała na celu rozerwanie niemieckich zapór na rzekach w Zagłębiu Ruhry. W tym celu użyto specjalnie skonstruowanych bomb, które zrzucone z niskiej wysokości miały “skakać” po wodzie i ugodzić atakowane obiekty, powodując ich uszkodzenie. Rozerwanie zapór miało w założeniu planistów uderzyć w samo serce niemieckiego przemysłu – pozwbawiając fabryki prądu i dostaw wody. Nalot okazał się skuteczny bo dwie z trzech atakowanych zapór zostały przerwane. Tysiące litrów wody rozlało się po zachodniej części regionu Ruhry. Mimo to operacja Chastise nie przyniosła takich skutków militarnych, jakich się spodziewano. Stosunkowo szybko Niemcy przywrócili bowiem dostawy wody i prądu.
Dzięki wydawnictwu GMT Games z początkiem października na sklepowe półki trafiła gra planszowa traktująca o tym niezwykłym rajdzie – Enemy Coast Ahead: The Dambuster Raid. Jej autorem jest Jeremy White, zaś ja zapraszam Was dzisiaj do obejrzenia przeprowadzonego unboxingu tego tytułu.
Spis treści
To co widać z zewnątrz
Gra została wydana w pudełku o standardowych rozmiarach dla tytułów sygnowanych przez GMT. Okładka przedstawia samolot sunący nad zbiornikiem wodnym i zrzucający właśnie swoją “skaczącą bombę”. Autorem ilustracji jest Mark Postlethwaite – prawdziwy specjalista od grafik i rysunków aeronautycznych. Fanów lotnictwa zachęcam do obejrzenia strony tego autora. Można tam znaleźć sporo fantastycznego materiału. Szczególnie polecam podstronę, na której Mark opisuje krok po kroku proces tworzenia obrazu, ilustrującego podejście jednego z Lancasterów do zapory Eder. Znajdziecie ten materiał tutaj.
Z tyłu pudełka znajdziemy krótki opis, wyjaśniający o czym traktuje gra, a także przykłady żetonów, mapę, zawartość pudełka i wystawioną przez GMT ocenę złożoności tytułu (6/9) oraz jego przydatności do gry solo (9/9). Doceniam to, że GMT daje tego typu rekomendacje w odniesieniu do swoich gier, zwłaszcza że jestem wielkim fanem gier dla jednego gracza. Fakt, że Enemy Coast Ahead, z założenia stanowi grę solo, był jednym z podstawowych powodów, dla których ją zamówiłem. Warto dodać, że gra posiada warianty dla 2 i 3 graczy więc nie jest to tytuł wyłącznie dla planszowych samotników.
Co jest w środku!?
Po otwarciu pudełka naszym oczom ukazuje się jego zawartość. Na samym wierzchu znalazłem tradycyjną już notkę od GMT. Jak zawsze ręcznie podpisaną i będącą dowodem tego, że gra jest kompletna i została ręcznie spakowana.
Tuż obok znajdowała się karteczka z erratą. Niestety, ale regularnie zdarza się, że tytuły GMT idą do druku, a dopiero później okazuje się, że wymagają poprawek. O ile jednak pierwsza strona erraty dotyczy poprawki błędu w instrukcji (gdzie flagi Kanady i Nowej Zelandii zamieniły się miejscami), o tyle druga wprawiła mnie w osłupienie.
Chapeau bas! Gdyby każda firma i każda instytucja podchodziła do tego typu spraw jak GMT, to ten świat byłby lepszym miejscem!
Kolejnym elementem, który wyjąłem z pudełka była instrukcja. Materiał ma format A4 i liczy, bagatela, 48 stron! Przejrzałem go pokrótce i na pierwszy rzut oka wygląda na dokument o przejrzystej strukturze i logicznym układzie. Każda strona podzielona jest na część z zasadami (2/3 szerokości strony) i na kolumnę z grafikami, przykładami oraz dodatkowymi wyjaśnieniami (1/3 szerokości). Taki układ podnosi czytelność całości i pozwala mieć nadzieję, że lektura będzie czystą przyjemnością.
Poza instrukcją mamy także księgę scenariuszy. Ta dla odmiany liczy… też 48 stron! Na okładce stoi informacja, że znajdziemy w środku 10 scenariuszy (w tym dwa w dwóch wariantach), a także komentarz projektanta oraz zasady rozgrywek z udziałem 2 lub 3 graczy. Warto dodać, że zarówno instrukcja jak i księga scenariuszy są wydrukowane w kolorze. To zdecydowanie podnosi ich przejrzystość i wpłynie na przyjemność czerpaną z lektury.
Mamy także karty pomocy i dziesiątki tabel. Znajdziemy je na trzech rozkładanych, dwustronnych arkuszach. Tabele są oznakowane symbolami (np. A5, F3), co jak zdążyłem się już zorientować, pozwala odnaleźć fragment instrukcji, którego dotyczy dana pomoc. Na pierwszy rzut oka liczba informacji i stopień ich komplikacji nieco przytłacza, ale dosyć liczne oznakowania, pozwalają mieć nadzieję, że to wszystko jest dobrze ustrukturyzowane i po lekturze zasad ułoży się w logiczną całość.
Nie są to bynajmniej jedyne karty pomocy, jakie znajdują się w pudełku. Poza wspomnianymi trzema jest jeszcze jedna duża, składana i także dwustronna. Znajdują się na niej np. opisy żetonów wykorzystywanych w trakcie gry.
Arkuszy ciąg dalszy – tym razem są to dwa arkusze formatu A4, które będą zapewne wykorzystywane do oznakowywania poszczególnych fal nalotu. Na każdym z sześciu pól znajdują się także miejsca z nazwami zapór – potencjalnych celów ataków.
Następna jest mapa! Wielka i papierowa.
Dużo się na niej dzieje i jak widać jest podzielona na trzy podstawowe części. Po lewej znajdują się tory wykorzystywane w trakcie planowania i przygotowania do misji. Obok mapa lotu, gdzie jak widać załogi bombowców będą musiały zmagać się z zagrożeniami czyhającymi jeszcze przed dotarciem do celu. Najbardziej po prawej mamy z kolei mapy samych zapór – tam będą decydowały się losy misji. Obejrzyjmy z bliższa tamę Eder.
Na dnie pudełka znajdują się także dodatkowe akcesoria. Dodawane zawsze przez GMT woreczki strunowe i cztery, czerwone kostki sześcienne.
Na koniec to, co wszyscy lubimy najbardziej: żetony! W Enemy Coast Ahead znajdziemy ich trzy arkusze. Dwa małe i jeden formatu A4. Są żetony samolotów (naliczyłem 19 samolotów z nazwiskami kapitanów – mamy więc komplet) i całą masę dodatkowych. Ich wykorzystanie, poza tymi oczywistymi typu “Turn planning” pozostaje dla mnie na razie zagadką
I jeszcze bliższy rzut okiem na kilka z samolotów.
Pierwsze wrażenie
Enemy Coast Ahead: The Dambuster Raid wygląda bardzo zachęcająco. Ilość informacji, tabel i matryc jest powalająca, ale skoro GMT oceniło złożoność gry na 6, to nie może to być aż tak ciężki tytuł, na jaki wygląda. Nie ma tu wodotrysków graficznych, a bliższe obejrzenie żetonów pozwoliło mi znaleźć kilka przesuniętych nadruków. Dodatkowo rewersy żetonów sprawiają wrażenie lekko wtłoczonych do środka – będzie to widać w trakcie ich wykorzystywania. Na szczęście, to są tylko detale, które nie będą miały wpływu na samą grę.
Instrukcja i księga scenariuszy wyglądają na dobrze napisane. Pierwszy kontakt z tymi materiałami miałem bardzo pozytywny. Ocenę samej gry oraz funkcjonalności komponentów na razie muszę zostawić na później. Przede mną lektura instrukcji. I zamierzam się tym delektować!
Michel Sorbet
- Lincoln. Wideorecenzja na Wojennik TV - 7 grudnia 2018
- The Ninth World: A Skillbuilding Game for Numenera. Wideounboxing na Wojennik TV - 17 października 2018
- Battlestations – recenzja. Wideorecenzja na Wojennik TV - 15 października 2018